Poprzednie częściZakład. Cz.1

Zakład cz.3

Staliśmy zaskoczeni przy drzwiach wejściowych i nie mogliśmy wyjść z podziwu. Nasz dom w niczym nie przypominał mieszkania. Wszędzie leżały porozrzucane puszki a w kuchni większość jedzenia znajdowały się na stole, albo co gorsza na podłodze. Spojrzałam na mamę, ale nie odezwała się słowem, ojciec przełknął ślinę, ale też nic nie powiedział. Weszliśmy do salonu a tam, ku naszemu zaskoczeniu spał mój ojciec z dwoma kolegami. Matka westchnęła. Pobiegłam do swojego pokoju i już w progu coś mi się nie podobało. Drzwi od pokoju były otwarte, a ja zorientowałam się, że ktoś już tu był.

- Mamo! - krzyknęłam tracąc całe opanowanie

Mój pokój wyglądał podobnie jak kuchnia. Z półek wyrzucone zostały rzeczy i wyglądało na to, że ktoś czegoś tam szukał. Po chwili do pokoju weszła mama z tatą a na jego twarzy, malowało się zdenerwowanie.

- Dość tego! - wybuchł - W tej chwili ten idiota wylatuje z tego mieszkania - powiedział to bardziej do siebie niż do mnie. Mama spojrzała na niego błagalnym wzrokiem, ale na nic się to zdało. Czyżby nadal go kochała? Chociaż nie było jej to na rękę, znała mojego tatę i wiedziała, że jej prośby nic nie pomogą. - Kochanie posprzątamy to, nie martw się - zwrócił się ojciec do mnie

W tej chwil, nie to było najgorsze.Bałam się o mamę. Tak bardzo chciałam jej tego wszystkiego zaoszczędzić, cierpienia, płaczu.

- Nie rób tego tato - powiedziałam. Czułam na sobie uważne spojrzenie matki a w jej oczach zagościła nadzieja. - To mój ojciec - powiedziałam

Chociaż tata zapewne mi w to nie uwierzył, nic nie mówił. W pośpiechu pomogłam mamię posprzątać mieszkanie i jakieś dwie godziny później, całując ją na pożegnanie, pojechaliśmy do ojca. Chociaż nie chciałam zostawiać jej samej z tym pijakiem, nie chciałam też tam zostać. Bałam się go i wiedziałam, że u ojca będę bezpieczniejsza. Przecież miałam tu spokój i nikt nie pił. Taty zapewne prawie cały czas nie będzie w domu a Filip? no właśnie Filip. Będę miała okazję lepiej go poznać. Byłam ciekawa co z tą jego nową pracą. Czy ją dostał?

- Kochanie przepraszam za moją reakcję - zaczął niepewnie tata - Wiesz wciąż trudno mi się przyzwyczaić do tego, że to twój ojciec - szepnął

- Ne tato - zaczęłam - Ty jesteś moim ojcem i zawsze nim będziesz - szepnęłam - Po prostu ostatnio mama płakała, nie chciałam by została sama w domu i płakała. Sądzę, że ona go kocha - powiedziałam, patrząc na smutną twarz ojca

- Płakała? dlaczego nic mi nie powiedziałaś? przecież porozmawiałbym z nią, przetłumaczył - rzekł

- Tato oboje macie własne życie. Pozwól mamię być szczęśliwą - szepnęłam dotykając jego ramienia

Wiedziałam, że ten burak nie zapewni mojej mamie szczęśliwego życia, ale serce nie wybiera. Nie chciałam by cierpiała. Dość przeszła w życiu i nie potrzebowała kolejnych zmartwień. Cały czas podziwiałam rodziców za to, jak dobrze sobie poradzili. Za ich siłę, za to, że się nie poddali. Chociaż stracili syna i się rozwiedli, oboje pracują i twardo stąpają po ziemi. Tego zawsze im zazdrościłam. Ja tak nie potrafiłam. Śmierć brata wstrząsnęła mną i załamała. A rozwód w rodzinie, niczego nie ułatwił. Przeciwnie. Jeszcze bardziej pokomplikował mi życie. Chciałabym mieć pełną rodzinę, szczęśliwy dom. Niestety teraz było to już nierealne. Zatrzymaliśmy się przed blokiem, w którym mieszkał mój tata i zaparkowaliśmy samochód.Tata wziął ode mnie wszystkie moje rzeczy i weszliśmy do bloku. Po chwili znajdowaliśmy się już w mieszkaniu. W salonie siedział partner ojca a obok niego siedział Filip. W ręku trzymał piwo, a wzrok ojca powędrował w moją stronę.

- Udało się! - zawołał podając mi piwo

- Nie chcę - szepnęłam, oddając mu butelkę - Może wyskoczymy na miasto? uczcimy to jakąś pizzą - powiedziałam, patrząc nieśmiało w jego zaskoczoną twarz

Tata nie spuszczał z nas wzroku, w jego oczach widziałam zadowolenie, że się dogadujemy.Jednak chyba bardziej zrobiłam to dla siebie, po prostu chciałam z kimś porozmawiać. Nie chciałam zostać w domu.

- To dobry pomysł - wtrącił się partner ojca - Nie znasz tu za bardzo nikogo, takie wyjście z domu dobrze Wam zrobi - zwrócił się do syna - Szczególnie Tobie Saro. Ojciec mi o wszystkim opowiedział. Jak się trzymasz?- zapytał podchodząc bliżej mnie

W jego oczach zobaczyłam troskę. Pozwoliłam by mnie objął i przytulając się do niego, zamknęłam oczy.

- No dobrze. Wam też należy się trochę prywatności - powiedział chłopak, łapiąc mnie za rękę

W pośpiechu zdążyłam zabrać kurtkę, dostałam pieniądze od ojca i poszliśmy do pizzerii. Zamówiliśmy pizzę i usiedliśmy przy wolnym stoliku. Czułam na sobie uważne spojrzenie chłopaka, ale nie zareagowałam.

- Skąd przyjechałeś?- odezwałam się pierwsza

- Z małego miasteczka niedaleko Gdyni powiedział - Skończyłem szkołę i postanowiłem tu szukać pracy, chciałem być bliżej ojca. Utrzymywać z nim kontakt - dodał

- A mama?- zapytałam

- Mama to rozumie. Chciałbym ją ściągnąć tutaj. Dlatego potrzebuje mieszkania - powiedział - Nie bój się, nie chcę by wróciła do ojca. Cieszę się, że jest szczęśliwy. Lepszego partnera nie mógłby sobie znaleźć - rzekł uśmiechając się

No tak mój ojciec był najlepszy. I nie sądziłam tak, bo jestem jego córką, po prostu zawsze każdemu pomagał, można na nim polegać. Chociaż jeszcze nie tak dawno nie uważałam tak, bo przecież nigdy nie miał dla mnie czasu. Po rozstaniu z matką zmienił się i teraz mam w nim wielkie wsparcie. Moje przemyślenia przerwał widok znajomego chłopaka. Patrzyłam na nich, jak w obrazek i nie potrafiłam odezwać się słowem. Czy to wszystko może być prawdą? czy to naprawdę on? nie wiedziałam jak zareagować, co powiedzieć. Iść tam? podejść? pogadać z nim? czy on wie kim ona jest? czy wie jak bardzo mnie rani?

- Wszystko w porządku? - usłyszałam przestraszony głos chłopaka

Niestety nie mogłam powiedzieć nawet słowa. Chciałam stąd jak najszybciej wyjść, chciałam uciec i uniknąć spotkania, niestety było już za późno. Odwrócili się i patrzeli prosto na nas, a ja zdałam sobie sprawę, że lada moment podejdą. Szli w naszą stronę, a ja nie wiedziałam co mam im powiedzieć.

- Saro! Co tu tu robisz? Wszystko w porządku? - Usłyszałam przerażony głos Damiana

- A ty? co ty robisz tu z Jolą? - zapytałam - To jest Filip mój - zawahałam się.Dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego, że nie mogę powiedzieć im prawdy.

- Jestem jej kolegą. A ty kim jesteś?? - inicjatywę przejmuję Filip

- Byłem jej chłopakiem - szepnął patrząc mi głęboko w oczy

Zaraz, zaraz, czy on powiedział byłem? zrywa ze mną w pizzerii na oczach wszystkich? tak po prostu? tak jakby nigdy nic?

- Saro przykro mi, ja nie potrafię. Próbowałem, ale nie potrafię - usłyszałam jego przerażony głos - Saro nic nas nie łączy, my się tylko przyjaźnimy- wtrąciła się Jola

- Ach tak przyjaźnimy?- usłyszałam żal w głosie Damiana

Nie mogłam już tego znieść. Wszyscy patrzeli w naszą stronę, a ja czułam się taka upokorzona.Nie wytrzymałam i wyszłam z lokalu. Nie chciałam wracać do domu. pragnęłam być teraz w ramionach przyjaciela. Byłam przekonana, że tylko Łukasz mnie zrozumie. Tuz za lokalem, zrozpaczona padłam w ramiona chłopaka, płakałam wtulając się w jego ramiona, nie potrafiłam się uspokoić.

- Wracajmy do domu - usłyszałam głos Filipa

- Nie! Ja nigdzie nie wracam! Nie w takim stanie - płakałam coraz mocniej. Po kilku minutach spojrzałam na Filipa i podałam mu adres Łukasza. Chłopak obiecał, że mnie zaprowadzi i ruszyliśmy do niego. Szłam z ściśniętym sercem, nie byłam pewna co mi powie i jak zareaguje. Pamiętałam moją ostatnią niespodziewaną wizytę i to co zobaczyłam. Pamiętałam aż za dobrze ból, jaki poczułam.

- Kim jest ten cały Łukasz? - usłyszałam nutkę zainteresowania w głosie chłopaka

- Moim - zawahałam się - Przyjacielem- dodałam

Tuż przed blokiem go dostrzegłam. Akurat miał zamiar wchodzić do mieszkania. Dzieliła nas tylko ulica.

- Łukasz! - krzyknęłam

Chłopak odwrócił się w moją stronę, a ja szarpnęłam się z ramion Filipa i pobiegłam w Łukasza kierunku.

 

Zobaczyłam światło nadjeżdżającego samochodu i....

 

Poczułam mocne uderzenie w ramię, ale nie zareagowałam. Patrzyłam jak zaczarowana w leżące ciało chłopaka i nie mogłam powiedzieć nawet słowa, nie byłam w stanie się poruszyć. Filip stał tuż obok mnie i mocno łapał mnie za rękę, chciał w ten sposób dodać mi otuchy. Działałam bez zastanowienia, wybrałam numer pogotowia i je wezwałam. Podbiegłam do leżącego chłopaka i sprawdziłam, czy oddycha. Oddychał, puls był ledwo wyczuwalny, ale oddychał. Klękałam przy Damianie i modliłam się by przeżył.Po sekundzie dobiegł do mnie Łukasz i mocno wtulił w swoje ramiona. Tak bardzo bałam się tego, co może się stać.Nie miałam pojęcia jak to się stało, że znalazł się tuż przy mnie, dlaczego go nie zauważyłam.

- Chciałem Ci to powiedzieć, ale byłaś taka zdenerwowana - zaczął nieśmiało Filip - On cały czas biegł za nami, chyba chciał ci coś wytłumaczyć - szepnął

Rzuciłam się na Filipa i okładałam go pięściami. Tak bardzo byłam na niego zła. Gdyby mi powiedział, gdybym się zatrzymała, gdybym z nim porozmawiała. Karetka przyjechała, a ja siedziałam tuląc zimne ciało chłopaka.Jeszcze żył, ale tętno ciągle słabło. Po chwili wnosili go do karetki, a ja stałam oszołomiona. Nie wiedziałam jak mam zareagować, co zrobić.

- Wsiadaj zawiozę Cię - powiedział Łukasz, ciągnąc mnie za rękę

Odwróciłam się w stronę Filipa, ale on tylko się do mnie uśmiechnął. Chociaż chciał jechać ze mną, przekonałam go, by wrócił do domu i zawiadomił mojego ojca. Nie chciałam by się o nas martwili. Zapinałam pasy i siedziałam w samochodzie przyjaciela, Łukasz odpalił auto i ruszyliśmy. Przez chwilę poczułam jedną, pojedynczą łzę na policzku a po moich plecach przeszły ciarki. Powoli docierało do mnie to, co się stało.

- A jeżeli on nie przeżyje? - zapytałam

- Ty żyjesz. Pamiętaj to była jego decyzja - powiedział

Spojrzałam na Łukasza i nie mogłam zrozumieć tego, co do mnie mówi. Jak to do cholery jego decyzja? uratował mi życie, fakt, ale sam przez to może umrzeć a on mówi tak spokojnie? tak, jakby nic się nie stało? tak, jakby nie miało to znaczenia?

- Nawet nie wiesz jak bardzo się bałem. Gdy patrzyłem na ten samochód, krzyczałem lecz nie słyszałaś. I nagle pojawił się on, bez zastanowienia pobiegł tuż za tobą i popchnął Cię na ziemię a sam nie zdążył - szepnął Łukasz łamiącym się głosem

Dopiero teraz odetchnęłam z ulgą. Wracał do mnie Łukasz, mój Łukasz. Ten sam wrażliwy i dobry człowiek, którego tak kochałam.

- Żałuje, że to nie ja zginęłam - szepnęłam, czując po policzku łzy

- Nie wiesz, czy zginął. Zobaczysz uratują go - powiedział niepewnym głosem

Sam nie był tego taki pewny. Chociaż kłamał, by mnie pocieszyć byłam mu za to wdzięczna. Potrzebowałam w tej chwili jego kłamstw, potrzebowałam jego obecności.

- A kim był ten chłopak? - zainteresował się

Jemu jedynemu mogłam powiedzieć prawdę. Przecież Łukasz o wszystkim wiedział, więc nie widziałam sensu w ukrywaniu przed nim prawdy.

- Synem partnera mojego ojca. Mieszkamy razem - powiedziałam - To znaczy u mojego ojca. On poszukuje mieszkania, tymczasowo zamieszkał u taty, a ja na razie potrzebowałam zmian, nie mogłam znieść tego pijaka - szepnęłam

Łukasz zmarszczył brwi i spojrzał na mnie pytającym wzrokiem. Nie chciałam mu tego tłumaczyć, nie miałam na to sił. Spojrzałam na niego i zawahałam się. Nie byłam pewna, czy powinnam powiedzieć mu o mojej rozmowie z Magdą. Czy powinnam z nim o tym porozmawiać? może i tak, ale teraz nie miałam na to ochoty. Pragnęłam tylko zapewnień lekarza, że Damian z tego wyjdzie. Staliśmy w korku a cała złość, wszystko to, co gotowało się we mnie od dawna, dało upust emocjom. Rozpłakałam się, unikając jego wzroku. Tak bardzo czułam się zraniona i rozżalona, tak bardzo cierpiałam. Dlaczego tak zależało mu na tym, by ze mną porozmawiać. Czy chciał mi coś ważnego powiedzieć? kilka minut później, zatrzymaliśmy się przed szpitalem, wbiegłam do środka i poszłam prosto do informacji. Powiedzieli mi tam o tym, że właśnie go operują. Nic więcej nie chcieli mi powiedzieć. Nie byłam jego rodziną, więc nie mogli mi udzielić więcej informacji. Tylko, że oni nie wiedzieli o tym, że być może umiera dlatego, że ocalił mi życie.

- Musisz zawiadomić Magdę - szepnęłam patrząc na jego twarz

Łukasza oczy rozszerzyły się i zobaczyłam w nich strach. Miał rację, nie wiedzieliśmy jak zareaguję. Przecież Damian był jej bardzo bliskim kuzynem a ona była w ciąży.

- Rozstaliśmy się - szepnął unikając mojego spojrzenia

- Co zrobiliście?- zapytałam uważnie mu się przyglądając

- No rozstaliśmy- powiedział - Nie potrafię o Tobie zapomnieć - dodał

Zamknęłam oczy, by chociaż na chwilę przestać o nim myśleć. Teraz liczył się tylko Damian. Stałam pod salą operacyjną i modliłam się by przeżył. Bo przecież nie zniosłabym straty drugiej osoby. Nie zniosłabym jeżeli by umarł. Nie zniosłabym tego poczucia winy.

- Masz rację Magda musi wiedzieć - powiedział po chwili wyciągając telefon

Kilka chwil później spojrzał na mnie smutnym wzrokiem. Dobrze wiedzieliśmy, że za chwilę tu będzie. Wiedzieliśmy, że nie będzie łatwo wytłumaczyć jej co ja robiłam pod blokiem jej faceta, Czy domyśli się, że coś nas kiedyś łączyło? moje przemyślenia przerwał widok lekarza. Drzwi od sali operacyjnej otworzyli się i na łóżku wieźli nieprzytomnego Damiana. Chłopak żył. Tak bardzo cieszyło mnie to, że żył.

- Panie doktorze co z nim? - zapytałam

- Jesteś jego rodziną?- usłyszałam głos lekarza

- Nie. Jestem jego dziewczyną, narzeczoną - poprawiłam się

- Było ciężko, ale jemu życiu już nic nie zagraża - powiedział smutnym głosem - Jest jeden mały problem - zawahał się - Już nigdy nie będzie mógł chodzić, przykro nam. Ma uszkodzony kręgosłup. Pani narzeczony został sparaliżowany- szepnął patrząc na mnie bezradnym wzrokiem - Nic się już nie dało zrobić. Naprawdę mi przykro - dodał

Po chwili zostaliśmy z Łukaszem sami. Lekarz odszedł, a ja poczułam jak miękną mi kolana. Sparaliżowany. Wiedziałam, że dla niego jest to wyrok śmierci.

 

Nie mogłam tego znieść, nie chciałam uwierzyć w to co powiedział. Jak to sparaliżowany? jak to wszystko było możliwe? dlaczego? Boże dlaczego? Wiedziałam, że dla tak pełnego życia, młodego chłopaka będzie to ciosem, a ja nie wiedziałam jak mam mu pomóc. Dusiłam się, nie mogłam znieść poczucia winny, nie mogłam znieść spojrzenia lekarza. Nie wiem co mną kierowało, ale wybiegłam ze szpitala. Oparta o zimną ścianę budynku, zapaliłam papierosa. Wszystko tylko nie to.

- Co się stało? gdzie on jest? jak do tego doszło? - usłyszałam przerażony głos Magdy

- On, on nie będzie mógł chodzić! Jest sparaliżowany - powiedziałam unikając jej wzroku

- Co? co ty do mnie dziewczyno mówisz? sparaliżowany?! - wykrzyknęła łamiącym się głosem

Po chwili obok niej stanął Łukasz i mocno wtulił ją w swoje ramiona. Nie mogłam znieść ich widoku. Przypomniał mi się czas, gdy byli szczęśliwi i poczułam w sercu ból. Wszystko zniszczyłam. Miłość między mną a Damianem, związek przyjaciół, nawet byłam winna śmierci brata. Wszystko było moją winną, wszystko. Dość! nie mogłam tak myśleć, przecież to nie ja popchnęłam go pod to auto, nie ja kazałam mu się ratować. Chociaż gdybym uważała, gdybym się zatrzymała.

- Córeczko! - usłyszałam czuły głos taty

- On jest sparaliżowany! Sparaliżowany! Nie będzie mógł chodzić, to moja wina, moja! - krzyknęłam wtulając się w silne ramiona taty

- Nie kochanie! To nie jest twoja winna, nie była to twoja winna i nie będzie. Ty nic nie zrobiłaś. Cii nie płacz maleńka, nie płacz. Filip nam wszystko opowiedział. To nie była twoja winna - szeptał tata, głaszcząc mnie po głowie

Łukasz z Magdą znikli gdzieś za rogiem a dopiero po chwili zauważyłam, że ich nie ma.

- Gdzie jest Magda? - zapytałam oglądając się dookoła - Ona jest w ciąży! To może jej zaszkodzić! - krzyczałam jak opętana

Po chwili poczułam jakieś ukłucie i zrobiłam się senna. Nie wiem w którym momencie zamknęłam oczy i zapadłam w sen.

 

Obudziłam się w mieszkaniu taty. Obok mnie siedział Filip a na fotelu siedziała zapłakana mama.Spojrzałam na nią i delikatnie się uśmiechnęłam a ona odwzajemniła uśmiech. Patrzyłam na jej siną twarz i zbladłam.

- Ojciec ci to zrobił? - zapytałam

- Nie ważne! To nic takiego, nie martw się - szepnęła cichym głosem

- Ale mamo! on nie może Cię bić! Nie możesz mu na to pozwolić. Dlaczego od niego nie odejdziesz? - zapytałam

Nie odpowiedziała. Wstała i wyszła z mieszkania, zostawiając mnie z Filipem. Chciałam wstać i iść za nią, ale chłopak złapał mnie za rękę i przetrzymał. Nie wiedziałam dlaczego, nie chciał pozwolić mi bym za nią poszła, ale możliwe, że miał rację. Teraz pogorszyłabym tylko sytuację. Zamknęłam oczy, przypominając sobie o wypadku i zadrżałam. Przecież nie mogłam tu być, musiałam iść do niego. Wstałam, ale Filip po raz kolejny nie puścił mojej dłoni. Nagle zdałam sobie sprawę z tego, co się stało i spojrzałam na siną rękę. Oni dawali mi coś na uspokojenie?

- Musisz o czymś wiedzieć - powiedział nagle Filip

Spojrzałam na niego wystraszonym wzrokiem, ale nie wiedziałam co chcę mi powiedzieć.

- Chodzi o Damiana - zaczął niepewnie. Spojrzałam na niego, ale odwrócił wzrok. - Nie musisz dziś tam iść. Jego stan pogorszył się. Damian leży w śpiączce - powiedział mocno trzymając mnie w ramionach

Szarpałam się, ale za każdym razem jego uścisk robił się coraz silniejszy. Trzymał mnie w silnych ramionach, a ja czułam, jakby świat się zawalił. To wszystko nie może być prawdą! Nie wierzę w to. W końcu nie wytrzymałam i szarpnięciem wyrwałam się z jego ramion. Stanęłam pod ścianą i spojrzałam na Filipa.

- To nie może być prawdą! powiedz mi, że się mylisz! powiedz, ze kłamiesz! - krzyczałam, okładając go pięściami

Po chwili moje ciało zamarło, a ja zsunęłam się bezwładnie po ścianie. Ukucnęłam, łapiąc się za kolana i zaczęłam się kołysać. Przed moimi oczami przeleciało całe życie i straciłam przytomność.

- Saro! Saro obudź się! - usłyszałam z daleka jego głos

 

Obudziłam się a białej sali. Znałam to miejsce aż za dobrze. Pamiętałam tą salę, i zapach. Znajdowałam się w szpitalu. Nie rozumiałam tego, co się stało. Nie rozumiałam po co tu jestem i dlaczego wszyscy płaczą. Obok mnie siedział Łukasz i mocno trzymał mnie za rękę. Pod ścianą stał Filip a na krzesełku siedziała mama.

- Co się stało? - zapytałam

- Zemdlałaś. Nie ruszaj się. Odpoczywaj - powiedział Łukasz

Mama wyszła z sali zapłakana, A ja przypuszczałam, że to nie było zwykłe zasłabnięcie. Chociaż Łukasz siedział przy mnie, coś przede mną ukrywał. Czegoś nie chciał mi powiedzieć.

- Dlaczego tu jestem? co się takiego stało? - zapytałam

Chłopaki milczeli. Patrzyli na siebie porozumiewawczo a po chwili z sali wybiegł zapłakany Filip.

- Łukasz co się stało? - dopytywałam się

- Nic- szepnął, próbując ukryć łzy. - Po prostu nie denerwuj się, Proszę - szepnął

Zamknęłam oczy i próbowałam zasnąć, chociaż starałam się, sen nie przychodził.

 

Obudził mnie czyjś płacz, Chociaż czułam nie wyobrażalny ból brzucha, postanowiłam wstać. Trzymając się ściany, stawałam niepewnie kroki i szłam w stronę drzwi. Na korytarzu siedziała zapłakana mama. Obok niej płakał Łukasz, a ja nie wiedziałam co się dzieje. Czułam strach. Nagle usłyszałam ich rozmowę i nie mogłam w to wszystko uwierzyć. Zamknęłam oczy, próbując się uspokoić, ale nie mogłam. Nie docierały do mnie ich słowa, nie chciałam żyć. Zrobiłam niepewny krok i upadłam. Matka, po usłyszeniu huku, odwróciła się w moją stronę, a ja spojrzałam jej w oczy.

- Tylko nie to! Nie może to być prawda! - zapłakałam

 

Jak to jest, gdy straci się ukochaną osobę? jak to jest, gdy stracisz największy cud jaki w sobie nosiłaś? ciężko. Tak cholernie ciężko, że nie chcę Ci się żyć. Ból jest nie do zniesienia a ty nie pragniesz niczego innego jak umrzeć. Szczerze? nawet na to nie masz siły. No bo przecież by umrzeć, trzeba wstać z łóżka a tego nie chcesz robić. Tak było i ze mną. Przez najbliższe dni nie mogłam dojść do siebie. Chciałam zasnąć i modliłam się o to, by się nie obudzić. Wciąż zastanawiałam się, dlaczego? dlaczego niczego nie zauważyłam? nawet nie przypuszczałam, że jestem w ciąży. Tym bardziej, że była to wczesna ciąża. Lekarz mówił coś o złym położeniu dziecka, o ciąży pozamacicznej, ale nie słuchałam go. Dla mnie było już to dziecko. Dziecko tak bardzo zakazane, tak bardzo niewinne. A myśl, że było ono moje i Łukasza było nie do zniesienia. Straciłam nasze dziecko, ale sam fakt, że pojawiło się, było cudem. Chociaż było ono zakazanym owocem, spłodziło się z miłości. Jedna nasza wspólna noc spędzona w pensjonacie doprowadziła do tego, że nosiłam w sobie nasze dziecko. Nie wiedziałam co teraz mam zrobić, nie potrafiłam o niczym myśleć, na niczym się skupić. Nie chciałam żyć, teraz po raz pierwszy rozumiałam Oskara. Chciałam zrobić jak on, chciałam umrzeć. Niestety byłam tchórzem i nie miałam tyle odwagi, bałam się sama nie wiedziałam czego. Śmierci? a może tego, że zostawię moich bliskich? a może piekła? nie wiedziałam. Dziś minęły dokładnie trzy dni od tego, jak się dowiedziałam. Chociaż lekarze postanowili mnie wypisać, bo uznali, że mojemu zdrowiu już nic nie zagraża, wolałam zostać tu niż jechać do taty. Nie chciałam tych współczujących spojrzeń. Pamiętam co czułam, gdy usłyszałam mamy i Łukasza rozmowę, pamiętam współczujące spojrzenie mamy, pielęgniarki, lekarki. To bolało, nadal boli, ale staram się być silna. Przecież czasu już nie cofnę. Cieszyłam się, że nie usłyszałam bicia serca, bo wtedy już był się z tego nie otrząsnęła.

- Saro - usłyszałam głos Łukasza

Jego wzrok powędrował w moją stronę. W oczach czaił się żal i smutek a w głosie panowała troska.

- Saro nie musisz udawać - powiedział czułym głosem

- Niczego nie udaję. Ja po prostu dobrze się czuję. Jak się ma Damian? wybudził się? - zapytałam

- Nie. Przecież wiesz - szepnął - Saro posłuchaj mnie - powiedział łapiąc mnie w ramiona

Spojrzał mi prosto w oczy a po jego policzkach płynęły łzy.Cierpiał i teraz to wiedziałam, cierpiałam, ale ja nie chciałam się do tego przyznać. Wolałam udawać silną, niż płakać po kątach i martwić rodziców. Wyrwałam się z jego ramion i zaczęłam pakować rzeczy. Chociaż wszystko było już spakowane, wyjęłam i wkładałam od nowa, by przestać o tym myśleć. Kochałam Łukasza, ale no cóż widocznie tak musiało być. A może to jakiś znak? a może tak musiało być? może no cóż...Może tak chciał Bóg? nie wiedziałam już co mam o tym myśleć.

- Saro! Saro proszę Cię zacznij płakać! Saro! - usłyszałam błagalny ton jego głosu

- Nie Łukasz! Nie wolno mi! Nie wolno! - krzyknęłam, czując jak po moich policzkach płynął łzy

Dopiero teraz się poddałam. Dopiero teraz poczułam nie wyobrażalny ból i zaczęłam płakać. łzy leciały mi strumieniami, a ja poczułam jak łamie mi się serce.

- To było nasze dziecko prawda? - zapytał patrząc mi głęboko w oczy

- Chyba tak. Luk przepraszam. Naprawdę Cię przepraszam - szepnęłam otulona jego silnymi ramionami

Klękaliśmy na zimnej podłodze w sali i wtuleni kołysaliśmy się. Moje oczy co chwilę wylewały z siebie nowe łzy, a ja tak bardzo chciałam umrzeć. Mama przyszła do sali i pomogła Łukaszowi mnie podnieść, a ja nie protestowałam. Trzymała w ręku, jakąś karteczkę z numerem telefonu, podobno psychologa i poszliśmy w stronę auta. Rodzice postanowili, że zamieszkam u mamy. Tata nie mógł dostać wolnego a ktoś musiał przecież przy mnie być. Zapewne bali się, że pójdę w ślady Oskara i będę próbowała się zabić. Łukasz obiecał mamię, przy mnie być. Chociaż wzięła wolne, musiała na chwilę iść do pracy.I wtedy miał być Łukasz. Chociaż nie podobało mi się, ale co miałam zrobić?? nic. Chociaż tak naprawdę było mi wszystko jedno. Kilka minut później byliśmy już w domu. Otworzyłam drzwi i pobiegłam do swojego pokoju. Zatrzasnęłam im przed nosem drzwi i położyłam się na łóżku. Przytuliłam się do poduszki i zamknęłam oczy. Po chwili poczułam na swoich udach męską dłoń, nie musiałam domyślać się, kto to był. Przecież znałam jego dotyk na pamięć. Znałam jego perfumy.

- Luk - szepnęłam odwracając się do niego twarzą

Chłopak objął mnie i położył się obok mnie. Objęci zasnęliśmy.

 

Zbudziło mnie światło. Spojrzałam na Łukasza, który już od jakiegoś czasu nie spał, tylko siedział na łóżku. Chyba nie zauważył mojego obudzenia się, bo nie patrzył w moją stronę. Siedział łapiąc się za głowę i o czymś myślał. Delikatnie położyłam mu rękę na plecach a on podskoczył jak oparzony. Spojrzał w moją stronę a w jego oczach były łzy.

- Obudziłaś się - powiedział bardziej stwierdzając fakt, niż pytając

- Jedz już do domu. Magda pewnie się nie pokoi - powiedziałam wstając z łóżka

- Magda wie, że całą noc byłem u ciebie. Pochwaliła ten pomysł - powiedział

- Ale jedź już. Chcę zostać sama - szepnęłam

Łukasz spojrzał mi w oczy, a ja odwróciłam wzrok. Złapał mnie za brodę i delikatnie zmusił bym na niego spojrzała. Nie potrafiłam. Do pokoju weszła mama, ale nie odezwała się. Chyba podejrzewała, że coś jest między nami. Chrząknęła a my odsunęliśmy się od siebie a właściwie odskoczyliśmy od siebie.

- Ja już pójdę - szepnął speszony - Jutro przyjdę i przyniosę Ci numer mojej koleżanki o której opowiadałem twojej mamie. Ona studiuje psychologię i Cię Saro wysłucha - powiedział kucając przy mnie - Proszę Cię zrób to dla mnie i spotkaj się z nią. Potrzebujesz pomocy - szepnął

Kiwnęłam głową i spojrzałam mu głęboko w oczy. Uśmiechnęłam się kącikiem ust i chłopak odszedł. Zostałam z mamą sama.

- Saro nigdy Cię o to nie pytałam, ale czy Ciebie łączyło coś z Łukaszem? - zapytała

- Tak mamo. Przecież się przyjaźnimy - powiedziałam - A ojciec gdzie on jest?- zmieniłam temat, patrząc na jej siną twarz

- Z twoim tatą wygnaliśmy go i zmieniłam zamki.Uznaliśmy, że powinnaś mieć spokój - szepnęła - Saro nie o to pytałam. Czy coś zaszło między wami? - zapytała

Kiwnęłam głową a ona zbladła. Usiadła i przytuliła mnie a po chwili spojrzała na mnie zapłakanym wzrokiem.

- To dziecko było jego prawda? Straciłaś dziecko Łukasza?- zapytała - Kochanie uwierz mi wiem co czujesz. Wiem jak bardzo cierpisz - powiedziała a z jej oczu co chwile kapały krople łez

- Nie wiesz. Nikt nie wie, jeżeli tego nie przeszedł - powiedziałam - Tak jego mamo - szepnęłam, czując jak po moich oczach płynął łzy.

 

Chociaż nie wiedziałem co mnie będzie za chwile czekać, postanowiłem wrócić do domu. W ostatnich dniach ciągle kłóciłem się z Magdą. Gdyby nie dziecko już dawno bym z nią zerwał i zrobił wszystko, by być z Sarą. Dopiero dziś, gdy leżała zapłakana w moich ramionach, zdałem sobie sprawę z tego, że ja się w niej ot tak zakochałem.Mimo, iż wolałem, by łączyła nas tylko przyjaźń, tamtej nocy przekroczyliśmy granicę, z której teraz nie mieliśmy szans się wycofać. Chyba nawet ja nie chciałem. Trudno było mi pogodzić się z śmiercią naszego dziecka. Chyba nadal nie dociera do mnie, to co ostatnio się działo. Nie przepuszczaliśmy z Sarą, że nosi w sobie nasze dziecko, nie

mieliśmy pojęcia, że po jednej wspólnej spędzonej nocy zostaniemy rodzicami. Zostalibyśmy, jeżeli dziecko by żyło. Chociaż Sarze było bardzo trudno, mi wcale nie było lżej. Wiedziałem, że za każdym razem, gdy spojrzę na dziecko moje i Magdy, przypominać mi będzie o stracie, jaką z Sarą przeżyliśmy. Chociaż Magda zapewne sądzi, że to dziecko było Damiana, zastanawiałem się, czy nie powiedzieć jej prawdy. Nie teraz, ale później. Gdy już urodzi. Teraz mogłaby poronić, a ja nie przeżyłbym śmierci drugiego dziecka. Wyjąłem telefon i zadzwoniłem do koleżanki, chciałem poprosić ją, by porozmawiała z Sarą.Potrzebowała kogoś, kto jej pomoże. Wiedziałem, że wsparcie rodziców i moje wiele dla niej znaczy, ale jej nie pomoże. Potrzebowała profesjonalisty, który by jej pomógł. Potrzebowała dobrego psychologa a może nawet psychiatry Przecież śmierć dziecka jest czymś bardzo trudnym o ile możliwym do zniesienia. A jej tak naprawdę na głowę, spadły chyba wszystkie problemy. Nie dość, że zadręcza się samobójstwem Oskara, to jeszcze wypadkiem Damiana. Chyba najsilniejszy człowiek by tego nie wytrzymał a ona zawsze była kruchą i wrażliwą osobą. Udawała tylko oschłą i niedostępną. Tyko przy mnie pozostała sobą, tylko przede mną się otworzyła i pokazała jaka jest naprawdę. Nie wiem, czy to w tamtej nocy, czy jeszcze wcześniej się w niej zakochałem. Podejrzewam, że stało się to wtedy nad morzem, gdy prawie utonęła. Myśl o jej stracie, o tym, że mógłbym jej

więcej nie zobaczyć była nie do zniesienia.

- Jak się Sara czuje? trzyma się jakoś? - usłyszałem zatroskany głos Magdy

Podszedłem do dziewczyny i pocałowałem ją. Chociaż nie miałem na to ochoty, chciałem zapewnić jej poczucie bezpieczeństwa. Oderwała się ode mnie i spojrzała na mnie czujnym wzrokiem. Domyślała się czegoś?

- Stało się coś? dawno już taki nie byłeś - zaśmiała się

- Jaki? - zapytałem marszcząc czoło

- Nie pamiętam kiedy ostatnio tak mnie całowałeś - powiedziała spuszczając wzrok - A co z nią? czemu nie odpowiedziałeś? - dopytywała się

- Jest załamana. Jak ma się czuć? straciła dziecko Magdo - powiedziałem oziębłym głosem - A jak Damian? - zmieniłem temat, mając nadzieje, że nie zauważyła mojego chłodnego tonu

- Bez zmian - odpowiedziała.Przyjrzała się uważniej mojej twarzy i spuściła wzrok. Jej oczy znów zgasły. Chyba po raz kolejny ją zraniłem - Ma wielkie szczęście, że Cię ma. Potrzebuje wsparcia - powiedziała

Nie dopowiedziałem. Podszedłem do niej i złapałem ją w swoje ramiona, przytuliłem i po raz kolejny pocałowałem. Chciałem uspokoić jej przerażone oczy, chciałem zapewnić ją, że nic się między nami nie zmieniło. Zmienił. Zmieniło się wiele w momencie, gdy straciłem dziecko. Zmieniło się tamtej nocy, gdy trzymałem Sarę w ramionach.Zmieniło się w tej nocy, gdy spałem przytulony do Sary. Zmieniło się całe moje życie i wszystkich w naszym otoczeniu. Zmieniło się w chwili, gdy Sara dowiedziała się o stanie Damiana. Zdałem sobie sprawę, że ona nie zostawi go w tym stanie. sam chyba nie zostawiłbym Magdy. Z zachowaniu była do mnie bardzo podobna i dlatego wiedziałem, że nie ma szans byśmy razem byli. Nie pozostało nam nic innego, jak zrezygnować z uczuć jakie do siebie czujemy. Nie wiedziałem nawet, czy Sara mnie kocha, może przespaliśmy się, bo za dużo wypiła. Może nie znaczę dla niej nic. Dla Magdy za to jestem całym światem. Za każdym razem, gdy patrzę jej w oczy widzę miłość. Za każdym razem, gdy trzymam ją w ramionach, słyszę jak wali jej serce. Kocha mnie i nie zasługuje na to, bym od niej odszedł. Nie zasługuję na to, co jej zrobiłem a mimo to, niczego nie żałuje.Jak mam żałować, skoro ją pokochałem? jedyne czego żałowałem, to tego, że straciliśmy coś, co było dla nas tak ważne. Dziecko i naszą przyjaźń. Nad tym drugim możemy popracować, chociaż już nigdy nie będziemy tak blisko, jak byliśmy.Położyłem rękę na brzuchu Magdy i uśmiechnąłem się. Dziecko chyba mnie wyczuło, bo poczułem jak kopnęło. Po chwili oboje wybuchliśmy niepohamowanym śmiechem.

- Nasze dziecko - powiedziała patrząc na mnie z czułością.

- Nasze - szepnąłem patrząc jej głęboko w oczy. Nie wiem czemu, ale poczułem, że muszę to zrobić. - Kocham cię Magdo. Kocham Cię i nigdy was nie zostawię - szepnąłem

Starałem się by mój głos brzmiał pewnie i spokojnie. Chociaż w gardle czułem coś dziwnego, co nie pozwalało mi połknąć śliny, zmusiłem się do uśmiechu i przytuliłem ich.

 

Nie spałam już od godziny. Siedziałam na parapecie i patrzyłam przez okno. W tej chwili nie myślałam o niczym. Chociaż miałam tyle spraw na głowie, moje myśli wciąż uparcie wracały do dziecka. Zamknęłam oczy, przypominając sobie ból w oczach Łukasza i wstrzymałam oddech. Chociaż nie była to moja winna, jakoś nie potrafiłam pozbyć się uczucia, że zabiłam nasze dziecko. Usłyszałam pukanie, spojrzałam w stronę drzwi i po chwili zobaczyłam w nich Filipa. Uśmiechnęłam się leciutko do kolegi i wstałam z parapetu.

- Jak się masz? - zapytał podchodząc bliżej mnie

Patrzyłam na Filipa i nie wiedziałam co mam mu odpowiedzieć, prawdą? czy może lepiej skłamać?

- Tak sobie. Wciąż nie mogę sobie wybaczyć, że straciłam dziecko - szepnęłam

- Saro to nie była twoja wina - usłyszałam

- Ale gdybym - zawahałam się - Gdybym wiedziałam, gdybym mniej się stresowała, gdybym bardziej na siebie uważała - rozpłakałam się

Filip podszedł do mnie i mocno mnie przytulił a ja cieszyłam się, że nie jestem sama. Nagle drzwi od pokoju otworzyły się i....

 

Patrzyłam na Jolkę jak zahipnotyzowana, nie wiedziałam czego może ode mnie chcieć, po co tu przyszła, czy wiedziała?. Nie wiedziałam nic. Nawet tego, czy chcę z nią rozmawiać. Poczułam w głowie mętlik z jednej strony potrzebowałam wsparcia no i wciąż zastanawiałam się, co stało się z ich dzieckiem, ale z drugiej wiedziałam, że teraz potrzebuje spokoju. Spokoju, którego przy niej mieć nie będę. Minuty mijały a żadna z nas nie odezwała się słowem. Wciąż stałam nie daleko okna i uważnie przyglądałam się dawnej przyjaciółce. Komuś, komu kiedyś ufałam, komuś, kogo obwiniam za śmierć brata. Krążyłam niespokojnie po pokoju, nie spuszczając z niej wzroku. Jej oczy były przerażone ale nadal nie odezwała się słowem. Bała się czegoś? gdybym jej nie znała, zapewne pomyślałabym, że ta dziewczyna jest niemową.

- Jak się czujesz?? - usłyszałam po chwili, jak zadając to pytanie, przełyka ślinę.

W tym momencie wyglądała jak jakiś bezbronny zwierzak. Wystraszona, wciąż nie wiedziałam czym. Spoglądała raz na mnie, raz na Filipa, który nie odrywał od niej oczu. Czyżby się zakochał?

- A jak mam się czuć? straciłam dziecko Jolu - szepnęłam, czując jak tracę grunt pod nogami

Chociaż minęło już kilka dni, ból wciąż był taki sam. Ciągły i nie do zniesienia. Nie ból fizyczny, który nieraz pojawiał się w dole brzucha a ból psychiczny, który ulokował się w głowie i za nic nie chciał minąć. Strata dziecka jest nie do zniesienia. A ja nie tylko straciłam nasze dziecko, ale jeszcze spadło na mnie kilka innych wydarzeń. Teraz miałam nieodpartą ochotę zabrać stąd wszystko i wyjechać, wyrwać się z dala od

tego miejsca, od wspomnień i po prostu uciec. I zrobiłabym tak, gdyby nie Damian. Przecież nie mogłam go zostawić.

- Wiem, że jest Ci ciężko. Chcę byś wiedziała- zawahała się.Spojrzałam na Jolkę i uśmiechnęłam się. - Chcę byś wiedziała, że możesz na mnie liczyć- dodała

Podeszłą do mnie i mocno przytuliła mnie w ramiona. Wtulając się w dawną przyjaciółkę, czułam jakby pękało mi serce. Kolejna rzecz jaką zniszczyłam- nasza przyjaźń. Chociaż miałam do niej kilka pytań, odpuściłam. Wiedziałam, że dziś nie jest to najlepszy pomysł. Przecież teraz liczyła się, przede wszystkim strata dziecka i to, żeby Damian wyzdrowiał. Wszystko inne mogło a nawet zeszło na dalszy plan. Przestałam przejmować się wszystkim dookoła a chciałam skupić na tym co było najważniejsze. Tak bardzo za nim tęskniłam, tak bardzo chciałabym się do niego przytulić, tak bardzo pragnęłam z nim porozmawiać. Dobrze wiedziałam, że teraz jest to nie możliwe. Kochałam go i chciałam być obok niego. Chciałam, nie ja pragnęłam by się zbudził i wziął mnie w swoje ramiona. Nagle moje przemyślenia przerwał dzwoniący telefon. Nie wiedziałam kto to może być i odebrałam. Dzwonił Łukasz.

- Przyjeżdżaj. Akurat jesteśmy w szpitalu. Obudził się - usłyszałam

Po chwili Łukasz rozłączył się, a ja nie patrząc na zebrane towarzystwo, zwyczajnie ubrałam się i wyszłam z mieszkania.

- Saro! - usłyszałam przerażony głos Filipa

Odwróciłam się do niego, ale nie odezwałam się. Tupałam z nogi na nogę, powoli się denerwując. Nie rozumiałam dlaczego mnie zatrzymuje. Po co to robi?

- Gdzie idziesz? - po chwili chłopak znajdował się przy mnie i patrzył mi prosto w oczy

- Do szpitala. Wybudził się - szepnęłam, prawie skacząc mu ze szczęścia w ramiona

- Mogę iść z Tobą? - zapytał.Nie odpowiedziałam. Po prostu wyciągnęłam do niego swą dłoń i trzymając za rękę, niemal biegiem ruszyliśmy w stronę szpitala.

Pod wielkim budynkiem z napisem szpital, nie mogłam złapać tchu. Nie wiedziałam, czy z radości, czy po prostu za szybko biegliśmy. Ból na dole brzucha trochę nasilił się, ale nie zważałam na to uwagi. Liczyło się tylko jedno, już za kilka minut zobaczę Damiana. Weszłam do szpitala i skierowałam się, od razu w stronę jego sali. Na korytarzu siedział Łukasz a w sali, na krzesełku siedziała Magda, trzymając kuzyna za rękę. Weszłam i spojrzałam na podłączonego do różnych kabli Damiana. Poczułam ból, widząc go w tym stanie.

- Saro! Saro kochanie nic ci nie jest - powiedział niemal przerażonym głosem. Magda wyszła z sali, a ja usiadłam na jej miejscu i podałam mu swą dłoń.Chociaż nie miał jeszcze za wiele sił, mocno ścisnął moją dłoń, bojąc się zapewne, że od niego odejdę. - Tak bardzo się bałem, że cię straciłem.Tak bardzo obawiałem się, że nie zdążę- szepnął

Spojrzałam na niego i tym razem to ja ścisnęłam go za rękę.

- Jestem tu Damianie. Jestem i nigdzie się nie wybieram - powiedziałam, patrząc mu prosto w oczy

Spojrzałam na jego bezwładne nogi a po moich policzkach płynęły łzy. Przez chwilę zastanawiałam się, czy on wie? czy wie jaki los go z mojej winy czeka? czy zdaję sobie z tego sprawę? nie wiedziałam. Nie miałam zielonego pojęcia też, jak mu delikatnie o tym powiedzieć. Czy powinnam zrobić to ja? czy lekarz? a może sam się domyśla? wolałam by dowiedział się tego ode mnie a nie na przykład upadając z łóżka. Nie chciałam by cierpiał, ale ktoś musiał mu powiedzieć. Moje przemyślenia przerwał jego uśmiech.

- Pewnie teraz zastanawiasz się czy wiem? - zapytał nagle.Spojrzałam na niego oszołomiona i nie wiedziałam o co mu chodzi. - Tak Saro wiem o tym, że jestem sparaliżowany, ale to niska cena za twoje życie - powiedział smutnym głosem

W jego oczach zobaczyłam przerażenie. Strach jaki skrywał w swoich oczach, był taki silny, że niemal rozrywał moją duszę. Chociaż cholernie dobrze grał, wiedziałam jak bardzo jest mu ciężko. Zapewne bał się, że od niego odejdę, ja przynajmniej na jego miejscu bym się o to bała. Chociaż nie ukrywam, że przeszła mi ta myśl przez głowę, zaraz się za nią skarciłam. Nie wiem, czy ktoś byłby na tyle odważny, żeby dla miłości ryzykować swoje życie. On zaryzykował dla mnie. Dlatego i nie tylko dlatego, bo raczej bardziej z miłości, moim obowiązkiem było pozostanie przy nim. I zaopiekowanie się nim.

- Chcę byś ułożyła sobie życie z dala ode mnie. Chcę byś była szczęśliwa - powiedział - Jest jeszcze jedno Saro - dodał

Spojrzałam na niego i zatrzymałam wzrok na jego smutnej twarzy. Płakał, płakał jak mały zagubiony chłopczyk a ja poczułam wielki ból - Pobiegłem za Wami, bo chciałem Ci to wszystko wytłumaczyć. Owszem spotykałem się z Jolką, ale nigdy nawet na moment nie przestałem Cię kochać. Dobrze wiesz, że bez wahania oddałbym za Ciebie życia Saro. Dobrze wiesz prawda? - zapytał głosem pełnym nadziei

- Co ty do mnie mówisz? Jak mam żyć z dala od Ciebie? Mam Cię zostawić?- zapytałam przerażona - Nie ma takiej możliwości! słyszysz?nie zostawię Cię. Przejdziemy przez to razem, obiecuję! - szepnęłam mocno się do niego przytulając

 

Nie wyobrażałam sobie bym mogła postąpić inaczej. Nie wyobrażałam sobie, bym mogła od niego odejść. Szczególnie teraz. Byłam mu wdzięczna, ale nie o to chodziło. Ja go po prostu kochałam.Wbrew temu, co myślała szkoła, wbrew temu co myśleli koleżanki, ja go po prostu kocham i miałam zamiar spędzić z nim resztę życia.Miałam pewien pomysł!Chociaż był on cholernie szalony i ryzykowny, postanowiłam wprowadzić go w życie. Tylko zastanawiało mnie jedno, co na to wszystko powie Damian?

 

Siedziałam na kanapie czując na sobie uważne spojrzenie rodziców. Chociaż nie byłam pewna, czy dobrze zrobiłam, mówiąc im o swoim pomyślę, nie mogłam postąpić inaczej. Nie spodobało się im to i teraz to wiedziałam. Jednak nawet gdyby mieli coś przeciwko, nic nie mogliby zrobić. Znali mnie i moją determinację jeżeli chodziło o kogoś, kogo kochałam i dobrze wiedzieli, że nawet czołgiem nie powstrzymaliby mnie od tego pomysłu. Po prostu ja musiałam i miałam tego świadomość. Pomysł był co najmniej szalony, ale ja też mogłam na nim skorzystać, bo zmiana otoczenia dobrze by mi zrobiła. Odcięłabym się od przeszłości i zapomniała o tym, co tutaj przeszłam.

- Córeczko jesteś tego pewna? przemyśl to jeszcze - błagała matka

- Mamo - szepnęłam cichym głosem - Przemyślałam to i chcę to zrobić.Jestem tego pewna. Znasz mnie - rzekłam

- To czyste szaleństwo! Ja rozumiem ślub, ale po co od razu chcesz wyjechać? masz zamiar mieszkać z dala od rodziny z kimś kto jest sparaliżowany? tam nie będziemy z ojcem wstanie Ci pomóc. Przecież wiesz - szepnęła mama a po jej policzkach płynęły łzy

- Mamo! On jest sparaliżowany z mojej winy! Rozumiesz to? chcę tam jechać, bo mają tam najlepszą opiekę. Rehabilitacja i to wszystko. Pomogą mu - powiedziałam

Matka spojrzała na mnie wrogim spojrzeniem i nie odpowiedziała.Spojrzała w stronę ojca a ten tylko spuścił wzrok. Oho! Coś czułam, że ona się tak szybko nie podda.

- Zrób coś! jesteś jej ojcem! - zwróciła się w stronę taty

Wiedziałam! Wiedziałam, że wszystkimi siłami będzie mnie zniechęcać do tego wyjazdu. Jednak ja już postanowiłam i nic i nikt mnie nie powstrzyma.

- Córeczko jesteś tego pewna? - zapytał czułym głosem ojciec - Jeżeli naprawdę tego chcesz to jedź, ale pamiętaj, że zawsze możesz na nas liczyć. A mamą się nie martw porozmawiam z nią - powiedział mocno mnie obejmując

Matka spojrzała na nas piorunując wzrokiem i bez słowa poszła do swojego pokoju. Chociaż chciałam porozmawiać z nią, ojciec niemal ubłagał mnie bym dała jej spokój. Stwierdził, że dla niej jest to ciężkie, bo boi się o mnie i nie powinnam jej teraz męczyć, bo znów się pokłócimy. Może i miał rację. Cieszyłam się, że chociaż w nim mam wsparcie. To naprawdę wiele dla mnie znaczyło. Nie przepuszczałam, że tata stanie po mojej stronie, przekonana byłam, że mama go nabuntuje i oboje będą mnie przekonywać, bym nie wyjeżdżała. Jednak ku mojemu zaskoczeniu, ojciec stanął po mojej stronie. Fajnie było wiedzieć, że mam w nim wsparcie. Poszłam do swojego pokoju przebrać się i planowałam wrócić do szpitala. Chociaż byłam już trochę zmęczona, chciałam by wiedział, że może na mnie liczyć. Każdą wolną chwilę byłam u Damiana i dzięki temu, nie miałam czasu myśleć o stracie dziecka. Spojrzałam na telefon i zobaczyłam numer Łukasza. Chociaż zawahałam się, postanowiłam odebrać. Chciałam rozmowę z przyjacielem mieć już za sobą.

- Cześć - szepnęłam wyciągając z szafy niebieską bluzę

- Jesteś w domu? chcę z Tobą porozmawiać - powiedział poważnym głosem

- Tak jestem. Przyszłam by się przebrać i zaraz uciekam do Damiana. Okej możemy się spotkać - rzekłam

- To otwórz mi drzwi- szepnął

Zbiegłam na dół i otworzyłam drzwi. Spojrzałam na przyjaciela i nie musiałam o nic pytać, by wiedzieć, że jest na mnie zły.

- Powinniśmy porozmawiać - szepnął

Nie bardzo wiedziałam o co chodzi, ale poszliśmy do mojego pokoju. Usiadłam obok niego na łóżku i z uwagą przyglądałam się jego twarzy.

- Mam do ciebie dwie sprawy- szepnął - Po pierwsze powiedz mi dlaczego nie spotkałaś się z moją koleżanką? przecież Cię o to prosiłem - powiedział czułym głosem - A po drugie odpowiesz mi na jedno pytanie?- zapytał.Kiwnęłam głową i słuchałam go dalej. - Powiedz czy coś do mnie czujesz? Saro muszę to wiedzieć - szepnął łapiąc mnie za rękę

- A jakie to ma teraz znaczenie? - zapytałam - A nie spotkałam się z Twoją koleżanką bo zapomniałam o tym. Przecież wiesz, że cały czas spędzam przy Damianie - szepnęłam

Do pokoju weszła mama i spojrzała raz na mnie raz na Łukasza. Zwróciła się w jego stronę, a ja modliłam się, by mu tylko nie powiedziała.

- Może ty przemówisz mojej córce do rozumu - powiedziała zdenerwowanym głosem

Łukasz spojrzał na nią, ale nie odezwał się słowem. Byłam już pewna, że muszę wyznać mu prawdę.

- Saro o co chodzi? - zapytał

W jego oczach była ciekawość połączona ze strachem i niepewnością.

- Moja córeczka chcę poślubić Damiana. Na domiar złego chcę z nim wyjechać do innego miasta - powiedziała mama i po chwili spojrzała na mnie. Pokręciła głową i wychodząc z mojego pokoju, trzasnęła drzwiami.

Łukasz spojrzał w moją stronę a w jego oczach pojawił się strach i ból. Po policzkach płynęły łzy, a ja nie rozumiałam po co matka wtrąca się w moje życie.

- To prawda? - zapytał patrząc na mnie przerażonym wzrokiem - Błagam powiedz mi, czy to prawda? - zapytał

Siedziałam nieruchomo i opuściłam głowę. W tej chwili nie miałam odwagi spojrzeć mu w oczy.

- Chyba powinieneś już iść - szepnęłam nieśmiało unosząc głowę do góry

Nasze oczy spotkały się, a ja znów ujrzałam w jego oczach łzy. Chłopak gwałtownie podszedł do mnie i łapiąc mnie za łokcie postawił na nogi. W jego oczach był błysk szaleństwa. Bałam się go, po raz pierwszy się go naprawdę bałam. Niemal siłą przesunął mnie pod ścianę i uniemożliwiając mi drogę ucieczki patrzył mi prosto w oczy. Przybliżył swoją twarz do mojej i pocałował. Jednak ten pocałunek był inny niż pozostałe. Dziki, szalony, można powiedzieć, że błagalny. Teraz wiedziałam to z całą pewnością,

zraniłam go.

- Powiedz, że mnie nie kochasz! Powiedz, ze nic nas nie łączy - błagał

Nie potrafiłam spełnić jego prośby, no bo przecież jego też kochałam.

- Kocham Cię Łukasz. Kocham i dlatego chcę wyjechać. Kocham Cię, ale również tak samo kocham Damiana. To z nim układam sobie życie a my musimy o sobie zapomnieć - przyznałam - Chcesz tego? - zapytał

Stałam uwięziona między nim a ściną i patrzyłam mu prosto w oczy. Teraz jeszcze bardziej niż wczoraj cierpiałam, że straciłam nasze dziecko. Teraz jeszcze bardziej niż wczoraj żałowałam, że razem nie będziemy. Nie broniłam się, gdy mnie całował, nie broniłam się gdy dotykał mojego ciała. Pod jego dotykiem topniał cały mój upór. Chłopak gwałtownie odwrócił mnie i stałam teraz do niego plecami. Odgarnął moje włosy i całował po karku, schodząc coraz niżej. Jego dłonie błądziły po moim ciele, a ja nie chciałam by przerywał.

- Kocham Cię Saro. Nigdy nie przestanę Cię kochać - przyznał odwracając mnie do siebie twarzą

- Luk nie utrudniaj nam tego. Proszę Cię - szepnęłam Całował mnie, a ja odpowiadałam na każdy jego pocałunek.

- Chcesz być z Damianem? chcesz z nim wyjechać?- zapytał - Przecież on Cię nigdy nie zaspokoi - szepnął

Widziałam w jego oczach strach i złość. Nie wytrzymałam. Dałam mu w twarz i oswobodziłam się z jego ramion. Robiąc między nami bezpieczny dystans, spojrzałam na niego lodowatym wzrokiem.

- Jak mogłeś! - krzyknęłam nie panując nad złością! - Tak chcę z nim być bo go kocham! On kocha mnie i jesteśmy razem szczęśliwi. A ty wszystko między nami niszczysz Luk! Wyjdź i zapomnij o mnie, o nas. Zapomnij o tym co teraz się wydarzyło! Wynoś się! - krzyknęłam

- Jesteś tego pewna?- zapytał - Naprawdę tego chcesz? - szepnął

- Tak! Chcę byś zostawił mnie w spokoju luk! Nie jesteś tym samym chłopakiem z którym się przyjaźniłam. Zmieniłeś się! - wykrzyknęłam mu prosto w twarz

- Okej wyjdę ale zapamiętaj te słowa. To jeszcze nie koniec Saro! Nie pozwolę byś z nim była! nie dopuszczę do tego, bo dobrze wiem, że mnie kochasz - powiedział zaciskając pięści

- Nie kocham Cię! Nie kocham - szepnęłam upadając na dywan

- Kochasz Saro! A ja z Ciebie nie zrezygnuję a już na pewno nie pozwolę byś z nim wyjechała! Po moim trupie wyjedziesz! - krzyknął opuszczając mój pokój.

 

Jeszcze długo po jego wyjściu patrzyłam na zamknięte drzwi. Klękałam na ziemi i zastanawiałam się, co się właściwie stało. Po raz pierwszy po kilku latach przyjaźni, naprawdę się go bałam. Jego oczy były zimne a w nim znajdowała się sama złość. Bałam się, że zrobi coś, co odmieni nasze życie na zawsze. CDN

 

Wróciłem do domu trzaskając drzwiami.Ściągnąłem buty i spojrzałem na Magdę. Dziewczyna stała oparta o drzwi i nie spuszczała ze mnie wzroku. Odsunąłem się od niej by nie wyczuła, że czuć ode mnie alkoholem. Tak bardzo żałowałem tego co stało się u Sary. Nie miałem pojęcia dlaczego tak postąpiłem. Ja? który uczę się za psychologa, któremu tak bardzo ufała. Bałem się, że moim nie zrozumiałym dla mnie i dla niej zachowaniem popsułem to, co przecież było dla nas tak bardzo ważne. No bo jak po czymś takim ma mi znowu zaufać?. Tak bardzo się o nią martwiłem i dlatego do niej poszedłem, chciałem jej przypomnieć o spotkaniu z moją koleżanką, chciałem ją poprosić by poszła i pozwoliła sobie pomóc. Jednak, gdy tylko dowiedziałem się o jej planach, ślubie, wyjeździe, po prostu nie wytrzymałem. Chociaż wyjazd jej równałby się z stratą, pragnąłem tylko jej szczęścia. Tak zawsze było i chciałem by tak pozostało. Przez chwile zawahałem się, czy uwierzyła w moje groźby, które kierowałem pod jej adresem. Nie chciałem by się mnie bała. Przecież była ostatnią osobą, jaką mógłbym skrzywdzić. Zamknąłem oczy, przypominając sobie nasze pocałunki, jej delikatny dotyk, jej ciche słowa. Dość! Ona jest dziewczyną Damiana! Planują ślub! podpowiadał mój wewnętrzny głos. I chcą być razem - podpowiadało moje serce.

- Gdzie byłeś? - usłyszałem cichy głos Magdy

Odwróciłem się do niej twarzą i spojrzałem jej prosto w oczy.

- U Sary - przyznałem

Kobieta spojrzała na mnie zaskoczonym wzrokiem, a ja chwiejnym krokiem ruszyłem w stronę sypialni. Marzyłem tylko o tym by się położyć i zasnąć. Nie chciałem słuchać kazań ze strony Magdy, nie chciałem myśleć o Sarze i o naszym nie żyjącym dziecku. Nie chciałem myśleć, nie potrafiłem. Chociaż czułem na sobie uważne spojrzenie Magdy, nie zareagowałem. Udałem, że tego nie widzę i położyłem się do niej plecami. Chciałem tylko spokoju, spokoju!

- Piłeś? Ty, który tak bardzo nie lubi alkoholu? - zapytała z niedowierzaniem

- No piłem a co nie wolno? kobieto jestem dorosły. Każdy ma prawo trochę się napić! -szepnąłem podenerwowanym głosem

- Ale przecież Ty nie lubisz alkoholu! - naburmuszyła się

- Miałem ochotę to się napiłem. Wielkie mi halo - powiedziałem wstając z łóżka

Magda spojrzała na mnie z rozszerzonymi ze zdziwienia oczami, a ja bez słowa minąłem ją i chwytając bluzę, ruszyłem w stronę drzwi.

- A ty gdzie znowu? - zapytała

- Idę się przejść! Chcę uniknąć kłótni. Wrócę jak ochłoniemy Magdo - szepnąłem zamykając za sobą drzwi

Nie wiem dlaczego to zrobiłem, ale potrzebowałem wyjść z mieszkania. Widok rozzłoszczonej Magdy tak mnie złościł, że bałem się, że powiem o kilka słów za dużo. Bałem się wszystkiego.Chociaż nigdy nie uderzyłbym kobiety, miałem w sobie coś, co sprawiało, że nie byłem sobą. Magda miała rację unikałem alkoholu jak ognia. Naprawdę musiał zdarzyć się cud, żebym wypił i to w takiej ilości. Ostatnio, gdy wypiłem wylądowaliśmy z Sarą w łóżku. Teraz natomiast nie wiedziałem, co może strzelić mi do głowy. Kiedyś w moim domu były problemy alkoholowe. Ojciec ciągle awanturował się, po spożyciu alkoholu. Dlatego tak bardzo go unikałem, nie chciałem być taki jak on. Nie chciałem bić żony, dziecka. Dzisiaj natomiast nie miałem pojęcia dlaczego to zrobiłem. Nie wiedziałem co mną kierowało, że poszedłem do baru. Chyba chciałem zagłuszyć wyrzuty sumienia. Ta, z całą pewnością to one, zaprowadziły mnie do baru i skłoniły do spożycia tej trucizny. Postanowiłem się przejść, by trochę otrzeźwić umysł. Chciałem przemyśleć parę spraw, zastanowić się nad niektórymi rzeczami.

 

Chociaż długo nie mogłam dojść do siebie, po przerażającym zachowaniu Łukasza, telefon Damiana przekonał mnie, bym do niego poszła. Teraz natomiast znajdowałam się pod szpitalem i zastanawiałam się, co takiego chcę mi powiedzieć Damian. Co go zdenerwowało do tego stopnia, że poprosił mnie, o ile można nazwać to prośbą, bym w nocy do niego przyszła. Czyżby rozmawiał z Łukaszem? miałam nadzieje, że mój hmm przyjaciel ma chociaż trochę oleju w głowie i nie powiedział mu o tym, co się dziś

miedzy nami wydarzyło. Chociaż po nim wszystkiego mogłam się już spodziewać. Szłam białym korytarzem, widząc uważne spojrzenie pielęgniarek. Chociaż właściwie pora odwiedzin akurat się kończy, znali mnie tu i może dlatego zrobili jeden wyjątek. Kilka sekund później wchodziłam właśnie do sali Damiana i spojrzałam na niego czujnym wzrokiem. Jego twarz była bardzo poważna a wzrok zdenerwowany.

- Saro co ty wyprawiasz? - zapytał prosto z mostu

Spojrzałam na niego zaskoczonym wzrokiem, nie wiedząc o co mu chodzi. Co takiego się dowiedział, że był aż tak bardzo zdenerwowany?

- Dzwoniła twoja mama - wyjaśnił - Co ty wyprawiasz? błagała mnie wręcz bym wybił Ci ten pomysł z wyjazdem z głowy. Saro co ty wyprawiasz?- zapytał

- Damian to jest dla Ciebie szansa, nie rozumiesz? tam mają dobrą opiekę, rehabilitację. Wyzdrowiejesz - zapewniłam

- Tak, dla mnie może tak, ale czy dla Ciebie? nie pozwolę byś się dla mnie tak poświęcała. Zrozum kocham Cię i nie skażę Cię na taki los. I do tego ten ślub! Skąd ci przyszło to do głowy? - zapytał

Poczułam jak po moich policzkach płynął łzy. Czułam się upokorzona i rozczarowana. Chłopak którego tak bardzo pokochałam, nie chciał mnie poślubić. Nie wiedziałam co mam mu powiedzieć. Damian chyba zobaczył moje łzy, bo wyciągnął do mnie rękę i ruchem głowy dał znak, bym usiadła. Złapał mnie za opie ręce i spojrzał głęboko w oczy.

- Kochanie chcę za Ciebie wyjść - wyjaśnił - Po prostu chcę by to wszystko wyglądało jak należy. Chciałem pójść do ołtarza na własnych nogach. Chciałem razem z Tobą zapraszać gości. Kochanie moje. Serce ty moje rozumiesz mnie? - zapytał z czułością

- Ja po prostu chciałam ci pomóc. Przepraszam - szepnęłam kładąc się obok niego

Przytuliłam się do Damiana i zamknęłam oczy z których nadal kapały łzy

- Twoja mama jeszcze coś mi wyznała - powiedział

Podniosłam się gwałtownie i spojrzałam na niego rozszerzonymi oczami. Bałam się tego, co zaraz usłyszę.

- Ten wypadek w żadnym stopniu nie był twoją winą Saro! Nie potrzebnie się obwiniasz - powiedział - I jeszcze jedno kochanie - szepnął - Gdybym musiał zrobiłbym to jeszcze raz, bo jesteś sensem mego istnienia. Nigdy nikogo nie pokochałem tak jak ciebie. Nie wyobrażam sobie bez Ciebie życia. Nie umiem bez Ciebie żyć. Jesteś całym moim światem najdroższa - dodał

Poczułam jak po moich policzkach płynął łzy i jeszcze mocniej przytuliłam się do niego.

- Kocham cię Damianie. Kocham jak nikogo innego na świecie - szepnęłam

- Ja ciebie też skarbie. Przecież wiesz - powiedział składając na moich ustach delikatny pocałunek

Damian niemal siłą namówił mnie, bym poszła do domu, bo nie chciał bym wracała po nocach. I z całą pewnością, gdyby nie pielęgniarki, które tak naprawdę wyprosiły mnie ze szpitala, twierdząc, że pora odwiedzin był już dawno temu, zapewne nadal bym siedziała u niego. Pocałowałam chłopaka, przeprosiłam pielęgniarki za kłopot, które się tylko do mnie serdecznie uśmiechnęły i życząc im dobrej nocy opuściłam, wymarły już szpital. Gdy wyszłam z budynku, spojrzałam jeszcze raz w jego stronę i zapinając bluzę pod samą szyję, skierowałam się w stronę domu. Zastanawiałam się którędy najszybciej dojdę, gdy nagle go ujrzałam. Stał i z całą pewnością za kimś czekał.

 

Spojrzałam w tak dobrze znajome oczy i uśmiechnęłam się do Filipa. Dobrze było zobaczyć kogoś znajomego i nie iść do domu sama. Po ostatnich słowach Łukasza nie czułam się pewnie, spacerując po ciemnych i prawie pustych ulicach. Dlatego spotkanie z Filipem było dla mnie bezpieczniejsze niż chodzenie samemu. Jednak nie byłam pewna, czy powinnam do niego podejść. Rozglądał się dookoła i z całą pewnością na kogoś czekał. Przez chwilę zawahałam się, ale zdecydowałam, że chociaż się z nim przywitam.

- Cześć Saro - szepnął uśmiechając się od ucha do ucha - Cześć co ty tu robisz?- zapytałam

- Czekam na ciebie - odpowiedział - Byłem u ciebie, ale twoja mama powiedziała, że poszłaś do Damiana i postanowiłem po Ciebie wyjść. Chodzenie po nocach jest bardzo niebezpieczne- wyjaśnił

- Martwisz się o mnie?- zapytałam

- No wiesz - zawahał się - Odkąd Cię poznałem jesteś dla mnie jak młodsza siostra, której nigdy nie miałem - szepnął obejmując mnie w pasie

Objęci trochę jak para zakochanych ruszyliśmy przed siebie. Noc była piękna, gwiaździsta. Zadzwoniłam do mamy, informując ją, że jestem z Filipem i że wrócę trochę później. Nie chciałam by się o mnie martwiła, chociaż miałam do niej wielki żal, bo przecież zdradziła mnie i nabuntowała Damiana, kochałam ją i dobrze wiedziałam, że robi to dla mojego dobra. Postanowiliśmy pochodzić trochę po parku. Poszliśmy nad mały staw, który znajdował się w samym środku ogromnego parku i usieliśmy na jednej z wolnych ławek. Księżyc odbijał się o staw a żaby grały własną melodie.

- Wiesz? bez ciebie w mieszkaniu twojego ojca jest jakoś pusto - przyznał.Spojrzał na mnie a w jego oczach był ból. - Jak się czujesz po stracie dziecka? - zapytał

Już chciałam mu odpowiedzieć, ale nagle obok nas zrobiło się strasznie tłoczno. Usłyszałam śmiechy chłopaków i gwałtownie się odwróciłam. W dwóch z nich rozpoznałam tych samych chłopaków, którzy kiedyś mnie zaczepili.

- O nasza księżniczka się znów pojawiła.Tym razem już nowy książę? - zadrwił jeden z nich

- Dajcie im spokój. stary wybacz za nich, za dużo wypili - odezwał się jeden z nich. Ten sam, który już wtedy wpadł mi w oko. stary? czyżby się znali? Usiedli obok nas i przedstawili się. Okazało się, że Filip zna większość z nich, bo mieszkają niedaleko mojego ojca. Nie miałam pojęcia, że Filip w tak krótkim czasie znalazł już sobie kumpli no, ale cóż, nie wiele o nim wiedziałam. Nagle zrobiło mi się zimno a jeden, chyba najfajniejszy z nich pożyczył mi swoją kurtkę. Opatuliłam się nią, wchłaniając zapach jego perfum. Po chwili Filip wstał, a ja oddałam nieznajomemu a właściwie znajomemu, bo miał na imię Bartek, kurtkę i poszliśmy w stronę mojego domu.

- No stary do jutra! - zawołali - Ej lala będziesz jutro? - zawołał jeden z nich

- Do jutra - powiedział Filip

Nie odpowiedziałam. Nie bardzo podobało mi się to towarzystwo, zresztą nie bardzo miałam ochotę na nowe znajomości. Przecież miałam chłopaka i bardzo go kochałam. Nagle, nie daleko mojego domu zobaczyłam Łukasza. Chłopak szedł prawie całym chodnikiem, co chwile przewracając się.

- Łukasz! - krzyknęłam przerażona

Podbiegłam do przyjaciela i spojrzałam błagalnym wzrokiem na Filipa. Chociaż nie podobało mu się to, zgodził się odprowadzić go do domu. Ja wzięłam Łukasza z jednej strony a Filip z drugiej. Szliśmy chwiejnym krokiem po całej stronie chodnika a przechodni, nie spuszczali z nas wzroku.

- Luk - szepnęłam patrząc na przyjaciela - Luk co się z Tobą dzieje? - zapytałam

- Ja Cię po prostu kocham - powiedział - Ja nie chciałem Saro, nie wiedziałem - mamrotał po pijanemu

Spojrzałam zaskoczona i nie wiedziałam co on miał na myśli. Czego nie chciał? za co takiego mnie przepraszał? za jego ostatnie zachowanie?

- Przysięgam, że nie chciałem - marudził dalej - Gdybym wiedział. Nigdy bym do tego nie dopuścił - mamrotał po swojemu - On był mi bliski Saro. Nie wiedziałem, że się we mnie zakochał. Wierz mi nie chciałem tego -dodał

Spojrzałam na niego ponownie i nie wiedziałam co ma na myśli. Nie wiedziałam o czym on mówi. Nie wiedziałam już nic.

- Oskar, on się zabił. Zabił się - rozpłakał się

Zaraz, zaraz on powiedział Oskar? mój Oskar? Nie wiedziałam co miał na myśli. Co takiego miał wspólnego z śmiercią mojego brata.

- Ja naprawdę nie chciałem. Gdy odczytałem wiadomość on już wisiał. Nie chciałem tego Saro - szepnął

I nagle wszystko do mnie dotarło. On cały czas mówił o moim bracie! To on obwiniał się za jego śmierć, ale nie wiedziałam dlaczego. Dlaczego sadzi, że Oskar zabił się z jego winy? dlaczego tak się zachowuje? czy wygaduje te nieracjonalne rzeczy, bo zwyczajnie w świecie jest pijany? a może? nie, to przecież nie możliwe. Zadzwoniłam domofonem i już kilka minut później razem z Filipem, kładliśmy go do łóżka. Magda spojrzała na mnie przerażonym wzrokiem, a ja nie wiedziałam co mam jej teraz powiedzieć.

- Gdzie go znalazłaś? - zapytała przerażona

- Obok mojego domu - przyznałam - Magdo od kiedy on pije? - zapytałam

- Nie pije. Ma jakieś problem, nie rozmawia ze mną - zapłakała

Przytuliłam dziewczynę i westchnęłam. Poczekaliśmy u Magdy z pół godziny i gdy kobieta uspokoiła się na tyle bardzo, że przestała płakać, opuściliśmy ich mieszkanie i poszliśmy do mojego domu.

- Kim był Oskar? - zapytał zaciekawiony Filip

- Nie mówił Ci nic ojciec? - zapytałam zaskoczona - Nie mówił Ci nic O Oskarze? - szepnęłam przerażona - Oskar, Oskar był moim bratem - zapłakałam.

Chociaż Filipowi wcale się to nie podobało a nawet próbował wszelkimi sposobami odciągnąć mnie do tego pomysłu, jakoś namówiłam go i poszliśmy do Artura. Chociaż wiedziałam, że jest już bardzo późno, słowa pijanego Łukasza wciąż dudniły mi w uszach. Nie wiedziałam już jak mam reagować, przez ostatni czas zapomniałam o oskarżeniach Jolki i przestałam rozmyślać o powodzie zabicia się Oskara. Chciałam, nie ja wierzyłam, że uda mi się zapomnieć o przeszłości aż do dziś. Teraz miałam więcej determinacji niż przedtem by dowiedzieć się i poznać przyczynę straty brata.

Staliśmy w znajomej mi już kładce i czekaliśmy aż ktoś w końcu otworzy drzwi. Było już grubo po dwudziestej trzeciej i podejrzewałam, że zapewne już śpią. Po kolejnym dzwonku do drzwi, usłyszałam przekręcający kluczyk i po chwili w drzwiach zobaczyłam zaspanego Artura. Chłopak zmierzył nas wzrokiem, podrapał się po włosach i małymi oczkami patrzył na mnie, czekając na wyjaśnienia.Po chwili jednak zrezygnował i otworzył nam szeroko drzwi a my weszliśmy do środka.

- Lepiej Saro byś miała bardzo dobry powód - powiedział podenerwowany

Po chwili w salonie stała już jego żona, krzyżując ręce na piersi, nie spuszczała ze mnie wzroku.

- No dalej. Co było takiego ważnego, że ściągnęłaś nas z łóżka o tej porze? - zapytał ponaglając mnie - Kim w ogóle jest ten chłopak? - zapytał, patrząc na Filipa

- A tam. Dom wariatów! - Krzyknęła pani domu i posyłając mi zdenerwowane spojrzenie, poszła w stronę sypialni.

- Wybacz nie chciałam jej zdenerwować - szepnęłam patrząc jak znika nam z oczu. - To mój kolega - wyjaśniałam - Arturze, czy Oskar był gejem? - zapytałam prosto z mostu

Mężczyzna spojrzał na mnie zaskoczony i przez chwilę nie spuszczał ze mnie wzroku. Jednak po chwili zrezygnowany usiadł przy stole i spojrzał za okno. Bał się spojrzeć mi w oczy

- Nie przejmujcie się nią - powiedział przełykając ślinę - Sam nie wiedział. Miał pociąg do Mężczyzn i do kobiet - wyjaśnił - To dlatego był z Jolką - dodał

Spojrzał na mojego kolegę i uśmiechnął się blado.

- Podobno poznał jakiegoś mężczyznę. Nigdy nie chciał zdradzić jego imienia, nie chciał powiedzieć nawet jak on wygląda - zaczął opowiadać - Po prostu podobno spotkali się przypadkiem. Mówił, że on odmienił jego życie, zmienił go - szepnął

- Zabił się przez jakiegoś mężczyznę? - zapytałam - Więc dlaczego z kumplami uważaliście, że jedyną osobą jaką kochał byłam ja? - zapytałam, nic już nie rozumiejąc

- Nie wiem przez kogo - wyjaśnił - Po prostu my tylko żartowaliśmy, chciałem Ci to wyjaśnić, ale nie słuchałaś. Kochał cię Saro. Czasami mówił, że nie może już tego wszystkiego znieść. Twierdził, że jedynym powodem dla którego żyje jesteś Ty. Bez wahania oddałby za Ciebie życie - powiedział a w jego oczach były łzy

- Nie wiedziałam. Zmienił się. Kilka dni przed śmiercią zachowywał się inaczej, ale sadziłam, że to problemy z Jolką - szepnęłam

- My też tak uważaliśmy - powiedział - Spotkaliśmy się dzień przed jego samobójstwem - przyznał - Cały czas mówił, że nie potrafi o nim zapomnieć, że okazał się inny niż myślał. On podobno nie był gejem. Wtedy też twierdził, że kocha Cię najbardziej na świecie, ale nie potrafi już żyć. Gdybym przepuszczał - zawahał się - Gdybym podejrzewał, że się wtedy z nami żegnał. Umówiliśmy się z całą paczką na grilla. Chciał zrobić pamiątkowe zdjęcia, jak to twierdził, by uwiecznić tę chwilę.To było nasze ostatnie zdjęcie razem - powiedział Artur ze łzami w oczach

- Pamiętam - szepnęłam - Słuchaj mógłbyś dowiedzieć się kim był ten chłopak? może ktoś coś wie - poprosiłam

- Saro dobrze wiesz, że połowa naszej starej ekipy się stoczyła. Narkotyki i te sprawy. Dobrze też wiesz, że mam żonę i dziecko. Nie chce problemów - przeprosił

Porozmawialiśmy jeszcze z godzinę i wstaliśmy z krzesełka. Postanowiliśmy wrócić do domu. Pożegnałam się z Arturem, dziękując mu za rozmowę, ale nic nie odpowiedział. Chłopak uśmiechnął się tylko blado i machnął ręką.

- Jakbyś miała jeszcze jakieś pytania to wal - powiedział - Tylko Saro o ludzkiej porze - zaśmiał się zamykając za nami drzwi.

Zbiegliśmy z klatki i poszliśmy prosto do mojego domu. Kilkanaście minut później staliśmy już przed moim domem i uśmiechnęłam się do kolegi.

- Filip Dziękuje Ci - szepnęłam - Dziękuje za wszystko co dla mnie zrobiłeś. Nigdy Ci tego nie zapomnę - dodałam

- Oj tam. Przecież wiesz, że traktuje Cię jak siostrę - przyznał - Dobranoc- dodał. Pożegnaliśmy się całusem w policzek i bez słowa poszedł do domu.

 

Jeszcze długo stałam przed domem i patrzyłam jak znika mi z oczu. Spojrzałam w niebo i uśmiechnęłam się na widok spadającej gwiazdy. Uwielbiałam siedzieć w ogródku, trzymając kakao w ręku i patrzeć z Oskarem jak spadają gwiazdy. Uwielbiałam nasze rozmowy do późna w nocy, albo to jak spacerowaliśmy bez jakichkolwiek słów. Uwielbiałam go jako brata i przyjaciela. Dla mnie była najlepszym mężczyzną na ziemi. Zobaczyłam drugą spadającą gwiazdę i uśmiechnęłam się. Kocham cię Braciszku. Kocham jak nikogo na świecie- szepnęłam sama do siebie. Zamknęłam oczy, ale coraz trudniej było mi przypomnieć sobie jego twarz. Opiekuj się moim maleństwem-pomyślałam wchodząc do mieszkania.

 

W mieszkaniu panował mrok, nie byłam pewna, ale podejrzewałam, że mama już śpi. Zawahałam się, czy nalać sobie wody, czy poczekać do rana, ale po chwili zdecydowałam, że na chwilę zatrzymam się w kuchni. Nalałam przegotowanej wody z czajnika i upiłam łyk. Zamknęłam oczy, przypominając sobie nasze nocne spacery z bratem. Odłożyłam szklankę do zlewu i gasząc światło, skierowałam się w stronę pokoju.W sypialni mamy nie paliło się żadne światło, ciemność przekonała mnie, że zapewne już śpi. Gdy minęłam jej pokój, usłyszałam otwierające się drzwi i spojrzałam na jej przerażone, czerwone oczy. Płakała, mama znowu płakała.

- Gdzie byłaś tak długo? wiesz jak się o Ciebie martwiłam? - zapytała

- Z Filipem. Nie musiałaś się martwić, przecież byłam z nim bezpieczna - szepnęłam całując ją na dobranoc

Jeszcze chwilę czułam na sobie jej wzrok, ale nie zatrzymałam się. Chociaż wiedziałam, że powinniśmy porozmawiać, dziś nie miałam na to ochoty. Było naprawdę bardzo późno a w mojej głowie panował taki mętlik, że nie bardzo miałam siłę na kolejną kłótnie z mamą. Obawiałam się, że nigdy nie dojdziemy do porozumienia. Nie rozumiałam już jej i jej dziwnego zachowania. Okej mogła się martwić i naprawdę szanowałam to, ale nie dało jej to prawa do wtrącania się w moje życie. Nawet nie chciałam myśleć, co by się stało, gdybym rozstała się z Damianem. Obawiałam się, że wyjawi Damianowi moją tajemnicę i powie mu, że straciłam Łukasza dziecko. A tego, nawet jakby nie wiadomo jak się starała, nie potrafiłabym jej wybaczyć. Położyłam się na wielkim łóżku i wzięłam małą ramkę w dłoń. Spojrzałam na fotografię i poczułam w oczach łzy. Na zdjęciu była cała moja rodzina. Oskar, mama, tata i ja. Tak bardzo brakowało mi tych chwil. Tak bardzo tęskniłam za beztroską. Na kolejnym zdjęciu byłam ja, przytulona do brata. Zamknęłam oczy, przywołując wspomnienia, które nie nadchodziły. Nie pamiętałam nic, oprócz fioletowej bluzy, która nadal leżała w jego pokoju. Wyprana, wyprasowana złożona tak, jak lubił najbardziej. Zupełnie jakby czekała za jego przybyciem. Ja czekałam. Męczyło mnie kilka nie wyjaśnionych spraw, między innymi świadomość, że ktoś odpowiadał za jego śmierć. Myśl o dziecku Oskara i zastanawiało mnie, czy ono faktycznie nie żyło, tak jak sądziła Jolka? czy tylko kłamała? wiedziałam, że tego jednego nigdy się nie dowiem. Zawsze będzie twierdzić, że ich dziecko umarło, a ja zawsze będę podejrzewała byłą przyjaciółkę o kłamstwo, naiwnie wierząc, że po Oskarze zostało mi chociaż jego dziecko. Boże jak ja za nim tęskniłam? chyba jako jedyna z naszej rodziny, nie potrafiłam zapomnieć o tym, co się wydarzyło. Szczerze? podchodziło to pod obsesją, ale nie martwiłam się tym. Jeżeli była to obsesja, cieszyło mnie to. Przynajmniej tak nie zapomnę o tym, że miałam kiedyś brata. Tak dużo ostatnio działo się w moim życiu, tak dużo przeszłam w tam młodym wieku, że niejeden starszy człowiek by się załamał. I chociaż czasami miałam naprawdę na to ochotę, chciałam, nie ja pragnęłam tylko wyjechać daleko stąd i chociaż przez chwilę, chociaż przez jeden króciutki moment, czuć się beztrosko,

dobrze wiedziałam, że nie mogę. Nie mogłam chociażby za sprawą Damiana. Potrzebował mnie, potrzebował mojej pomocy, mojej siły i wsparcia. Potrzebował mojej miłości. A może to nie on? może to ja go potrzebowałam? Tak, to chyba też.

Miałam w głowie mętlik i to taki, że nie wiedziałam co już jest dla mnie słuszne. Chociaż tak bardzo starałam się, chciałam zapomnieć o Łukaszu, szczególnie teraz. Szczególnie po tym co się wydarzyło, nie potrafiłam. Nie rozumiałam, że to wszystko, że wszystkie te męczące wydarzenia, wydarzyły się dzisiejszego dnia. Nie dość, że zachował się kompletnie dla mnie niezrozumiale a nawet agresywnie, jednak bardziej zaskakujące było dla mnie jego poczucie winy. Nie rozumiałam dlaczego akurat on sądzi, że odpowiada

za śmierć Oskara. Przecież oni chyba nawet się nie znali. Gdybym nie znała Łukasza tak bardzo, gdybym nie przyjaźniła się z nim, mogłabym podejrzewać, że to on był obiektem zainteresowania mojego brata. Jednak go znałam. Przyjaźniłam się z nim a skoro wiedziałam o nim bardzo wiele, moje podejrzenia stały się tak absurdalne, że nawet śmieszne. No bo przecież było to nierealne. Po pierwsze oni nawet się chyba za dobrze nie znali, po drugie Łukasz dobrze wiedział ile znaczy dla mnie dowiedzenie się prawdy, a skoro cały czas był obecny przy mnie i nic mi nie powiedział, to przecież nie była w niczym jego wina. Jednak te jego słowa. Były takie szczere, takie zagadkowe, takie dziwne. Zbyt dziwne, by nie zapaliła się alarmująca, ostrzegawcza lampka. No, ale gdyby jednak była to jego wina, chociaż w to wątpiłam i widząc jak bardzo jest dla mnie to ważne i nic nie powiedział to oznaczało by, że wcale go nie znałam. Nie uwierzyłabym wtedy w jego miłość do mnie, nie uwierzyłabym w żadne jego słowo, w jego dobre, czyste intencje. Nie uwierzyłabym już nikomu na tym świecie. Nie uwierzyłabym jemu. On taki nie był. Chociaż miał parę wad.Chociaż zachował się dzisiaj skandalicznie, nie była taki. Jaki? jaki nie był? prawda była taka, że po dzisiaj nie wiedziałam już jaki był. Nie wiedziałam już nic. Niczego nie rozumiałam, albo nie chciałam rozumieć, nic do mnie nie docierało i wszystkiego się obawiałam. Czego najbardziej? chyba życia. Tak bałam się, że nie będę potrafiła żyć. Bałam się, że nie będę potrafiła być sobą i chyba sobą nie byłam. Nie wiedziałam już kim byłam a kim nie. Nie wiedziałam co w moim życiu było prawdą a co nie. Co było zmyślone a co prawdziwe. Jaka byłam a jaka udaje, że jestem. Czy chcę tu być, czy nie. Czy wyjechać, czy zostać. Co tak naprawdę czuje do mnie Damian. Naprawdę nic już nie wiedziałam. Byłam zagubiona. Tak idealnie określało to stan, w jakim byłam. Zagubiona. Zawieszona. Przestraszona.

No i była jeszcze nie wyjaśniona sprawa z moimi rodzicami. Nie wiedziałam też, czy lepiej jak zostanę tuta, czy zamieszkam z ojcem. Nie wiedziałam, czy tata chcę bym tam została. Nie wiedziałam, jak poradzi sobie sama mama. Nie wiedziałam również, czy będę potrafiła z nią rozmawiać. Mama była kiedyś dla mnie kimś szczególnie ważnym. Na początku po śmierci Oskara, to ona przy mnie była. Ojciec uciekł w pracę i więcej go nie było w domu, niż był. Nie miał dla mnie czasu a swoją nieobecność wynagradzał pieniędzmi, których wcale nie chciałam. Jednak on tego nie widział. Nie wiedział, albo nie chciał wiedzieć, że pieniądze, nowe ciuchy, gadżety nie zwrócą mi straconych chwil z ojcem. Teraz natomiast nasze stosunki strasznie się zmieniły. Naprawiły się, a ja chciałam zbliżyć się do niego jeszcze bardziej. Jednak bałam się. Bałam się, że wizja idealnego ojca znów zniknie, a ja stracę jego i również mamę. Jednak z nią coraz gorzej było mi się dogadać. Po powrocie i stracie mojego biologicznego ojca, strasznie się zmieniła. Nie wiedziałam, czy to przez jego stratę, tęsknotę, czy miała jakieś inne problemy. Prawda była jeszcze gorsza bo my nawet przestaliśmy rozmawiać.

No i chyba ostatnia osoba, do której miałam mieszane uczucia. Tą osobą był Filip. Chociaż chłopak był fajnym kolegą, w jego oczach było coś dziwnego. Coś naprawdę dla mnie niezrozumiałego. Jego głos, to jak się poruszał, to co mówił zawsze sprawiało, że czułam się przy nim dobrze. Nawet nasze pierwsze spotkanie o ile można to tak nazwać, było dość zaskakujące. Chociaż nigdy wcześniej go nie spotkałam, tam na schodach poczułam, jakbym znała go od wieków. Zupełnie jakby Oskar zesłał mi anioła, który miałby nade mną czuwać. Może tak było? może pojawienie się w moim życiu Filipa nie było wcale przypadkowe? może mój brat mnie chronił, opiekując się mną. Kto wie. Chciałam podświadomie wierzyć, że tak. Jeszcze tej nocy długo rozmyślałam. Mimo iż wszystkimi siłami, próbowałam się postarać, nie potrafiłam zasnąć. Jednak jakiś czas później wpadłam w objęcia Morfeusza.

 

Obudziłam się z strasznym bólem głowy. Zasnęłam dopiero około trzeciej a była dopiero ósma. Spałabym jeszcze smacznie, gdyby nie telefon, który zbudził mnie ze snu. Nie znałam tego numeru, nie wiedziałam kto to może być i czego ode mnie chcieć. Nie rozumiałam kto normalny dzwoni o tak wczesnej porze? no tak, ale skoro ja mogę budzić ludzi po środku nocy, tak jak było to w przypadku wczorajszej wizyty u Artura, to czemu ktoś nie może obudzić mnie rankiem? bo ja sobie tego nie życzyłam! Ooo! Odebrałam ten cholerny telefon, chociaż szczerze miałam ochotę uderzyć nim o ścianę a nie zrobiłam to tylko i wyłącznie z powodów sentymentalnych. Komórka, którą trzymałam w rękach była mojego brata, bo moją zgubił Łukasz

- Hallo? - szepnęłam zaspanym głosem

- Cześć tu Paulina. Przyjaciółka Artura i Oskara. Sara prawda? - zapytała

Przez chwile zawahałam się, nie mając pojęcia skąd obca dziewczyna ma mój numer. I chyba zastanawiałabym się nad tym jeszcze długo, gdyby nie fakt, że przypomniała mi się moja wczorajsza prośba, jaką skierowałam do Artura. Czyżby ona coś wiedziała o nieznajomym mężczyźnie?

- Tak jestem Sara. Siostra Oskara - wyjaśniłam

- Artur zadzwonił wczorajszej nocy. Podobno chcesz informacji? - zapytała - Możemy spotkać się i może będę mogła Ci w czymś pomóc - wyjaśniła

Umówiliśmy się na jutrzejszy dzień. Miała zadzwonić i jeszcze podać dokładne miejsce i czas naszego spotkania. Nie wiedziałam czego, mogę się po niej spodziewać. Tak bardzo zależało mi na prawdzie a teraz, być może byłam już bardzo bliska poznania przyczyny śmierci brata. Zbyt bliska, bym potrafiła w to uwierzyć. Zbyt bliska, by mogła spać spokojnie. Bliska, tak cholernie bliska. Wstałam, zdając sobie sprawę z tego, że już nie zasnę. Wątpiłam bym zasnęła w następnej nocy. Znałam się aż za dobrze i wiedziałam, że do spotkania z nieznajomą, będę kompletnie nie przytomna i nie wysiedzę spokojnie w miejscu. Poczułam zapach pochodzący z kuchni i wstałam. Zeszłam na dół i spojrzałam na zamyśloną matkę. Tej nocy znów płakała, zdradzały to jej czerwone i załzawione oczy.

- Już na nogach? - zapytała zerkając na zegarek.

- Mamo co się dzieje? - zapytałam nalewając sobie kawy

- Nic kochanie - zapewniła - Po prostu zapomniałam jaką mam już dużą córeczkę. Nie długo ożenisz się, a ja zostanę tu sama - powiedziała

Spojrzałam na mamę, nie zdając sobie sprawy z tego, że ona czuła się taka samotna. W tej chwili cała złość, wszystko to, co jeszcze nie tak dawno wydawało mi się naturalnymi uczuciami, teraz stała się nie ważna. Spojrzałam na nią z zupełnie nowego, obcego konta i poczułam ból. Byłam tak zajęta swoimi sprawami, że zapomniałam o niej. Teraz po raz pierwszy poczułam dziwny lęk a może to nie ona się ode mnie odwróciła? Może.Może ja do tego dopuściłam?

- Mamo nie stracisz mnie - zapewniłam

- Jak nie? już Cię Saro straciłam. Ciągle się mijamy. Ten dom stał się tak strasznie cichy, tak pusty bez niego - powiedziała ze Łzami w oczach - Chyba tak naprawdę dopiero teraz czuję brak jego obecności - przyznała cichym głosem

Podeszłam do niej i mocno objęłam ją w ramionach. Kochałam ją i nie chciałam by dłużej płakała.

- Mamo - szepnęłam ściszonym głosem - Mamo, czy Oskar był gejem? - zapytałam

Matka spojrzała na mnie przerażonym wzrokiem i odwróciła wzrok. Zamknęła oczy i zaczęła szlochać, jeszcze głośniej.

- Tak córeczko. Podejrzewaliśmy to z ojcem - wyznała - Jednak nie byliśmy pewni, bo przecież był z Jolą - powiedziała pociągając nosem.

Chociaż wiedziałam, że musimy dokończyć tą rozmowę, nie miałam siły. Wstałam i bez słowa opuściłam kuchnię, zostawiając ją samą. CDN

Następne częściZakład cz.4 Zakład cz.5 - Ostatnia

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania