Tantania-Rozdział 1 Początku koniec

W pokoju rozbrzmiało ciche pukanie drażniące cisze. Drzwi uchyliły się, wchodząca kobieta potknęła się o jeden pantofel o mało nie upadając z tacą. Ostrożnie odłożyła ją na stół wąchając wrzosy i bezszelestnie przeszła do okna. Na chwile stanęła przed łożem. Ilekroć sama marzyła, żeby znaleźć się na miejscu swojej pani. Światło wpadające przez szpary uwydatniło twarz Księżniczki, wyglądała na jeszcze młodszą niż była w rzeczywistości. Po krótkich rozmyśleniach pociągnęła za zasłonę ukazując całe piękno królestwa. Dziewczyna nie spokojnie poruszyła się:

-Panienko pora wstać, nowy dzień czas zacząć.

Selena przewróciła się na drugi bok. Nigdy nie znosiła tych pobudek i miłego głosu Sylwii, który dzień w dzień mówił to samo. Kobieta widząc, że jej pani nawet nie myślała o wstaniu podeszła do niej i delikatnie szturchnęła ją w ramię:

-Księżniczko, już dawno południe.

Na co dziewczyna wymamrotała:

-Dla mnie to jeszcze noc.

-Wstań, przyniosłam ci świeży kozi ser.

Dziewczyna ziewnęła i z całych sił podniosła się. Przez chwile siedziała na łóżku z zamkniętymi oczami, marząc o dalszym śnie. Ale nakazała sobie wstać. Służąca podała jej beżowy szlafrok, a ta zasiadła do stołu. Dojrzała kobieta przygotowując kąpiel tak jak zawsze próbowała ożywić panienkę:

-Jakie Księżniczka ma plany na dzisiaj?

Po chwili zastanowienia dziewczyna odpowiedziała:

-Nie wiem jeszcze, ale może pójdę do ogrodu poczytać książkę.

Najpotężniejszy władca siedział na swoim tronie. Światło wpadające do sali rzuciło się na Króla tworząc cień. Nagle do pomieszczenia weszła Felicja. Bez zbędnych przemówień usiadła na tronie Królowej i powiedziała:

-Musimy podnieść podatki.

Brat spojrzał na nią swoimi zielonymi złowrogimi oczami, a ona dalej kontynuowała:

-Ci ludzie udają, że nie mają pieniędzy. Chcą żyć za darmo-dotykając jego zaciśniętej dłoni na oparciu krzesła, dalej kontynuowała-Braciszku, nie możemy na takie zachowanie pozwolić, a poza tym potrzebujemy więcej pieniędzy, aby utrzymać się na pozycji.

Ludwik zawołał strażnika:

-Poślij po mojego pierworodnego.

Czarnowłosy mężczyzna leżał na łóżku i z braku zajęć rzucał o sufit piłeczką. Nie miał na nic ochoty. Miał dość uczyć nowych rycerzy, a nawet o dziwo nie chciał się spotkać z jakąś dziewczyną. Widocznie to był ten jeden dzień, w którym nic się nie chce, a najlepiej to, aby jak najszybciej minął. Ciszę uderzającej piłki przerwały 3 mocne uderzenia. Thomas nie miał ochoty na żadnych gości, a tym bardziej służącej, która zacznie mu wmawiać, że trzeba czymś się zająć, bo inaczej nasz mózg traci swoją mądrość. Kiedy myślał, że ten ktoś odszedł, znowu usłyszał pukanie, ale tym razem jeszcze głos:

-Czy Książę tam jesteś? Król cie wzywa, Książę?

I już nie miał wyboru musiał odezwać się. Nie mógł odmówić własnemu ojcu. Jak kiedyś był dziewięcioletnim chłopcem i postawił się, został surowo ukarany i do tej pory ma po tym pamiątkę:

-Tak, jestem, możesz wejść.

Mężczyzna ukłonił się:

-Książę, najjaśniejszy pan cię wzywa, jest w sali tronowej.

Thomas wypuścił głośno powietrze i odrzekł:

-Już idę.

Żołnierz znowu ukłonił się i kiedy miał zamiar odejść, Książę zatrzymał go:

-Jeżeli kiedykolwiek będziesz do mnie mówił bądź tak łaskaw i umyj włosy bo na sam widok robi mi się nie dobrze.

Mężczyzna został urażony, ale nie mógł nic na to powiedzieć, tylko skłonił się i wyszedł.

Ogromne drewniane drzwi otworzyło dwóch rycerzy. Do środka wszedł powoli Książę Thomas. Zatrzymał się 3 metry od pierwszego schodka, ukłonił się, chciał przeprosić za spóźnienie, ale nie zdążył, Król zaczął robić mu wyrzuty:

-Widać jaki masz szacunek do własnego ojca, a tym bardziej do Króla.

Książę próbował się wytłumaczyć:-Tato, ja…..-nie dokończył, Ludwik mu przerwał-Zastanowię się nad twoją karą potem. Na razie mam dla ciebie zadanie.

Syn posłusznie schylił głowę i odpowiedział:

-Dobrze Królu. Co mam zrobić?

-Pójdziesz do dolnego miasta i zbierzesz podatki.

Thomas zdziwił się z kolejnej podwyżki, ostatniego czasu wielokrotnie musiał chodzić i zbierać co raz większe kwoty. Ostatnio wielu ludzi oddawało swoje ostatnie monety:

-Dobrze, tylko ci ludzie nie mają już czego dawać.

Ludwik wstał:

-Śmiesz kwestionować moje rozkazy?!

-Nie ojcze, ale oni są biedni.

-Widzę, że kara będzie surowsza.

-Ojcze…-Ludwik machnął ręką i i powiedział:

-Teraz pójdziesz do dolnego miasta i zbierz od każdego pieniądze, jeżeli ktoś nie da ci, masz go zabić, rozumiesz?

-Tak ojcze.

Po czym odszedł zabierając ze sobą 5 rycerzy.

Do sali weszła Królowa. Zawsze uśmiechnięta, emanowała radością, ale nie w tej chwili. Stanęła przed swych mężem, był odwrócony od niej, jego mięśnie napięły się, ukazując siłę jaką dysponował. Oddychał miarowo:

-Żono, czyż nie jestem za hojny?

Katarzyna na moment zamknęła oczy, zastanawiała się, gdzie się podział jej ukochany z przed lat? Przyszły władca Tantanii, czuły, dobry, troskliwy. Gdzie zniknął mężczyzna, który nie dawno trzymał na rękach niemowlę swojego pierwszego syna i płakał na jego widok:

-Hojnością nazywasz biedę, którą im fundujesz?

Ludwik odwrócił się, spojrzał zniesmaczony na Królową:

-Dzięki mnie mogą żyć w spokoju, uratowałem ich przed złem nieczystym.

Odpowiedziała natychmiast z obrzydzeniem-Dając im nowego pana zła.

Mężczyzna podniósł dłoń, po czym zacisną ją w pięść i wykrzyczał:

-Jak śmiesz? Wygrałem nie jedną wojnę, widziałem to czego ty nie widziałaś i uważasz, że ja jestem niegodny tego?-Podszedł do niej i czule dotknął policzka-To dzięki mnie żyjesz, dałem ci siebie, Królestwo i bogactwo-Łapiąc jej włosy powiedział przez zaciśnięte zęby-Jestem twoim panem i Królem. Żyjesz dlatego, że ja na to pozwalam i dlatego, że państwo potrzebuje Królowej, a ja nie chce uczyć posłuszeństwa nowej kobiety.

Następnie odszedł zostawiając żonę, której łzy spływały po twarzy. Szloch odbijał się echem po pustej sali, nie mogła ustać, upadła patrząc przez okno. W oddali czyste niebo ze słońcem, a tuż przy sobie smutek, żal, rozpacz ludności. Biedacy błagali o pokarm, a rycerze wyrzucali ich za bramę. Nie słyszała, że ktoś biegnie:

-Matko, co się stało?-zaniepokojony mężczyzna uklęk trzymając dłoń na jej ramieniu.

Królowa zszokowana, szybko podniosła się. Wycierając łzy odwróciła się i próbując zapanować nad emocjami i głosem odpowiedziała:

-Nic synku, Felicja opowiedziała mi smutną historię- raptownie odwróciła się, po czym pośpiesznie wytarła łzy i patrząc w jego oczy dokończyła-już wszystko w porządku. Pójdę do ogrodu.

-Mamo…-syn nie był wstanie dokończyć, gdyż Królowa odeszła pozostawiając po sobie zapach kwiatów.

Słońce dzisiaj wyjątkowo grzało. Thomas znudzono podszedł do kolejnych drzwi, a rycerz zapukał. Kiedy tylko się otworzyły, zapach niemytych ciał dotarł do Księcia. Odruchowo skrzywił się, chciał jak najszybciej mieć za sobą zadanie wyznaczone przez ojca. Jednak wolał uczyć nowych rycerzy, niż chodzić z jednego domu do drugiego po kolejne pieniądze i słuchać jak oni są biedni. Po co oni to mówili skoro wszyscy o tym wiedzieli. Gdyby byli bogaci nie mieszkaliby w domach zasłonami zamiast okien i zapachem gorszym niż z obory. Mężczyzna monotonnym, ale stanowczym głosem powiedział:

-Zbieram podatki.

Chłop zaczął macać się po ciele i mówił-Znowu, przecież nie dawno moja córka zanosiła pieniądze.

Przyszły władca myślał, że jak jeszcze raz ktoś będzie narzekał, własnoręcznie weźmie kilku ludzi i poprzybija ich, aby nikt więcej przy nim nie marudził, następnie ze stoickim spokojem powiedział-Masz pieniądze?

Biedak wystawił drżącą dłoń z czarnymi paznokciami i dał sakiewkę. Przyszły władca nie chętnie wziął ją do rąk. Na sam widok paznokci robiło mu się nie dobrze, a sakiewka nie wyglądała lepiej. Ostrożnie odpakował ją i wyjął jedną monetę. Odruchowo podniósł brwi, a chłop odpowiedział:

-Przykro mi, ale tylko tyle mi zostało.

Książę oddał monetę rycerzowi kręcąc głową i z niechęcią powiedział:

-Ciesz się, iż jestem dość wyrozumiały i nie poniesiesz konsekwencji.

Biedak ukłonił się z szacunku i szybko zamknął drzwi zabierając nieprzyjemny odór. Thomas nigdy nie lubił zbierania pieniędzy od tych wszystkich ludzi, w ogóle nigdy nie lubił spędzać czasu z tymi mało inteligentnymi istotami. Nie dość, że biedni to na dodatek nie dbają o higienę i są głupi. Nienawidził kiedy co trzy miesiące do zamku każdy chłop mógł przyjść i się wyżalić. Czas mu się dłużył, a zapachy od nie których były nie do zniesienia. Szczerze to współczuł sprzątaczkom, a to rzadko się zdarza, żeby najcudowniejszy Thomas Rivin komukolwiek współczuł, a szczególnie niższej klasie. Szedł z eskortą do kolejnego domu, ale jego wzrok przykuła czarnowłosa dziewczyna. Wiatr rozwiewał jej loki na różne strony. Uśmiechnął się, zawsze go dziwiło, jak kobiety mogą wytrzymać w tak długich włosach. Dziewczyna uśmiechała się do sprzedawcy, trzeba przyznać, że jak na chłopkę była jedną z nielicznych, które dbały o siebie. Wielokrotnie widział nie jedną z długimi włosami, które były posklejane i brudne. Na samo wspomnienie, aż się chce zwymiotować, ale jej włosy były długie, czarne, czyste i rozczesane.

Królowa przechadzała się kolejnymi ścieżkami po ogrodzie. Po łzach nie było ani śladu, wyschły tak samo jak miłość jej męża do niej. To przykre jak dwójka niegdyś zakochanych ludzi staje się dla siebie obcymi. Codziennie budząc się obok nieznanego męża, z którym ma się dzieci. Usiadła pod dębem patrząc na strumyk, zastanawiając się kiedy popełniła błąd. Jak mogła być taka głupia w młodości, nie zważając prawdziwej natury Ludwika. Thomas tak bardzo podobny do niego. Jedynie oczy mają inne, a charakter wypisz wymaluj z tą różnicą, że chłopak już od najmłodszych lat był wredny. Przeciwieństwem był Christopher. Nawet w jednej części nie przypomina Króla. Kulturalny, tolerancyjny, dobry, prawdziwy dżentelmen. Wygląd też daleki od Ludwika i brata. Brązowe włosy, zawsze idealnie zaczesane i brązowe oczy w których widać miłość, a nie pogardę, czy nienawiść. Od kiedy skończył 15 lat przypominał jej starego przyjaciela i pierwszą miłość. To z nim przeżyła swój pierwszy pocałunek, na samo wspomnienie poczuła dreszcz. Czasami się zastanawiała jakby to było, gdyby to za niego wyszła za mąż. Gdyby tylko mogła cofnąć czas, nigdy nie poszłaby na targ i nigdy nie dałaby się zauroczyć potworowi w owczej skórze.

W tym samym czasie do dolnego miasta przyszedł młodszy Książę. Przyglądał się starej studni, pięknie zdobionej. Zastanawiał się co mogły oznaczać te wzory, była to ostatnia pamiątka po starych czasach. Nagle ujrzał ciemność i poczuł zapach mięty. Złapał postać za dłonie zakrywające mu oczy i podciągnął do siebie. Trzymał ją w mocnym uścisku, oboje się do siebie uśmiechnęli, a dziewczyna powiedziała:

- Christopher, mógłbyś mnie puścić?

Chwile mu zajęło zanim ocknął się, zawsze kiedy patrzył na niebieskie oczy Wiktorii tracił kontakt z rzeczywistością, tak bardzo przypominało mu morze:

-Jasne.

Nagle oboje usłyszeli krzyki, spojrzeli po sobie i ruszyli w stronę głosów.

-Panie, ja już nic nie mam, błagam, litości.

Książę Thomas stał nad mężczyzną. Christopher ujrzał tylko światło odbijające się od rękojeści, nawet nie zdążył zaaragować kiedy nóż wbił się w chłopa. Brat podbiegł kiedy przyszły władca wycierał klingę od krwi:

-Zwariowałeś?

Książę spojrzał na młodszego brata pytająco:

-Wykonuje rozkaz naszego ojca, więc nie wchodź mi w drogę.

Ich wymianę słów i spojrzeń przerwał lament starszej kobiety nad zwłokami chłopa. Thomas nie wytrzymał i wykrzyczał:

-Zamknij się stara babo!

Kobieta zamilkła, podniosła wzrok na obu mężczyzn. Był przerażający, jej oczy niebieskie, ale to nie był niebieski jaki mają ludzie, ale jaki mają czarownice. Ale to nie możliwe, wszystkie zostały zabite wraz z rodzinami. Nie mogłaby się zachować żadna, a tym bardziej stara z takimi oczami. Głos również miała przerażający, zachrypnięty, a zarazem melodyjny:

-Zabiłeś syna mojego. Krew rozlana raz na ziemi, nigdy nie zniknie. Światło dzisiejszego dnia zamienione na ciemność. Szelest na wicher. Deszcz na potop. Przekleństwo odnowione raz, zakończy tylko przeklinający.

Następnie zniknęła wraz z synem, zostawiając tylko po sobie słowa. Dookoła cisza, nikt się nie poruszył. Tylko wiatr wiał, a razem z nim jakby słowa kobiety niosły się po ziemiach Tantanii.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Martyna 10.01.2017
    Dzięki =)
  • detektyw prawdy 26.08.2017
    Duzo bledow, polecam ci poczytac jak opisuje sie dialogi, i ogolnie sprawa z przecinkami itp itd, nawet na naszym forum jest taki artykul.
    Poza tym, nie kontynuujesz opowiadania, co jest minusem. Jak prowadzisz jakas serie, to staraj sie miec te czesci juz w jakims archiwum, czy zapisane gdzies na laptopie/komputerze.
    Opowiadanie - 4/10, ujdzie. Fabula mnie nie porwala, niestety. Ale da sie jeszcze to "w miare" czytac...

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania