Poprzednie częściWymiar Beta - Prolog

Wymiar Beta Rozdział I "Trudne łatwego początki" cz.1

Tego dnia było wyjątkowo upalnie. Droga, którą zwykle przejeżdżało wiele karawan kupieckich była pusta, mimo cienia pokrywającego niemal cały szlak. Z daleka można było dostrzec jedynego podróżnika, który kierował się w stronę stolicy. Miał czarne, długie, rozczochrane włosy, skórę o odcieniu lekko brązowym, oczy zaś zielone. Nos był wydatny, a usta wąskie. To dodawało Ezekjelowi Ranzzowi uroku. Był elfem, co można łatwo wywnioskować po jego wzroście. Jest sierotą. Jego rodzice zginęli, gdy miał dwanaście lat. Tułał się po Krainie Elfów, szukając zarobków, gnany głodem, który przygnał go aż do stolicy. Tyle że tym razem, był to głód przygody. Wiedział, że jeśli tu nie znajdzie nic ciekawego, nie znajdzie tego nigdzie.

Widok wież wyłaniających się zza drzew dał znać, iż Ertos jest blisko. Po chwili ujrzał też główną bramę - cel swojej wycieczki. Gdy wjechał na dziedziniec mruknął sam do siebie:

- Cholera, ale tu się pozmieniało.

Wszystko wokół było bogato zdobione, architektura zachwycała oko wykończeniem, a marmurowa fontanna lśniła z daleka. To, co najbardziej przykuło uwagę młodego elfa, to mały tłumek, który zebrał się wokół czegoś, czego nie mógł dojrzeć. Podszedł tam, a że nie mógł się przecisnąć zaczął rozpychać się i mówić:

- Przepraszam, przesuń się, mogę przejść? Kurwa, próbuję przejść!

Gdy wreszcie dopchał się na początek, ujrzał drobne ogłoszenie, które głosiło:

 

Obywatelu!

"Nie możesz biernie patrzeć na okrucieństwa, jakie wyrządzają nam Betanie? Chciałbyś ruszyć na epicką wyprawę? Jesteś żądny pieniędzy i sławy? Armia Elficka szuka właśnie Ciebie! Żołd wynosi pięćdziesiąt ruenów tygodniowo! Pozostaje pytanie: Kim chcesz zostać? Poszukujemy piechurów ( w tym celu udaj się do gen. Drake'a, znajdziesz go przy Ratuszu), a także cichych oraz morderczych asasynów ( chętnych przyjmuje Marcus. Znajduje się w chatce koło Przystani). Do zobaczenia na froncie!

"Tak! Armia! To jest to!" pomyślał Ezekjel. Niestety to zrodziło kolejne pytanie. Kim chciałby zostać? "No jasne, że asasynem. Jestem szybki, zwinny i spostrzegawczy. " odpowiedział sobie natychmiast. Wystarczyło tylko poszukać przystani. Było to trudniejsze, niż się wydawało, bo wbrew pozorom Przystań to nazwa najlepszego baru w Ertos. Po dłuższym czasie wychodził z baru, z namiarami na Marcusa. Spotkał go przed domem, gdy polerował swój miecz. Był siwowłosy, oczy miał jak u sokoła, co uwydatniały gęste brwi. Gdy podszedł do niego, usta Marcusa wykrzywił lekki uśmiech.

- Zapewne chcesz się spytać, którędy do ratusza? - spytał drwiąco - już czterech takich się tu przewinęło. Wróć na rynek i idź w kierunku wsch....

- Nie. Przybyłem, by zostać asasynem - przerwał mu Ezekjel.

Marcus udał zdumienie:

- Naprawdę? Uwierz mi, że to nie robota dla słabych.

- Sprawdź mnie, jeśli chcesz - prychnął gniewnie elf.

- Nie ma sprawy. - odparł Marcus wyzywającym tonem. - W mieście są trzy monety, na których rewersie jest tygrys. Są w najważniejszych miejscach dla tego miasta. Masz dwie godziny. Jeśli je przyniesiesz, rozpoczniemy sprawdzian.

Ezekjel ruszył biegiem. Postanowił wypytywać ludzi o najbardziej kluczowe punkty miasta. Po połowie czasu miał ich sześć: pomnik Poległych w wojnie z orkami, pierwsza w Królestwie łaźnia, najstarsze katakumby, ratusz, Akademia Oświecenia, oraz dzielnica rynkowa. Za pierwszy cel uznał ratusz. Przebiegł się wokół niego, obejrzał wszystkie okna, schody, wejście, nic. W następnej kolejności udał się do katakumb. I tam nic nie było. Najbliżej katakumb był pomnik. Koło pomnika zobaczył coś połyskującego. To była moneta z tygrysem. Pozostały dwie monety, i pół godziny. Niedaleko łaźni zobaczył kolejny złoty połysk. Niestety, tym razem to nie była moneta. Zostały mu tylko: Akademia, oraz rynek. Najpierw pobiegł na uczelnię. Przy wejściu jeden z żaków bawił się czymś złotym. Elf z daleka poznał w niej monetę. Wyrwał ją młodzianowi z ręki mówiąc:

- Wybacz, kochanieńki, własność państwowa.

Jeszcze chwilę ciągneły się za nim krzyki ucznia, ale nie zwracał na nie uwagi. Z wieży zegarowej dowiedział się, że ma dziesięć minut na znalezienie monety i powrót do Marcusa. Nie było to łatwe zadanie, ale po pięciu minutach pędził do Przystani. Problem w tym, że do domu Mistrza Asasynów było około ośmiu mimut drogi. Nie wiedział jak, ale wiedział, że tego dokona. Przyspieszył. Biegł najszybciej jak mógł "Chata Rozkoszy, Bank, Sklep zielarski, jest! Przystań!" powiedział w myślach. Dobiegł do domu Marcusa zadyszany.

- Równo. - zauważył Marcus - Jesteś punktualnym chłopczykiem. Sprawdzimy twoją wiedzę?

- Pytaj o co chcesz - odparł Ezekjel, wciąż zadyszany, mimo to udając obojętność. W rzeczywistości bardzo mu zależało, na byciu zabójcą.

- Hmm. Zadam ci pięć pytań. Odpowiesz poprawnie, to zaczniemy właściwą część egzaminu. - zaczął natychmiast Mistrz Asasynów - Pierwsze. Wymień mi sposoby poderżnięcia gardła przeciwnikowi, podczas bezpośredniej konfrontacji.

- To lewa, i prawa kwarta, cięcia z boku, prowadzone z lekkiego skosu.

- Świetnie. Jeżeli w tym momencie ktoś złapałby cię za gardło, i zaczął dusić. Jak byś się wyswobodził?

- Silny cios łokciem w podbrzusze załatwiłby sprawę. Przeciwnik ugnie się, pod ciężarem ciosu, a ja mam moment, aby go wykończyć.

- To zależy od siły fizycznej, i odporności na ból przeciwnika, ale teoretycznie, jak najbardziej poprawne. Trzy. Jeśli zmieszam jad tentakuli, z kwasem Retoreptiliusa, otrzymam truciznę?

- Nie. Otrzymasz wywar, rozpuszczający skórę w pięć sekund. By wytworzyć silną truciznę, do jadu tentakuli wystarczy dodać wywar z kłów mantikory.

- Prawidłowo. Zadziwiasz mnie. Taki młody, a ma taką wiedzę.

- To tylko teoria. Wiedziałem to, gdy miałem trzynaście lat. - rzekł Ezekjel z pewnością siebie czającą się w głosie.

- Niech ci będzie. Przedostatnie pytanie. Załóżmy, że po tym mieście biega banda złodziei, siejąc spustoszenie. Co robisz?

- Eliminuję ich jeden, po drugim, albo strzelając z dachu, albo zmuszając ich do rozbicia się na mniejsze grupki, co pozwoli szybciej się z nimi uporać.

- Cudnie. Ostatnie pytanie. Przeciwnik jest szybszy, silniejszy, sprytniejszy, i bardziej odporny od ciebie. Co robisz?

- Walczę, bez względu na okoliczności.

- Świetnie! A więc koniec. Gratulacje. Przechodzimy do praktyki.

Test praktyczny okazał się o wiele, wiele prostszy. Musiał tylko zademonstrować kilka ciekawych ewolucji bojowych na manekinie, a potem usłyszał słowa, na które czekał tyle czasu:

- W porządku... Witam, w Klanie Orła.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (6)

  • Tadeusz Sznuk 27.09.2016
    Doszły mnie słuchu o niezadowoleniu pana Grubasa z powodu braku komentarzy pod jego tekstem. Błędów nie znalazłem. Treść jest bardzo fajna, posiadasz schludny styl. Będę śledził następne części.
  • Grubas 27.09.2016
    Dziękuję, panie Sznuk :3
    Czekam na pańskie wypociny ;)
  • Perzigon69 14.10.2016
    Pierwszy raz cieszę się, że jest dużo tekstu :) Czyta się mi łatwo i przyjemnie. Pisałeś na forum, że nie publikujesz, a jak już to nikt tego nie czyta czy jakoś tak.... No dobra, to ja zacznę jeśli chcesz :)
  • Grubas 14.10.2016
    Miło mi :) Jednak piszę naprawde rzadko, a szczególnie w roku szkolnym, ale nie mogę zabronić ci czytać ;)
  • Perzigon69 14.10.2016
    Się wie :) Nikt nie zabroni, chyba że oczy wydłubie :)
  • Grubas 14.10.2016
    Perzigon69 Zapraszam do nowej części :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania