Poprzednie częściZłapię Cię - rozdział 1

Złapię Cię - rozdział 9

Matt

Przeżywam powtórkę z rozrywki, tylko nie ma w tym nic zabawnego. Sam przez cały tydzień znowu mnie unikała, przez co chodziłem markotny, za co dostawałem od Cama. Ale dzisiaj jest piątek i idę z Sam do mojej siostry, tylko odliczam godziny do naszego spotkania. Żeby zachować pozory Sam będzie musiała zachowywać się tak jak ostatnio przy mojej rodzinie. Znowu będę mógł ją dotykać, może pocałuje, rety sam niepotrzebnie się nakręcam.

Stoję przy szafkach, rozmawiając z kolegami z drużyny. Coś znajdującego się za mną przykuwa uwagę chłopaków, odwracam się i zauważam Sam idącą w moim kierunku. Dzisiaj ma na sobie czarne, przyległe legginsy, opinające jej nogi i tyłek jak druga skóra. Do tego obcisłą, różową koszulę, którą mogłaby zapiąć o dwa guziki więcej. Nie chce żeby moi kumple widzieli jej cycki. One są moje, ona cała jest moja. Włosy upięła w wysokiego kucyka, jak idzie, to wprawia go w ruch. Karen idzie obok niej cały czas nawijając.

– Twoja dziewczyna jest gorąca – zaczyna Ben, obaczając ją z góry na dół. Nie zareagowałbym, gdyby chodziło o inną laskę. Dlaczego on w ogóle na nią patrzy, nie wie, że ona należy do mnie?

– Tylko spójrz na nią niewłaściwie, a oberwiesz – warczę na niego

– Spokojnie stary – ten podnosi dłonie do góry na znak poddania. Jezu, muszę się opanować. Cam ma racje, swoją złość powinienem przenieść na boisko. Ben nie jest niczemu winien.

– Co tam napakowani sterydami sportowcy? – odzywa się Karen. Ona nie potrafi przejść, nikogo nie zaczepiając.

– No nie powiem, z kim ty chodzisz – Przekomarza się z nią jej brat

– Ej Cam, mówisz o moim bracie – wcina się Sam, broniąc Josha jak lwica

– To twoja siostra spotyka się z kolesiem z drużyny Bulls? – pyta się Sean

– Taa, niestety – za tą odpowiedź dostaje po głowie od Karen, a od Sam w żebra

– Za co to? – broni się Cam, zasłaniając rękami

– To mój chłopak – odzywa się Karen

- To mój brat – słychać Sam jak jednocześnie mówią.

Śmieje się i mówię do kumpla – Koleś uważaj co mówisz. Masz tutaj bojowe dziewczyny. Ja cię nie obronię, za bardzo się boję tych tygrysic – moje słowa wywołują kolejną salwę śmiechu wśród kumpli.

Obejmuje Sam od tyłu, czuję jak sztywnieje, ale nic nie mówi. Czy to ze względu na chłopaków, czy powoli zaczyna mi odpuszczać? Nie będę tego analizował, cieszę się z ciężaru jej ciała w moich ramionach. Nachylam się do niej – Co się stało kochanie? – Znowu się rumieni, czy byśmy wracali do punktu wyjścia.

– Mam torbę z ubraniami w samochodzie Karen, może w czasie lunchu przeniesiemy ją do ciebie? – zerka na mnie, podnosząc te swoje śliczne, wielkie, niebieskie oczy.

– Jasne, nie ma sprawy – Opieram brodę na jej głowie i rozmawiamy wszyscy aż do dzwonka. Później dziewczyny uciekają, a we mnie rodzi się nadzieja.

Sam

- To co odpuściłaś już mu? – Dopytuje się Karen, bo już ma dość mojej smętnej miny.

– Chciałabym się na niego gniewać, ale za bardzo mi zależy. Wiem, że już masz dość mojego użalania się nad sobą, ale po raz pierwszy się zakochałam. Nie mam pojęcia co robić, te wszystkie dziewczyny… Dlaczego musiał być z nimi wszystkimi? – obiecałam sobie, że nie będę znowu Karen męczyć swoimi sprawami, ale musze się komuś wygadać.

– Nie wiem kochanie, ale zobacz twój brat był taki jak ci dwaj i zmienia się. Daj szanse Mattowi, znam go od dzieciaka, nigdy nie miał dziewczyny. Może musi nauczyć się dopiero jak to jest z kimś być – Karen mówi rozsądnie, ale mój żal chyba na razie wygrywa z rozsądkiem

– A myślałam, że ja jestem tą mądrzejszą - mówię do mojej przyjaciółki, szturcha mnie i razem się śmiejemy.

- Mamy jeszcze kilka godzin, chcesz jechać na obiad czy do mnie? – pyta się Matt, kiedy wsiadamy do jego samochodu

–Jeśli nie miałbyś nic przeciwko, wzięłabym prysznic u ciebie, przy okazji od razu przygotowałabym się na imprezę – patrzę na niego. Jest tak blisko, wystarczyłoby się pochylić tylko do przodu. Gdyby nie klakson samochodu, chyba bym go pocałowała. Prostuje się na siedzeniu, udają, że nic się nie stało.

– Nie ma problemu. W tym czasie ja nam coś zamówię do jedzenia – Matt przeczyszcza gardło by móc powiedzieć. Jednak to nic mu nie dało, jego głos nadał jest lekko chropowaty. Ta bliskość zadziałała też na niego.

Jestem w ręczniku, suszę włosy, kiedy do drzwi puka Matta.

– Sam – woła

– Tak? – wyłączam suszarkę i pytam

– Co mam założyć na przyjęcie do Ginny? – On tak na serio. Kręcę głową.

– Zaraz wyjdę i coś ci wybierzemy – to śmieszne, ale nie zostawię go samego z tym jego kłopotem. Parskam pod nosem, on jest niemożliwy.

- Ok. Aha, jedzenie już jest – zachowuje się jakby między nami wszystko grało. Co ja mam teraz z nim zrobić? Powoli zaczynam się łamać. Co on w sobie ma, że nie potrafię się na niego długo gniewać?

Wychodzę ubrana w czerwoną, obcisłą sukienkę za uda. Znowu nie zakładam stanika, bo mam całe odkryte plecy. Wymieniłyśmy się z Ginna ostatnio numerami telefonów. Zadzwoniła i poszłyśmy w tygodniu na zakupy, to ona wybrała to cudo co mam teraz na sobie. Włosy zostawiam rozpuszczone, robię lekki makijaż. Myślę, że jestem gotowa. – Matt jestem gotowa, teraz twoja kolej – O matko, on wchodzi z samych bokserkach, widać, że dopiero brał prysznic, bo włosy ma jeszcze wilgotne. Kilka kropel wody spływa po jego mięśniach brzucha, zatrzymuje się na pasku bokserek. Zaczyna mi się robić gorąco, dlaczego tak mnie kusi. Przełykam ślinę i staram się wyglądać na niewzruszoną.

– Wyglądasz jak zwykle prześlicznie, nie powiem, że gorąco i seksownie chociaż tak uważam, bo boję się, że mi się dostanie, kiedy tak się do ciebie odezwę. – Nic nie mówię, chociaż sprawia mi to radość. Podchodzę do jego szafy i wyciągam ubrania, które ma założyć

– Zaczekam w salonie – Wychodzę z jego pokoju i zastaje w salonie całujących się przyjaciół. Anna nie ma już na sobie koszulki

– Przepraszam – celowo mówię to głośno by zwrócić ich uwagę. Pierwsza zauważa mnie Anna, chociaż siedziała okrakiem na Camie

– O cześć Sam, ładnie wyglądasz – ona się nawet nie rumieni. Ja byłabym już cała czerwona na twarzy, gdyby mnie ktoś przyłapał w takiej sytuacji.

– Hej – Cam mnie zauważa, zaraz po tym jak Anna chwali mój wygląd. Patrzę na niego i zastanawiam się dlaczego facetom nie odbiera uroku taka rozczochrana fryzura jakby dopiero co wstali. Albo w przypadku Cama, kiedy Anna targa je swoimi palcami – A gdzie zgubiłaś swojego chłopaka?

– Ubiera się jeszcze. To co na dzisiaj planujecie? Mieszkanie wolne, Matt nie będzie wam przeszkadzał – sugestywnie ruszam brwami, za co dostałabym poduszkę w twarz, gdyby Matt jej nie złapał.

– Wow. Wyglądacie razem niesamowicie – komplementuje nas Anna

– Dobra my idziemy. Cam nie rozwal tylko mieszkania jak mnie nie będzie – Matt nabija się ze swojego przyjaciela.

– Spadaj dupku – Cam z wielkim uśmiechem przybija piątkę z Mattem, po czym wychodzimy. Jak tylko zamykamy drzwi słychać chichot Anny. Coś czuję, że tylko czekali byśmy poszli, by zacząć swoją zabawę.

- Jesteście - Ginna nas wita, przytulając każdego nas z osobna – Ślicznie razem wyglądacie, mówiłam, że sukienka będzie pasowała – puszcza mi oczko

- Ty ją wybrałaś? – Matt pyta się Ginny

– Oczywiście, byłyśmy ostatnio na zakupach. Nic mu nie wspominałaś Sam? – swoje pytanie siostra Matta kieruje do mnie z uniesioną brwią

– To miała być niespodzianka – mówię, żeby jakoś wybrnąć z tej sytuacji. Ginna się uśmiecha, a Matt ze smutkiem w oczach patrzy na mnie.

– Dobra, chodźmy – Matt bierze mnie za rękę i witamy się z pozostałymi gośćmi.

Pomagałam siostrze Matta w kuchni, kiedy usłyszałyśmy krzyki z salonu.

– Rety, co tam się dzieje? – pytam Ginny, stawiając akurat talerze z przystawkami na stole.

– Pewnie chłopaki coś znowu wymyślili. Chodź zobaczymy co tam się dzieje, bo mi rozniosą dom – śmiejąc się wchodzimy do salonu

– Boże co wy robicie!? – krzyczy Ginna na męża.

Matt i Cole są bez koszulki i okładają się pięściami. Ja podbiegam do Matta, a Ginna do męża. Próbujemy ich rozdzielić od siebie.

– Czy ty jesteś mądry? Bijesz mojego brata – wrzeszczy Ginna na męża okładając go dodatkowo swoimi małymi piąstkami

Hunter się śmieje, on z nich wszystkich zawsze coś głupiego wymyśli. – Siostra spokojnie oni tylko pokazują jak to będzie na walkach. Przecież za miesiąc wyjeżdżamy do Malibu

– Boże jaki ty jesteś głupi. Koniec zabawy, muszę położyć męża spać – Ginna beszta brata i przegania zebrane towarzystwo.

Udało nam się rozdzielić pijanych chłopaków i położyć spać. Reszta gości wróciła do domu, natomiast bracia Matta z swoimi połówkami, poszli spać do domku gościnnego przy basenie.

– Dobrze, że to tyło udawane i te ich ruchy były spowolnione przez alkohol, bo pewnie zrobiliby sobie jeszcze krzywdę – rozmawiamy sobie z Ginną sprzątając ten cały pozostawiony bałagan.

– Już mi nic nie wspominaj, to dorosły facet, a zachowuje się jak dziecko. Nie chce myśleć, o tym co będzie się działo w Malibu. Jedziecie z Mattem, prawda? – dopytuje się siostra Matta. Nie chce okłamywać Ginny, ale też nie chce widzieć smutnego Matta. Rety muszę się ogarną, bo ten chłopak nie będzie czekał wiecznie. Dlatego przemilczam odpowiedź i zajmuje się kolejną rzeczą.

Zakładam koszulkę Matta i kładę się obok niego, rozwalony jest na brzuchu i chrapie. Naprawdę? Czuje, że to będzie ciężka noc. Jak zwykle śpiąc z Mattem jest mi gorąco, to pewnie dlatego, że jestem owinięte przez jego ciało. Kiedy chce się od niego uwolnić, zaciska mocniej na mnie ręce i coś gada przez sen. Wsłuchuję się w jego słowa i słyszę – Kocham cię dzwoneczku. Nie zostawiaj mnie – Wtula głowę w moją szyje. Te słowa spowodowały szybsze bicie mojego serca. Postanowiłam, że dam mu szansę. Na pewno nie będzie łatwo, ale czas pokaże. Po tym ciężkim dla mnie tygodniu, w końcu mogę odetchnąć. Czas na zmiany.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania