Poprzednie częściŚNIĘTY MARIAN

Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

ŚNIĘTY MARIAN - Koniec historii

Rozdział VII

Przebudzenie

 

- Siostro proszę szybko tu przyjść, pacjent się wybudza.

- Ewcia co się dzieje?

- Nie jestem pewna ale wydaje mi się, że nasz Marianek wraca do nas.

- Co ty nie powiesz?, po tylu latach

- Co one mówią?

Czyżbyśmy tak długo spali? Chociaż myślę że po takich przeżyciach i wrażeniach jest to możliwe. Ale co nam szkodzi te parę lat. Dla nas bogów nie ma to większego znaczenia. Przynajmniej porządnie odpoczęliśmy.

Tylko zaraz? co ona do mnie mówiła? Że jakiś Marianek do nich wraca.

Wraca.

- Ale skąd? I kto jest tym Mariankiem? No chyba nie ja?!. Zaraz, zaraz, czy ja czasami nie śpię. Może tak jest, otworzę oczy i przekonam się.

- Czy widzisz mnie Marianku?

- Jasne że cię widzę, a ty kim jesteś?

- Siostrą.

- Czesia, czy jestem u ciebie w domu? Co się stało?

- Nie Czesia tyko siostra Bożena.

- Nie mam takiej siostry.

- Bo jestem siostrą pielęgniarką.

- Proszę mi natychmiast powiedzieć gdzie ja jestem i co ja tu robię?

- No dobrze powiem ci wszystko.

Ale nie wiem czy spodoba się tobie to co usłyszysz.?

- Nie ważne mów co wiesz, lepsze to od tego zamętu, który mam w głowie.

- No cóż nie jest najlepiej. Rodzina twoja umieściła ciebie tutaj.

- Tutaj to znaczy gdzie?

- W hospicjum świętego Alberta w Świnoujściu, dla obłąkanych i umysłowo chorych.

- Nie wierzę, ja jeszcze śpię.

- Nie śpisz, właśnie się obudziłeś.

- Ja chcę zasnąć, chcę spać!! Proszę mi zrobić zastrzyk żebym zasnął.

 

- Nie mogę ja pomagam ludziom, a nie szkodzę im.

- Mi tym zastrzykiem na pewno byś pomogła. Wróciłbym tam gdzie było mi o wiele lepiej.

- Proszę się napić.

- Co to jest? Zapewne psychotropy co!

 

101

 

- To nie psychotropy. Dajemy to pacjentom do picia po wybudzeniu.

- Niczego nie będę pił, chcę widzieć się z lekarzem.

- Właśnie już jest.

- Dzień dobry panu, jak się pan czuje?

- Czy pan jest lekarzem pod opieką którego jestem?

- Tak. Jestem dr. Rozenbaun ze Szwajcarskiej Kliniki Chorób Psychicznych.

- Czy pan sugeruje, że jestem psychiczny?.

- Nie. Pracuję w tym hospicjum z osobami takimi jak pan. I jeśli chciałby pan wiedzieć robię to charytatywnie.

- W takim bądź razie proszę mi powiedzieć, co tu robię i co mi jest?

- Trzy lata temu przywiozła tu pana pańska żona, i był pan w głębokiej śpiączce.

- Jak się w niej znalazłem?

- Jak wynika z historii choroby, 5 września 2011 roku uległ pan ciężkiemu wypadkowi w domu. Był pan operowany w Szpitalu na Unii Lubelskiej. Ale po wybudzeniu z narkozy, nie wiedział pan kim jest. Przewieziono więc pana na oddział w Szpitalu Psychiatrycznym w Szczecin-Zdrojach na ul. Mącznej, w celu obserwacji. Tam po 3 tygodniach zapadł pan w głęboką śpiączkę. A ponieważ stan pana zdrowia był dobry szpital wypisał pana do domu. Jakiś czas opiekowała się panem pańska żona, ale zdrowie jej na to nie pozwalało i 3 lata temu przywiozła pana do nas.

 

- To według pana panie doktorze, jak ja się nazywam?

- Według karty pacjenta nazywa się pan Marian Maślak.

- Ale tego już dowie się pan u siostry przełożonej. Ja mogę poinformować pana jedynie o pańskim zdrowiu.

- To proszę niech pan mówi.

- Z medycznej strony to ewenement.

To jedyny przypadek na świecie z taką anomalią.

- Jaką znowu anomalią? Proszę jaśniej?

 

- Wszyscy pacjenci pozostający w głębokiej śpiączce odżywiani są sztucznie, czyli pożywienie podawane jest w kroplówce. A pan przez całe 3 lata odżywiany był w normalny sposób, czyli karmiony doustnie. Z tego to właśnie powodu przyjechałem tutaj ze Szwajcarii, bo jestem specjalistą w tej dziedzinie.

 

- Panie doktorze to przez ten cały czas, miałem w usta włożoną rurkę.

- Właśnie nie. Karmiono pana łyżką.

- A co z przełykaniem?

- Nie tylko pan przełykał, ale też bekał i pierdział.

- To musiały tu panować niezłe zapachy.

- Czasami pół dnia siostry musiały wietrzyć pokój. A i tak śmierdziało.

- Co teraz ze mną będzie panie doktorze?

- Zrobimy dzisiaj jeszcze wszystkie niezbędne badania.

Jak wszystkie okażą się pozytywne, to wypiszemy pana do domu. Z mojej strony to wszystko, wszelkie inne sprawy proszę załatwiać z siostrą przełożoną. Do widzenia panu życzę miłego dnia.

- Dziękuję na wzajem.

102

 

Doktor wyszedł, a ja musiałem sprawdzić co z moją rodziną. Czy w ogóle ją jeszcze mam? Udałem się w tym celu do siostry przełożonej.

- Dzień dobry pani.

- Dzień dobry panie Marianie. Z czym pan do mnie przychodzi?

- Chciałbym skontaktować się z moją rodziną.

- Zaraz chwileczkę, muszę poszukać w komputerze. O już mam, zapiszę panu na kartce.

- Dziękuję.

- Zapomniała bym to pański telefon, naładowałam go i zasiliłam konto.

- Bardzo dziękuję, jest pani bardzo miła.

Wyszedłem od pielęgniarki i udałem się do swojego pokoju. Otworzyłem telefon szukam w spisie Gabi, jednak nie znalazłem. Znalazłem natomiast Ewcię.

Wybrałem więc numer i czekam:

- Tak słucham siostro przełożona.

- To ja tata.

- O boże, to ty się obudziłeś!?

- Jak słyszysz, powiedz mi dlaczego nie mam w telefonie numeru do mamy?

- Nie masz go już od 2 lat.

- Ale dlaczego?

- No bo mama cię zostawiła, i jest z innym facetem. Bardzo mi przykro,

ale nikt nie dawał ci szansy na wybudzenie. Tylko ja w to wierzyłam.

- Wiesz coś więcej na temat tego faceta mamy?

- Zapoznali się w pracy, gdzie razem pracowali. Ma na imię Mieczysław i ma 57 lat, jest przystojnym blondynem. Ale nie powiedziałam ci jeszcze najważniejszego. Mama wyszła za niego, a z tobą wzięła rozwód.

 

- Czyli nie jest już moją żoną i dla tego zerwała ze mną kontakt.

- Chyba to był powód, ale nie jedyny.

- Ewuniu co przez to chciałaś powiedzieć?

- Mama z Mietkiem jest w ciąży.

- Przecież ona ma 58 lat, czy ona oszalała?

- Nie tata, to jest miłość.

 

Nie wiedziałem co odpowiedzieć, więc szybko zmieniłem temat rozmowy.

 

103

 

- Ewcia czy masz kontakt z Lidzią.

- A co ty chcesz od Lidki?

- Chciałem tylko z kimś pogadać.

- No przecież rozmawiasz ze mną.

- Na razie tak jest, potem zerwiesz kontakt tak jak mama. Stwierdzisz że nie masz czasu i możliwości, zainteresować się mną.

 

- Prawdę mówiąc to tak jest jak mówisz. Sytuację mieszkaniową mam paskudną, wynajmuję 1 pokój z koleżanką. Na więcej mnie nie stać, tak że sam widzisz jak jest.

- No dobrze jakoś dam sobie radę, podaj mi jeszcze ten numer do Lidzi.

 

- Prześlę ci go SMS-em.

- To na razie Ewunia.

- Sory że nie mogę ci pomóc. Trzymaj się tata.

 

I na tym rozmowa się skończyła. Po chwili przyszedł SMS od Ewci.

Wpisałem numer i bez chwili zastanowienia zadzwoniłem do Lidzi:

 

- Słucham kto mówi?

- To ja Marian.

- Jaki Marian, przecież jesteś w śpiączce.

- Właśnie z niej się wybudziłem.

- I od razu przypomniałeś sobie o mnie?

- No wiesz nie tak od razu, najpierw zadzwoniłem do Ewci.

 

- A to stąd masz mój numer, to cipa miała nie dawać tobie mojego numeru.

- Bardzo ją prosiłem, to moja wina.

- No dobrze streszczaj się, mam mało czasu.

- Chciałem się ciebie spytać, czy mam u ciebie jeszcze jakieś szanse?

- O jakie szanse tobie chodzi?

- Kiedyś kochaliśmy się.

- Jakie kochaliśmy, zabawiłam się tylko tobą i to wszystko.

- Ale przecież kochałaś mnie.

- Nie kochałam , nie kocham i nigdy nie pokocham.

 

104

 

Przerwała połączenie, a ja straciłem wszelkie złudzenie. Zacząłem intensywnie rozmyślać i co. Okazuje się że zostałem sam na ty świecie. Córka nie ma męża,

żona mnie zostawiła i jest w ciąży z innym. A ja nazywam się jakiś tam Maślak.

Co u licha tutaj się dzieje? Przecież ja jestem Krzysztof, czyli Chrystus pan

i władca Miasta Śniętego. Ale nikt do mnie tak się nie zwraca. Czyżbym był rzeczywiście psychicznym? A może ja nie żyję? Zaraz to sprawdzę szczypiąc się.

Z całej siły uszczypnąłem się w policzek.

- A ła to boli.

Powiedziałem sam do siebie. Skoro żyję to niech mnie dobrze przebadają.

Niech mi dadzą jakieś leki. Może wtedy wszystko minie. Udałem się na badania,

po nich odpoczywałem u siebie w pokoju. Pod wieczór przyszedł ponownie dr. Rozenbaun i powiedział:

 

- Panie Marianie musimy wykonać jeszcze kilka badań, z racji tej zostanie pan

jeszcze u nas kilka dni. Proszę wypoczywać i starać się nie myśleć za dużo.

Dobranoc panu.

- Dobranoc panie doktorze.

Doktor wyszedł a ja bardzo zmęczony całym dniem, prawie natychmiast usnąłem.

 

105

 

- Panie proszę się obudzić!

- Co zaspałem na badania?

- Na jakie badania, blokuje po prostu pan pokój.

Podniosłem się z łóżka i razem z lekarzem opuściłem pokój w którym spałem.

- Mamy tylko jedną kabinę, w której to może się odbywać.

- Co może się odbywać?

- No przecież sam panie Krzysztofie to ustaliłeś, że każdy z nas ma na to pół godziny. Mówiłeś też że gdybym to był nawet ja sam, to proszę mnie usunąć z kabiny.

- Skoro tak powiedziałem to dobrze zrobiłeś.

- Powiedz mi jeszcze jedno, bo taki mam mętlik w głowie.

Czy na planecie jest życie?

- Bardzo mi przykro panie Krzysztofie ale jeszcze nie. Gdy tylko zapoczątkuje się ono, ty panie Krzysztofie będziesz wiedział o tym pierwszy.

- No dobrze jestem trochę słaby. Zaprowadź mnie proszę do centrum.

W tej samej chwili staliśmy przed ścianą.

- Dziękuje ci, możesz odejść.

Lekarz zniknął a ja dotknąłem ściany i w jednej chwili znalazłem się w znajomym miejscu. Nie była to jednak sala szpitalna. Rozpoznałem piękny biały fotel, długo nie myśląc usiadłem na nim. Dopiero wtedy wszystko stało się jasne. Postanowiłem ograniczyć czasowo pobyt w kabinie relaksacyjnej. A dodatkowo postawić na straży kogoś z rodziny. Bo tylko w ten sposób my bogowie mogliśmy uprzyjemniać sobie czas, w oczekiwaniu pojawienia się życia na Lidii. To co przeżyłem w kabinie relaksacyjnej, dało mi dużo do myślenia.

Przekonałem się że nawet będąc bardzo ostrożnym, można zagubić się we własnych myślach. Można zaprzepaścić wtedy wszystko, nawet będąc bogiem. Miliardy lat oczekiwania na wyzwolenie, może zostać przekreślone przez samego siebie. Na własne życzenie i z własnej woli. No bo kto zagwarantuje, że któraś z istot boskich nie zapragnie kiedyś być najważniejszą. Z tego to właśnie powodu, trzeba bardzo dbać o swoją rodzinę. Podzielić się z nią wszystkim, być szczerym aż do bólu. Powierzchowna szczerość zawsze kończy się źle. No bo gdy przebywałem w kabinie relaksacyjnej, mogłem liczyć na rodzinę? Mogłem w niej zostać nigdy nie wybudzony.

 

106

 

Gdyby nawet kiedyś kabina rozpadła się, myśli moje byłyby w opłakanym stanie. Po prostu straciłbym swoją świadomość.

Pomyślałem w tej chwili o Lidzi, stałem przy niej.

 

- Lidzia, kochana mam do ciebie prośbę.

- Mów kochany.

- Chciałem ci coś ofiarować.

Utworzyłem sobie rękę i tą ręką wyrwałem z siebie pokaźną część swego ciała.

 

- Proszę to dla ciebie.

- Dziękuję ci kochany, co mam z tym zrobić?

- Połknij to.

- Przecież to część ciebie.

- Tak wiem, proszę zrób to.

- Dobrze.

Lidia połknęła to co trzymała w dłoniach. W tej samej chwili przytuliła się

do mnie i powiedziała:

- Znam wszystkie twoje myśli, nie obawiaj się zawsze będę cię chroniła.

- A ja ciebie.

Teraz bez obaw mogliśmy czekać. Jak długo, to nie ważne przecież jesteśmy nieśmiertelni.

 

Epilog

 

Nieśmiertelność to piękna sprawa. Uważać jednak trzeba na

tych których nie widzimy, ale odczuwamy ich działanie.

Następne częściŚNIĘTY MARIAN

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania