Poprzednie częściSkrytobójca - Wstęp

Skrytobójca - 2

Żwir chrzęścił cicho pod jego butami, gdy stawiał powolne kroki, podążając drogą do posiadłości Hopkinsów. Chciał odpowiedzi na pytania, które kłębiły mu się w głowie. Stanął. Cichy trzask gdzieś poza zasięgiem wzroku obudził jego czujność. Podkradł się bezszelestnie do ściany ogromnego domu, aby zbadać sytuację. Tylnymi drzwiami wyszło czterech żołnierzy, wlokąc starego Hopkinsa. Mieli peleryny z gryfem w herbie, a w tle niebiesko-złotą szachownicę.

"Imperialni. Szybcy są. Kurwisyny" - pomyślał. Pozostały mu dwa wyjścia: patrzeć biernie, jak jego jedyna nadzieja odchodzi, ciągnięta przez czterech osiłków, albo pomóc tej nadziei. Dziś miał dobry humor. Nawet nie dojrzą, skąd padł atak.

Huk.

- Dokąd go zabieracie?! - to Elizabeth, żona gospodarza wybiegła z domu.

- Pani się nie wtrąca, a nikt nie ucierpi - rzucił jeden z żołnierzy zachrypniętym, gardłowym głosem.

- Chcę wiedzieć, dokąd go bierzecie! Narobię wam takiego gnoju, że popamiętacie!

- Ostrzegałem - rzucił krótko tamten. Trzy sekundy później Elizabeth upadła, dźgnięta mieczem. Fala gniewu wezbrała w Jeffie. Nie był w stanie opanować wściekłości. Nie chciał. Wyszedł zza winkla.

- Wy sucze psie pomioty - rzucił szybko, przez zaciśnięte zęby.

Nie czekał na reakcję przeciwników. Wyciągnął z pochwy jeden z wielu noży rzucanych. Pierwszy przeciwnik padł na ziemię, wyjąc z bólu, z przeszytym kolanem. Rzucili się na niego.

- Trzech naraz? Nie sądzicie, że to nierówne starcie? - sarknął, dobywając miecza. Szybki unik, ciął na ukos, pozbawiając pierwszego z żołdaków oddechu. Sparował cios następnego, kopnął go z całej siły w twarz. Upadł, plując kawałkami dziąseł. Nie trwało to zbyt długo, gdyż za chwilę kolejny nóż utknął w jego czaszce. Ostatni z przeciwników czekał na uboczu, gotów do ataku. Spojrzeli sobie głęboko w oczy. Uwielbiał takie momenty. Był mistrzem psychologii. Jego oponent wiedział, że za chwilę dojdzie do ostatecznego starcia. Zapewne wiedział też, kto wygra. Czekał tylko, aż skrytobójca wykona ruch, samemu stojąc w miejscu, niczym figura woskowa, bojąc się, że poruszenie jakimkolwiek mięśniem może doprowadzić do śmierci. Jeff dosłownie mordował go wzrokiem. Chwila napięcia. Który z nich doskoczy pierwszy, który zada śmiertelny cios. Wojak nie wytrzymał napięcia. Upuścił oręż, padł na kolana i jęknął:

- Panie. Oszczędź.

- Nie po tym co zrobiliście Elizabeth - wycedził lodowato - pozatym zawiodłeś mnie. Nie lubię, gdy moi przeciwnicy mnie zawodzą. - Jednym, płynnym uderzeniem w gardło pozbawił go życia, oraz trzech litrów krwi.

- Ostrzegałem, że to nierówne starcie.

Miał świadomość, że jeden z agresorów nadal żyje, mając kolano przeszyte jednym z jego noży miotanych. Udał się do trupa jego kolegi i zaczął wyciągać swój oręż z jego czaszki. Robił to powoli, aby konający wróg wystarczająco się napatrzył. Jeff był mistrzem psychologii. Powolnym krokiem podszedł do niego.

- Nie... Za... Zabijaj... - wykrztusił powoli, ledwo mówiąc, zapewne przez fale bólu przeszywające jego ciało. Jeff przysiadł na kamieniu.

- Pomyślmy. Jesteście żołnierzami Imperium, poszukujecie mnie za napaść na konwój, zabijacie kobietę, pewnie zrobilibyście to samo ze mną, gdybyście tylko mogli. Marne szanse, że ci odpuszczę, czyż nie? - dostrzegł tylko strach i błaganie w jego źrenicach - Ale może zdradzisz mi, co takiego było w tym konwoju, że szanowny - splunął - psia jego mać król chce mojej głowy? - milczał - Oj, chyba się nie zrozumieliśmy. Nie zauważyłeś tego, że jesteś w iście chujowej sytuacji? Zapewne teraz gorączkowo myślisz jak mnie zabić. Śpieszę z odpowiedzią. Nie masz szans. Nie masz broni, nie masz sił, żeby mnie ogłuszyć, a nawet jeśli ci się uda, masz niesprawną kończynę - chwila namysłu dla obydwóch. Zabójca wyciągnął sztylet i szybkim ruchem przebił drugie kolano przesłuchiwanego. Krzyki bólu toczyły się chyba w odległości trzech mil. Dobrze, że Hopkinsowie mieszkali na uboczu.

- Teraz nie masz żadnych szans na ucieczkę. Co było w tym pieprzonym konwoju?

- Pomyśl - wykrztusił powoli, a każde następne słowo zdawało się wysysać z niego życiodajną energię - skoro karawana miała tylko paru przydupasów, do tego nie wyszkolonych, to nie był towar najwyższych lotów.

Jeff zobaczył, że mężczyzna lekko się uśmiechnął. Nie miał nastroju na żarty.

- Trudno, myślałem, że ocalisz swoje życie - rzekł tonem, który zadźwięczał stalą i wibrował w uszach wojaka

- Przecież i tak byś mnie zabił. Martwy problem, to problem z głowy.

- To prawda - skrytobójca się uśmiechnął - nie jesteś aż tak głupi jak się wydaje. Aż szkoda, że nie mieliśmy okazji spróbować się w walce.

Gdy wstawał, zatopił sztylet na sekundę w sercu nieprzyjaciela. Po chwili tamten wydał ostatnie tchnienie.

Stary Hopkins gapił się na to wszystko z otwartymi ustami. Gdy najemnik obrócił się w jego stronę, oprzytomniał.

- Nie myślałem, że się tu zjawisz skrytobójco - najwyraźniej nadal był w szoku, gdyż nie zrobił na nim wrażenia widok czterech martwych Imperialnych, oraz truchło jego własnej żony pod drzwiami.

- Powiedzmy, że mam dobre wyczucie czasu. Możesz mi zdradzić, po co miałem napaść na ten konwój?

Twarz Teda przybrała dziecięcy wyraz. Rozpłakał się.

- Oni mnie prześladują! Grozili mi! Mówili, że ukrzyżują mnie i Elizabeth. - nagle stary Ted zaczął śmiać się, a śmiech ów rozbrzmiewał w uszach skrytobójcy, niczym najpotworniejsza pieśń - A na Ciebie przyjdzie kolej. Już niedługo hahahaha

Zabójca nie wytrzymał. Pobiegł przed siebie, pozostawiając roześmianego gospodarza. Biegł machinalnie, nie myśląc gdzie. Widywał już różne rzeczy, ale jeszcze nigdy nie widział obłąkanych ludzi. Gdy był mały, rodzice trzymali go z daleka od tych wszystkich przechodniów, którzy mruczeli coś do siebie, a gdy dorósł, sam trzymał się od nich z daleka. Jednak słowa tego szaleńca dały mu do myślenia. "A na Ciebie przyjdzie kolej. Już niedługo". Te słowa sprawiły, że Jeff poczuł przerażenie.

Średnia ocena: 4.3  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (7)

  • Canulas 22.08.2017
    Żwir chrzęścił cicho pod jego butami, gdy stawiał powolne kroki, podążając drogą do posiadłości Hopkinsów. Chciał odpowiedzi na pytania, które kłębiły się w jego głowie. Stanął. Cichy trzask gdzieś poza zasięgiem jego wzroku obudził jego czujność. - tu masz cztery razy "jego". Minimum dwa za dużo.

    - Nie po tym co zrobiliście Elizabeth - wycedził lodowato - pozatym zawiodłeś mnie. - poza tym.

    Imperialni, gryf? Czyżby mix warhammera. Jeśli tak, to Ave Sigmar.

    Dam 4
  • Grubas 22.08.2017
    Ahhh te powtórzenia... Serdeczne dzięki za korektę. Co do Warhammera, nie, nie inspirowałem się ;) Kompletnie nie znam tego uniwersum.
  • Nerd 22.08.2017
    Nieźle choć ja widziałbym tu raszej Asanssians Creed niż Worhamera :) 4
  • Canulas 22.08.2017
    Ten Gryf i Imperium mnie naprowadziło na Młotka.
    A akcja, faktycznie Assasin’s, Thief, lub Dishonored
  • Grubas 22.08.2017
    Cierpliwości :) Nie ma co oceniać akcji, dopóki jej nie rozwine
  • Pan Buczybór 22.08.2017
    "zasięgiemwzroku" - brak spacji
    "Kurwisyny" - ciekawe słówko swoją drogą. Na pewno zapamiętam
    "Wyciągnął z pochwy jeden z wielu noży rzucanych." - Jakby był kobietą brzmiało by to co najmniej dwuznacznie
    "Jeff był mistrzem psychologii" - Ale to już było... (w dodatku całkiem niedawno)
    "Widywał już różne rzeczy, ale jeszcze nigdy nie widział obłąkanych ludzi." - dosyć dziwne biorąc pod uwagę mrok uniwersum i jego zawód

    Dobra, a teraz do rzeczy. Ktoś już to wspominał przy poprzedniej części: lekko suche dialogi. Warto nad tym popracować. Ja też miałem z tym problem, ale trochę praktyki i już...
    Sam tekst jest naprawdę fajny. Czyta się przyjemnie i szybko. Można się wciągnąć, a i świat przedstawiony jest dosyć realistyczny. Może sama historia nie jest zbyt oryginalna, ale jest dobrze zrobiona i nie nudzi.
    Także, czekam na kolejną część.
    Pozdro i gratki.
  • Grubas 22.08.2017
    Dziena za opasły kom ;) Co do obłąkanych ludzi, dalej jest wyjaśnione, dlaczego tak się stało, a jeśli chodzi o powtórzenie z mistrzem psychologii, jest ono celowe :) Dalej napewno będę zamieszczał więcej zwrotów, które pojawiły się wcześniej.
    Kurwisyny są żywcem zerżnięte z Wieśka ^^
    Bardzo dziękuję, za miłe słowa, jak i krytykę. Odrazu się cieplej na sercu robi ;D Popracuję nad dialogami na stopro, bo to chyba moja najsłabsza strona. A co do historii i jej oryginalności, pisałem wyżej. Cierpliwości.
    Pozdro :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania