Poprzednie częściWalczyć o wieczność PROLOG

Walczyć o wieczność ROZDZIAŁ IV "Ru"

-…och nie róbcie takich przerażonych min kochani. Skoro jesteście tutaj to Stwórca tak chciał i nic a nic wam nie grozi- anioł, który uroczyście nas powitał uśmiechnął się chytrze. Szczerze mówiąc jego uśmiech bardziej przypominał ten z cyklu „jestem psychopatą i lubię biegać z siekierą”. Przeszły mnie ciarki. Zaczęłam rozglądać się po sali. Widziałam ludzi, którzy stracili wszelki kolor z twarzy i wyglądali jakby zobaczyli ducha, kawałek ode mnie stały dwie identyczne dziewczynki z blond włosami zaplecionymi w kucyki. Kurczowo trzymały się za ręce. Dalej stał chłopak mniej więcej 13 letni i starał się wyglądać na dzielnego, ale widać było po drżeniu jego ramion i spuszczonej głowie, że cicho szlocha. Zaczęłam współczuć tym ludziom. Skoro tu trafili to podobnie jak ja musieli zginąć. Podniosłam głowę i zobaczyłam, że przygląda mi się para szarych oczu. On tez musiał zginąć. Ciekawe jak. Moje rozmyślania przerwał kolejny głos.

- Zasady walki są proste.- powiedział anioł stojący na środku. Jako jedyny miał jasne włosy i chyba najmilsze rysy twarzy- Przeżyjcie a zostaniecie zbawieni. Zgińcie a zostaniecie potępieni. O wskazówkach dotyczących gry będziemy was informować na bieżąco. Amen.- Trzy pociski wystrzeliły w górę. Wszyscy zadarli głowę poza Rudzielcem. Pociągnął mnie za rękę (znowu) i zeskoczył na ziemię. Poszłam w ślad za nim. Chłopak był wysoki i trudno było mi za nim nadążyć, kiedy zaczął stawiać te swoje milowe kroki. Wyszliśmy z Sali, ale on nadal się nie zatrzymał. Stanął dopiero przy schodach. Spojrzał przez ramię czy idę za nim, puścił mi oczko i wbiegł co dwa stopnie na górę. Nie wiedziałam czy mam za nim biec, czy wejść dystyngowanie po schodach i kierować się do swojego pokoju. Wybrałam opcję drugą i zaczęłam wchodzić po schodach. Nagle znikąd pojawił się James.

- I jak ci się podobało spotkanie?- zapytał oczywiście wpatrzony w swój telefon

- Słucham? Czy ty myślisz, że w tej Sali rozdawali koktajle i ciastka? Właśnie się dowiedziałam, że trafiłam do jakieś psychopatycznej gry o życie wieczne. Alleluja!- wyrzuciłam ramiona w górę, żeby potwierdzić swoje słowa i spojrzałam na Jamesa. –Wiedziałeś o tym prawda?- Nie odpowiedział mi od razu. Zaczął nerwowo drapać się po karku i mruczeć coś pod nosem.

- To nie do końca tak jak myślisz Agnes. Wiedziałem tylko zarys, ale domyśliłem się reszty

-Dlaczego nie wszedłeś ze mną na salę? Przecież chyba wszyscy trafiliśmy tu w ten sam sposób prawda?- spojrzałam na niego. James odwrócił głowę nie chcąc mi spojrzeć w oczy wymruczał „przepraszam” i poszedł w swoją stronę. Przewróciłam oczami. Na razie to miejsce przyprawiało mnie o zawrót głowy z powodu licznych pytań i mężczyzn jaskiniowców, którzy nie umieją się zachować.

- Niezły typ co nie ? Komputerowiec. Podobno najlepszy w całym niebie.- Spojrzałam w prawo. Drzwi, które wcześniej mijałam, i które przykuły moją uwagę stały otwarte, a o framugę opierał się Rudzielec. Spojrzałam na niego. Rude włosy, szare oczy duży uśmiech, za duże ego i wielka pewność siebie. Już wiedziałam, że to ten typ człowieka, którego albo się lubi albo nie. No jakby nie patrzyć albo się jest w ciąży albo nie. Nie można być w połowie, tak jak nie można w połowie kogoś lubić.

- Może wejdziesz?

-Może nie?- odparłam i chciałam ruszyć przed siebie. Ale nie było to za łatwe, gdyż rudzielec stanął przede mną zagradzając mi drogę. Później się napiął, co wyglądało raczej śmiesznie zważywszy na to, że był chudy bez żadnej masy mięśniowej. Dźgnęłam go palcem w brzuch, a on zwinął się chcąc się bronić.

- Daj mi przejść.

-Magiczne słowo?

-Spieprzaj na drzewo?

-eee.. Odmowa dostępu. Nie bądź taką naburmuszoną księżniczką, bo nikt cię nie będzie lubił.

-Trudno.

- Jeśli chcesz przejść to musisz …Ałaaaaa!!!- w tym momencie nadepnęłam go na nogę. Co za nadęty bałwan. W końcu rude to wredne. Łaskawie zrobił mi przejście w korytarzu. Posłałam mu mój uśmiech z etykietką „czarujący” i poszłam do swojego pokoju, po drodze rozglądając się za jakimiś drzwiami, którymi można by było uciec.

-Stąd nie ma ucieczki Agnes.- spojrzałam przez ramię na rudzielca. Uśmiechał się zwycięsko. Chciało mi się krzyczeć, tupać, tłuc pięściami w ścianę. Gdzie ja do cholery trafiłam?! Pobiegłam do siebie do pokoju. Opadłam na łózko i zaczęłam wrzeszczeć w poduszkę. Był to wyraz mojej frustracji. Usiadłam na łóżku. Omiotłam wzrokiem pokój. Nic się nie zmieniło. Postanowiłam wziąć kąpiel. Może ciepła woda zmyje ze mnie doznania z tego dnia i pomoże posklejać myśli. Otworzyłam wodę i wybrałam pianę o zapachu truskawek. Patrzyłam jak tworzą się różowe bańki o przyjemnym zapachu. Rozebrałam się i wskoczyłam do wanny. Okej zacznijmy od tego dziwnego typa. James. Wyglądał jakby miał jakąś tajemnice, sekret. Dlaczego nie wszedł ze mną na salę? I o co chodzi z tym telefonem. Może to część jakieś większej całości? No i jest jeszcze ten rudzielec. Ru. Wkurzający to mało powiedziane. Ja to mam szczęście do takich typów. Z drugiej strony był raczej pogodnie do mnie nastawiony i chyba jest tu od dłuższego czasu. Może warto się go trzymać… Huk w pokoju. Wyszłam z wanny owinęłam się ciepłym, białym puchatym ręcznikiem. Ponowny huk. Podeszłam do umywalki, na której leżała moja szczotka do włosów. Zrobię z nią to samo co z jabłkami. Rzucę. Uchyliłam delikatnie drzwi i przez niewielką szparę spojrzałam na pokój. Wyglądał na pusty. Otworzyłam drzwi szerzej. Nikogo nie było. Nagle to zobaczyłam. Pudełko na toaletce. Huk po przewróconym krześle i wywróconych flakonikach z perfumami. Karton był nie duży, zawiązany czerwoną kokardką. Otworzyłam i w środku znajdowały się ciastka. Na nich leżała karteczka. Podniosłam i przeczytałam „ Wiem, że wydaję się wkurzający, dlatego są to przeprosinowe ciasteczka. Nie, nie są zatrute ani oślinione. Może jednak wpadniesz do mnie pograć na playstation?- Ru”. Nie mogłam się nie uśmiechnąć. Wzięłam ciastko do ręki. Korzenne. Moje ulubione. Niepewnie ugryzłam. Spodziewałam się mimo zapewnień jakiegoś paraliżu, albo coś, ale nic takiego się nie stało. To były zwykłe ciastka. Ubrałam się i zjadłam resztę ciastek. Już miałam wyjść i iść do Ru, kiedy ktoś zapukał do moich drzwi. Otworzyłam. Przede mną stał spanikowany James.

-Chodź ze mną. Ktoś chce cię poznać.

Średnia ocena: 4.4  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Angela 27.02.2015
    Ciekawe i fajnie napisane :D
  • Naha 27.02.2015
    Ja chce dalej *.*
  • Gunia 27.02.2015
    Dziękuje wam :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania