Poprzednie częściZasilanie - Rozdział 1

Zasilanie (Rozdział 3)

Nie czułem się tak zażenowany nawet, gdy pewnego dnia w piątej klasie, nauczycielka przyłapała mnie na gorącym uczynku, gdy pisałem liścik miłosny do mojej ładnej koleżanki z klasy. Nie dość, że przeczytała go przy całej klasie (co według mnie było skandaliczne i niezgodne z prawami nauczycielskimi), to na koniec podsumowała ,,...ale ile błędów ortograficznych!" i wszyscy zaczęli się śmiać.

 

Tym razem jednak, wpatrywałem się ukradkiem na sztywno stojącą Astorię, która wyglądała, jakby nie miała pojęcia co teraz ma zrobić z chłopakiem na jej terenie.

Gdy błyskawicznie spostrzegła się, że na nią patrzę i nasze oczy się spotkały, od razu zerwała się z miejsca i stanęła naprzeciw mnie, krzyżując ramiona.

 

- To teraz powinnam ułożyć ci grafik, czy coś takiego - zauważyła ze szczerą niechęcią.

 

Potaknąłem głową, nie chciałem się odzywać, aby nie powiedzieć niczego głupiego. Widać było, że łatwo było wyprowadzić ją z równowagi i samo to, że tam byłem bez jej poprzedniego ustalenia było dla mnie zbyt dużym wyzwaniem.

 

- To kiedy chciałbyś mieć wolne? - zapytała.

 

Na początku chciałem zażartować, że zawsze, ale ugryzłem się w język wiedząc, jaki ciężki kawałek chleba mam do rozgryzienia.

 

- W weekend - odparłem cicho, wpatrując się nerwowo w swoje stopy, niczym przedszkolak, który dostał za coś karę.

 

Moja nowa szefowa kiwnęła głową pokazując, że nie ma nic przeciwko, albo to, że ją nie obchodzę.

 

- Przerwa na lunch o trzeciej, toalety i stołówka są na korytarzu w piwnicy. Wszyscy asystenci mają pokój wspólny na najwyższym piętrze, a na tym windę. Jakieś pytania?

 

Miałem chęć, aby się więcej do mnie nie odzywała, bo ten diabeł ubrany w bieli zdecydowanie chciał się mnie pozbyć na każdy możliwy sposób, ale zdecydowałem się zaryzykować i zapytać o to, czego nie chciał mi do końca opowiedzieć doktor Gregory.

 

- Gdzie jestem i czym się tutaj zajmujecie? - spytałem zdecydowanie, patrząc się wprost na nią. Nie chciałem, aby dała mi mną pomiatać na prawo i lewo.

 

- Nie mówiono ci? - prychnęła, kładąc ramiona na biodrach. - Bronimy świat przed kosmitami, niektórym pomagamy. Oprócz tego po prostu jesteśmy zbiorem naukowców, którzy są nadnaturalnie mądrzy.

 

- A ty?

 

Astoria podeszła do mnie bliżej, z piorunami w jej oczach.

 

- Nie jesteśmy na TY - syknęła do mnie.

 

W środku po prostu waliłem się w czoło za to, że nie pomyślałem o tym wcześniej. Zresztą, ona była zdecydowanie w moim wieku, może tylko o rok starsza i nie było powodu, aby mówić na nią ,,Proszę pani". No ale cóż, najwyraźniej ona się chciała zestarzeć.

 

- To czym się pani zajmuje? - poprawiłem się, chrząkając nerwowo.

 

- Podróżuję, badam... - powiedziała niby od niechcenia, jednak widać było, że była dumna z tego co robi. A ja byłem bardzo szczęśliwy, że będę miał szansę podróżować z nią! Włochy, Francja, Tybet... Pewnie w takich miejscach przebywa, a ja się tam załapię jako asystent, ha!

 

- Gdzie dokładnie pani podróżuje? - zapytałem ociągale i niewinnie, jednak z małym uśmieszkiem.

 

- Po wszechświatach i wymiarach - odparła, widocznie niezadowolona z mojego humoru, który nagle się poprawił.

 

No proszę, kto by sądził, że Astoria powie żart. Roześmiałem się krótko i szczerze, najwidoczniej chciała rozluźnić atmosferę. Jednak ona stała w miejscu z grymasem na twarzy.

 

- To nie był żart - warknęła do mnie.

 

Dobra, myliłem się.

Astoria nie żartowała, a na serio podróżowała po wszechświecie. Dlaczego ja to tak dobrze przyjąłem? Dlaczego mnie to nie ruszyło, jakby to była najnormalniejsza w świecie rzecz? Nie wiem, ale poczułem, że tutaj już nic mnie nie zdziwi.

 

- Wow.

 

- No wow. Nieważne, do roboty - Astoria wcisnęła mi w ręce zepsuty, srebrny mikroskop. - Ostatnio mi odpada śruba mikrometryczna. Przykręć to, czy coś.

 

- A narzędzia?

 

Wskazała mi palcem na małą szufladę po prawej stronie pokoju i otworzyłem pierwszą szafkę, znajdując tam znajome i potrzebne mi rzeczy.

Tymczasem ona zajęła się mieszaniem ze sobą różnych dziwnych cieczy i obliczaniem czegoś dziwną, niezrozumiałą matematyką, a za każdym razem, jak próbowałem się zapytać co robi, albo gdzie mogę znaleźć kosmitów i inne takie ważne dla mnie pytania, krzyczała do mnie, że mój limit pytań na dziś się skończył i finałowo wysłała mnie na przerwę, do pomieszczenia należącego do asystentów.

 

Było tam znacznie milej i z wyglądu pomieszczenia, jak i z powodu ludzi, którzy tam byli. Nikt nie rozmawiał dziwnym slangiem o którym nigdy wcześniej nie słyszałem.

Jednak tamto pomieszczenie, było koloru pomarańczowo-żółtego, z radosną muzyką pop grającą w małej kuchni, gdzie inni mogli zrobić sobie lunch.

 

Poznałem tam Mairlyna, który z wyglądu i z imienia przypominał tego metalowca - Mairlyna Mansona.

Jednak jego wygląd znacząco różnił się od charakteru.

Był chyba najmilszym i najserdeczniejszym dziewiętnastolatkiem jakiego poznałem.

Od razu gdy tylko się przedstawiłem, podzielił się ze mną chipsami i powiedział, że jak będę potrzebował pomocy, to mam się do niego zwrócić.

 

Dalej był Chris, przystojny blondyn zbyt dużą ilością żelu we włosach, który zdecydowanie próbował mnie poderwać.

W sumie to mi schlebiało.

Był asystentem jakiegoś łysego naukowca i Mairlyn podszeptał mi na ucho, że podobno Chris ma romans ze swoim pracodawcą.

 

Na końcu była Blair - młoda dziewczyna o dwóch wystających, brązowych kitkach sięgających jej połowy pleców. Miała pyzowatą buzię, ciemną skórę i kasztanowe oczy.

Chciałem z nią porozmawiać, gdy stała oparta o blat w pozdzieranych dżinsach i białej bluzki na ramiączkach, ale nie słyszała mnie przez jej masywne słuchawki na uszach. Dowiedziałem się o niej tylko tyle, że pracowała u boku doktora, którego poznałem niedawno.

 

Mairlyn opowiedział mi także o tym, iż w Athenie oprócz normalnych zajęć, jakimi zajmują się laboratoria naukowe, wykonują także wiele innych, które sprawiły, że poczułem, jak włosy stają mi dęba, a po plecach przechodzi zimny dreszcz.

 

- Podróżami po wszechświecie akurat zajmuje się tylko Astoria, dyrektor jej ufa, ma duże doświadczenie. Gdy ona jest w podróży, my tymczasem przyjmujemy do nas kosmitów, którzy są zranieni i wylądowali na tej planecie przez przypadek. Dajmy na przykład ten wypadek w Rosswell. Myślałeś, że Szaraków przyjęła Strefa 51? A skąd! Od razu pognali do nas. W piwnicy... - wskazał kościstym palcem podłogę pod moimi stopami. - Jest zupełnie inny budynek. Szpital i hotel dla obcych w jednym.

 

Stałem tam przerażony, nie mogąc się ruszyć i przełknąłem nerwowo ślinę.

Miałem nadzieję, że Astoria nigdy nie wyśle mnie tam na dół. Byłem przekonany, że to nie jest widok na moje nerwy.

Zdecydowanie naoglądałem się za dużo sci-fi, wierzcie mi.

Obcy, Dzień Niepodległości, Znaki... Nawet obejrzałem wszystkie sezony Doktora Who!

Telewizja zawsze przedstawiała kosmitów jako istoty ponadprzeciętne i mądre, chcące albo wyeliminować naszą planetę, albo porwać ludzi dla eksperymentów.

 

- N-nie boicie się, że się... Zbuntują? - spytałem nerwowo, nie wiedząc dokładnie jak zareagować. Zacisnąłem dłoń na prawej ręce i stałem tak z kwaśną miną.

 

Wszystkie te argumenty o nieistnieniu kosmitów które sobie wmawiałem, były nieprawdą... Od tamtego momentu wszystko zmieniło się. Na dodatek zacząłem przestawać być tym samym, pewnym siebie mężczyzną.

To niepojęte, jak ograniczona była moja świadomość do tej pory, żyłem w ciasnym pudełku, w którym nie dostrzegałem, że istnieje za nim coś więcej.

 

- Oczywiście, że nie! - Mairlyn zaśmiał się głośno i serdecznie. - Nie mają jak, nasza technologia ochronna jest zbyt potężna dla nich, nie zależnie od rasy i siły.

 

Już chciałem dodać parę słów o tym, że przecież mogą ich oszukiwać, ale nagle do pomieszczenia asystentów weszła Stacy, która od razu zaczęła się za mną rozglądać.

 

- O! Tutaj jesteś! - zauważyła, gdy wychyliłem się zza ściany. - Astoria cię woła, lepiej do niej idź. Nie lubi czekania.

 

- Eee.. Jasne - westchnąłem ciężko i pognałem do pomieszczenia, do którego drogę już zapamiętałem.

 

Kolejne parę godzin spędziłem na niezręcznym staniu w miejscu i przyglądaniu się w milczeniu Astorii, bo najwyraźniej nie miała dla mnie zajęcia i w sumie powinienem się cieszyć - praca, w której praktycznie nie musiałem nic robić oprócz nudy i spędzania czasu z nowymi kolegami.

Jednak wciąż bałem się tego, co było pode mną i miałem nieodpartą chęć wybrania się z Astorią w przestrzeń kosmiczną.

Mogłem sobie tylko o tym pomarzyć, tą interesującą część tego dziwnego miejsca miałem tylko szansę usłyszeć, a nie zobaczyć.

 

Gdy wybiła godzina jedenasta, a niebo zrobiło się ciemne i można było zobaczyć gwiazdy, Astoria wyjęła z szafki teleskop oraz dziwną bransoletę, która była w dziale podpisanym "podróż".

Zaciągnąłem się powietrzem podekscytowany, bo wiedziałem, co Astoria ma zamiar zrobić, a ona postawiła go przed oknem i zanim spojrzeć w niebo, spojrzała się na mnie ponuro.

 

- Już skończyłeś pracę na dziś, idź do domu - mruknęła pod nosem.

 

- O... - poczułem, jak cała radość wyparowała z mojej piersi. W sumie to było logiczne, że "pracowałem" długo. - J-jasne...

 

- Wiesz którędy iść? - zapytała.

 

- Ta...

 

Roztrzepany i zawiedziony wziąłem dużą, niebieską torbę, którą przyszykował mi jakiś facio i zarzuciłem ją na ramię. Nie wiedziałem, co w niej jest, ale powiedział mi, że mam ją wziąć ze sobą.

 

- To... Do jutra - bąknąłem cicho.

 

Astoria tylko odwróciła lekko głowę od teleskopu, nie patrząc na mnie i zmarszczyła brwi.

Wyszedłem z pomieszczenia zostawiając ją samą w świetle księżyca, które przedostawało się przez olbrzymie okno.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • oldakowski2013 24.04.2018
    Przeczytałem twoje komentarze, a raczej odpowiedzi na komentarze, w których skarżysz się na brak czasu aby sprawdzić przed wklejeniem tego tutaj. Proponuję czekać. Nie dodawaj tego tutaj po napisaniu. Zaczekaj dzień, może dwa, czy nawet trzy. W tym czasie przeczytaj opowiadanie kilka razy, zobaczysz ile błędów znajdziesz, gwarantuję ci, że za każdym czytaniem będziesz chciała coś zmienić. Nie ma co się spieszyć, opowiadanie nie ucieknie, a czytelnikowi zaoszczędzisz trochę czasu i być może trochę nerwów. Pozdrawiam.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania