Poprzednie częściUkojenie – Prolog

Ukojenie cz. 18

Opuszczenie okolicy domków było kwestią dziesięciu minut. Trevor był bardzo spięty. Dziewczyna czuła, że dłoń chłopaka zaczyna się robić wilgotna, w końcu nie wytrzymała.

– Może zawrócimy? Zamówimy coś – wydusiła; chyba czuła się coraz bardziej winna obecnej sytuacji.

– Nie.

– Na pewno? Jesteś zdenerwowany, nie chcę, żebyś źle się czuł.

– W porządku, nic się nie dzieje. – Chłopak przekonująco się uśmiechnął.

– Cześć, prymitywie! – Usłyszeli nagle. – Co tam słychać u jaskiniowców?!

Po drugiej stronie ulicy, z naprzeciwka, szło dwóch chłopaków, na oko w wieku szatyna. Trevor się zmieszał, nie sądził, że w tym wieku stać ich jeszcze na tak dziecinne żarty. Emma spojrzała na ukochanego.

– Nie zwracaj uwagi – rzekła, mocno trzymając dłoń chłopaka.

– Gdzie twoja maczuga?! I co ja widzę, ty z taką dupą?! Laska ma chyba wadę wzroku! – kontynuowali prześladowcy, zrównując się w tej chwili z parą.

– Spieprzajcie! – zareagowała dziewczyna, odwracając się.

– O, zgrozo! Dziwadło ma goryla! – Zarżeli na całą ulicę.

– Kurwa, masz jakiś problem?! – krzyknął w końcu Trevor, puszczając rękę blondynki i ruszył w ich stronę.

– Zostaw. – Emma go przytrzymała, ale się wyrwał i zaraz znalazł przy żartownisiach.

– Coś ci nie pasuje?! – warknął, mocno popychając wyższego z nich.

– Nie pasuje – odszczekał chłopak, odpychając Trevora.

– Trevor, chodź. – Emma wcisnęła się między nich, odsuwając ukochanego do tyłu.

Ten ani drgnął.

– Chodź! – Dziewczyna podniosła głos i agresywnie pociągnęła go za sobą.

Niechętnie usłuchał.

– Podziękuj lasce, że nie dostałeś wpierdol! – Usłyszeli za plecami.

Szatyn już odwracał się na pięcie.

– Trevor, proszę cię – rzuciła błagalnie Emma, jeszcze mocniej ściskając ramię chłopaka.

Odpuścił i znów chwycił jej rękę. Zapadła chwila ciszy.

– Czemu zwracasz uwagę na takie głupie zaczepki? – zbeształa po chwili dziewczyna.

– Nie będzie mi tu, gówno, podjeżdżać – syknął Trevor.

– Miśku, ich było dwóch, do tego byli pijani. Chcesz narobić sobie kłopotów?

– Dobra, skończ już.

Dziewczyna zaniechała tematu. W ciszy doszli do dość ruchliwej ulicy, do różnorakich sklepów i lokali i skręcili do jednego z pubów. Po wejściu Trevor od razu skierował wzrok na ścianę i rozpromieniał – namalowana kiedyś przez niego nazwa lokalu: „Crispy Jimmy’s Chicken” istniała nadal.

– Co chcesz? – zapytał.

– Nie wiem. A co ty bierzesz?

– Na pewno kurczaka. Tu mają najlepszego, o ile nic się nie zmieniło.

– Wezmę to samo i jakąś sałatkę.

Chłopak jak zawsze na myśl o zieleninie, rozweselił się szyderczo pod nosem. Szturchnęła go.

– Znowu zaczynasz? – Uśmiechnęła się.

– Nie zaczynam – mruknął zaczepnie. – Widziałem tu bankomat. Pójdę, wezmę pieniądze i zaraz wracam, ok? – oświadczył, gdy już złożył zamówienie i Emma zajęła miejsce przy stoliku.

– Dobrze.

 

Z zaplecza wyszedł jakiś wysoki chłopak i od razu skierował wzrok w ich stronę. Wyglądał na bardzo zaskoczonego, widząc ich razem. Trevor momentalnie stracił pewność siebie, doskonale pamiętał go ze szkoły. Choć koleś nigdy bezpośrednio mu nie dokuczał, to dość często kierował uwagi na jego temat do kolegów.

Chłopak wyszedł zza baru i podszedł do ich stolika.

– Cześć. Wróciłaś? – Spojrzał na Emmę. – Witam. – Podał rękę Trevorowi. Ten był kompletnie zaskoczony gestem.

– Cześć, Dave. Nie wróciłam, przyjechałam na jeden dzień. Mam trochę spraw – odparła z uśmiechem Emma.

– Zapomniałaś o nas? Dlaczego nikogo nie odwiedzasz? – zapytał przybysz, oparłszy się o blat. – Nie zostawiłaś nawet numeru telefonu.

– Nie pomyślałam o tym. Nie miałam wtedy głowy do telefonów.

– Wszystko u was ok?

– Jasne.

– A gdzie Tommy? Przyjechał z tobą?

– Tak, ale już się ulotnił. – Zaśmiała się dziewczyna.

– Teraz pewnie bym go nie poznał, to już dorosły facet – rzekł ciepło chłopak.

Trevor siedział jak na szpilkach. Mimo że gość nie zwracał na niego uwagi, szatyn był bardzo spięty.

– Mieszkasz w Forest Town? – kontynuował przyjaciel Emmy.

– Tak.

– Przecież to dziura. Nie chcesz wrócić?

– Nie, jest w porządku.

– Chyba nie tak do końca w porządku – syknął Dave, kierując wzrok na jej widocznego jeszcze siniaka i nie wiedzieć, czemu, od razu na Trevora. – Kto cię tak urządził? – zapytał cierpko.

– Długa historia.

– Masz jakieś kłopoty? Możemy temu zaradzić, wiesz o tym?

–Tak, wiem. Ale to już załatwione – odparła niepewnie Emma.

– Na pewno? – Chłopak nie dawał za wygraną.

– Dave, odpuść już, to nic takiego. Było, minęło.

Koleś przysunął stojące za nim krzesło i usiadł obok dziewczyny.

– Jak to „minęło”? Przyjeżdżasz po sześciu latach z podbitym okiem i mówisz, że to nic? Wyprowadziłaś się po to, żeby cię tłukli? – drążył temat. – Chciałem cię odwiedzić, ale nie miałem żadnych namiarów. Wnioskuję jednak, że chyba będę musiał przejechać się do tej nory – dodał, widocznie poirytowany krzywdą dziewczyny.

– Daj już spokój – rzekła zakłopotana blondynka.

– A ty? Co u ciebie? Wyluzowałeś trochę, widzę. – Dave spojrzał na Trevora.

– Jak widać – odpowiedział niezbyt miło szatyn.

– Tylko szkoda, że tak późno. – Zaśmiał się koleś. – Przyniosę wasze zamówienie.

Po chwili na stoliku pojawiły się dwa talerze z panierowanym drobiem.

– Smacznego. Jak będziecie czegoś potrzebować, krzyczcie – rzekł Dave i sobie poszedł.

Trevor odetchnął z ulgą. Znowu się zamyślił. Dziewczyna od razu to zauważyła.

– O co chodzi? Masz do niego jakiś uraz?

– Nie, wszystko w porządku. Czemu nie powiedziałaś mu prawdy? Bronisz tego gnoja? Wiesz, że tak czy siak oberwie, jak nie od niego, to od kogoś innego, więc już nie ma czego ukrywać – warknął chłopak.

Młoda kobieta przez chwilę zaniemówiła, po chwili jednak odparła:

– Ty znowu? Prosiłam, żebyś nie ciągnął tego tematu.

Sprawiała wrażenie bardzo zaniepokojonej za każdym razem, gdy Trevor wspominał o Scottcie.

– W porządku, przepraszam – mruknął chłopak, ale myślał swoje.

Zjedli i już byli przy wyjściu, kiedy Dave złapał ich przy drzwiach.

– Zapisz mi swój telefon, jeśli to nie problem – poprosił, wręczając dziewczynie kartkę i długopis.

Dała mu go, pożegnali się i wyszli. Trevor nie ruszył w stronę powrotną, tylko skierował się w głąb miasta. Dochodziła piętnasta.

– Gdzie idziemy? – spytała dziewczyna.

– Muszę kogoś odwiedzić.

Dwadzieścia minut później doszli do zaniedbanej okolicy i chłopak wciągnął sympatię do obskurnego budynku. Weszli na drugie piętro i Trevor zapukał do starych brzydkich drzwi. Nikt nie otwierał, załomotał więc mocniej i po kilku chwilach w progu pojawiła się młodziutka brunetka, mająca nie więcej niż siedemnaście – osiemnaście lat.

– Trevor? – Dziewczyna aż otworzyła usta, stojąc w drzwiach i gapiąc się na chłopaka, jakby zobaczyła ducha.

– Cześć. Możemy wejść? – Szatyn wyszczerzył zęby.

– Co tu robisz? – zapytała brunetka, cały czas stojąc w progu.

– Na razie stoję – zadrwił wesoło Trevor. – Wpuścisz nas?

Małolata jakby się wahała, ale zaraz odsunęła się na bok. Chłopak mocno uściskał znajomą, przedstawił jej Emmę i skierował kroki do znajdującego się naprzeciw drzwi, skromnego salonu. Panował w nim kompletny bałagan, a umieszczonej na prawo od wejścia sofie siedział szczupły młody chłopak. Krótkie spojrzenie wystarczyło Trevorowi, aby mógł zorientować się, że gówniarz jest na haju. Zmarszczył brwi i spojrzał na młodszą z dziewczyn.

– Gdzie matka?

– W pracy.

– W pracy? Od kiedy to? – Zaśmiał się.

– Pracuje w sklepie od roku.

– Czemu tu panuje taki chlew i czemu jesteś naćpana? – zapytał szorstko.

Małolata nie odpowiedziała.

– Diana.

Cisza. Emma stała kompletnie zdezorientowana. Chłopak puścił jej rękę i poszedł do kuchni. Otworzył lodówkę i obejrzał jej zawartość. Było w niej kilka produktów, lecz nie powalała bogactwem. Sprawdził też szafki i wrócił do pokoju, aby wznowić przesłuchanie.

– Czy oprócz trawy bierzesz coś jeszcze? – syknął.

– O co ci chodzi, niczego nie palę – odparła spłoszona brunetka.

– Na pewno? – Trevor uśmiechnął się złośliwie, po czym spojrzał na typka, marszcząc brwi. – Dajesz jej prochy?

– Nie.

– Trevor, przestań – wtrąciła Diana.

– Opróżniaj kieszenie – nakazał szatyn, nie odrywając wzroku od gówniarza.

Kiedy ten go zignorował, Trevor podszedł, chwycił chłopaka za fraki i prężnym ruchem podniósł z kanapy.

– Niewyraźnie mówię?! – zagrzmiał.

– Trevor! – krzyknęła nastolatka, lecz on miał to gdzieś.

– Migiem! – rozkazał Trevor i puścił małolata.

Starsza dziewczyna w osłupieniu obserwowała ukochanego, kompletnie nie wiedząc, co się dzieje. Zauważyła, że od czasu akcji z Tommym zrobił się bardzo drażliwy w kwestii narkotyków. Nie reagowała jednak.

– Nic nie mam – wycedził młodzik.

Trevor już nie prosił, tylko kopnął go dolną częścią stopy w żołądek. Chłopak złapał się za brzuch i zgiął w pół, robiąc trzy kroki w tył.

– Trevor, przestań, co ty robisz?! – wrzasnęła Diana, próbując odciągnąć chłopaka.

– Odejdź! – Wyszarpnął się.

Dziewczyna wyglądała na całkowicie zszokowaną jego zachowaniem.

– To jak, chwalisz się? – kontynuował Trevor.

Koleś wydobył z kieszeni nieco trawki, fajki, zapalniczkę i kilka banknotów. Szatyn uderzył go otwartą dłonią.

– Dajesz siedemnastolatce marihuanę?! – huknął.

– Przecież nie wciskam jej tego do gęby! – Gówniarz się zdenerwował.

W tym momencie dostał drugi raz i teraz już znalazł się na ziemi.

– Trevor, co ty wyprawiasz? Dość już. – Wmieszała się w końcu Emma, chwyciwszy go za ramiona.

Małolatka przykucnęła przy młodziku, który zaraz się podniósł.

– Co ty odpierdalasz?! – wrzasnęła i rzuciła się na Trevora z pięściami.

Złapał ją za ręce. Szarpała się z nim kilka chwil, w końcu się uspokoiła. Usiadła przy koledze i milczała. Młody mężczyzna wziął w rękę narkotyki chłopaka i spojrzał na dziewczynę.

– Nie upilnuję cię, wiem, że znowu zapalisz. Mam jednak nadzieję, że to tylko trawa i że mnie nie okłamujesz – rzekł i schował towar do kieszeni.

Po chwili podszedł i ujął twarz małolata.

– Nic mu nie będzie – stwierdził już nieco luźniej. – Ubieraj się, zrobimy jakieś zakupy – skierował wzrok na Dianę.

– Nigdzie z tobą nie idę!

– Młody, idź do domu – nakazał chłodno szatyn.

– Nie! – zaprotestowała natychmiast brunetka, łapiąc kumpla pod rękę.

– To twój facet?

– Nie twoja sprawa!

– Chodź, kupimy coś do żarcia, będziecie mieli mniej wydatków – nalegał Trevor.

– Spierdalaj! – warknęła wściekła dziewczyna.

– Ubieraj się, albo kochaś wychodzi! – Zniecierpliwiony chłopak podniósł głos.

Dopiero po tych słowach Diana ruszyła się z miejsca, pałając złością.

– Chcesz na nią poczekać? – zapytał małolata, częstując go chłodnym spojrzeniem.

– Mogę poczekać – mruknął niepewnie młokos.

– Zamknij drzwi i nikomu nie otwieraj. I grzecznie ma być.

 

Kwadrans później taksówka zatrzymała się pod dużym sklepem. Wzięli nie koszyk, a wózek i ruszyli do środka. Szli wzdłuż półek, ale siedemnastolatka niczego nie brała. Chłopak zauważył, że chyba się wstydzi.

– Bierz, co chcesz. Nie patrz na cenę – rzucił łagodnie.

W końcu w wózku znalazły się: chleb, masło, cukier, a po nich dwie paczki chipsów, czekolada i cola. Trevor spojrzał na produkty, a następnie na Dianę.

– Aha, czyli to są najpotrzebniejsze rzeczy, tak? Więc mam rozumieć, że jutro zrobisz z tego obiad? – stwierdził złośliwie.

Nastolatka nie odpowiedziała, spuściła tylko wzrok. Nie wyjął przysmaków, tylko dorzucił dwa mleka, kilka rodzajów warzyw, herbatę i kawę. Poszli do zamrażarek i stamtąd chłopak wygrzebał kilka opakowań steków i mrożonych potraw, oraz parę opakowań wędlin z lodówki. Udali się do chemii. Trevor ponabierał wszystkiego – od szamponu zaczynając, na płynie do naczyń kończąc.

– Coś jeszcze? – Spojrzał na Emmę, czekając na radę.

– Z tego raczej da się już coś ugotować. – Zaśmiała się dziewczyna.

Diana szła obok i milczała. Wyglądała na bardzo zażenowaną, domyślała się, ile Trevor za to wszystko zapłaci. W końcu nie wytrzymała:

– Za dużo tego wziąłeś, odłóż coś – powiedziała płytko.

– Dlaczego?

– Bo tak – bąknęła.

– Dobrze. Odłożymy chipsy i czekoladę, napój może zostać – zakomunikował z uśmieszkiem szatyn.

Zapadła cisza. Trevor bacznie obserwował nastolatkę i jej dziwne miny, w końcu się roześmiał.

– Dobra, chodźmy do kasy, póki nie ma kolejki – rzekł rozbawiony.

 

– Jak my się z tym zabierzemy? – zwrócił się do Emmy, wskazują głową cztery potężne torby.

– Do taksówki jakoś doniesiemy.

– Co ci się stało w rękę? – zapytała Diana, która nagle odzyskała głos.

– Nic takiego.

– Czemu od ponad dwóch lat nie dałeś znaku życia?

– Nie przyjeżdżałem do miasta. Byłem raz, ale nikogo nie zastałem.

Podjechała taksówka, szatyn włożył zakupy do bagażnika i po kilku minutach byli już w mieszkaniu. Małolat zrobił dziwną minę, ponownie widząc chłopaka. Rozpakowali torby i Trevor odpalił papierosa.

– Matka pije? – zapytał Dianę.

– Nie, od ponad roku.

– To czemu tu jest taki bajzel? Mogłem zrozumieć chlew, jak popijała, ale teraz? Siedzisz i palisz zielsko, zamiast trochę tu ogarnąć. Masz pomocnika, czemu nie ruszycie tyłków?

Diana znowu się zmieszała i zjechała wzrokiem w dół.

– Masz komórkę? – Chłopak uniósł jej twarz.

– Mam.

– Daj kartkę, zapiszę ci mój numer.

Dostał jakiś świstek, zapisał telefon i dał dziewczynie.

– Możesz dzwonić o każdej porze. Jak znowu będę w mieście, zajadę do was – poinformował, idąc w stronę wyjścia.

Zatrzymał się jednak przed drzwiami.

– Nie wydaj na zioło – burknął, wręczając Dianie dwieście dolarów.

– Dzięki, nie wydam – wybełkotała, wstydliwie biorąc banknoty.

– I sprzątnij ten burdel! – dodał, po czym mocno uściskał małolatkę. Emma rzuciła krótkie: „cześć” i po chwili Diana zamknęła za nimi drzwi.

 

– Kto to był? – zapytała zaciekawiona, zaskoczona Emma.

– Poznałem ją, jak kończyłem ogólniak. Miała jakieś osiem czy dziewięć lat. Wpadła na kradzieży w sklepie, nawet nie pamiętam, co wyniosła, chyba jakąś kanapkę. Szkoda mi się zrobiło dzieciaka, była przerażona i zapewne głodna. Uprosiłem właściciela, żeby nie wzywał policji i zapłaciłem za towar. Od razu rzuciło mi się w oczy, że gówniara ma ciężko. Kupiłem jej hamburgera i colę. Po dwóch dniach znów spotkałem ją pod sklepem, obok jej domu. Wziąłem smarkulę za chabety, kolejny raz nakarmiłem i wypytałem, czemu kradnie? Dowiedziałem się, że matka po śmierci jej ojca popadła w nałóg i dużo wydawała na alkohol, więc już nawet w połowie miesiąca lodówka świeciła pustkami. Żyli pewnie z zasiłku, więc tym bardziej mieli przechlapane. Diana była mała, więc powiedziała mi wszystko otwarcie. Potem coraz częściej się z nią widywałem, kupowałem jej czasami jakieś produkty do domu... zresztą i tak nie miałem na co wydawać. Po kilkunastu dniach zaszedłem w końcu do jej mieszkania – burdel był nie z tej ziemi. Potem przychodziłem prawie codziennie z jakimiś drobiazgami, ale do jej domu już nie zachodziłem. Do tej pory nie wiem, jak im się udało uniknąć opieki społecznej. Widocznie Alice dobrze udawało się ukrywać swój nałóg. Ja nie zgłaszałem, nie chciałem, żeby zabrali małolatę do placówki. Pewnie wolała być z matką, jaka ta matka by nie była. Widziałem kobietę tylko trzy razy, ale zdążyłem zamienić parę słów, żeby nie bała się o moje spotkania z gówniarą. Przywiązałem się strasznie do dzieciaka i spędzałem z nią coraz więcej czasu, przynajmniej nie siedziałem w domu z tym bydlakiem. Jak się wyprowadziłem, to raz na tydzień ją odwiedzałem. Jest ode mnie dziesięć lat młodsza, ale wiem o niej wszystko. Martwi mnie trochę ta trawka, ale zaufam jej. – Trevor na biegu opowiedział całą historię.

Emma bacznie słuchała ukochanego.

– Dobry z ciebie chłopak – podsumowała.

Tak, bardzo dobry – pomyślał kwaśno Trevor, aczkolwiek uśmiechnął się pokazowo.

– Była strasznie pocieszna, jak była mała – wznowił wątek. – Mimo tylu lat różnicy nie dało się z nią nudzić. Namówiła mnie nawet kiedyś na wesołe miasteczko, wyobrażasz sobie? Do tej pory nie wierzę, że tam polazłem. – Zaśmiał się.

– Kiedyś musi być ten pierwszy raz – oznajmiła wesoło Emma.

 

Rozmowa tak bardzo się kleiła, że nie zauważyli nawet, kiedy doszli do domu dziewczyny. Samochód już stał na podjeździe. Emma udała się do środka, a Trevor wsiadł do auta i za chwilę odpalił skręta z towaru młokosa, a resztę schował w fotelu. Siedział w wozie i dopiero, kiedy poczuł, że narkotyk zaczyna działać, udał się do domu.

– Zamierzasz to kiedyś rzucić? – zapytała dziewczyna, gdy pojawił się w salonie.

– Nie wiem, to bardzo trudne.

– W porządku. Tylko nie przesadzaj.

– Nigdy nie przesadzam – rzekł cwaniacko Trevor.

– Tommy jest pewnie u sąsiadów. Pójdę po niego, nie wie, że wróciliśmy – rzekła Emma.

– Poczekaj. – Zatrzymał dziewczynę, przyciągnął do siebie i delikatnie przywarł do jej ust.

Zarzuciła mu ręce na ramiona. Z sekundy na sekundę całował ją zajadlej, idąc powoli przed siebie. Zatrzymali się dopiero na końcu pokoju. Dłonie Trevora znalazły się na jej plecach, pod ubraniem. Przyparł ukochaną do ściany. Przywierał do niej coraz mocniej i natarczywiej, w czym pomagała marihuana, które trzęsła nim już bez litości.

Ręce zaczęły schodzić w dół do chwili, aż palce zacisnęły się na pośladkach. Energicznie przyciągnął blondynkę do siebie i zaczął całować jej szyję. Napierał na nią całym ciałem.

– Trevor, już wystarczy, drzwi są otwarte. – Emma zauważywszy, że ukochany za mocno się rozkręca, chciała go od siebie odsunąć, ale on nie reagował.

Przyciskał dziewczynę coraz mocniej.

– Trevor. – Spróbowała ponownie, ale chłopak był bardzo silny.

Po chwili chwycił ją energicznie za pierś i chyba zadał jej ból, bo jęknęła nieprzyjemnie. Działał jak zahipnotyzowany i stawał się coraz bardziej agresywny.

– Trevor, przestań! – krzyknęła w końcu i pchnęła go z całej siły.

Wtedy oprzytomniał. Spojrzał na dziewczynę – z jej oczu strumieniem wylewało się przerażenie.

– Przepraszam. Za mocno na mnie działasz. – Momentalnie się spłoszył. – Niepotrzebnie zapaliłem – tłumaczył się bezradnie, przytulając ukochaną.

Wzdrygnęła się lekko. Czuł, że mocno drży. Zrobiło mu się niewyobrażalnie wstyd.

– Kotku, wybacz, nie chciałem nic złego. – Obejmował ją czule.

Był na siebie wściekły, jak nigdy. Sam nie wiedział, jak to się stało. Emma stała jak posąg, trzęsąc się delikatnie.

– W porządku? – zapytał niepewnie.

– Tak – wycedziła przez ściśnięte gardło.

Gdy spojrzała na chłopaka, tego aż przeszły dreszcze. Jej wyraz twarzy był niewytłumaczalny, Trevor po raz pierwszy widział u niej taką minę.

– Przepraszam, nie wiem, co we mnie wstąpiło. Przecież wiesz, że nigdy bym cię nie skrzywdził – wyjaśniał nieudolnie, patrząc błagalnie na dziewczynę.

– Wiem – wybełkotała.

Młody mężczyzna był już bliski płaczu. Tulił ją do siebie, w końcu nie wytrzymał i się rozpłakał.

– Kotku, ja naprawdę nie chciałem… – wystękał, nie wypuszczając ukochanej z uścisku.

– W porządku, uspokój się już. – Emma położyła mu dłonie na głowie, ale chłopak za nic nie mógł się opanować. Płakał już do tego stopnia, że teraz dziewczyna nie wiedziała, co zrobić.

– Trevor, już dobrze. – Przytulała go mocno.

Stali dłuższą chwilę i płacz powoli zanikał.

– Pójdę zapalić. – mruknął Trevor, odrywając się od blondynki. Unikał jej wzroku.

Usiadł na schodkach i wsadził w zęby Marlboro. Ręce mu latały, nie mógł uwierzyć, że odwalił taki cyrk. Skręt, którego spalił, już dawno wyparował przez to zdenerwowanie. W zamian za to pojawił się dół. Dziewczyna wyszła i przysiadła obok. Trevor skończył papierosa i zapalił następnego. Emma chwyciła jego trzęsąca się dłoń.

– Miśku, już w porządku. Zapomnijmy o tym – powiedziała łagodnie, obejmując chłopaka i przytulając się do jego ramienia.

Trevor siedział ze spuszczoną głową. A co by było, gdybym był najebany albo mocniej naćpany? Czy posunąłbym się dalej? – pomyślał, wściekając się na siebie coraz bardziej.

– Dochodzi szósta, pójdę do sąsiadów. Za godzinę przydałoby się zamówić jakąś kolację – rzekła Emma. Ton jej głosu podpowiadał chłopakowi, że już się uspokoiła.

– Iść z tobą? – wybełkotał Trevor.

– Nie. Wstaw wodę na herbatę, trafisz do kuchni. Zaraz wracam.

Zrobił, o co prosiła i wrócił do salonu. Zajrzał do zakrytych folią dwóch zdjęć rodzeństwa. Były robione dość dawno, Emma miała osiemnaście, może dziewiętnaście lat. Dobrze pamiętał tę twarz. Uśmiechnął się, gdy zobaczył fotografię dziesięciolatka, lecz była to chwilowa radość. Otworzył piwo i pociągnął nachalnie. Wypił ponad połowę i ruszył do samochodu. Wyjął trawę i chciał skręcić, ale zamyślił się chwilę... Nagle odwrócił się na pięcie, wyszedł na chodnik i z pełnym rozmachem rzucił zawiniątkiem przed siebie. To poleciało na drugą stronę ulicy i zniknęło w krzakach. Stał tam jak słup, lecz zaraz przypomniał sobie o czajniku i wrócił do domu. Złość go nie opuszczała. Spojrzał na zegarek – osiemnasta dwanaście. Woda już się zagotowała, a dziewczyna nie wracała. Nie było jej już ponad dwadzieścia minut.

Kręcił się po kuchni, w końcu ponownie wyszedł zapalić, nie mógł usiedzieć w miejscu. Skończył piwo i z papierosem w zębach ruszył po następne. Po minucie znów był przed domem. Alkohol przyjemnie rozgrzał mu żołądek, ale nie zadowalał chłopaka. Znów miał wielką chęć na whiskey. Skończył drugi trunek i wyrzucił butelkę do śmieci. Spojrzał na godzinę – minęło kolejne dziesięć minut, choć jemu wydawało się, że pół godziny. Ogarniało go coraz większe zniecierpliwienie i złość. Ochota na coś mocniejszego z sekundy na sekundę się nasilała, nosiło go już całego. Po chwili rodzeństwo się zjawiło.

– Idę się napić – mruknął byle jak, ruszając w stronę ulicy.

Podbiegł do niego Tommy.

– Co jest?

– Nic, wracaj do domu. Niedługo wrócę.

Młody wyczuł, że przyjaciel nie potrzebuje towarzystwa, więc odpuścił. Zatrzymał też Emmę, która chciała biec za chłopakiem.

Średnia ocena: 4.2  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (5)

  • Grafomanka 5 miesięcy temu
    – Podziękuj lasce, że nie dostałeś w pierdol! – Usłyszeli za plecami. - wpierdol
    że gówniarz jest nas haju. - na haju

    Przeczytałam 5
  • ZielonoMi 5 miesięcy temu
    Wiesz, że zawsze robię błąd w tym "wpierdol"? Notorycznie i w kółko, a już mi zwracano uwagę. Dzięki.
  • Joan Tiger 5 miesięcy temu
    Rozwala mnie ten Trevor i jego walka z narkotykami. Dziwny stan rzeczy, zważywszy na to, jak sam się prowadzi. Kto by pomyślał, że taki z niego samarytanin, ulllalaaa.:))). Odchyły Trevora są przyćmione miłością, ale widzę, że demona znudziła rutyna i naciska na spokojną naturę chłopka - zapewne jest głodny krwi.
  • ZielonoMi 5 miesięcy temu
    Jego już pewnie suszy, ostatnio trzeźwiejszy.🤣 Tak, potrafi mieć gest, ale psychoza zostaje. A walka? Każdy sposób jest dobry, hehe. A potem będzie łaził po krzakach i szukał (to nie spoiler, to żart).
  • Margerita 4 miesiące temu
    No no Trevor a co z ciebie zrobił się taki obrońca

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania