Poprzednie częściPrzeklęty cz.1

Przeklęty cz.2

Prolog II

 

Arlene budziła się powoli, jakby wracała z bardzo dalekiej podróży. Była słaba, a głowa ciążyła jej niczym wielki głaz. Powoli otwierała oczy, bojąc się tego, co ujrzy. Nie poruszyła się, oddychała równo i spokojnie. Nikt nie wiedział, że się ocknęła. W miarę jak sen odchodził, wracała jej pamięć i wspomnienia tego, co się wydarzyło, zanim zasnęła: Kaidan, Lugovalos, nóż. Napięła mięśnie brzucha, gdy przypomniała sobie potworny ból, kiedy sztylet Lugovalosa wbijał się w jej ciało. Jakimś cudem przeżyła – myślała gorączkowo – ale co z Kaidanem? Na wspomnienie ukochanego z jękiem zerwała się z posłania. Skuliła się od zawrotów głowy i braku sił. Z powrotem usiadła, głęboko oddychając, wystraszona tym, co podsuwała jej pamięć. Serce waliło, jakby zaraz chciało wyskoczyć z piersi. Długie, ciemne, włosy spływały na jej twarz, a biała koszula okrywała szczupłe ciało od szyi po stopy. Kiedy zawroty ustały, podniosła głowę. Zobaczyła utkwione w siebie zimne, wyblakłe, niebieskie oczy kobiety.

– Obudziłaś się wreszcie – stwierdziła oschle matka. Siedziała przy dużym kuchennym stole i w kamiennym moździerzu kruszyła ususzone przez siebie zioła. Jej piękna twarz, jak zawsze, gdy patrzyła na Arlene, wyrażała złość. Nawet nie starała się kryć ze swoją niechęcią. Jasne włosy spływały po smukłych plecach. Nathairze urodą dorównywała tylko córka, dlatego tak bardzo jej nienawidziła.

– Kaidan – szepnęła dziewczyna, wciąż oszołomiona tym, co się stało.

– Twój kochanek żyje – grymas gniewu pojawił się na ponętnych ustach Nathairy. – I długo żyć będzie – kobieta zaśmiała się upiornie. Po plecach Arlene przeszedł dreszcz strachu. Nie wiedziała, o co chodzi matce, ale znając ją, nic dobrego.

– Co mu zrobiłaś? – Arlene rzuciła się do przodu, ale brak sił sprawił, że słabe nogi ugięły się pod nią i upadła.

Nathaira podniosła się i z gracją, wysoko podniesioną głową, powoli podeszła do córki. W jej dłoni zalśnił piękny, mały sztylet, idealnie pasujący do damskiej dłoni. Ostrym końcem podniosła brodę wciąż klęczącej Arlene i patrząc w jej oczy, wysyczała – nie zapominaj, komu zawdzięczasz życie. Gdyby nie ja, od trzech miesięcy leżałabyś w zimnym grobie. Wydaje mi się, że wystarczająco wypełniłam matczyne zobowiązania. Gdy nabierzesz sił, nasze drogi się rozejdą.

– Co mi zrobiłaś? Co zrobiłaś Kaidanowi? – Arlene nie mogła ukryć paniki w głosie.

– Wyrwałam cię śmierci. Ten idiota Lugovalos, zamiast Kaidana, zabił ciebie. Wzięłaś na siebie cios przeznaczony dla niego. Musiałam użyć całej swej mocy, by cię uratować. Trzy dni walczyłam, byś wróciła do żywych.

Wściekła Nathaira szybkim ruchem schowała sztylet w poły długiej sukni. Arlene z trudem podniosła się i usiadła na łóżku. Pamiętała nieruchomy wzrok Lugovalosa wbity w jej ukochanego i błysk stali w jego wielkich łapach. Przypomniała sobie swój szaleńczy bieg, by ostrzec Kaidana i nagły, przeszywający ciało, ból, gdy ta stal wbiła się w jej brzuch. Udało się! Ocaliła Kaidana! – ulga, jaką poczuła na tę myśl, osłabiła ją tak, że opadła na łóżko. Nic innego się nie liczyło! – mówiła do siebie w duchu. – On żyje!

– Gdzie on jest? – Arlene obróciła głowę, by móc spojrzeć na matkę. Wiedziała, że Kaidan za żadne skarby świata nie zostawiłby jej w chorobie. Znając jego i jego miłość do niej, cały czas byłby przy niej. – Co do cholery mu zrobiłaś? Zawsze wiedziałam, że go nienawidzisz za to, że wybrał mnie, a nie ciebie. Ale nie myślałam, że posuniesz się do zabójstwa.

Nathaira wzruszyła lekceważąco ramionami. Jej jasnoniebieskie oczy zalśniły od gniewu, gdy pomyślała o tym niezwykłym mężczyźnie, którego tak pragnęła mieć, a który wolał jej córkę. – Nikt nie będzie mnie ośmieszać. A już szczególnie taki bękart jak Kaidan. – Na ustach Nathairy pojawił się okrutny uśmiech. – Kara go nie minęła.

Arlene miała coraz gorsze przeczucia. Matka miała obsesję na punkcie Kaidana, która wymknęła się spod kontroli. Czuła, że stało się coś przerażającego. Inaczej mężczyzna byłby tutaj, z nią. Ogromny strach o ukochanego dodał Arlene sił. Wstała z łóżka i z gniewem, który rósł w niej z każdym krokiem, zbliżyła się do matki. Nathaira ani drgnęła. Arlene chwyciła ramię kobiety w miażdżącym uścisku. Nathanira szarpała się wściekle, w końcu coś cicho szepnęła i Arlene z cichym okrzykiem bólu, puściła matkę.

– Tak mi się odwdzięczasz za uratowanie życia? – w jej spojrzeniu wrogość mieszała się z pogardą. – Nigdy nie zobaczysz się ze swym ukochanym – ostatnie słowo wypluła gniewnie.

Arlene patrzyła na nią oszołomiona. – Coś ty zrobiła? – szepnęła.

– Skazałam Kaidana na tysiąc lat cierpienia. – Nathaira uśmiechnęła się bezlitośnie. – Nie wie, że żyjesz i dowie się o tym dopiero za 10 wieków. Pomyślałam, że zwykła śmierć to dla niego za mała kara. Tysiąc lat wyrzutów sumienia, że zginęłaś zamiast niego, jest o wiele lepsze.

– Odnajdę go – Arlene patrzyła na matkę z niedowierzaniem. Ta kobieta zwariowała. – Wszystko mu wyjaśnię.

– Śmiało! – krzyknęła Nathaira. – Jednak nie będziesz mogła się do niego zbliżyć. Dla Kaidana będziesz niewidzialna. Nie chciał być mój, więc żadna z nas nie będzie go miała – w głosie kobiety słychać było szaleństwo.

– Jak to będę niewidzialna? – zdezorientowana Arlene patrzyła na matkę.

Nathaira uśmiechnęła się z satysfakcją – zadbałam o wszystko. Dla niego będziesz martwa. Nawet jeśli inni będą cię widzieć, on nigdy cię nie zobaczy, będziesz tylko duchem, który nawiedza go w snach. Na koniec spotkamy się ponownie. Ty, ja i Kaidan i wtedy zadam mu ostateczny cios. Moja zemsta się ostatecznie wypełni.

Blade oczy Nathairy płonęły niczym dwie pochodnie. Widoczna w nich pasja i zło przerażało. Zazdrość o Kaidana i jego odrzucenie zrobiły z niej potwora. Arlene była zdruzgotana postępowaniem matki. Kobieta posiadała potężną mocą więc i jej zemsta osiągnęła zatrważające rozmiary. To, co zrobiła Nathaira, by rozdzielić ją i Kaidana, było nieludzkie. Nigdy by nie pomyślała, że matka jest zdolna do tak odrażającego czynu. Lęk, jaki ją ogarnął na myśl o tym, co ich czeka, spowodował, że w jej oczach pojawiły się łzy. Poczuła rozpacz w sercu, która przecinała je na pół niczym najostrzejszy miecz.

– Myślę, że w ciągu miesiąca dojdziesz do siebie – ostry głos Nathairy wyrwał ja z ponurych myśli. – A wtedy masz opuścić ten dom. Po wyrwaniu się śmierci, ty także stałaś się nieśmiertelna. Od teraz nasze drogi się rozejdą.

Nathaira popatrzyła na nią ostatni raz. Kiedy przyszła na świat była najszczęśliwszą kobietą na świecie. Ale kiedy ojciec dziewczynki całą miłość, jaką do tej pory darzył Nathairę, przelał na dziecko, powoli rosła w niej niechęć do niej. A kiedy Kaidan wybrał Arlene, już nic nie zostało z więzi, jakie łączy rodzica z dzieckiem. Został tylko gniew tak wielkie niczym północne wiatry nawiedzające Szkocję i siejące spustoszenie. Nagle odwróciła się i zniknęła.

Arlene została sama. Położyła się na łóżku i wpatrując się w sufit, wołała w myślach Kaidana. Kochała go bardziej niż siebie niż kogokolwiek innego na tym świecie. Był jej gwiazdą na niebie, księżycem i słońcem. Nie wiedziała, co robić. Ogarnęła ją bezsilność, jakiej nigdy wcześniej nie czuła. Bała się tego, co ją czeka. Jeśli wierzyć słowom Nathairy, Kaidan przez wieki będzie myślał, że zginęła. Dziewczyna skuliła się na łóżku i tonąc w łzach, usnęła.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Tjeri 5 miesięcy temu
    Przeczytałam obie części.
    Wartko prowadzona historia, sprawne pisanie. Co ciekawe po paru akapitach złapałam się na tym, że wyobrażam sobie opowieść w formie komiksu. Zastanawiam się czy ma to podstawy w technikaliach (można by to jakoś podeprzeć, ale nie wiem czy nie byłoby to szukanie pod tezę) , czy po prostu wyobraźnia spłatała mi figla z powodu jakiegoś skojarzenia. W każdym razie podoba mi się, będę zaglądać.
  • 1sweatdreams1 5 miesięcy temu
    Tjeri wielkie dzięki za komentarz. Cieszę się, że moja opowieść przyciągnęła Twoją uwagę. Postaram się ciekawie przedstawić dalsze losy Kaidana i Arlene.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania