Poprzednie częściSzczoła, czyli powrót Kszyku

Szczoła 4, czyli zawiązanie gadki i rozwiązanie zagadki (ostatnia część)

Po godzinie oglądania nagrań wideo do komisarza zadzwonił John.

- Mam dwie wiadomości, dobra i złą. Pierwsza to taka, że nasz postrzelony się obudził.

- A ta dobra?

- Zaraz potem umarł, ale to była ta zła wiadomość.

- No to jaka jest ta dobra?

- W zasadzie to miałem tylko złą.

- Cholera. A co z ojcem ofiary?

- Robią mu lewatywę. Jeszcze dwanaście godzin i można będzie go przesłuchać.

- Nie mamy tyle czasu. A co jeśli zabójca znów zaatakuje?

- Dwoimy się i troimy, żeby do tego nie dopuścić.

- Jutro wieczorem spotykamy się na grillu, tak?

- Dzisiaj.

- Wczoraj pisałeś, że jutro. Myślałem, ze to aktualne.

- Nie, wczoraj pisałem, że dzisiaj.

- A ja myślałem, ze wczoraj pisałeś, że dzisiaj będzie jutro.

- Nie, ale…

- Ty kłamco. Non stop mnie oszukujesz. Już się więcej z tobą nie ugadam.

Komisarz udał się do szpitala, gdzie spotkał detektywa.

- Mam nowe informacje – powiedział ten ostatni. – Policyjny informatyk namierzył komputer, z którego pisał Tata Kibel. Rozwiązanie jest o tyle proste, co zaskakujące. Nie było trudno dojść do tego, gdyż wystarczyło…

- Do rzeczy, proszę.

- To ja jestem Tatą Kiblem – rozległ się głos za plecami komisarza. Należał on do przybranego ojca ofiary.

- No cóż, nie czuję się zaskoczony. Wasza rodzinka od razu mi się nie spodobała. Dlaczego namawiałeś syna do takich rzeczy?

- Bo wariat ze mnie, a do tego jajcarz, w dodatku to wcale nie jest mój syn. Śmieszyło mnie, gdy robił te wszystkie dziwne rzeczy na moje polecenie, a potem wrzucał do Internetu. Che, che.

- Nie będzie ci do śmiechu, gdy spędzisz resztę życia wśród ponurych murów zakładu dla obłąkanych razem ze starymi pielęgniarkami. Tak czy inaczej Tata Kibel ma alibi na wieczór, w którym wydarzył się wypadek. Nie przybliżyliśmy się ani o milimetr do rozwiązania sprawy. Musimy czekać na rozwój wydarzeń.

Po dwunastu godzinach doszło do przełomu w śledztwie, a konkretnie momentu przesłuchania udręczonego po serii lewatyw biologicznego ojca ofiary.

- I kto zabił? – zapytał go komisarz. – Może w końcu dowiemy się prawdy.

- No więc zabójcą jest… Chark… Chark…

- No nie! Znowu?

- Nie, tym razem żartowałem. Prawdziwym zabójcą jest Roy Barker.

- A kto to taki?

- No właśnie nie wiem, ale takie nazwisko przyszło mi od razu do głowy. W każdym razie to gość, który w czasie, gdy razem z synem staliśmy na moście, strzelał do kaczek nad jeziorem. Niestety jego zez i brak koordynacji ruchowej sprawił, że postrzelił Chuya. Uciekłem, bo się przestraszyłem. Strzelec też zwiał. Wśród kwiatów Popędu Płciowego dostrzegłem ukrytego ekshibicjonistę, ale nie miałem czasu się nim zajmować. Wiedziałem, że od razu podejrzenie padnie na mnie.

- To dlaczego od razu nie powiedziałeś kto zabił?

- Wie pan, byłem zbyt przerażony, by myśleć racjonalnie. A do tego chciałem byście podrążyli trochę i dotarli do Taty Kibla, który dręczył mojego syna. Ot i cała historia.

- Dobra, sprawa zamknięta. Możemy wracać do domu.

Wtedy komisarz odebrał telefon od Michaela.

- Okazało się, że jednak nasz postrzelony przeżył i nic mu nie jest. Przyszedł do niego w odwiedziny jakiś facet z zezem i strzelbą. Wydało mi się to podejrzane.

- Co? Nie dopuście do…

- Nie słyszę, chyba tracę zasięg. Jesteśmy w sali obok, może pan tu przyjść i…

Połączenie zostało zakończone, a z sali obok dobiegł strzał. Komisarz i detektyw szybko wbiegli do środka. Na podłodze zamiast krwi znajdowała się duża kałuża moczu, pochodząca ze zniszczonego naczynia.

- No co? Lubię strzelać do kaczek – powiedział mężczyzna z zezem. Na szczęście zaraz został pojmany i zamknięty razem z Tatą Kiblem w jednej celi.

Postrzelonemu mężczyźnie nic wielkiego się nie stało i wkrótce mógł opuścić szpital i kontynuować swoją szaloną karierę w Internecie.

Sprawa została zakończona.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (6)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania