Zanim zgaśnie: Rozdział 1

Prezenterka TVN24 szykowała się do wygłoszenia popołudniowego wydania wiadomości. Tematem głównym miały być niepokojące nastroje na arenie międzynarodowej.

-W dzisiejszym programie. Rosja wstrzymuje dostawy gazu, akcje na giełdzie koncernów farmaceutycznych spadają, minister obrony narodowej apeluje…- przerwała prowadząca swoją wypowiedz do widza siedzącego przed telewizorem. Odłożył pilot dzięki któremu przestał oglądać i powrócił do wcześniej zaczętego obiadu w postaci zupy pomidorowej z makaronem.

-Przez cały miesiąc nawijają o tym samym, mogliby przynajmniej pokazać znowu jakieś niepotrzebne rzeczy jak zakup nowego samochodu przez posła czy innej pierdoły- jęknął pod nosem gimnazjalista, który za kilka miesięcy miał się stać licealistą. Siedział na kanapie w grubym swetrze i czapce uszatce rodem z ZSRR. Czekał niecierpliwie na paczkę ,w której miały przyjść nowe komiksy. Widok tak ubranego chłopca niespecjalnie powinien dziwić, gdyby nie kartka kalendarzowa wisząca w kuchni na której widniała data 5 maja 2017 roku. Można byłoby pomyśleć, że chłopak ma problemy z głową. Cały świat wolałby żeby to był powód jego ubrań i czapki z ZSRR. Nawet sam papież ogłosiłby go przykładem świętego za to. Jego nauczycielka z chęcią postawiła go klasie jako wzór. Niestety przyczyna była o wiele gorsza, niż można byłoby sobie wyobrazić. Już ponad półtora roku trwa zima. Jego rodzina by zaoszczędzić opału, którym palono w piwnicznym piecu, a który ostatnio było tak ciężko dostać zwykłym szarym ludziom, ustaliła nakaz noszenia ciepłej odzieży i oszczędzania drewna i eko groszku. Ludzie nie byli nawet pewni czy nie powrócą kartki z PRL-u, tym razem na drewno, które mogło być skonfiskowane przez rząd a następnie dzielone po wcześniejszym wprowadzeniu stanu wyjątkowego. Dlatego też każdy jak mógł zbierał wszystko czym można było się ogrzać. Czarny rynek drewna kwitł, szabrownicy wycinali drzewo w lasach nie przejmując się karą. Nawet sama straż leśna często pomagała im za łapówkę w postaci kilkudziesięciu procent ściętych drzew. Rząd cały czas zapewniał, że nie ma czego się obawiać, a obecna pogoda za parę miesięcy ustąpi. Lewica i organizacje ekologiczne obecnym stanem rzeczy obwiniały korporacje trudniące się masową wycinką lasów. Prawica rzucała oskarżenia pod Unię Europejską jakoby miał być to program osłabienia naszego kraju. Każdy obwiniał każdego, tylko nikt nie pomyślał szerzej, nie spojrzał poza bariery politycznej areny. Winę ponosili ludzie jako rasa, która zdominowała całą Ziemię. Cały czas niszczyli planetę, w końcu jakaś wyższa siła postanowiła ukarać za głupotę. W końcu kto normalny niszczy swój dom, czy ptaki niszczą swoje gniazda by zbudować mebel, który i tak im się nie przyda. Przecież ptaki nie potrafią budować mebli, lekarstw, ubrań, broni masowej zagłady…

 

Głośnie pukanie w drzwi wyjściowe dotarło do byłego widza. Mając nadzieję że to kurier zabrał naszykowane przez siebie kwotę pieniędzy wynoszącą 254.90 zł. Pierwszy raz miał wydać taką sumę na historyjki obrazkowe, był to rodzaj nagrody za oceny na koniec roku i dobrze napisany egzamin gimnazjalny. Miał nadzieję, że w wejściu nie zobaczy swojego ojca czy matki tylko pracownika UPS. Przekręcił kluczyk i nacisnął klamkę spodziewając się standardowej procedury odruchowo wyciągnął rękę z pieniędzmi nie spojrzawszy wcześniej.

-Są twoi rodzice?- zapytał głos w drzwiach.

-A co to pana…- spojrzał zaskoczony pytaniem chłopiec na żołnierzy stojących w progu. Obecność dwóch przedstawicieli Wojska Polskiego oraz wsiadających ludzi na ulicy do ciężarówek w barwach maskujących sprawiło, że porzucił zamiar ciągnięcia pytania.-Nie- odpowiedział.

-Chłopcze, a czy są daleko?- zapytał już bardziej spokojniejszym tonem żołnierz w czerwonym berecie.

-Tak

Wojskowy nie był zadowolony z uzyskanej odpowiedzi. Jego grymas twarzy wyglądał jak typowej osoby dorosłej, która musi powiedzieć małemu dziecku o śmierci jego zwierzaka domowego.

-Cholera- wymamrotał, nie wiedząc jak zacząć- Chłopcze jak ci na imię?

-Alan proszę pana

-Dobrze, ja jestem oficer Martyniuk. Musisz teraz dostosować się do moich poleceń. Spakuj się weź najpotrzebniejsze rzeczy.

Alan pobiegł bez żadnego uprzedzenia do swojego pokoju wyjął z szafy torbę, którą miał naszykowaną na ewentualną ucieczkę z matką od ojca alkoholika. Nie musiał wiele zmieniać w jej zawartości, ponieważ były w niej już 4 majtki, 2 pary skarpet, 2 bluzki, spodnie. Zwiększył ilość tych rzeczy oraz wzbogacił o nowe w postaci kosmetyków, podręcznej apteczki, lekarstw, poduszki, koca i jedzenia trzymanego w pokoju. W skład pokojowej śpiżarni wchodziły wyroby pszenne, batony , dwa dania główne z racji żywnościowej dla wojska Wielkiej Brytanii , które kupił wspólnie z kolegą dla sprawdzenia ich smaku. Czuł, że nie prędko wróci do domu. Zastanawiał się czemu wykonuje polecenia Martyniuka. Czy to przez fakt iż wojsko znajdowało się na jego osiedlu czy dlatego, że czuł zbliżające się zagrożenie spowodowane dziwnym zbiegiem okoliczności. Najpierw nadeszła niepokojąco długa zima, potem wiadomości ze świata o niepokojącej sytuacji na świecie, a teraz wojsko u jego drzwi.

To nie mogło skończyć się dobrze- pomyślał schodząc na dół i zakładając ubiór na wyjście.

Oficer widząc chłopaka gotowego do opuszczenia domu machnął ręką na znak udania się za nim. Na ulicy było kilka dużych ciężarówek wojskowych. Każda miała przymocowany pług i dodatkową przyczepę. Przy każdej stało dwóch żołnierzy z karabinami automatycznymi AKMS, pomagali wchodzić ludziom do ciężarówek w tym także Alanowi. Ostatni żołnierze pomagający i koordynujący wsiadających pasażerów zajęli miejsca przy samym wyjściu. Cały konwój pojazdów ruszył jednakowo, z czasem zaczęły dołączać do nich inne pojazdy z oznaczeniami wojskowymi. Wśród pasażerów dużą grupę stanowili ludzie w wieku od 26-35 było także kilka osób w starszym wieku oraz jeszcze mniejszy odsetek młodzieży, której swoją drogą było jak na lekarstwo. Nikt nic nie mówił, nawet nie musieli wszystko co mogliby rzec o sytuacji, w której wszyscy się znaleźli było wypisane na ich twarzach. Smutek, strach, zakłopotanie, zdezorientowanie, na innych nawet powstrzymywane łzy. Ten obraz przypomniał chłopakowi o filmie, który opowiadał o losach Żydów w trakcie II wojny światowej, gdy masowo byli wywożeni bydlęcymi wagonami do obozów koncentracyjnych na pewną śmierć. Teraz wycieczka klasowa do Auschwitz z początku roku była niczym.

- Gdzie nas zabieracie ?- padło pytanie z końca ciężarówki.

- Proszę się nie martwić. Ewakuujemy was w bezpieczne miejsce. Zaraz powinniśmy być na miejscu.- Skierował odpowiedz do pozostałych pasażerów chcąc uspokoić ich.

Kilka minut po krótkim dialogu wszystkie pojazdy stanęły. Nikt z obecnych pasażerów nie wiedział gdzie się znajdują.

Jeden z siedzących żołnierzy wstał i przemówił do pasażerów:

- Dobra, proszę wychodzić gęsiego. Każdy z państwa zostanie poddany rejestracji i przeszukaniu. Uprzedzam, że na teren schronu nie wolno wnosić wszelkiego rodzaju broni, narkotyków, materiałów toksycznych i radioaktywnych. – odwrócił się otwierając przyczepę.

Drugi zaraz po swoim poprzedniku wyskoczył z ciężarówki i mechanicznym ruchem ręki dał znak do wychodzenia z pojazdu. Pierwsi wysiadający nie mogli zidentyfikować miejsca do którego zostali wywiezieni. Dopiero po wymianie swoich spostrzeżeń z innymi cywilami doszli do wspólnego wniosku. Oni jak i pozostałe pojazdy z konwoju znajdowały się przed geoparkiem kieleckim. Większość była zdziwiona pomysłem armii. Nieliczni obserwatorzy wydarzeń w polityce światowej domyślali się po co to wszystko, lecz ich wiedza nie została objawiona pozostałym za sprawą narzuconego pośpiechu ze strony wojska. Ludzie z pozostałych grup natychmiast zostali ustawieni w cztery kolejki prowadzące do geoparku. Wnętrze budynki już nie przypominało tego sprzed półtora roku. Wiadomość o zamknięciu muzeum geologicznego wywołała pozytywne nastroje wśród nauczycieli przyrody, którzy nie musieli już jeździć z klasami na wycieczki nie dające żadnych owoców w edukacji młodego pokolenia. Ten remont polegał na pozbyciu się wszystkich eksponatów, zalaniu żelbetonem całej zewnętrznej budowli co w rezultacie tworzyło z niego bunkier. W środku zostało również dodane przejście pod zejście prowadzące pod niższą warstwę. Wielkie pancerne drzwi na końcu zejścia były otwarte czekając na pierwszych mieszkańców nowego tworu polskich inżynierów. Ludzie byli stopniowo wpuszczani do nowego domu jakim miał się okazać schron „Scyzor”. Każdy zostawał przepuszczany zgodnie z procedurami powiedzianymi jeszcze przed wejściem. Pozostali żołnierze nie zajmujący się koordynacją cywili przenosili w pośpiechy skrzynie do wnętrza schronu.

Alan miał przed sobą jeszcze 6 osób. Zaczynał rozumieć sytuację w jakiej się znalazł. Jego oddech był nierównomierny, całe ciało zalewał pot, który strasznie przeszkadzał w grubym zimowym ubraniu. Czekając miał nadzieję, że jego rodzina też przyjedzie do schronu. Widział jak inni ludzie krzyczeli, szlochali, przepychali się. Początkowy porządek przeradzał się w panikę związaną z nadciągającym zagrożeniem o którym nikt nie miał pojęcia. Nie wiedzieli przed czym

i kim się chowają, ale jedno było pewne. Skoro wojsko ewakuuje i uspokaja to znaczy że należy się bać.

W końcu nadeszła kolej chłopca na przejście przez procedury bezpieczeństwa „Scyzora”. Przed nim stał znowu ten sam oficer już poznany tego samego dnia. Uśmiechnął się do zdenerwowanego gimnazjalisty poklepał po ramieniu i spokojnym głosem szepnął mu do ucha:

- Idź za tamtym żołnierzem młody. Wszystko będzie dobrze. – Wskazał na mężczyznę stojącego obok niego który wprowadził Alana omijając przepisy.

Martyniuk upewniając się że 90 % cywili została wprowadzona począł wypytywać się podwładnych czy atak już nastąpił. W odpowiedzi wojskowy pokazał mu laptop na którym czerwony punkt zbliżał się do granic Polski w zastraszającym tempie.

-Zamykajcie – zakomunikował zamykając laptop.

Widok wchodzących żołnierzy za drzwi rozniecił sprzeciw pozostałych jeszcze ludzi. Uzbrojeni mężczyźni wystrzelili serię w powietrze by zastraszyć buntujący się stłum. Gdy personel wycofał się zostawiając po sobie kilku martwych cywili chcący siłą wedrzeć się do bezpiecznego miejsca, pancerne wrota zamknęły się pozostawiając na pastwę losu nieszczęśników, którzy nie znaleźli się w bliższej odległości od rejestracji. Alan słyszał krzyki i wrzaski tamtych osób, mimo zamknięcia, które ich oddzielało. Po kilku minutach krzyki przybrały nieludzki ton jak z najgorszych horrorów srebrnego ekranu, a następnie w jednej chwili ucichły dając sygnał końca ludzkości…

Wrzask obudził Alana z koszmaru sennego. Znowu uczestniczył w „tamtym dniu”. W dniu, w którym poprzedni świat się skończył , a nastał nowy zimny, zniszczony, skażony ludzką chciwością świat.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania