Poprzednie częściZłapię Cię - rozdział 1

Złapię Cię - rozdział 10-11

Rozdział 10

Matt

O cholera, chyba nigdy więcej nie będę próbował mieszanki alkoholowej zrobionej przez moich braci. Dzisiaj przez to umieram. Przekręcam się, a miejsce obok mnie jest puste. Czyżby Sam nie spała ze mną? Moją uwagę przykuwają drzwi, które właśnie się otwierają, wchodzi przez nie dzwoneczek. Ma na sobie szorty, które ukazują jej świetne nogi i niebieski top z niewielkim dekoltem, włosy związała w kok na czubku głowy.

– Jak tam imprezowiczu? – podaje mi aspirynę na kaca.

– Bywało lepiej – uśmiecha się do mnie.

– Wolałam przyjść tutaj, Ginna od samego rana krzyczy na Cola – spogląda ma drzwi, po czym w udawanym geście drży.

– Co się stało? – pytam, nie wiedząc dlaczego moja siostra ochrzania Cola.

– Nie pamiętasz? – pyta Sam z małym uśmiechem pojawiającym się na jej pięknej twarzy, która nie potrzebuje makijażu. Jej naturalny wygląd zachwyca, a mi samemu ogrzewa serce.

– Nie koniecznie – mówię. Niestety obawiam się tego, co zamierza mi powiedzieć.

– Urządziliście striptiz, a później pokazywaliście swoje umiejętności MMA, jak to mówił Hunter – po jej minie widzę, że się nie nabija ze mnie, tylko mówi prawdę.

– Rety – jęczę, zasłaniając swoje oczy ramieniem.

– Wstawaj kochanie już południe, niedługo muszę być w domu – od razu trzeźwieję. Czy ona właśnie nazwała mnie swoim kochaniem? Wstaję z łóżka, z szerokim uśmiechem i idę pod prysznic.

– Wchodzisz? – Czy ja umarłem i śnię? Czy może to zatrucie alkoholem i mam omamy? Sam jest dziś jakoś podejrzanie miła dla mnie. Czy szykuje na mnie jakąś zemstę, a może postanowiła mi wybaczyć?

– A mogę? – patrzy na mnie.

– Jasne, dlaczego nie mógłbyś? – pyta wyglądając na zdziwioną. Kurcze, coś jest nie tak.

– Ostatnio kazałaś mi się trzymać z dala od siebie – I ona jeszcze się mnie o to pyta? A co z tym durnym zakazem trzymania się na odległość?

– Przemyślałam, to i zmieniłam zdanie – odpina pasy, odwracając się w moją stronę.

– Co cię przekonało? – pytam, bo muszę to wiedzieć.

– Ty – dostaję tylko te jedno słowo.

– Ja? – teraz jestem na maksa zdezorientowany.

– Powiedziałeś coś, a to dało mi dużo do myślenia – Tylko tyle wystarczyło do zmiany jej zdania?

– Co powiedziałem? – moja ciekawość wzrasta, musze to wiedzieć, aby móc kiedyś z tego ponownie skorzystać.

– Kiedyś ci powiem, teraz chodź. Musimy spytać się Josha i Karen czy pojadą z nami do Malibu. Pogadasz w domu o tym z Camem? – nie nadążam. Muszę coś sprawdzić. Nachylam się do Sam, delikatnie ją całując. Sama pogłębia pocałunek, przechodzi przez skrzynie biegów, siadając mi na kolanach. Moje ręce pocierają jej plecy, schodząc coraz niżej na jej jędrny tyłek. Ugniatam go, a ona zaczyna mi wiercić się na kolanach. Przerywa nam głośne pukanie w okno.

– Co tak zaparowało? – śmieje się Karen. Sam tylko chowa głowę w zgięciu mojej szyi.

– Już wychodzimy pączku – niech ma za swoje, za to, że mi przerwała. Mogłem znowu poczuć Sam, z czego się bardzo cieszę.

– Pączku? – pyta się Josh, wychylając się zza Karen.

– Powiem ci skąd to się wzięło – szyderczo uśmiecham się do Kar, a ta jak zwykle się denerwuje.

– Ani się waż, bo pożałujesz – zaczyna mi grozić, jak to Karen. Tyle lat ją znam, że wiem czego mogę się po niej spodziewać. A potrafi się zemścić, dlatego nie powiem nic Joshowi, co dotyczy jej dzieciństwa.

– Dobra kochanie, daj im kilka minut, spotkamy się w domu – jednak Josh potrafi być spoko gościem. Całuje Karen w szyję, ta zaczyna chichotać, a za chwilę przerzuca ją przez ramię, niosąc do domu, zostawiając nas samych z Sam.

– Czyli co? – pytam Sam – Znów mam dziewczynę?

– A co, źle ci to udowodniłam? – oblizuje swoje usta.

– To miłe – patrzę na zegarek – popołudnie - skradam jej buziaka. – Chociaż, chciałbym spędzić czas ze swoją dziewczyna u mnie w pokoju.

– Może później. Teraz wejdźmy do domu, bo Kar zaraz po nas przyjdzie w asyście mojej mamy. Od kiedy Karen zaczęła chodzić z Joshem, zauważyłam, że mają jakiś pakt i razem zamierzają mnie kontrolować. – Jak cudownie słyszeć jej naturalnie zachrypnięty głosik. W ogóle to cieszę się, że ze mną rozmawia.

– To chodźmy kochanie, nie dajmy im dłużej czekać – wychodzimy z samochodu, biorę ją za rękę, razem kierujemy się do jej domu.

Leżymy na moim łóżku, oglądając wspólnie telewizję. Przeczesuję palcami gładkie włosy Sam, cieszę się, że już między nami jest dobrze. Gadaliśmy wcześniej z naszymi przyjaciółmi o wyjeździe, wszyscy się zgodzili.

– Zostaniesz u mnie na noc? – pytam, bo nie chce się z nią jeszcze rozstawać. Już mieliśmy swoją przerwę, wariowałem przez cały czas bez niej.

– Nie mam nic na zmianę – podnosi na mnie te swoje wielkie, błyszczące oczy.

– Napisz do Karen, jak będzie wracała od Josha, niech ci podrzuci potrzebne rzeczy – podsuwam swój pomysł Sam.

– A co chcesz robić? – Niewinie patrzy na mnie, z tym swoim słodkim uśmieszkiem.

– Nic ciekawego – tylko tyle odpowiadam. W głowie mam obraz naszej dwójki nagiej, spoconej w moim łóżku. Oczywiście tego jej nie powiem, bo na pewno nie zgodziłaby się zostać.

– To nie wiem czy jest sens zostawać – Przewracam ją na plechy i przygniatam swoim ciałem. Nachylam się nad nią, jestem centymetry od jej ust. Rozchyla je, zaczynając oddychać coraz szybciej, czuję jak jej piersi przy wdechu ocierają się o moją klatę. Zaczynam twardnieć, a Sam to zauważa, zaczynając ocierać się o mnie. Cwaniara.

– To jak dzwonisz do niej? – pytam, przygryzając jej płatek ucha.

– Tak – szybko się podnoszę i sięgam po jej telefon. Chce, żeby jak najszybciej załatwiła tą sprawę.

Nie mija chwila, a Sam już wszystko załatwia.

– Załatwione. Przyjadą z Josehem za jakiś czas, tylko zajadą najpierw do Kar, bo okazuje się że ona nocuje u niego – och, jak ja się cieszę, ale zachowuje neutralny wyraz twarzy.

– To co, idziemy razem wziąć prysznic? – ten pomysł rodzi mi się w głowie momentalnie.

– Ja… – Sam zapowietrza się zaskoczona.

– Nie daj się prosić – podchodzę do niej. Kucam, a tym samym mamy głowy na tej samej wysokości. Patrzę na nią, tym samym wzrokiem, co działa na moją mamę. Zawsze wtedy udaje mi się coś uzyskać.

– Ok, zaraz przyjdę – mówi to niepewnie, ale najważniejsze, że się zgodziła.

 

Sam

– Karen – patrzę w kierunku łazienki, nasłuchując Matta. Słyszę jego golarkę, więc droga wolna, mogę swobodnie gadać z Kar, nie obawiając się, że Matt podsłucha chociaż jego słowo z tego co mówię.

– Co sobie jeszcze przypomniałaś? – pyta moja przyjaciółka.

– Nic, jesteś sama? – musze się upewnić, że mojego brata nie ma przy niej. Nie chcę, żeby wiedział co robię. Lub co raczej zamierzam zrobić.

– Mogę być, co tak szepczesz? – słyszę jak zamyka drzwi, więc pewnie zostawiła Josha w innym pokoju.

– Matt chce wziąć ze mną prysznic. Zgodziłam się. Ale co teraz? – panikuję. Wiem, że zawsze mi pomorze. Karen ma już za sobą nie jedną taką seksualną przygodę, ale ja czego mogę się po tym spodziewać.

– Pójdziesz tam, przecież widzieliście się wzajemnie już nago, to nic strasznego – śmieje się.

– Jezu – biorę głęboki wdech, aby się na to przygotować.

– Przestań lamentować, nie takie rzeczy robiliście. A może ci się spodobać – mówi powstrzymując się od ponownego zaśmiania się.

– Dobra kończę – powtarzam sobie słowa Kar, to nic takiego, to nic takiego, to nic takiego…

– Pa – słyszę śmiech mojej przyjaciółki, a gdzieś obok i Josha. Nawet nie odpowiadam, bo połączenie zostało już zerwane.

 

– Matt? – wchodzę nieśmiało do łazienki.

– Tak kochanie? – Stoi w samych bokserkach przy umywalce nadal się goląc. Widząc mnie w odbiciu lustra, szybko kończy swoje zajęcie, po czym podchodzi do mnie z błyskiem w oku. – Kochanie chyba za dużo masz na sobie… – sadza mnie szybkim ruchem na blacie. Powoli ściąga mi bluzkę, całując w usta. Pocałunki są delikatne, zmierza z nimi w stronę piersi. – Masz wspaniałe ciało – odpina mi biustonosz. Podziwia przez chwilę moje nagie piersi, po czym bierze je w dłonie, przebiegając kciukami po moich sterczących z zimna sutkach. Mój oddech zaczyna się rwać, przez co zostawia moje nabrzmiałe piersi, tym razem zabiera się za rozpinanie guzika moich spodni. Klęka zdejmuje moje buty, a później zdejmuje mnie z blatu i zdejmuje spodnie razem z majtkami. Zanim mogę się obejrzeć, on również stoi przede mną nagi. Podziwiamy nasze ciała, wzajemnie. Jego ciało jest idealne. Cholera, on jest ogromny, wszędzie. Ciężko przełykam, zastanawiając się jak to będzie kiedy będziemy się kochać.

– Sam kochanie, masz przerażoną minę. Co jest grane? – przerywa swoje zajęcie, rozchyla moje nogi, stając pomiędzy nimi. Bierze w dłonie moją twarz i patrzy na mnie tymi swoimi czekoladowymi oczami, aż robi mi się gorąco.

– Zastawiałam się tylko jak my będziemy do siebie pasować? – Boże to głupie, pewnie nie miał jeszcze takiej beznadziejnej dziewczyny.

– Spokojnie dzwoneczku damy radę, zajmę się tym w odpowiednim czasie. Wskakujmy pod prysznic, bo nie wiem ile jeszcze wytrzymam. Mając cię u siebie nagą i gotową – wchodzi pierwszy pod prysznic, podając mi rękę. Namydla moje ciało, poświęcając dodatkowy czas na swoje ulubione części mojego nagiego ciała.

– Teraz moja kolej. – Bez sprzeciwu pozwala mi na zwiedzanie każdej krzywizny jego ciała – Schyl się, bo nie sięgam.

– To trzymaj się – bierze mnie na ręce, opierając moje plecy o ścianę – Teraz jest dobrze?

– Lepiej. – Odpowiadam, kiedy Matt przygryza moje sutki, w czasie kiedy próbuję umyć mu ramiona. – Rozpraszasz mnie – mówię ledwo łapiąc oddech. Czuję jak ześlizguje się z ramion Matta, osuwając się na jego kutasa. Jego główka ociera o moje wnętrzne. – Matt…

– Poczekaj chwilę, proszę. Obiecuję nie wejdę w ciebie – mówi przez zaciśnięte zęby.

Kiedy dochodzi do siebie wypuszcza mnie ze swoich objęć, stawiając na podłodze. Teraz mam szansę, padam na kolana i biorę go do ust.

– Sam. Kurwa! – Gadałyśmy ostatnio o tym z Kar i mam nadzieję, że pójdzie mi już lepiej. Biorę go głęboko, zasysam policzki, paznokciami drapie jego jądra. Matt wplątuje palce w moje włosy, ciągnie za nie nakierowując tam gdzie czuje potrzebę, pokazując mi przy tym jak mam go brać. Słyszę jak przeklina, a po kilku chwilach sztywnieje i dochodzi w moich ustach. Ledwo jestem w stanie to przełknąć, ale nie myślę o odruchu wymiotnym, oddycham nosem, dzięki temu jakoś mi się udaje. Matt dochodzi do sienie, podnosi mnie całując z pragnieniem w usta. Smakuje przy tym samego siebie.

– Coraz bardziej szaleję za tobą. Ja… – przerywam mu, nie jestem chyba gotowa jeszcze, aby usłyszeć od niego te dwa słowa wypowiedziane na głos.

- Cii – kładę mu palec na ustach. – Wytrzyjmy się, zimo mi się robi.

Karen zdążyła podrzucić mi ubrania, kiedy braliśmy z Mattem prysznic. Zostawiając moją torbę Camowi. Ta cwana sucz spakowała mi takie ciuchy, że sama w życiu bym ich nie zabrała ze sobą do Matta. Wyobraźcie sobie moje zdziwienie, gdy otworzyłam torbę, a w niej niby majtki składające się z samych sznureczków. Dobra, kupiłam je sobie, ale nie z myślą, aby chodzić w nich przed Mattem. Dlatego leżę teraz w ramionach mojego chłopaka w jego koszulce i moich stringach.

Po obiedzie razem z Camem i Anną oglądamy nowego „Batmana”, tym razem nie miałyśmy nic do gadania z Anną. Chłopaki zachowywali się jak rozwydrzone dzieciaki, kiedy chciałyśmy przełączyć na coś innego, więc przystałyśmy na ich propozycję.

– Za tydzień Cam ma urodziny. Nie wiem co mu dać, pomożesz mi coś wymyślić? – pyta mnie Anna, kiedy robimy sobie herbatę w kuchni.

– Jasne, ale może zabierzemy jeszcze Kar? W końcu to jego siostra, zawsze ma jakieś świetne pomysły, a do tego dobrze go zna – proponuje mojej nowej przyjaciółce.

– Już do niej pisałam, kazała w to zaangażować i ciebie – czyli szykuje się babski wypad.

– To czekam na wiadomość od ciebie, kiedy mam być gotowa – Anna dziękuje mi za chęć pomocy.

 

Dziś wyjątkowo czuję zimno, staram się przekręcić, ale nie mogę. Co jest do cholery? Moje nogi przytrzymywane są przez silne ręce. – Matt?

– Tak kochanie? – słysząc jego głos od razu się odprężam.

– Co ty robisz? – pytam, kiedy widzę jak jego głowa znajduje się pomiędzy moimi nogami.

– Leż spokojnie – tylko tyle mówi, potem zasysa moją łechtaczkę, przez co wypuszczam jęk ze swoich ust. Kiedy jestem już blisko, on przerywa. Czuję frustrację skumulowaną w moich dolnych rejonach.

– Matt byłam tak blisko – kwilę. Nie zważając na moje protesty podciąga mi koszulkę i zakrywa nią twarz. Nie mogę powiedzieć nic więcej, bo on tym razem zajmuje się piersiami. Roluje moje stojące na baczność sutki, pomiędzy palcami, później mocno ssie, a następnie na zwilżone sutki dmucha, przez co moje ciało staje w ogniu. Podciąga koszulkę jeszcze wyżej odsłaniając moje usta, po czym z pożądaniem wpija się w nie. Jego palce wsuwają się we mnie, każdy kolejny ich ruch jest coraz szybszy i mocniejszy.

Doznając z nim tych wszystkich uniesień, nie mogę już doczekać się, kiedy będziemy się kochali. Czuję, że już jestem gotowa, ale Matt chce zaczekać. Tylko pytanie na co on czeka, kiedy ja już nie mogę wytrzymać tego napięcia. Kiedy dochodzę całuje mnie delikatnie w napuchnięte usta, opuszczając bluzkę. Odkręca mnie do siebie, wsadzając swoją masywną nogę pomiędzy moje, tak wtuleni w siebie zasypiamy.

 

Rozdział 11

Matt

Budzę się pierwszy, zerkam na Sam, aby upewnić się, że jest przy mnie. Cieszę się ciepłem jej ciała. Wolną dłonią odsuwam jej włosy z twarzy, teraz mogę spokojnie napawać się jej widokiem. Pod prysznicem musiałem się ostro hamować, ta dziewczyna stanowczo testuje moją wstrzemięźliwość. Pragnę jej tak bardzo, ale w pierwszej kolejności muszę załatwić sprawy z Tiną. Cały czas do mnie wydzwania, oczywiście nie odbieram jej połączeń, aby nie robić jej nadziei. Nie chcę przez to niepotrzebnie denerwować Sam i tak o mało jej przez to nie straciłem. Nasz związek jest cały czas na równi pochyłej, nie chcę zrobić znów czegoś głupiego.

Niestety, ignorowanie Tiny nic nie daje, teraz zasypuje mnie wiadomości, oraz swoimi nagimi zdjęciami. Pochylam się do Sam, aby ją pocałować, uśmiecham się, kiedy słyszę jak gada przez sen o pączkach. Jest taka mała, a potrafi dwa razy tyle co ja. Patrzę na zegarek jest dopiero trzecia, wtulam się w plecy Sam, wdychając jej słodki zapach. Rano zastanowię się co zrobić z Tiną, może Cam pomoże mi coś wymyślić.

Dzwoni mój telefon, szukam go po omacku, gdy tylko mam go w ręce szybko odbieram, nie chcę obudzić mojej dziewczyny.

– Cześć kochanie, w końcu raczyłeś odebrać – odzywa się Tina.

Zerkam na miejsce, gdzie powinna leżeć Sam, ale widzę tylko puste miejsce obok mnie. Czuję kiełkującą we mnie panikę. Czyżby zobaczyła kto do mnie tak wydzwania?

– Tina, nie dzwoń do mnie. Mówiłem ci już ZOSTAW.MNIE.W.SPOKOJU! – ostatnie słowa syczę przez zaciśnięte zęby. Mam dość tej dziewczyny.

– Dlaczego tak się zachowujesz? Było nam tak dobrze razem. Nie pamiętasz już? – ten jej głos doprowadza mnie o ból głowy.

– To była tylko zabawa, nic więcej. Nigdy nie byliśmy na poważnie razem. – Mój wzrok skupia się na otwieranych się w tej chwili drzwiach. Tina bez końca coś trajkocze, ale ignoruję ją szybko kończąc połączenie. Czuję ulgę, gdy widzę w drzwiach Sam. Czyli jednak nie zostawiła mnie. Uśmiecham się do niej.

– Hej piękna. Myślałem, że mnie zostawiłaś – klepie ręką miejsce obok mnie, chcę żeby usiadła przy mnie.

– Nie chciałam cię budzić tak wcześnie. Wzięłam prysznic, poszłam coś zjeść, a przy okazji pogadałam sobie chwilę z Anną. Pojechali właśnie z Camem do niej – nachyla się do mnie i słodko całuje.

Naprawdę zrobiłem się totalnym mięczakiem. Trzymając ją w ramionach jestem szczęśliwy. Niedługo wyjeżdżamy wspólnie na weekend do Malibu, już planuję dla Sam niespodziankę. To będzie nie zapomniany weekend, zamierzam kochać się z Sam i wyznać jej swoją miłość. Nikt, ani nic nam w tym nie przeszkodzi. Będziemy cieszyć się sobą.

– Czyli co, zostaliśmy sami? – wciągam ją w swoje objęcia.

– Tak, ale nie myśl o niczym zbereźnym. Ubieraj się jedziemy do szkoły, dzisiaj mam wcześniej trening i nie mogę się spóźnić. Rusz ten swój niezły tyłek, śniadanie gotowe – mówiąc to, ucieka ode mnie.

õ

Zajeżdżamy pod szkołę, zanim mogę się obejrzeć Sam wyskakuje z auta. Nawet nie raczyła się ze mną pożegnać, tylko uciekła, tak jakby ktoś ją gonił. Jedynie uraczyła mnie piorunującym wzrokiem. Fakt. Miała do tego prawo. Mówiła mi rano, że musi być dziś wcześniej w szkole. Oczywiście nie byłbym sobą, gdybym czegoś nie zepsuł. Nie mogłem oprzeć się swojej dziewczynie, dlatego zaciągnąłem ją do łazienki na wspólny prysznic. Zatraciliśmy się w nim, przez co spóźniliśmy się. Dlatego mam teraz za swoje. Czuję coś, że ponownie będę musiał ją czymś przekupić. Na mojej twarzy pojawia się uśmiech, gdyż tworzy mi się wspaniały plan w głowie. Nie, jednak cofam to, raczej ten mój pomysł sprawiłby mi przyjemność, nie Sam. Zyskałbym u niej kolejnego minusa. Chyba potrzebuje czasu, aby nauczyć się jak postępować z moją dziewczyną. Wzdycham wychodząc z samochodu i zderzam się, nie z kim innym, jak z moją prześladowczynią.

– Ooo. Cześć Matt – wita się ze mną Tina. Ja kiwam tylko głową na powitanie, wycofując się z parkingu.

– Poczekaj – słyszę stukot jej obcasów odbijający się jak echo od chodnika, gdy za mną biegnie. – Proszę. Chcę pogadać. Nie zajmę ci dużo czasu.

– Streszczaj się. Nie mam czasu – krzyżuje ramiona na piersi.

– Masz jeszcze godzinę wolnego, może przejdziemy się do kawiarni? – proponuje.

– Dobra, ale ostrzegam bez żadnych gierek. – Uśmiecha się zadowolona na moje słowa. Przechodzimy na druga stronę ulicy, kierując się do miejscowej kawiarni.

Mimo, że laska strasznie działa mi na nerwy, rodzice wszczepili we mnie dobre maniery. Przepuszczam Tinę w drzwiach, kładąc z przyzwyczajenia swoją dłoń z tyłu jej pleców. Ona na ten gest odwraca się do mnie z uśmiechem, przypominając mi dawną słodką Tinę. Kątek oka zauważam jakiś błysk, ludzie przechodzący obok nas gniewnie na mnie patrzą. Cholera, nic dziwnego, stoję w miejscu blokując wejście. Marszczę brwi, zastanawiając się co to było i dlaczego przykuło moją uwagę. Machająca do mnie Tina, przypomina mi o swoim istnieniu, po czym kieruję się do stolika, do którego usiadła. Zamawiam dla nas kawę. Obserwuję jak moja towarzyszka bierze łyk gorącego napoju, w między czasie zastanawiam się czego będzie dotyczyła nasza rozmowa.

– To co chciałaś mi powiedzieć? – patrzę na nią wyczekująco.

– Ostatnio zachowywałam się jak namolna suka. Zdaje sobie sprawę, że przeze mnie twoje relacje z dziewczyną ostatnio mogły się popsuć, ale... Przepraszam – wzdycha. Naprawdę wygląda jakby żałowała swojego zachowania.

– Słuchaj, nigdy nie zależało mi na żadnej dziewczynie, tak jak na Sam. Może w jakiś sposób dawałem ci mylne sygnały tym, że jestem zainteresowany. Uwierz mi w tamtym czasie, myślałem tylko o niezobowiązującym seksie. – Zauważam jak jej oczy robią się szkliste. Szkoda mi jej, ale nic nie mogę na to poradzić. Przeklinam sam siebie, za to jakim byłem dupkiem. – Teraz moja kolej na przeprosiny. Nie powinienem wrzeszczeć na ciebie, gdy tylko pojawiałaś się w moim zasięgu. Ignorować twoich wiadomości, tylko, że...

– Jak mówiłam, zachowywałam się jak psychopatka – uśmiecha się psotnie. Nie potrafię, nie odwzajemnić jej uśmiechu.

– Powiedzmy, że czułem się przytłoczony twoją osobą, a zachowanie działało mi na nerwy. Dodatkowo miałem problemy z Sam, musiałem się jakoś wyładować, a ty idealnie do tego się nadawałaś w tym czasie.

Rozmawiamy jeszcze przez kilka minut śmiejąc się, a Tina okazuje się całkiem fajną dziewczyną. Przed pojawieniem się Sam, nie zawracałem sobie głowy normalną towarzyską rozmową z dziewczyną. Liczył się tylko szybki podryw, kilka słodkich słówek, aby dostać się pod ich spódniczkę, uśmiech, który pozbawiał je tchu i już... Resztę nocy spędzałem na pierzeniu przypadkowej dziuni, której z rana imienia nie pamiętałem. Miałem trzy dziewczyny, z którymi utrzymywałem stały kontakt. One wiedziały czego oczekuję, przez co nie musiałem tłumaczyć się z naszego układu. Miła zabawa i wypad. Najgorsze były te, które po jednym bzykaniu, kiedy zazwyczaj byłem zalany, wymyślały wspólna przyszłość. Tak było z Tiną, nie zauważyłem, kiedy seks stał się jej obsesją na moim punkcie. Teraz jestem zadowolony, bo wyjaśniliśmy sobie wszystko, mam nadzieję, że da mi już spokój. Mamy już rozejść się w swoje strony, kiedy Tina zaskakuje mnie całując w policzek. Cholera, znów mam wrażenie jakby ktoś robił mi zdjęcie. Rozglądam się, ale nikogo nie widzę. Stanowczo coś mi tu nie pasuje. Pytanie tylko, co? Dobra, nieistotne wracam do szkoły.

õ

– Siema brachu, gdzie się podziewałeś? Przyszedłem do dziewczyn na trening, a ciebie ani śladu. – Cam podchodzi do mnie, kiedy jestem przy swojej szafce.

– Chyba w końcu definitywnie załatwiłem sprawę z Tiną – odpowiadam.

– Jak to? Co zrobiłeś? Spotkałeś się z nią? Mieliśmy razem coś wymyślić – zasypuje mnie pytaniami.

– Przywiozłem Sam, nawiasem mówiąc ponownie jest na mnie zła – Cam wzdycha.

– Co znowu zrobiłeś? Nie możesz choć przez jeden dzień zachowywać się normalnie? – jest na mnie zły. Polubił Sam od razu jak ją poznał. Od kiedy jest w związku z Anną, zaczął zachowywać się poważnie, przez co moje wybryki go wnerwiają. Tym bardziej, że wszyscy się zaprzyjaźniliśmy. Nawet z Joshem nieźle się dogadujemy, chociaż na boisku zawsze będziemy walczyć zawzięcie.

– Wykorzystałem tylko fakt, że nie było nikogo w domu i zabawiłem się z moją dziewczyną. Zanim się zorientowaliśmy, byliśmy sporo spóźnieni, przez co Sam spóźniła się na trening – ten idiota śmieje się ze mnie.

– To nie jest wcale zabawne. Trzasnęła drzwiami, przez całą drogę nie odezwała się do mnie ani słowem. Czułe słówka, tym razem nie przejdą.

– Tym razem ci nie pomogę – klepie mnie po plecach. – A teraz, jak poszło z Tiną?

– Wpadła na mnie jak wychodziłem z samochodu. Poszliśmy na kawę, wyjaśniliśmy sobie wszystko. Przepraszała za swoje zachowanie, mówiła, że była samolubną suką. Obiecała, że da mi spokój – opowiadam przyjacielowi wszystko ze spotkania z Tiną.

– Wow. Nie spodziewałem się tego po niej. – Cam wygląda na zaskoczonego, dokładnie tak samo, jak ja kiedy odbyliśmy z Tiną tą rozmowę.

– Ja też nie. Pogadaliśmy i okazała się świetną dziewczyną. Tylko ona nie dla mnie – mówię szczerze.

– No tak, teraz masz swojego dzwoneczka – puszcza mi oko.

– Zabawne, a mówi to ten, który sam nazywa swoją dziewczynę króliczkiem – zaczynamy się przekomarzać, a przerywa nam to dzwonek.

Kurcze nie miałem czasu spotkać się z Sam. Teraz muszę zaczekać do lunchu. No trudno, mam tylko nadzieję, że do tego czasu przejdzie jej ta cała złość na mnie.

Sam

Pędzę na złamanie karku. Przez Matta spóźniłam się na trening. Dziewczyny patrzą na mnie wilkiem, beze mnie próba nie ma sensu.

– Przepraszam – wbiegam na stadion dysząc.

– Księżniczko nie będziemy specjalnie na ciebie czekały. To, że masz chłopaka, który rządzi w szkole, nie znaczy, że będziemy to tolerowały – beszta mnie Sarah.

– Oj, zamknij się Sarah. To, że dzisiaj robisz za kapitana, nie znaczy, że masz się na nas wydzierać – broni mnie Karen.

– Jeszcze raz przepraszam, to nigdy więcej się nie powtórzy, obiecuję – szybko zaczynam robić swoje.

Przez kolejne dwie godziny dajemy z siebie wszystko. Za dwa tygodnie jest kolejny mecz, dziewczyny przez cały czas rywalizują z innymi drużynami. Zaczynam żałować, że dałam namówić się Kar na te akrobacje.

õ

Uff, koniec.

Jestem pod prysznicem, kiedy słyszę jak Karen gada prawdopodobnie z Anną o urodzinach Cama. W tym tygodniu mamy wybrać się na zakupy coś mu kupić. Zaraz po sobotnim meczu, za dwa tygodnie robimy mu imprezę urodzinową. Matt pilnuje i pośpiesza ludzi w swoim klubie, aby wyrobili się na czas. Chcemy urządzić tam przyjęcie niespodziankę. Tak się składa, że całą rodzinką jedziemy ma weekend do brata mojego taty. Jego przyszywana córka Lily, z którą nie utrzymuje kontaktu wychodzi za mąż. Zaprosiła rodziców telefonicznie, podobno wczoraj wieczorem, a Josh zadzwonił do mnie informując mnie o tym. Mój brat krzyczał mi do słuchawki, że ta suka, czyli Lily zabroniła przychodzić nam z osobami towarzyszącymi, ponieważ wyliczyła sobie już miejsca tylko dla naszej czwórki. Stwierdziła, że uroczystość jest tylko dla rodziny i nie chce pałętających się po domu jej przyszłego męża, obcych ludzi. Rozpętała się w domu awantura, kiedy Josh oznajmił, że bez Karen nigdzie się nie rusza. Pomimo tego, w końcu ustępuje. I tak zmuszeni przez własnych rodziców, musimy być na tej niechcianej uroczystości. Cały czas zastanawiam się jak mam to o tym powiedzieć Mattowi, a tym bardziej mojej przyjaciółce. Josh pewnie też jeszcze nic jej nie powiedział, gdyby wiedziała już trułaby mi o tym tyłek. Mój dzisiejszy poranek jest do bani.

– Gadałam z Anną, jutro ma wolniejszy dzień To co, wybierzemy się po szkole na te zakupy? – pyta mnie Kar.

– Jasne, tylko trzeba pozbyć się chłopaków. Przecież każdą wolną chwilę chcą spędzać z nami – oznajmiam mojej przyjaciółce.

– Może niech sobie zrobią męski dzień. Wiesz, gry na konsoli, zgodzę się nawet na alkohol – szturcha mnie żartobliwie łokciem. – Albo wiem, niech idą potrenować w klatce.

– Co!? W jakiej klatce? – patrzę na nią z przerażeniem w oczach.

– Jezu, gdzie ty żyjesz? Mój barat z Mattem jeszcze do niedawna walczyli w piwnicach klubów, aby zdobyć trochę kasy. Nie chcieli prosić rodziców o pomoc. Dodatkowo wiesz jak to jest z facetami, są jak małe rozwydrzone dzieci – przytakuję jej.

– Dobra, wymyślimy coś razem z Anną. Priorytety ustalone, teraz muszę się wyżalić – mówię do Karen, kiedy kierujemy się pod rękę na szkolną stołówkę.

Opowiadam Karen co wydarzyło się wczoraj między mną, a Mattem. Dlaczego dzisiaj się spóźniłam, a najważniejsze o naszym wyjeździe na ślub. Tego obawiałam się najbardziej, na wieść o tym, że nie będzie mnie z Joshem na urodzinach Cama najbardziej ją wnerwia. Jednak to nic w porównaniu do tego, kiedy mówię jej, że nie możemy zabrać ze sobą naszych połówek. Myślałam, że znam jej wybuchowy charakter, ale to co widzę szokuje mnie, zaczynam się jej trochę bać. Po raz pierwszy obawiam się o życie swojego brata. Josh da mi popalić, sam miał to załatwić w odpowiednim czasie. Przeze mnie nie ma już tej możliwości. Mówiłam już, że poranek był beznadziejny? Taa, już jest popołudnie i nic się nie zmieniło.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Monika 15.04.2016
    Miło się czyta:)
  • justa186 22.04.2016
    Tina coś knuje

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania