Poprzednie częściUkojenie – Prolog

Ukojenie cz. 19

Wolno szedł do miasta. Na miejscu, skierował się do pierwszego lepszego pubu. Podszedł do lady.

– Butelkę Walkera i paczkę Marlboro – burknął obojętnie.

Wziął wszystko i usiadł przy stoliku w rogu lokalu. Po pół godzinie nie było już połowy trunku i chłopak poczuł się lekko odurzony. Tkwił nad blatem, obserwując gości w knajpie i myśląc o swoim niedawnym wyczynie. Po chwili oczywiście wlazł mu do głowy Scott, zabita dziewczyna, gliniarz i znienawidzony ojciec. Myślał o wszystkim naraz, za żadne skarby nie mógł skupić się na jednej rzeczy. Gdy butelka się wyczerpała, dochodziła dwudziesta. Mocno chwiejnym już krokiem udał się po następną.

Sączył alkohol w zadumie, a czas płynął... Opróżnił następne pół i odpalił papierosa. Był już kompletnie pijany. Zaciągał się mocno, przy czym nikotyna jeszcze gorzej wywracała mu mózg.

– Myślę, że na dziś ci już wystarczy. – Usłyszał nagle.

Leniwie spojrzał w górę – obraz skakał i się rozmazywał. Dostrzegł uśmiech Sandry, koleżanki z jego byłej klasy, która chyba jako jedyna kiedykolwiek z nim rozmawiała i była dla niego miła. No i uwielbiała jego szkice. Byli, można by powiedzieć... przyjaciółmi?

– Co tu robisz? Dawno cię nie widziałam – zapytała dziewczyna, wisząc nad Trevorem z ciepłym wyrazem twarzy.

– Przyszedłem się nawalić – mruknął.

– Mogę usiąść?

– Siadaj – rzekł byle jak.

Znajoma ulokowała się na krześle obok.

– Co u ciebie? Kilka lat temu tak nagle zniknąłeś – wznowiła rozmowę, patrząc na chłopaka, który gapił się w szklankę.

– Nie zniknąłem, po prostu się wyprowadziłem – odparł sucho.

Nie zalatywało od niego chęcią na rozmowę. Rówieśniczka wpatrywała się w Trevora, wyglądając na pozytywnie zaskoczoną zmianą jego wyglądu. Chłopak od zawsze podejrzewał, że podoba się dziewczynie, ale kiedyś był, jaki był, dlatego chyba nie wychodziła z inicjatywą.

Siedział i milczał. Chwycił papierosy i wyciągnął do niej rękę z pudełkiem. Poczęstowała się.

– Od kiedy palisz? – bąknął niemrawo.

– Już dość długo.

– Napijesz się ze mną?

Sandra przyniosła szklankę i Trevor napełnił ją całą.

– Nadal rysujesz, czy zmieniłeś upodobania? – spytała dziewczyna.

– To się raczej nigdy nie zmieni. – Chłopak uśmiechnął się ospale i napełnił do połowy swoją pustą literatkę.

– Dlaczego mnie nie uprzedziłeś, że się wyprowadzasz? Od czasu do czasu pojawiałeś się w mieście i nagle zapadłeś się jak kamień w wodę. Wiesz, co można w takiej sytuacji pomyśleć? Szczerze mówiąc zdziwiłam się, widząc cię tu. Od tamtej pory myślałam o najgorszym – stwierdziła smutno przyjaciółka, niestrudzenie wpatrując się w Trevora.

– Wiem. Powinienem dać znać przynajmniej tobie, ale jakoś nie wyszło.

Nalał jej drugą porcję, bo szybko wypiła. Siedzieli kilka chwil w milczeniu. Sandra chyba zauważyła, że kumpel nie ma chęci na rozmowę, ale nadal tkwiła przy stoliku. Trevor skończył drinka i zgasił niedopałek. Wstał. Machnęło nim dość mocno, ale jakoś udało mu się dotrzeć do łazienki. Załatwił sprawy, przemył twarz i zwilżył nieco czuprynę. Gdy wrócił na miejsce, od razu sięgnął po Marlboro.

– Trevor, nie za dużo tych fajek? Dlaczego tyle palisz? – zapytała towarzyszka.

– Nie wiem, jakoś tak…

– Masz jakieś problemy?

– Nie.

– Na pewno? Bardzo się zmieniłeś – ciągnęła konsekwentnie dziewczyna.

– Dziwne by było, gdybym po siedmiu latach był taki sam – syknął chamsko szatyn, jej podsumowania zaczynały go powoli drażnić.

Rozmowę przerwał dźwięk telefonu. Spojrzał na urządzenie – przewidywania się sprawdziły – dzwoniła Emma. Za chwilę komórka zadźwięczała ponownie, lecz i tym razem ją zlekceważył. Koleżanka patrzyła na zobojętniałego chłopaka, nieco zasmucona jego stanem; dół był bardzo widoczny. Trevor nawet nie próbował stwarzać pozorów. Melodia zagrała po raz trzeci.

– Kurwa! – krzyknął w końcu, odrzucił połączenie i wyłączył telefon.

– Trevor, co się z tobą stało? Nie pojmuję. Gdzie się podział ten skromny facet ze szkoły? – Sandra wznowiła temat.

– Nic się nie stało. Nie mogę już nawet wypić w spokoju? – rzucił ze złością chłopak.

Whiskey się skończyła i dziewczyna zaproponowała:

– Chodź, przejdziemy się. Otrzeźwiejesz trochę.

– Nie jestem jeszcze wystarczająco pijany – wymamlał Trevor.

– Nie chcesz ze mną rozmawiać? Jeśli nie życzysz sobie towarzystwa, powiedz, zostawię cię samego – rzekła Sandra, była już chyba bliska rezygnacji.

– Tu nie chodzi o ciebie – bąknął chłopak, spojrzawszy na nią zmęczonym wzrokiem.

Znów zapadła cisza. Siedzieli tak dłuższy czas, w końcu Trevor się „obudził”.

– Jak chcesz, to chodźmy. – Ruszył się z krzesła.

Dziewczyna wstała. Chłopakiem bujało we wszystkie strony. Wyszli na zewnątrz i ruszyli w głąb miasta. Młody mężczyzna pokonywał chodnik od lewej do prawej, był już potężnie nagrzany, w końcu Sandra wzięła go pod rękę, bojąc się chyba, że się przewróci. Doszli do jakiegoś budynku i dziewczyna chciała wciągnąć kumpla do środka, ale się zatrzymał.

– Gdzie idziemy? – zapytał.

– Chodź, zdrzemniesz się. W takim stanie spacer nie jest raczej wskazany.

– Nie chcę. – Wyszarpnął się.

– Trevor, chodź, chcesz, żeby cię zgarnęli?

Na wspomnienie o policji natychmiast ustąpił i poszedł za dziewczyną. Weszli do mieszkania na parterze. Było nieduże, za to bardzo zadbane.

– Siadaj. – Sandra wskazała mu ogromne łóżko.

Zdjął buty i usiadł na tyłku.

– Chcesz drinka? Wiem, że już ci wystarczy, ale sama się chętnie napiję.

– Nie, mam już dość.

Dziewczyna nalała sobie szklankę czerwonego płynu poczęstowała Trevora papierosem. Zanim spalili, Sandra już wypiła trunek i nalała drugi. Trevor nieustannie przyglądał się znajomej.

– Nie patrz tak. Nie piję dużo, po prostu dziś miałam ochotę – wyjaśniła kumpela, operując lekko poalkoholowym uśmiechem.

Zgasiła peta, dopiła trunek i usiadła przy chłopaku.

– Na pewno nie chcesz pogadać? – Ponowiła próbę.

– Nadal go trzymasz? – Trevor szybko zmienił temat, podchodząc, a raczej kiwając się do czarno-białego obrazka, który stał na regale. Tkwił za szybką, w brązowej ramce i przedstawiał klacz i źrebaka, przytulonych do siebie łbami.

– Jasne. Kocham go. – Roześmiała się dziewczyna.

Pogapił się chwilę na szkic i już chciał wracać, ale znów nim machnęło. Gdyby nie oparł się o regał, zatrzymałby się pewnie na ścianie lub podłodze. Sandra wstała, wzięła go pod rękę i posadziła na miejsce.

– Dasz mi swój numer? – poprosiła.

– Daj coś do pisania.

Dostał kartkę, długopis i zapisał cyfry.

– Co to za hieroglify? – Sandra uderzyła wesołością, z jego pijackich bazgrołów nie dało się niczego rozczytać. – Podyktuj, sama zapiszę.

Podał numer.

– Dzięki. – Gospodyni się uśmiechnęła i wzięła go za rękę. – Jak będziesz chciał porozmawiać, wiesz, że możesz na mnie liczyć.

– Wiem.

– Chcesz coś zjeść?

– Nie.

– Na pewno? Nie krępuj się.

– Nie krępuję się, nie jestem głodny.

– Jak będziesz miał na coś ochotę, wal śmiało – rzuciła Sandra, cały czas trzymając go za dłoń. Trevor nie zwracał na to uwagi, nie było to po raz pierwszy.

– Nie sądziłem, że go oprawisz. Myślałem, że to tylko chwilowy kaprys – rzekł i wreszcie się uśmiechnął, ponownie patrząc na szkic.

– To moja jedyna pamiątka, poza tym jest cudowny – pochwaliła dziewczyna.

Chłopak nawet nie poczuł, kiedy splotła ich dłoni.

– Każda twoja praca stałaby u mnie w ramce – dodała zadowolona.

Trevor znowu się uśmiechnął, ale i trochę zawstydził. Spojrzał na Sandrę – miała przyjemny wyraz twarzy. Był przekonany, że tęskniła. On też bardzo lubił przyjaciółkę, ale z czasem chlanie i ćpanie stało się ważniejsze, niż znajomi. Poza tym unikał rodzinnego miasta, dlatego się nie spotykali.

– Wszystko w porządku? – zapytała dziewczyna, odwracając do siebie jego twarz.

– Tak.

I w tym momencie nastąpiło coś, czego Trevor w życiu by się nie spodziewał – Sandra się zbliżyła i delikatnie go pocałowała. Też już była pod lekkim wpływem alkoholu, co pewnie spowodowało jej takie, a nie inne zachowanie. Nie odsunął się, tylko odwzajemnił pocałunek. Poczuł coś innego, niż z ukochaną, koleżanka robiła to zupełnie inaczej.

Powoli położyła go na łóżku i ułożyła się na nim. Z każdą sekundą pieściła go ustami coraz namiętniej i Trevora opanowały przyjemne dreszcze. To było zupełnie nowe doświadczenie. Położył lewą rękę na plecach młodej kobiety, aby chwilę później wsunąć dłoń pod jej stanik. Lekko zadrżała i jeszcze mocniej wpiła się w jego usta. Za moment jej palce wjechały pod koszulkę chłopaka i zajęły miejsce na piersi. Całowali się coraz żarliwiej. Kiedy prawa dłoń Sandry powoli zjechała na jego jeansy, chłopak cicho westchnął. Ręka Trevora opuściła pierś, wsunęła się w spodnie dziewczyny i chwyciła pośladek, ściskając go delikatnie. Przyjaciółka natychmiast przykleiła usta do jego szyi – były niesamowicie miękkie. Po chwili Trevor obrócił przyjaciółkę i legł obok. Dłoń ponownie zawędrowała na pierś, lecz lada moment zaczęła podążać w dół. Rozpiął dżinsy dziewczyny i wślizgnął się pod bieliznę. Sandra rozkosznie się poruszyła. Po niedługim czasie odepchnęła szatyna i wtargnęła na jego brzuch, całując go bez opamiętania.

– Masz bardzo delikatną skórę – szepnęła.

Chłopakowi po tych słowach nagle stanęła przed oczami uśmiechnięta twarz Emmy i momentalnie się opamiętał.

– Przepraszam, nie mogę – wydusił, delikatnie odsuwając dziewczynę, wstał i poczłapał w stronę korytarza. Sandra zerwała się z miejsca i ruszyła za nim, zapinając spodnie. Chwyciła chłopaka za ramię.

– To moja wina. Przepraszam, nie powinnam. Nie wychodź – poprosiła.

– Sandra, tu nie chodzi o winę, po prostu nie jestem sam – wyjaśnił anemicznie.

Dziewczyna trochę sposępniała, lecz nie puszczała przyjaciela.

– Trevor, zostań, zdrzemniesz się. Proszę cię…

Spojrzał na nią i odstawił adidasy. Wrócił na łóżko i odpalił papierosa.

– Przepraszam. Zagalopowałam się – tłumaczyła się dziewczyna.

– Nie masz za co przepraszać, to ja przegiąłem.

Sandra wstała i nalała sobie kolejnego drinka. Widać było, że oświadczenie Trevora trochę ją przybiło. Siedzieli w milczeniu dobre kilka minut, nie patrząc na siebie. Chłopak po papierosie znowu poczuł ogłuszające działanie whiskey. Dziewczyna skończyła napój i odstawiła szklankę.

– Połóż się, musisz wytrzeźwieć. Pójdę do drugiego pokoju – rzekła.

– Zostań – mruknął Trevor i położył się na wznak.

Dziewczyna ulokowała się obok, plecami do niego. Wciąż była skonsternowana. Trevor zamknął oczy – w głowie wszystko mu wirowało, był niesamowicie pijany. Zasnął w okamgnieniu.

 

Zbudził się po dwóch godzinach, wciąż nawalony. Spojrzał na przyjaciółkę – spała. Wstał najdelikatniej jak mógł, na kartce z numerem dopisał: Przepraszam i jeszcze niestabilnym krokiem udał się do korytarza. Nałożył buty i po cichutku opuścił mieszkanie. Gdy wyszedł na ulicę, spojrzał na zegarek – dziesięć minut po północy. Ruszył przed siebie, lecz nadal szedł slalomem, dwie godziny snu po takiej ilości procentów to było zadecydowanie za mało. Człapał noga za nogą, zmęczony, cały czas rozglądając się, czy nie nadjeżdża radiowóz. Myślał o zajściu u koleżanki i o tym, jak potraktował Emmę. Usiłował odpędzić te wywołujące wściekłość tematy, ale na nic zdawały się jego wysiłki. Obie kobiety uparcie siedziały mu w głowie i w połączeniu z alkoholem powodowały coraz większą złość.

Przeszedł już dobre pół kilometra, spalając po drodze dwa papierosy. Kwestie kręciły się w głowie jak szalone, lecz nadal nie zapominał o obserwacji okolicy. Po chwili dostrzegł idącego z naprzeciwka faceta. Zignorował go i szedł dalej, kiwając się na boki, lecz byli już obok siebie, Trevor, bujając się, niechcący wpadł na mężczyznę.

– Uważaj, jak chodzisz! – Usłyszał za plecami.

Od razu coś w niego wstąpiło. Natychmiast się odwrócił, podbiegł do nieznajomego i kopnął go nogą w plecy. Ten zrobił trzy szybsze kroki, upadł na brzuch i od razu oberwał w głowę. Po tym ciosie na faceta spadł grad potężnych uderzeń.

– Będziesz mi mówił, jak mam chodzić, frajerze?! – krzyknął wściekły Trevor.

Kopał faceta jak opętany. Ten tylko zasłaniał głowę, krzycząc coś do chłopaka i po chwili zapadła cisza. Trevor widząc, że mężczyzna najprawdopodobniej jest już nieprzytomny, zostawił go i sobie poszedł.

Owładnięty agresją, chwilowo się obudził, ale za moment znów go przymuliło. Po kilku minutach doczłapał w końcu w okolicę domków i po dwóch kwadransach doszedł do domu ukochanej. Wtoczył się na podjazd i skierował do auta – było otwarte. Wsiadł za kierownicę, zatrzasnął drzwi, oparł głowę o szybę i zasnął.

 

Przebudził się zziębnięty. Na zewnątrz świtało. Zamknął oczy, ale sen nie przychodził. Było mu zimno i już miał kaca, co nie pomagało w ponownym zaśnięciu. Kręcił się i wiercił, w końcu odpalił papierosa i zaciągnął się mocno. Skończył go bardzo szybko i znów przytulił się do drzwi. Czuł coraz bardziej przenikający chłód, dałby w tej chwili wszystko, żeby móc położyć się do łóżka i otulić czymś ciepłym. Przysnął w końcu, ale spał bardzo niespokojnie. Śniło mu się coś, a jednocześnie czuł zimne wilgotne powietrze. Był cały skostniały.

Trwał w tym letargu około dwóch godzin i dopiero, jak słońce mocniej przygrzało w szybę i poczuł odrobinę ciepła, udało mu się głębiej usnąć.

– Trevor. – Poczuł szarpanie. Nie reagował, nie miał ochoty otwierać oczu, ani tym bardziej się ruszać. Czuł przyjemne promienie słoneczne, które otoczyły go już całego i pomijając dolegliwości po alkoholowych ekscesach, było mu dobrze.

– Stary, wstawaj! – Usłyszał Tommy'ego.

– Nie chcę, zamknij drzwi – burknął.

– No chodź, położysz się w domu – nalegał chłopak.

Szatyn ciężko podniósł powieki – przyjaciel stał nad nim z politowaniem wypisanym na twarzy.

– Żyjesz? Chyba dobrze popiłeś – stwierdził wesoło Tommy.

– Która godzina?

– Dochodzi dziewiąta.

Młody mężczyzna w końcu ruszył się z fotela. Wysiadł i mocno jeszcze zaspany, od razu sięgnął po niezastąpione papierosy. Odpalił i ruszył wolno w stronę domu. Tommy szedł obok jak cień.

– Czemu wyłączyłeś telefon? Dama ostro panikowała. Trzeba było chociaż napisać. O północy chciała jechać, cię szukać, ale nie dałem jej kluczyków. Teraz jest na mnie obrażona. – Zaśmiał się młodzik.

– Daj mi piwo, głowa mi pęka – poprosił Trevor, siadając na schodach.

Tommy poszedł i przyniósł mu butelkę. Chłopak wypił prawie całe za jednym podejściem, suszyło go niemiłosiernie.

– Czemu nie zadzwoniłeś do domu? Spanie w samochodzie do przyjemnych nie należy – rzekł małolat.

– Późno wróciłem, nie chciałem was budzić.

– Emma poszła spać o trzeciej w nocy, więc raczej byś nie zbudził. A nawet jeśli, to co? Świat by się chyba nie zawalił. – Śmiał się młokos.

Trevor szybko skończył piwo i znów poczuł ciepło w żołądku. Nie zmieniło to jednak parszywego samopoczucia. Odpalił następnego papierosa.

– Prześpij się jeszcze. Wiem, że znowu się pokłóciliście, widać po Emmie. Jak nie chcesz spać z nią, walniesz się w moim pokoju – rzekł stanowczo Tommy. – Ja pojadę z Lisą na śniadanie i kupimy coś dla was. Za godzinę wrócę.

Trevor wyjął z kieszeni kilka banknotów.

– Kup mi papierosy i Pepsi – poprosił, wręczając pieniądze przyjacielowi.

– Co chcesz na śniadanie? – zapytał Tommy.

– Nie wiem, nie chce mi się jeść. Sam zdecyduj.

Spojrzał w stronę zarośli, gdzie wyrzucił marihuanę, ale za chwilę wstał i ruszył do drzwi. Młodzik zaprowadził go do swojego pokoju i wyszedł.

Trevor z ulgą ułożył się na łóżku, narzucił na siebie fioletowy miękki koc i zamknął oczy. Poczuł się o niebo lepiej niż w niewygodnym samochodzie. Wiedział, że ukochana jest w pokoju obok i nie dawało mu to spokoju. Bardzo chciałby ją przytulić, ale twardo leżał na miejscu. Myślał też o Sandrze, cieszył się, że do niczego nie doszło. Wiedział, że dręczyłyby go wyrzuty sumienia. Znał siebie i czuł, że prędzej czy później przyznałby się Emmie, a wtedy na pewno by ją stracił.

Myśli kłębiły się jak szalone, kac był perfidnie nieznośny, do tego ślicznotka zza ściany męczyła go coraz bardziej. Kręcił się na legowisku, w końcu nie wytrzymał, wziął nakrycie i poszedł do niej. Pierwszy raz zobaczył, jak wygląda pokój jego szkolnej miłości. W ciemnoniebieskiej sypialni prócz szafy, stolika i łóżka, nie nic. Przy drzwiach wisiało jedynie niewielkie lustro, a na przeciwległej ścianie mały obrazek z górskim pejzażem.

Spojrzał na ukochaną – spała jak zabita. Delikatnie legł obok. Po swoim wczorajszym wybryku wstydził się jej dotknąć, aczkolwiek położył delikatnie rękę na talii sympatii.

– Dobrze, że się w końcu zjawiłeś – mruknęła dziewczyna.

Milczał. Emma się odwróciła i wtuliła w niego. Objął ją, ale nie tak, jak zawsze.

– Nie wyłączaj komórki, albo przynajmniej przedtem napisz – powiedziała z wyrzutem.

– Dobrze, więcej nie wyłączę.

Zapadła głucha cisza. Trevor leżał przy najdroższej i nie wiedział, czy jest zła, czy nie, dlatego się nie odzywał. Minęło kilka minut.

– Trevor. Ty wiesz, co zaszło kiedyś między mną a Scottem, prawda? – walnęła nagle

Emma.

Chłopaka zamurowało i od razu poczuł się jak kompletny skurwiel. Odebrał to jednoznacznie – jako żal z powodu tego, że wiedział o zajściu, a zrobił to, co zrobił. Znów nastało milczenie.

– Tak, wiem – odpowiedział w końcu.

Czy Tommy też wie i czy to on ci o tym powiedział? – wymamrotała Emma.

– Domyśla się.

Dziewczyna nieco ściślej przylgnęła do młodego mężczyzny. Przytulił ją mocniej, otaczając całym sobą.

– Jeśli chodzi o wczorajsze, to nie mam żalu, po prostu się trochę wystraszyłam – szepnęła dziewczyna.

Trevor nie wiedział, co jej powiedzieć. Było mu tak głupio, że słowa kołkiem stawały mu w gardle. W tej sytuacji cholernie zachciało mu się palić, trawa także przeszła mu przez myśl. Teraz żałował, że ją wyrzucił.

Leżał nieruchomo i gapił się w ścianę, wreszcie podniósł się z łóżka.

– Przepraszam... Muszę zajarać – mruknął i wyszedł z pokoju.

Po tych pytaniach jeszcze bardziej wyrzucał sobie świństwo, które zrobił. Zapalił na schodkach i po kilku minutach był już w kuchni. Wysączył szklankę wody i wrócił na górę. Położył się i przycisnął młodą kobietę do siebie. Czuł się podle.

Średnia ocena: 4.3  Głosów: 6

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (8)

  • Grafomanka 5 miesięcy temu
    – Nie jeszcze jestem wystarczająco pijany – warknął, a raczej wymamlał Trevor. - szyk przestawny albo tak nawalony...

    Przeczytałam 5
  • ZielonoMi 5 miesięcy temu
    Dzięki, kochana. Zaraz coś z tym zrobię.
  • Sandra 5 miesięcy temu
    Kurde, tak często widzę, że wrzucasz nowe części, że chyba zacznę czytać. Spóźniłam się trochę (o jakiejś 19 części), ale lepiej późno niż wcale 😂
  • ZielonoMi 5 miesięcy temu
    Brutalne i niegrzeczne, zwłaszcza końcówka, więc jak lubisz takie, zapraszam. 😉
  • Joan Tiger 5 miesięcy temu
    Jeszcze trochę, a będzie walił po mordzie, za samo spojrzenie w jego kierunku. :) Zahamowałaś pokusę - dobrze. Takie brutalne ograniczenie używek, nie wpływa na niego za dobrze. RAOBI się bardziej posrany, niż na początku. :0
  • ZielonoMi 5 miesięcy temu
    Tak, nosi go, a niewinni obrywają. :D
  • Margerita 4 miesiące temu
    Sandra nie narzucaj mu się tak bo jeszcze dołączysz do grona jego ofiar
  • ZielonoMi 4 miesiące temu
    🤣🤣🤣😅

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania