Poprzednie częściUtopia.

Utopia. 4

Poddałam się. Przestałam biec, i tak byłam już cała mokra. Mogłam teraz iść spokojnie w parze z deszczem. Powoli szłam przymykając oczy, tak bardzo chciałam, żeby krople zmyły wszystkie moje myśli. Znajdowałam się koło przystanku autobusowego, pod którym stała masa osób. Oczywiście znalazłabym miejsce dla siebie, ale odpuściłam. Było już po południu, a ja poczułam się senna, więc usiadłam na przydrożnej ławce, na której najchętniej przespałabym resztę dnia. Mam dość tamtego miejsca, sama myśl o nim przyprawia mnie o dreszcze. Siedząc tam, moje myśli skupiają się tylko na jednym - na tym parszywym zeszycie. Która to już godzina? Nie obchodziło mnie to. Czas teraz mógł płynąć beze mnie, a jedyne o czym marzyłam to święty spokój.

Rozsiadłam się na całej ławce zarzucając nogi w jej wzdłuż. Zerwał się okropny wiatr, jednak nadal byłam nieporuszona, łudząc się, że wywoła przeciąg w mojej głowie oczyszczając ją ze wszystkich tych zbędnych impulsów. Obserwowałam życie – jakaś kobieta biegła uciekając przed deszczem, wciąż naciągając kaptur na głowę, samochody zaczęły zwalniać wskutek ulewy. Pomyślałam, że każdy dokądś zmierza, tylko nie ja. Stoję wciąż w tym samym miejscu nie wiedząc, co począć. Utknęłam w jednym punkcie, z którego nie potrafię się wydostać.

Widziałam naprzeciwko tej ulicy blok mieszkalny, moje spojrzenie powędrowało w stronę jego okien. Parsknęłam śmiechem na widok osób sterczących w tych oknach i patrzących wprost na mnie. Pewnie nie wiedzieli, że dostrzegam ich wszystkich, pewna matka odciągnęła swojego syna, klepiąc go po ramieniu, na pewno powiedziała coś w stylu: „nie patrz na tę wariatkę”. Dałam sobie spokój, postanowiłam wrócić do domu.

Gdy umyłam się i przebrałam, w kuchni na blacie dostrzegłam kartkę.

„Wrócę przed północą, jestem z tatą u pani Zofii na urodzinach. Nie rób nic głupiego, obiad masz w piekarniku.”

Ona i jej Zofia. Nigdy nie była dla mnie panią. Nie dożyła jeszcze trzydziestki, zresztą nie miała nic przeciwko mówieniu sobie na „ty”. Nie wiem, w jaki sposób one dwie spotkały się na jednej drodze.

- Sto lat, Zofia – Powiedziałam do samej siebie.

Zajrzałam do piekarnika, zauważyłam zapiekankę i od razu go zamknęłam.

Nie miałam robić nic głupiego. Rzuciłam się na łóżko w salonie i włączyłam telewizor. Nawet nie wiem, kiedy zatonęłam w błogim śnie.

 

*

 

Obudziłam się następnego dnia w moim pokoju, na pewno mama mnie cudem wybudziła i sama przeszłam, ale tego nie pamiętam. Zegarek na ścianie wskazywał godzinę około szóstej, a mimo tej wczesnej pory byłam wyspana. Nie było już nikogo w domu, więc ubrałam się i wyszłam z domu. Było chłodno, założyłam słuchawki na uszy i ruszyłam przed siebie wolnym krokiem myśląc dosłownie o niczym.

Mimo, iż wzięłam ze sobą plecak, nie miałam zamiaru iść dzisiaj do szkoły. Spacerowałam długo, obserwowałam jak niebo się rozchmurza. Od niechcenia skierowałam nogi do mojego przeklętego miejsca. Stojąc przed nim, patrzyłam na niego z pogardą. Wbiegłam po schodach i usiadłam koło obdartej szafki. Stwierdziłam, że mimo strachu i atmosfery jaka obecnie panuje w tym pomieszczeniu, tutaj czuję się najlepiej.

Otworzyłam swój plecak, żeby zobaczyć, co za śmieci się w nim znajdują. Książki, zeszyty, długopisy, ołówki bez swojego miejsca w piórniku... i żółta karteczka, której wcześniej nie widziałam. Zdziwiłam się, przecież ja takich nie używałam i nie używam. Odchyliłam lekko jej zagięty róg, na którym przeczytałam krótką wiadomość: „Nie bój się”.

Otworzyłam szerzej oczy, a w głowie miałam tylko „Nie bój się”. To naprawdę sprawiało, że zaczynałam się bać jeszcze bardziej niż przedtem. Skąd tak niespodziewanie ktoś się o mnie martwi i jak dużo wie? Nie miałam siły. Podarłam kartkę na małe kawałeczki i wyrzuciłam je do szuflady z pamiętnikiem. Położyłam się na tym śmierdzącym materacu i popatrzyłam w brudny sufit. W uszach miałam teraz tylko dźwięki Metalliki, którą tak bardzo lubiłam. Dałam porwać się muzyce, może zabierze mnie w inny świat.

Niech ten cyrk się wreszcie skończy.

Następne częściUtopia. 5

Średnia ocena: 4.8  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (5)

  • KarolaKorman 07.07.2015
    Tajemnicza końcówka, już jestem ciekawa czy żółta karteczka to początek ,,czegoś'' 5 ;)
  • wolfie 07.07.2015
    Tutaj nie zauważyłam już tego błędu, który dał się zauważyć w poprzednich częściach. Ciekawie prowadzisz narrację. Zostawiam dwie 4 za tę i 3 część. Pozdrawiam :)
  • Anonim 09.07.2015
    Taka żółta karteczka w plecaku.. no, no mam teraz pomysł na kawał :D Daję 4. + 1 Za Metallice, mam nadzieje że to było "The day that never comes", moja ulubiona :P
  • Cherryl 09.07.2015
    Jared, to także moja ulubiona! Ale nie wiedziałam, jak wpleść to w tekst.
    Dziękuję za opinię.
  • NataliaO 10.07.2015
    Cudownie opisujesz. Wprowadzasz czytelnika stopniowo do świata. 5 :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania