Wojna cyfrowa 1

Gdy zaczyna się wojna zaczyna brakować wielu rzeczy. Pierwszą, którą się traci jest poczucie bezpieczeństwa. Potem znika wolność, rzeczy materialne gdzieś odchodzą. Brakuje pożywienia, mieszkań, ubrań. Ale w międzyczasie świat traci coś, bez czego nie jest wstanie dziś przeżyć: łączność.

Mieszkańców ogarniętego wojną terenu można podzielić na kilka grup: tych, co spanikują i poddadzą się wrogowi, tych, którzy będą za wszelką cenę starali się uciec za granicę. Dalej znajdą się tacy, którzy będą chcieli na wojnie zarobić i wejdą do opuszczonych mieszkań, zaczną przeszukiwać ruiny, by wynieść to co pozostało i co można odsprzedać. Ostatnią grupę stanowią ci, którzy się nie poddadzą. Staną do obrony kosztem własnego bezpieczeństwa. Harcerze, wojsko. Do tych ostatnich zaliczamy się i my – informatycy. Wykorzystujemy to co mamy, nasze umiejętności, by walczyć z wrogiem. Bo teraz najważniejsza nie jest wojna pozycyjna, czy podjazdowa. Aktualnie walczy się informacją, elektroniką. Dziś prowadzi się wojnę cyfrową.

***

„Drodzy obywatele! Cała sytuacja jest pod kontrolą. Pamiętajcie: wasz rząd zapewni wam bezpieczeństwo! Prosimy zachować spokój, a zdolnych do walki mężczyzn prosimy o zgłaszanie się do placówek wojskowych.”

Ten komunikat słuchałem już od kilkudziesięciu minut. Zaczynał mnie powoli denerwować. Mimo, że rząd gwarantował bezpieczeństwo było jasne, że nie uda się pokonać wroga. Wojsko Polskie leżało w gruzach, podobnie jak finanse zniszczone głupimi pomysłami rządzących. Nie byliśmy w stanie obronić kraju. Do wczoraj był pokój. Dziś w nocy Rosjanie przekroczyli granicę i zaatakowali. Zaczęła się wojna.

Jedyną rozsądną drogą do zwycięstwa było uformowanie czegoś na kształt Szarych Szeregów albo innej partyzantki. Rosjanie atakowali od wschodu, więc mieliśmy trochę czasu nim dotrą do nas, do Poznania. Postanowiłem, że gdy tylko powstanie coś, jakaś organizacja, z ramienia której będzie można walczyć z wrogiem, to ja przyłączę się do niej niezwłocznie. W ogóle jestem Andrzej, mam szesnaście lat i uczę się informatyki w technikum.

Nic jednak nie powstawało. Wróg posuwał się coraz dalej na zachód. Zbliżał się już do Warszawy. Moi rodzice próbowali jakimś sposobem wyjechać za granicę. Nie udało się. Dziesięć dni po przekroczeniu granicy wróg doszedł pod stolicę. Ta poddała się bez walki. To zaskoczyło wszystkich. Najpierw nawoływali do włączenia się do wojska, a potem poddawali się?

Wszystko zostało wyjaśnione jeszcze tego samego wieczoru. Wszystkie media: internet, gazety, radio i telewizja podawały tylko jedną informacje: „Rząd Polski dobrowolnie oddał kraj pod opiekę naszego bratniego narodu”. Jak w PRL. Propaganda na pełen etat.

Następnego dnia wszędzie byli już Rosjanie. Polska pobiła rekord z drugiej wojny światowej. Tym razem zamiast miesiąca potrzebowała tylko jedenastu dni by się poddać. Jednak wśród nas – uczniów padło postanowienie, by walczyć niezależnie od woli rządu. Postanowiliśmy wykorzystać to, co mamy, by walczyć.

 

----------

 

Tytuł może trochę nie adekwatny, bo zamysł literacki zmienił mi się w trakcie pisania, ale nic lepszego nie wymyślę.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Przyjemny tekst bardzo mnie wciągnął czekam na ciąg dalszy i oczywiście 5

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania