Poprzednie częściWszystko staje się możliwe.Cz.1

Wszystko staje się możliwe.Cz.4

-Mamo! -krzyknęłam wchodząc do kuchni; - Mamo, mamo! Odezwij się! - nie wiedziałam co się stało, wstałam jak zawsze rano i poszłam na śniadanie. Wchodząc zobaczyłam mamę leżącą na podłodze. Nogi się pode mną ugięły. Od razu zadzwoniłam na pogotowie. Kilka godzin później, kiedy się wybudziła, miała zrobiona kilka badań. Ja natomiast czekałam na korytarzu i nie mogłam się doczekać jakiejkolwiek informacji od lekarza.

- Dzień dobry, ja jestem córką, co z mamą? - powiedziałam z drżącym głosem;

-Witam panią, proszę się uspokoić, mama zemdlała ze zmęczenia... przejdzie ona kilka badań i jak stan się unormuję wypiszmy ją o domu - odpowiedział lekarz, uspokajając mnie;

- A ile dni, będzie musiała tu spędzić?

- Około trzech, lecz wszytko zależy od jej zdrowia.

-Dobrze, dziękuję.

Byłam w kropce. Nie wiedziałam jak sobie poradzę przez te trzy dni z dwójką rodzeństwa, domem i szkołą. Do tego pracą i nauką. Poszłam do domu i zaczęłam go ogarniać, wszytko wypadało mi z rąk. Pomyślałam, że powinnam zadzwonić do cioci Roksany. ona zawsze pomagała nam, kiedy jeszcze nie wyjechała do dalekiego miasta, dzielącego nas o około 260 km.

- Cześć - powiedziałam;

- Oo cześć Emma, coś się stało, że do mnie zadzwoniłaś? - spytała;

-Tak ciociu, mama jest w szpitalu, ponieważ ma za dużo obowiązków, zemdlała i musi teraz przez kilka dni pobyć w szpitalu, pomagam jej jak tylko mogę, ale... nie jestem w stanie pogodzić szkoły i domowymi obowiązkami oraz pracą. Do tego dochodzą długi... - powiedziałam, czując że zaraz się popłaczę;

- Oj nie dobrze, twoja mama zawsze taka była, nikogo nie prosiła o pomoc, chciała sama wszytko zrobić, dobrze że do mnie zadzwoniłaś. Postaram się, coś wymyślić. Odezwę się później, bo jestem w pracy.

-Dobrze, pa.

Miałam małą nadzieję, że wszystko się ułoży. Po południu odebrałam rodzeństwo ze szkoły i powiedziałam im, że mama musiałam na kilka dni wyjechać i niedługo wróci. Kiedy siedziałam oglądając z nimi telewizję, w moim domu pojawiła się Adela.

- Hej, dlaczego Cię nie było w szkole coś się stało? - powiedziała;

- Tak, chodźmy do kuchni... - wyszłyśmy, ponieważ nie chciałam rozmawiać przy dzieciach - mama jest w szpitalu, zemdlała i musi kilka dni tam pobyć, dzwoniłam do cioci Roksany, może mi jakoś w tym wszystkim pomoże, ale... tak się boję, że nie wyjdziemy z tego...

- Ej! Emma, nie mów tak, masz mnie poradzimy sobie, wszystko będzie dobrze... obiecuję - powiedziała i jak zawsze mnie uspokoiła - po za tym - ciągnęła - Denis się o Ciebie pytał...

- Kto? Denis? Jak? - zdziwiłam się;

-Tak, Denis pytał się dlaczego nie ma Ciebie w szkole, kazał przekazać, abyś się z nim spotkała dziś o 18 w parku;

- Ale ja nie mogę... Nawet jak bym chciała iść to nie zostawię ich - spojrzałam do salonu -samych;

- Jak chcesz to mogę z nimi... zostać - powiedziała z uśmiechem na ustach;

- No sama nie wiem... moja mama jest w szpitalu, a ja będę chodzić na spotkania z chłopakami...- zawahałam się

- Przestań, Tobie też się należy coś, idź wydaje mi się, że serio jest mu głupio po tym jak się zachował...

Uśmiechnęłam się, postanowiłam się iść z nim spotkać... Z ciemniało się... kiedy szłam na to spotkanie, serce mi biło jak oszalałe, już w oddali widziałam jakąś osobę siedzącą na ławce z bukietem róż.

- Cześć, chciałeś się spotkać podobno... - powiedziałam z niechęcią;

- Hej... chcę Cię jeszcze raz przeprosić - mówił wręczając mi ten bukiet - na prawdę żałuję swojego zachowania, jest mi strasznie głupio... dlaczego Cie nie było w szkole? Chodzi o Lili? Mogę z nią pogadać...

- Nie, nie o nią chodzi... chodzi o moją mamę.. jest w szpitalu... zresztą nie ważne... pewnie Cie to nie obchodzi za bardzo...- powiedziałam siadając;

-Obchodzi, co się stało ? - spytał przejęty;

- To nie takie łatwe... aby o tym rozmawiać... zwłaszcza z Tobą - powiedziałam spoglądając w jego cudne oczy;

- Rozumiem, mam nadzieję, że kiedyś mi wybaczysz i będziesz w stanie zaufać... - on również parzył w moje;

Byłam na niego nadal zła, ale... jednak cieszyłam się, że zrozumiał swój błąd. Wstaliśmy i poszliśmy się przejść. Kiedy zapatrzyłam się na całującą się parę na ławce... zrobiło mi się trochę smutno... jednak od razu się odwróciłam w stronę Denisa, gdy on rzucił we mnie śnieżką.

- Przestań! - krzyknęłam kiedy próbował mnie przewrócić, choć czułam że zaraz zacznę się śmiać;

On jednak nie przestawał, udało mu się, przewróciłam się, ale nie zamierzałam się poddać... Kiedy przykucnął nade mną... nie spostrzeżenie uderzyłam, go kulką prosto w twarz... zaśmiał się... ja w sumie też... gdy zrzucał z siebie śnieg.. próbowałam przeczołgać się dalej i wstać. Jednak on złapał mnie za nogę i przysunął do siebie... byłam cała w śniegu... Spojrzeliśmy się w swoje oczy... Miał takie brązowe... takie ładne...

 

DENIS:

 

Kiedy spojrzałem w jej oczy, zobaczyłem coś nie samowitego i to poczułem... mimo, że jej nie znałem prawie... wiedziałem, że nie pozwolę jej odejść i zrobić jej krzywdę... Miałem ochotę ją pocałować, ale to nie był odpowiedni moment, nie chciałem jej spłoszyć, by pomyślała, że mi tylko o to chodzi... To spojrzenie nie oczekiwanie przerwała Lili...

- Oo kogo ja tu widzę?! Cnotkę i Ciebie Denis... już jej nie wyzywasz...

- Lili odczep się i nie mów tak do niej... skończ z tym, bo Ci to na dobre nie wyjdzie... - odpowiedziałem;

- I kto to mówi? A ostatnio miałeś inne zdanie i jak dużo planów, by jej życie umilić...- wtedy, kiedy to powiedziała, Emma spojrzała na mnie swoim smutnym wzrokiem... wiedziałem, że muszę coś zrobić, by jej udowodnić że się zmieniłem;

- Tak to prawda... bo byłem głupi taki jak Ty... zraniłem najfajniejszą dziewczynę, której teraz nie dam odejść, ani skrzywdzić... To był największy błąd, którego bardzo żałuję, możesz zapomnieć, że kiedykolwiek jej dorównasz... Schowaj się!

- Chodźcie dziewczyny... ta rozmowa nie ma sensu.

Spojrzałem wtedy na Emmę, z jej oczu odczytałem, że nie będzie mi łatwo jej przekonać do siebie, jedno było pewne, nie przestanę o nią walczyć dopóki nie będzie moja i mi nie zaufa.

- Przepraszam jeszcze raz... Jest mi cholernie wstyd... - powiedziałem;

- Muszę już iść...

- Spotkamy się jeszcze?

- Może...cześć - powiedziała i odeszła;

 

EMMA:

 

Nie spodziewałam się, że tak będzie to spotkanie wyglądało... On był taki uroczy, jednak nadal jestem na niego zła i nie umiem mu jak na razie zaufać, ale gdy spojrzałam w jego oczy, widziałam że na prawdę jest mu źle... Stanął w mojej obronie i to przed kim? Przed Lili ... Nie mogłam w to uwierzyć... Wchodząc do domu zobaczyłam, Adelę, która od razu chciała, abym jej o wszystkim opowiedziała... Oczywiście to zrobiłam... Potem podziękowałam jej za to, że z nimi została i za to, że jest zawsze przy mnie. Pożegnałyśmy się. Zaraz zadzwoniłam do mamy i wypytałam o wszytko... Trochę się uspokoiłam, bo mówiła, że się dobrze czuje i bardzo nas kocha. Poszłam do pokoju rodzeństwa i upewniłam się, że śpią. Po kilku minutach byłam już w łóżku, coś mnie tknęło, abym weszła na Facebooka. Czekała mnie tam wiadomość od Denisa ,, Dziękuję, że chciałaś się dziś ze mną spotkać, to dal mnie bardzo dużo, pamiętaj o tym, że nie przestanę o Ciebie walczyć dopóki nie dasz mi szansy, właśnie dziś sobie to uświadomiłem. Dobranoc. '' Uśmiechnęłam się i po kilku minutach zasnęłam.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania