Poprzednie częściZłapię Cię - rozdział 1

Złapię Cię - rozdział 5

Matt

Zerkam na telefon co kilka minut, sprawdzając godzinę. Dziewczyny już powinny być, zaczynam się denerwować. Czemu zajmuje im to tak długo? Cam zdążył już nawet wrócić z Anną ze swojego codziennego biegu, a ich jeszcze nie ma.

– Karen do ciebie nie pisała? – odwracam się do Cama pytając.

– Nie brachu, ale wie, że ma po nas zajechać. – To czemu, do cholery, jeszcze ich tutaj nie ma?

– Mogę Was zawieść chłopaki. – Oferuje się Anna, siadając mojemu kumplowi na kolanach.

– Zaczekam na dziewczyny, jedźcie sami. – Nie mam ochoty spędzić z nimi dodatkowych minut, oglądając jak wpychają sobie wzajemnie języki do gardła.

– Dobra, to na razie – gołąbki wychodzą. Stoję coraz bardziej zniecierpliwiony.

– Pa Matt – rzuca przez ramię Anna.

– Widzimy się w szkole stary – mówi Cam obejmując już Annę.

– Taa. Na razie – Macham Annie, kiedy kierują się do wyjścia.

– A Wy gdzie uciekacie? – Słyszę z korytarza Karen, czuję ulgę.

– Jedziemy wcześniej, sami – słyszę w głosie Cama wyraźne ostrzeżenie skierowane do Karen. Ta chyba łapie, bo nie protestuje. – Zabierzcie Matta. Pa siostra, pa Sam.

– Cześć Anna, Cam. – Słyszę melodyjny głos Sam, gdy się z nimi żegna. Moje tętno przyśpiesza. Co się do cholery ze mną dzieje?

Dziewczyny wchodzą do kuchni, a mój wzrok od razu pada na Sam. Dostrzegam, że ciągle się krzywi wchodząc do środka. Cholera, coś się musiało stać. Wczoraj, gdy ją zostawiałem pod domem, była w dobrym humorze. Chyba, że coś przeoczyłem.

– Hej – zagaduję do niej pierwszy.

– Cześć – odpowiada cicho.

– Coś się stało? – Pytam zaniepokojony.

– A nic takiego. Wpadłam na blat. – Patrzę na nią mrużąc oczy.

– Co zrobiłaś? – Na mojej twarzy pojawia się uśmiech. Niezdarna, ale słodka.

– Zostaw ją w spokoju. Nie widzisz, że nie będzie mogła brać udział w treningach, a co za tym idzie w sobotnim meczu? Tylko ją dołujesz tym pytaniem. – Beszta mnie wściekła Karen.

– OK. – Unoszę w górę ręce w geście poddania się, nie chcę być na ścieżce wojennej z nimi. Odwracam twarz w kierunku Sam, zauważam, że jej oczy błyszczą.

– Hej, hej dzwoneczku nie płacz. – Podchodzę do niej szybko, zmniejszając między nami dystans. Zniżam się, aby widzieć jej oczy, które stara schować za kaskadą swoich długich blond włosów. – Spójrz na mnie. – Nakazuję, unosząc jej podbródek palcem.

– Nic… mi… nie… jest… – Mówi z przerwami pociągając nosem. Nie zwracam uwagi na Karen, szybkim ruchem wciągam Sam w swoje ramiona, kierując się z nią na kanapę. Opadam z nią na nią, po czym ona syczy, widzę ból malujący się na jej cudownej buźce. Cholera, ale ze mnie idiota. Powinienem być nieco bardziej delikatniejszy.

– Przepraszam Sam – dotykam delikatnie dłonią jej policzka.

– To nie twoja wina. – Wtula głowę w moją klatkę piersiową. W tej chwili istniejemy tylko my dwoje. Podchodzi do nas Karen. Patrzy na Sam w moich ramionach z dziwnym wyrazem na twarzy, później długo patrzy mi prosto w oczy.

– Wiesz co Karen… Może dzisiaj zrobimy sobie z Sam wolne, a ty pojedziesz sama? Co ty na to? – Sam podnosi głowę, zerkając na swoją przyjaciółkę.

– Dobra dzieciaki, tylko bądźcie grzeczni i takie tam inne gówna. – Przytula mojego dzwoneczka, po czym zostawia nas samych.

Siedzimy sami w krępującej ciszy, w końcu pytam pierwszy.

– Sam, powiedz mi co się stało. Komu mam skopać tyłek? – próbuję ją rozśmieszyć. Delikatnie masuje jej biodro, kiedy Sam postanawia się odezwać.

– To przez mojego głupiego brata. Jak zwykle przepychaliśmy się, jak to mamy w zwyczaju. Wpadłam na blat, a teraz mam wielkiego siniaka na biodrze. Najgorsze, że nie będę mogła trenować, a cały układ jest zrobiony pode mnie i… – Przerywa, a z jej zaczerwienionych oczu zaczynają kapać kolejne łzy. Ścieram je kciukiem, pochylam się i składam delikatny pocałunek na jej czole.

W tym momencie do salonu wchodzi moja mama. Co ona tutaj robi? Przecież wie, że powinienem być w szkole w tej chwili. Zauważa mnie, kończy rozmowę, którą prowadziła przez telefon. Stoi w miejscu zmrożona. Trwa to chwilę, w jednej chwili na jej twarzy pojawia się wielki uśmiech.

– Cześć kochanie, nie chciałam przeszkadzać. – Sam momentalnie sztywnieje w moich ramionach.

– Cześć mamo. Spokojnie, nie przeszkadzasz. – Czuję jak Sam wtula się we mnie mocniej. – Tak w ogóle to, co ty tu robisz? – Podnosi na mnie brew. Sam odrywa się ode mnie, po czym podchodzi do mojej mamy.

– Dzień dobry Pani Davids, jestem Sam, koleżanka Matta. – Mama ignoruje jej wyciągniętą dłoń, zamiast tego przyciągnęła ją do niedźwiedziego uścisku.

– Ała – śmieje się Sam. Wiem, że to musiało ją zaboleć.

– O Boże! Przepraszam kochanie, nie chciałam cię zgnieść. – Moja mama patrzy na nią przepraszająco.

– Nic się nie stało. – Podchodzę szybko, zgarniając Sam w moje objęcia. Zaraz. dlaczego to powiedziałem? Nieważne. – Co tutaj robisz mamo?

– Przyniosłam ci zakupy, chciałam trochę posprzątać i porozmawiać z tobą o wyjeździe do dziadka. A, Sam twoja mama wczoraj dzwoniła do mnie, rozmawiałyśmy trochę i pozwoliła ci spędzić z nami ten weekend – Nie wierzę w to co mówi mama. Myślałem, że nie będzie mogła jechać.

– Naprawdę? Dzisiaj z rana nic, o tym nawet nie wspomniała. – Sam jest zdziwiona tak samo jak ja.

– Zapewniłam ją że będę cię pilnowała – puszcza jej oko. Strasznie się cieszę, że będę miał Sam tylko dla siebie przez cały weekend.

Spędzamy z moją mamą kilka godzin, cały czas staram się dotykać Sam. Wiem, że nie będę miał później życia, moja mama cały czas obserwuje nas uważnie.

– To widzimy się w sobotę rano kochanie, gdy przyjedziesz z Mattem do nas. – Przytula Sam, a mi daje pocałunek w policzek zanim wychodzi.

– Przepraszam za moją mamę – mówię jak tylko moja mama zamyka za sobą drzwi.

– Przestań, ty wczoraj musiałeś słuchać mojej – szturcha mnie delikatnie w ramię.

– Masz rację – Uśmiecham się do niej. Mam ochotę bez przerwy ją dotykać lub po prostu trzymać w ramionach. – Dlatego musisz mi to wynagrodzić – przekomarzam się z nią po nikąd z nią flirtując.

– Tak, a niby jak? – pyta przechylając głowę lekko w bok. Chciałem już tego od tak dawna. Pytanie tylko czy ona się na to zgodzi.

– Przyprowadź tutaj ten swój seksowny tyłeczek i mnie pocałuj. – Wiem, że igram z ogniem.

– CO?! – piszczy, zakrywając usta ręką.

– Sam, jesteś mi coś winna. – Nieśmiało podchodzi do mnie. Delikatnie łapię ją za biodro, sadzając ją sobie okrakiem na kolanach. – Wygodnie? – uwielbiam jak się rumieni.

– Tak – szepcze wypuszczając głośno powietrze przez usta. Czuję jak drży,

– Poproszę teraz moje przeprosiny. Czekam. – Opiera dłonie na moim brzuchu, po czym pochyla się do przodu. Czuje jej piersi dociskające się do mojej klaty. Nasze oddechy zaczynają przyśpieszać na to co za chwilę ma się stać. Nie potrafię już dłużej czekać, muszę przejąć kontrolę. Smakuje łapczywie w jej usta. Sam wydaje z siebie jęk, co mnie jeszcze bardziej pobudza?.

 

Sam

 

Byłam przygotowana na to, by go pocałować, jednak nie spodziewałam się tego co po chwili nastąpi. Zaskoczył mnie swoim pocałunkiem, pozwoliłam mu przejąć kontrolę rozchylając wargi, wpuszczając go do środka. Bez chwili zastanowienia to wykorzystał. Jego język badał moje usta, wypuściłam jęk z podniecenia. Nagle poczułam, jego ręce szukające kontaktu z moją nagą skórą. Delikatnie pieścił moje plecy, brzuch, kierując się w coraz wyżej. Zatraciłam się w tym pocałunku, nasze języki przepychały się wzajemnie walcząc o dominację, pozbawiając mnie przez to tchu. Moje dłonie z lekkim wahaniem powędrowały na jego szyję, a późnie palce wplątałam w jego włosy, delikatnie ciągnąc je za nie. Mój rozsądek zacząć wracać. Co ja robię? Zdyszana odpycham go od siebie, podnosząc się z jego kolan. Muszę utworzyć między nami dystans. Widzę na jego twarzy wymalowaną dezorientację, jakby zastanawiał się dlaczego uciekłam. Dostrzegam na jego ustach pozostałości po naszym pocałunku, w postaci mojej szminki.

– Przepraszam. Nie powinienem był… – próbuje się tłumaczyć. Nie powinien tego robić, sama na to pozwoliłam.

– Muszę iść do domu. – Kieruję się w stronę wyjścia. Muszę stąd jak najszybciej uciec.

– Sam, proszę zaczekaj – łapie mnie za rękę. – Naprawdę, nie tak miało to wyglądać – spuszcza głowę – proszę nie wychodź jeszcze.

– Ale… – Szkoda mi go, widzę, że źle się z tym czuje.

– Karen jeszcze nie ma, zaczekaj tu na nią – ma rację.

– Dobrze, ale nie chcę żeby to się powtórzyło ponownie. – Daję mu jasno do zrozumienia, że to był jednak błąd.

– Jasne jak mówiłem. Przepraszam, to moja wina. – Te jego przeprosiny zaczynają mnie drażnić.

– Matt, sama do tego dopuściłam, nie wspominajmy o tym więcej. – Kiwa głową i siada na kanapę. Siedzimy po przeciwnych stronach, unikając kontaktu wzrokowego między sobą. Udajemy, że nic się nie wydarzyło. Tylko jak mam udawać? Nadal czuję na sobie jego dotyk, usta mrowią mnie od naszego pocałunku, gdy przejadę językiem o nich czuję jego smak. Karen ostrzegała mnie przed tym, a ja co? Jak zwykle muszę być mądrzejsza.

– Wiesz co? Mam pomysł. – Matt przerywa ciszę. – Pójdziemy zobaczyć jak idą prace remontowe w moich klubie, a później odwiedzimy salon samochodowy.

– Po co salon? – Lepsze to, niż siedzenie tu i zadręczanie się ciągle tym do czego między nami doszło. Ale chwila, czemu chce iść do salonu samochodowego?

– Pomożesz mi wybrać samochód. – Uśmiecha się do mnie rozluźniając atmosferę.

– Dlaczego?! – Wiem, zadaję głupie pytania, ale ten chłopak co chwilę mnie zaskakuje. Nie wiem po co nagle chce samochód. Wiedziałam, że teraz będzie niezręcznie po tym pocałunku.

– Niedługo jedziemy do dziadka, potrzebuje samochodu. Teraz ty, nie jesteś w formie – Wiem, że to wymówka. Chce nas trochę rozruszać.

– Nie jestem – robię oburzoną minę.

– Dobrze dzwoneczku, powiem tak: jesteś obolała, moim obowiązkiem jest teraz wożenie cię. – On oszalał. Robi ze mnie kalekę.

– Nie musisz, Karen ze mną jeździ. Sama ma prawko i daje sobie radę. – Wiem, że zasłaniam się nią. Jednak ona mnie wozi i nie zostawię jej samej.

– Nie mówię, że nie daje sobie rady. To będzie moja rehabilitacja za wymuszenie tego pocałunku na tobie. – Serio? Musiał mi o tym przypomnieć?! Cholera, niczego na mnie nie wymusił, chciałam tego tak samo jak on. Podobało mi się to.

– Nie wymu… – przerywam. Nie mogę mu się przyznać do tego, że podobał mi się nasz pocałunek. Chciałabym więcej, ale nie mogę sobie na to pozwolić, nie chce być kolejną laską, która uległa urokowi Matta. I tak mnie już ma, nie musi, o tym wiedzieć.

– Matt, ja chce ten czerwony. – jęczę mu już od pół godziny. Jesteśmy w trzecim salonie, teraz oglądamy Forda Explorera Sport. Od razu mi wpadł w oko, chociaż miałabym problem z wsiadaniem do niego. Chyba potrzebna byłaby mi drabinka. Sprzedawca bez przerwy uśmiecha się do mnie, wie dobrze, że jak mnie kupi, będzie miał Matta w garści.

– Może chciałaby się pani przejechać? – pyta mnie sprzedawca.

– Oczywiście – odpowiadam ochoczo.

– No, nie wiem. – Odzywa się Matt, uśmiechając się do mnie. Wiem, że chce się ze mną podroczyć. Nie jesteśmy żadną parą, ale jeśli chce mnie wozić, muszę mieć coś do powiedzenia. Czyż nie? Dlatego postanawiam zastosować na nim szantaż.

– Matt, powiedziałeś, że dla mnie wszystko. – Robie maślane oczy. Ha! Widzę, jak się łamie.

– Dobra, to my szykujemy się na jazdę próbną, a pan niech wypisze przez ten czas dokumenty. – On tak poważnie? Jestem w szoku. Tylko się z nim droczyłam. Nie myślałam, że podejmie decyzję przeze mnie.

– Oczywiście. Jak państwo wrócą wszystko będzie gotowe. – Obiecuje sprzedawca, kierując się po klucze do auta.

– To było przebiegłe – szepcze Matt.

– Przepraszam, ale powiedziałeś, że to mam być moja rekompensata. – Posyłam mu zalotne spojrzenie, a ten piorunuje mnie wzrokiem. Chociaż widzę jak jego kąciki ust drżą. Powstrzymuje się od śmiechu.

– Masz rację dzwoneczku, ale i tak bym go kupił. Mi też się spodobał. – A co cwaniak.

– Czyli niepotrzebnie się wysilałam przed tym sprzedawcą? – pytam zniesmaczona nim.

– Kochanie on by ci jadł z ręki, aby tylko coś sprzedać. Ja tylko mogłem z czystą przyjemnością oglądać pokaz twoich umiejętności. Potrafisz być przekonująca – puszcza mi oczko. Powinnam się już przyzwyczaić do niego, ale nadal na tego rodzaju gesty z jego strony nadal się rumienię.

Matt kończy podpisywać dokumenty, kiedy dzwoni mój telefon

– Gdzie ty jesteś?! – Karen jak zwykle krzyczy po drugiej stronie.

– Z Mattem, kupujemy samochód – wiem, że będzie zaskoczona.

– Co?! – pyta zaskoczona. A nie mówiłam?

– Powiem Ci później. Przyjedź do mnie. Musze kończyć. Pa. – Rozłączam się zanim może jeszcze coś powiedzieć.

– Kto to? – Matt stoi przede mną z kluczykami w ręce, nie przestając nimi machać.

– Karen, pytała się o nas – odpowiadam. Próbuję złapać kluczyki, ale on jest szybszy. Uchyla się w ostatniej chwili.

– I? – pyta.

– Nic – chowam telefon do torebki

– Dobra, to gdzie teraz? – pyta, zmieniając temat.

– Do mnie, przed wyjazdem do Santa Monica. Moja mama chciała cię poznać.

Tak, więc lądujemy u mnie w domu, a Matt przechodzi intensywne przesłuchanie ze strony moich rodziców, a konkretniej mówiąc mojej mamy. Do jadalni wchodzi Josh. Nie wiadomo skąd się wziął. Nie słyszałam jak wchodził do domu, a tym bardziej jego auta parkującego na podjeździe. Nie da się nie zauważyć jego powrotu.

– Proszę, proszę kogo my tu mamy? – uśmiecha się przebiegle do Matta. – Czy to nie mój wróg z boiska?

– Odwal się Josh – warczę na niego. Co za kretyn. Jak on się śmie tak odzywać do mojego gościa.

– Spoko siostra, tylko żartowałem. – Aha, jasne żartujesz. Po prostu chcesz się imbecylu wkurzyć.

– Wczoraj też i co z tego wyszło? – przypominam mu.

– Przeprosiłem przecież – robi się nieco nerwowy.

– Co się wczoraj stało? – pyta mama.

– Nie ważne – mówię pod nosem. Podczas naszej wymiany zdań z Joshem, Matt podchodzi do mnie, przyciąga mnie do siebie. Nie zwraca uwagi na rodziców czy mojego barat, myślę, że po prostu włączył mu się jakiś przełącznik ochrony mnie. Relaksuje się w jego ramionach. Tak kończymy nasz posiłek, w miarę normalnej atmosferze, przy błahej rozmowie.

Matt

Mama Sam nalega, żebym jeszcze został. Nie mam nic przeciwko, tym bardziej, że dołączyła do nas Karen. Razem we czwórkę siedzimy w salonie, oglądając jakąś głupią komedię romantyczną. Dziewczyny same wybrały film, my z Joshem nie mieliśmy tu nic do gadania. Koleś nie jest taki zły jak myślałem, pogadaliśmy trochę, gdy Sam wyszła z Karen. Jedyne, co nas dzieli to rywalizacja, spowodowane jest to bym, że jesteśmy z przeciwnych drużynach. Cieszę się, że pomimo tej porannej akcji z pocałunkiem, Sam nie uciekła ode mnie. Znajduje miejsce w moich ramionach, wygodnie układając się do wspólnego oglądania. Mi to wcale nie przeszkadza, a wręcz przeciwnie. Kątek oka widzę jak Josh z Karen z zaciekawieniem się nam przyglądają. Nie komentują tego, tylko po cichu szepczą między sobą, od czasu do czasu Karen uderza Josha. Ten się tylko do niej uśmiecha lub puszcza oczko. Chyba coś się między nimi święci, ale nie będę o tym wspominał na razie Camowi. Karen to jedna z tych dziewczyn, co potrafią sobie same poradzić. Z całą pewnością Sam sama będzie miała oko na brata. Na pewno nie pozwoli, aby coś jej się stało. Moja ręka zatacza kółka na ciele Sam, na co ona tylko bardziej wtula się we mnie. Znowu czuje ciężar jej ciała, a szczególnie piersi, które stykają się z moim brzuchem. Mógłbym tak leżeć cały wieczór, tylko jest mały problem. Moje spodnie ponownie robią się przy niej za ciasne. Czuję się nie swojo z tym, jestem w domu jej rodziców, a obok siedzi brat z naszą wspólną przyjaciółką. Trochę to niezręczne, dlatego poprawiam nieco ciało Sam, żeby mnie tak nie kusiło.

– Zimno mi – odzywa się Karen.

– Pójdę po koc. Chcecie coś jeszcze jak już wstaje – proponuje Sam. Czuję pustkę, gdy nie mam jej obok siebie.

– Nie – odpowiadamy chórem.

Sam wraca, daje jeden koc Karen i swojemu bratu, drugim przykrywa nas. Czy ona to robi specjalnie? Ja nie mam nic przeciwko, tylko ta pozycja, w której się znajdujemy kosztuje mnie mnóstwa samokontroli. Zaraz znowu dojdzie do czegoś, będzie fajnie, nakręcę się, a ona mnie odepchnie.

– Możesz się na mnie położyć, nie gryzę- słyszę jak Josh mówi do Kar.

Po chwili ona wykonuje ruch, po czym leży wtulona w niego. – Wygodnie ci? Trochę ważę – ona tak serio? Przecież ona waży jak piórko, którego wcale się nie odczuwa.

– Spokojnie dzwoneczku, jest dobrze – szepczę jej do ucha. Czuję jak przez to drży. – Chcę coś zrobić, pozwolisz mi?

– Co? – patrzy tymi swoimi wielkimi oczami na mnie.

– Tylko leż spokojnie, jak ci się nie spodoba przestanę, ok? – pytam, muszę to zrobić. Muszę ją poczuć.

– Dobrze – nachylam się do niej.

– I bądź cicho, Karen z twoim bratem są obok. – Kiwa tylko głową na tak. Powoli wkładam swoją rękę pod jej koszulę, kierując się w górę. Kiedy napotykam brzeg stanika, ignoruję jej cichy jęk, lekko ugniatając jej piersi. – Nie wyginaj się tak dzwoneczku, bo zauważą co robimy.

– Ok – ledwo ją słyszę. Obniżam miseczkę stanika i zabawiam się je sutkiem. Podszczypują go i ciągnę, na przemian. Następnie nieco mocniej zaciskam na nim palce ciągnąc. Powtarzam ta czynność kilka razy, a Sam zaczyna się za bardzo kręcić, chowam jej dużą, jędrną pierś do stanika. Chwila przerwy i czas na drugą, z nią robię dokładnie to samo.

– Matt – dyszy.

– Mówiłem, spokojnie, bo cię usłyszą – przypominam jej.

– Ale ja potrzebuje… – Zakrywam dłonią jej usta, aby ją uciszyć.

– Wiem, tylko obiecaj, że nie piśniesz słowa. – Wiem czego potrzebuje. Dam jej to, tylko musi być cicho.

– Dobrze – dyszy.

– Może chcesz, abym zaprzestał? – Wolę się teraz upewnić, ale jej zaprzeczenie mnie uszczęśliwia.

– Nie, ja chce ciebie – podoba mi się to co powiedziała. Chce mnie, a ja cholernie chcę jej.

– Dobrze, kochanie dla ciebie wszystko. – Patrzę na Josha i Karen, ale chyba oni mają swoją własną zabawę, przez co nie zwracają na nas uwagi. – Wtul we mnie głowę. – Robi dokładnie tak jak jej karzę. Zaczynam zabawę. Odpinam powoli guzik jej dżinsów, odsuwam na bok jej majtki, szybko wsuwam w jej ciepłe i wilgotne wnętrze jeden palec. Czuję ja się zasysa powietrze, przechodzą przez nią dreszcze. Zaginam palec w jej wnętrzu, poruszam nimi w jej wnętrzu. Najpierw powoli, następnie przyspieszam tempo. Czuje, że jest już bardzo blisko, wchodzę coraz głębiej i mocniej. Nachylam się do niej, całując jej usta, pochłaniając jej jęki. Dochodzi na moich palcach. Wyciągam z niej palce, oblizuję je, gdy na mnie patrzy. Wchłania wszystko, jej oczy świecą. Widzę to, pomimo tego, że jest ciemno. Pomagam jej zapiąć spodnie, po tym mocno przytulam ją do siebie. Czekam cierpliwie, aż dojdzie do siebie. To było niesamowite. Nie mogę się doczekać, kiedy będę ją miał pod sobą, nagą.

– Jak się czujesz? – pytam podgryzając jej płatek ucha. Po tym co zrobiłem, jestem nieco bardziej odważniejszy w stosunku do niej.

– Wstyd mi – szepcze.

– Co? – dlaczego jest jej wstyd? Nie pojmuje tego. To było niezwykłe.

– Dlaczego Sam? – czuję jak wzrusza ramionami. Czy ja właśnie usłyszałem jak pociąga nosem? Proszę, tylko nie znowu. Nie chce widzieć jej łez, tym bardziej, że mogą być one z mojego powodu. – Kochanie, proszę nie płacz. Nic złego nie zrobiliśmy.

– Nie rozumiesz – jej głowa opada z jej westchnieniem na moje ramie.

– To mi wytłumacz – Odsuwa się ode mnie, patrząc na Josha i Karen, którzy teraz śpią wtuleni w siebie.

– Już jest późno, chyba już powinieneś iść. – Wiem, że próbuje się mnie pozbyć. Na pewno nie dam się tak łatwo siebie pozbyć. Nie po tym co przed chwilą dzieliliśmy między sobą.

– Czyli co? Ja zrobię coś, co Ci się podoba, a ty masz z tego przyjemność. Później mnie wywalasz, jakbym tylko po to był ci potrzebny. Tak? I ja jestem tym złym, a sama się na to godzisz? – pytam wściekły. Myślałem, że to było dla nas obojga oczyszczające.

– To trzeba było tego nie robić, a nie teraz mi wypominać. – To nie mój dzwoneczek. Gdzie on jest? Gdzie on się podział?

– Z każdym tak się zawabiasz? – nie chciałem tego powiedzieć. Ta sytuacja zaczyna się wymykać spod kontroli.

– Ja z nikim… Zresztą, nie ważne. – Czy ona sobie ze mną pogrywa? Ma mnie za całkowitego idiotę?

– Może jednak chcę wiedzieć. – Podnoszę głos, nie obchodzi mnie czy kogoś obudzę.

– Proszę – szepcze, nie patrząc na mnie.

– Wiesz co? Niczego nie żałuję, z tych rzeczy, które zrobiłem tego dnia z tobą. Ale ty widocznie uważasz inaczej. Koniec tematu, mam dość na dziś. – Wychodzę, wsiadam do mojego nowego auta, który dzisiaj razem wybraliśmy. Ręką przebiegam po włosach. Kurwa. Cały czas czuję jej zapach na palcach. Smak w moich ustach jest jej. Musze się upić, ta dziewczyna mąci mi w głowie.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Monika 31.03.2016
    Super opowiadanie:) kiedy kolejna cześć:)
  • nicoleta12 31.03.2016
    dziękuje :) każdy rozdział zostaje wrzucony jak coś wymyślę. Nie mogę powiedzieć konkretnie kiedy będzie nowy :)
  • justa186 22.04.2016
    Uwielbiam ich

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania