Z magią po sąsiedzku – rozdział 5

Lea

 

Minął już prawie miesiąc od kiedy przeprowadziliśmy się do tego małego miasteczka pod Katowicami. Nasz dom wygląda na zamieszkany, widziałam też szkołę do której będę uczęszczać po wakacjach. Nudny szary budynek z brudnymi oknami i płotem, który lata świetności ma już dawno za sobą. Pozbawiona radości buda. Moja mama zawsze mówiła, że szkoła zamyka nasze głowy, a powinna je otwierać. Wkuwanie nudnych formułek, jak zresztą widać, wcale nie rozwija kreatywności. Ale mama uczyła się we Włoszech, i to w dodatku na nauczaniu domowym. Tak samo jak Remik. Uczyli ją rodzice – malarze, artyści…

Właśnie. Remik.

Trudno jest dokładnie opisać taki rodzaj przyjaźni. Nie jest to znajomość na odległość – jest moim sąsiadem. Prawie codziennie z nim rozmawiałam, gdy nie miałam nic do roboty fajnie było się rozerwać i pogadać z człowiekiem, przy którym nie musiało się udawać. Parę razy widziałam się z nim przez płot, ale to nie prawdziwe spotkanie. Teoretycznie wiedział o mnie wszystko, w końcu czytał moje myśli. Był wygadany, więc mówił też dużo o sobie samym. Czasem dostrzegałam takie krótkie gesty, małe zachowania, które uświadomiły mnie, z kim właściwie mam do czynienia. Remik nie był trzynastoletnim dzieckiem, które za wszelką cenę chce przypodobać się rówieśnikom i w głowie ma tylko głupoty. Według mnie to otoczenie tak na niego wpłynęło. Czyta w myślach, do życia potrzebował dużej wiedzy o tym całym Świecie Wy-ższym. W sumie to nie wiem co to jest Świat Wyższy. Parę razy o nim wspom-niał, ale nie wytłumaczył mi dokładnie.

– Lea?

– Taaak…? – Podnoszę głowę znad książki i rozglądam się dookoła.

Zabawa w szkołę, no jasne.

Odwiedziła nas siostra taty z mężem i dziećmi. Lilianna i Antek – moje młodsze kuzynostwo. I to akurat mi musiał przypaść pech zabawy z nimi. Nie mam nic przeciwko odwiedzin, ale ileż można siedzieć na podłodze z pięciolat-kiem u boku i dodawać dwa do dwóch?

– Znasz odpowiedź na pytanie?

– Niestety nie – kłamię. – Lilka… Mogę już sobie pójść?

W oczach dziewczynki widzę zawód.

– Ale wtedy będę miała tylko jednego ucznia!

Na widok sześciolatki mam ochotę się poddać, ale jej młodszy braciszek wpada na znacznie lepszy pomysł.

– Możemy zawołać Dominika i Dominikę!

– I to jest dobry plan – mruczę pod nosem i podnoszę się z podłogi. Szczerze mówiąc, sama wpadłam na to już dawno, ale nie mogłam złamać zasad i naruszyć mojego niepisanego regulaminu.

Nie mogłam podpaść rodzeństwu. Za wszelką cenę chciałam się im przypodobać. Zdaję sobie doskonale sprawę jak głupio to brzmi, ale ja muszę zdobyć ich szacunek i zobaczyć chociaż jeden szczery uśmiech z ich strony. Zawsze byliśmy podzieleni na dwie drużyny – byli oni, i byłam ja. Z reguły przegrywa-łam spory i upadałam, ale doświadczenie bardzo dobrze nauczyło mnie powstawania. Gdy zaliczyłam porażkę, mówiłam sobie „Trudno, przecież zawsze mogło być gorzej!” wstawałam i szłam dalej. Raczej nie miałam problemu z porażkami, które w obecności rodzeństwa stały się codziennością.

Zabieram książkę i telefon, po czym wychodzę ze swojego pokoju, gdzie Lilianna i Antoś bawią się w najlepsze. Zaraz przyjdzie tu Dominik z Dominiką, a ja pójdę sobie do ogródka i poczytam jakąś dobra literaturę. Ostatnio zainteresowały mnie wiersze Wisławy Szymborskiej. Są… Po prostu są, a ja czuję w nich część siebie. Choćby ten tutaj:

 

Nic dwa razy

 

Nic dwa razy się nie zdarza

i nie zdarzy. Z tej przyczyny

zrodziliśmy się bez wprawy

i pomrzemy bez rutyny.

 

Choćbyśmy uczniami byli

najtępszymi w szkole świata,

nie będziemy repetować

żadnej zimy ani lata.

 

Żaden dzień się nie powtórzy,

nie ma dwóch podobnych nocy,

dwóch tych samych pocałunków,

dwóch jednakich spojrzeń w oczy.

 

Wczoraj, kiedy twoje imię

ktoś wymówił przy mnie głośno,

tak mi było, jakby róża

przez otwarte wpadła okno.

 

Dziś, kiedy jesteśmy razem,

odwróciłam twarz ku ścianie.

Róża? Jak wygląda róża?

Czy to kwiat? A może kamień?

 

Czemu ty się, zła godzino,

z niepotrzebnym mieszasz lękiem?

Jesteś - a więc musisz minąć.

Miniesz - a więc to jest piękne.

 

Uśmiechnięci, współobjęci

spróbujemy szukać zgody,

choć różnimy się od siebie

jak dwie krople czystej wody.

 

Nie mogę pojąć jak ktoś mógł napisać coś tak… Prawdziwego. Znajduję w każdym wersie cząstkę mnie. To piękne.

Schodzę na dół, wychodzę do ogrodu i siadam na huśtawce. Gdy już mam otworzyć własny egzemplarz Wołania do Yeti, słyszę dźwięk przychodzącego SMS-a. Od razu sprawdzam, od kogo dostałam wiadomość. Odpowiedź jest jednak banalnie prosta:

 

Remik: Jesteś w ogrodzie?

 

Nie mas sensu pytać go, skąd wie. Ja sama się domyślam; zobaczył przez swojego pokoju okno Antka i Lilkę bawiących się w szkołę, przeczytał z ich myśli, że wyszłam a gdzie jestem już zgadł sam. Ostatnio każdą kolejną wolną chwilę spędzałam w ogrodzie z widokiem na dziwne rośliny w ogródku babci Remika.

 

Lea: Tak

 

Remik: Poczekaj, zaraz przyjdę. Muszę Cię o coś spytać.

 

Zawsze pisał niezmiernie poprawne gramatycznie wiadomości. Ja też się starałam, lubiłam upodabniać się do stylu innych ludzi. Nie zawsze jednak udało mi się napisać coś ładnego. Autokorekta często przeszkadzała mi, przekręcając słowa na inne. Tym razem jednak nie odpowiedziałam nawet krótkim „ok”. Zabrzmiało to dość poważnie, jakby coś się stało. Coś, co miało duży wpływ na… Na wszystko.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Pismo Nosem 7 miesięcy temu
    Witaj
    To jest komentarz do twego -- Zgubiłam się 0_0 o moim utworze "Guitar Shop - Music 432 Hertz" :
    Albo odkryłaś, że byłaś zgubiona. To dobry start żeby się odnaleźć.
    Nie jesteś jedyna odnośnie tego tematu. To wynicowuje świadomość jak pustą, dziurawą kieszeń. Bez pośpiechu. To jest bardzo trudno zasymilować tak od razu. Nie irytuj się tym faktem i daj sobie na to czas. Obejrzyj "29 FLAT EARTH PROOFS..." video spokojnie. Nie szukaj potwierdzeń w wikipedii. Kiedy to obejmiesz swym umysłem, to będzie tak, jakbyś się od nowa narodziła.
  • Sandra 7 miesięcy temu
    Czytam też komentarz już 3 raz, ale za każdym razem pod innym tekstem

    Człowieku, ja się po prostu zgubiłam!!! 🦉🦉🦉
  • zsrrknight 7 miesięcy temu
    "Remik nie był trzynastoletnim dzieckiem, które" - który
    " Nie mam nic przeciwko odwiedzin, ale ileż można siedzieć na podłodze z pięciolat-kiem u boku i dodawać dwa do dwóch?" - odwiedzinom
    "poczytam jakąś dobra literaturę." - dobrą
    "Schodzę na dół, wychodzę do ogrosdu i siadam na huśtawce." - ogrodu
    "Nie mas sensu pytać go, skąd wie." - ma
    "Ja sama się domyślam; zobaczył przez swojego pokoju okno Antka i Lilkę bawiących się w szkołę, przeczytał z ich myśli, że wyszłam a gdzie jestem już zgadł sam." - zobaczył przez okno swojego pokoju i przecinek przed "a"

    Miesiąc wakacji, a oni tylko sms-y do siebie piszą? Ło jeżu, ale nudziarze z tych dzieci... No toć chciał przyjaźni. Czemu się nie spotykali, biegali po lasach, pojechali nad jezioro, czemu ona go nie odwiedziła w domu, a on jej? I w ogóle nie wiem, piąty rozdział, a mam wrażenie, że nadal się nie wydarzyło nic ciekawego. Bohaterka to taka trochę mameja-narzekaczka i nawet z małymi dziećmi nie chce jej się bawić... Ech, może przynajmniej teraz akcja ruszy do przodu.
  • Sandra 7 miesięcy temu
    Jak zwykle dzienkuju za literówek wyłapanie :)

    "Ło jeżu" – 💎💎💎

    Za dużo pytań, za mało odpowiedzi. Wszystko się wyjaśni 🤌🏽🤌🏽🤌🏽

    W naszych czasach niedużo ludzi, którzy biegają po lasach. Odpowiem tak: wszystko w swoim czasie, nabiegają się jeszcze po lasach.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania