Poprzednie części10 chwil - Wstęp

10 chwil - Chwila Druga

Harry nerwowo stukał palcami o blat drewnianego biurka, pogrążony w dręczących go myślach. Nie rozumiał, dlaczego May odezwała się akurat teraz. Kilka dni przed jego ślubem. Nie chciał dopuścić do siebie tej myśli, ale faktycznie, przez wczorajszy list, zaczął się zastanawiać, czy powinien ożenić się z Emily. Czy nie popełni błędu, którego później będzie żałował. Chłopak kompletnie nie umiał skupić się na pracy. Pił już piątą kawę i jadł drugiego pączka, ale nic nie pomagało mu zejść na ziemię i zająć się rachunkami, które w tym momencie obchodziły go tak bardzo, jak zeszłoroczny śnieg. Nie lubił swojej pracy. Nie umiał cały dzień siedzieć przy biurku i wpatrywać się w ekran laptopa, jednak wykonując jakieś inne, ciekawsze zajęcie, nie utrzymałby małego, zaś przytulnego, domu, w którym mieszkał wraz z dziewczyną. Nie był to szczyt jego marzeń, ale jak na razie wystarczało. Podniósł swój wzrok na elegancko ubraną kobietę, która właśnie stanęła obok niego. Położyła na jego biurku kopertę i poszła roznosić najprzeróżniejsze korespondencje dalej. Zmarszczył brwi. "Kolejny list od May?"

 

Drogi Harry,

 

Teraz zapewne zastanawiasz się skąd wiem, gdzie pracujesz. Zapewniam, wcale Cię nie szpieguję. Zdobyłam adres przez przypadek. Tak, tak wiem. "Nachalna małolata, która Cię prześladuje". Wybacz. Dodatkowo, zapewniam, że łącznie dostaniesz ode mnie, tylko dziesięć listów, a potem, przysięgam, dam Ci spokój. Dzisiaj może skupię się na czymś, co wydarzyło się w sobotę. Chyba... Głowy sobie nie dam uciąć. W każdym razie to działo się jakoś na początku naszej znajomości i właśnie wtedy po raz pierwszy pomyślałam o tobie, jak o kimś więcej, niż tylko znajomym. Sama się zdziwiłam, bo kompletnie nie przypominałeś "mojego ideału". Od zawsze lubiłam blondynów, najlepiej z ciemnymi oczami, a ty... Po prostu nim nie jesteś, ale w końcu "Nie oceniaj książki po okładce"

 

Tamtego wieczoru moi rodzice pojechali na jakąś kolację i na szczęście nie musiałam jechać z nimi. Siedziałam w hotelu i przekręcałam się z boku na bok, czytając jakieś czasopismo. Nie wiedziałam, co mam ze sobą zrobić i właśnie wtedy dostałam od Ciebie wiadomość. Nie pamiętam jej słowo w słowo, ale pisałeś, że na polu campingowym, na którym nocujesz jest maraton filmowy, a ty nie masz, z kim iść. Kiedy zasugerowałam, żebyś poszedł sam, odpowiedziałeś, że to nie to samo i nalegasz. Pomijając już to, że na dworze było ciemno, a ja miałam do przejścia ponad kilometr i najadłam się trochę strachu idąc przez las, przyszłam. Po drodze oczywiście zgubiłam się kilka razy i wtargnęłam na nie ten camping, ale to również jest dla mnie typowe, więc nie specjalnie się tym przejęłam. Czekałeś przy wejściu. Na przywitanie pocałowałeś mnie w policzek, tym samym mocząc go śliną. Skrzywiłam się i otarłam go rękawem koszuli, a wtedy ty zacząłeś się śmiać i przedrzeźniać moją minę.

 

Moi rodzice nie wiedzieli, że się z tobą spotykam. Oficjalnie nazywałeś się Monica, byłeś kobietą i poznałam Cię na wieczorku zapoznawczym w hotelu, na który "poszłam" i do tego "świetnie się bawiłam", co w sumie było prawdą, tyle, że podczas jego trwania, byłam z Tobą na plaży, a moja mama wcale się nie zdziwiła, gdy wróciłam do pokoju cała mokra, ale o tym, kiedy indziej. Wracając do maratonu filmowego - wszystko odbywało się w wielkim, białym namiocie na samym końcu obiektu. Ludzie byli w różnym wieku. Młodsi ode mnie, ale również tacy, którzy byli starsi od ciebie. Kiedy weszliśmy do środka, film już leciał. Usiedliśmy na podłodze, gdzieś na końcu, ale wszystko było widać, to znaczy ty wszystko widziałeś, ale ja przy moim 1,57 miałam z tym problemy, a to wszystko przez łysego faceta przede mną, który skutecznie zasłaniał mi widok. Dopiero, kiedy usiadłam na twoich kolanach, byłam w stanie coś zobaczyć. Film skończył się szybko, ale i tak nie zwracałam na niego uwagi. Bawiłam się kilkoma rzemykami na twoim nadgarstku, a to zajęcie pochłonęło moją uwagę w stu procentach i nie obchodziła mnie jakaś marna hiszpańska telenowela. Później włączyli horror, ale był tak straszny, że zasnąłeś, mając głowę na moich kolanach, a ja po raz kolejny nie zwracałam uwagi na film. Tym razem bawiłam się twoimi włosami, przeczesując je palcami, podczas twojego snu. Właśnie wtedy pomyślałam o Nicolasie. Znam go od podstawówki. Był moim pierwszym i jedynym chłopakiem i nigdy, przenigdy nie głaskałam go po włosach. Niby nic, ale naprawdę właśnie taka głupia czynność, jakoś nas do siebie "zbliżyła". Wiedziałam o Emily i o twoich zaręczynach. Wiedziałam, że jestem młodsza o siedem lat, ale na serio zapragnęłam stać się do ciebie kimś ważnym. Z resztą nie zachowywałeś się na te swoje 24 lata. Jakoś nie wyobrażam sobie ciebie w garniturze, palącym fajkę wraz ze swoim szefem na konferencji dotyczącej rynku Europy. To kompletnie nie w twoim stylu i zdziwiłam się, kiedy dowiedziałam się, gdzie pracujesz i co robisz. Lubisz to przynajmniej?

 

Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że sprawy zajdą aż tak daleko, ale przyznam, że nie przeszkadzało mi to, że masz dziewczynę, a ja chłopaka. Nie myślałam o tym. Z drugiej strony, po co miałabym skoro w życiu nie przyszłoby mi do głowy, że "będziemy razem". To były tylko głupie fantazje.

 

Często mi tego brakuje. Tego, jak leżałeś z głową na moich kolanach, a ja bawiłam się twoimi lokami, bo zdarzało się to często, a incydent z maratonu filmowego był pierwszą z wielu takich sytuacji. Nawet próbowałam tego z Nicolasem, ale albo "było mu niewygodnie", albo "zaraz mu wywiercę dziurę w głowie, jak nie przestanę jej głaskać" i ogólnie wszystko mu nie pasowało. A ja przyznaję, że to nie było to samo. Ma od ciebie krótsze włosy i nie są kręcone. W ogóle nie ma zabawy!

 

Wracjąc do tamtego wydarzenia. Następnego dnia, musiałam się mocno tłumaczyć, przed moją matką i ojcem, którzy mieli problemy z wejściem do pokoju, po powrocie z kolacji. Nie wzięli karty, a ja zasnęłam obok Ciebie, więc przysłowiowo "pocałowali klamkę". Początkowo nawet uwierzyli, że zasnęłam na słynnym spotkaniu młodzieżowym, które rzekomo odbyło się poprzedniej nocy w hotelu, ale, ku mojemu nieszczęściu, mój dociekliwy tata nigdzie nie znalazł informacji o tym wydarzeniu, a obsługa hotelowa nic o tym nie wiedziała. Właściwie "uratowała" mnie mama, która w złości powiedziała, że "pewnie upiłam się na jakiejś imprezie i dałam dupy pierwszemu lepszemu gościowi". Dzięki temu, co powiedziała, nie dostałam żadnej kary, ponieważ przez kolejny tydzień mama mi się podlizywała, chcąc mnie przeprosić, a ja i tak się do niej nie odzywałam, ponieważ naprawdę mnie zraniła. Nigdy bym nie pomyślała, że moja własna matka ma o mnie takie zdanie, zawłaszcza, że jestem dziewicą. Emm.. Byłam. Wtedy. Tak, wtedy byłam. Dobra koniec, tego tematu, bo i tak już się zarumieniłam.

 

Ostatecznie tamtą noc spędziłam "w klubie." Oczywiście z Monicą, która coraz częściej stawała się moją wymówką i można by pomyśleć, że naprawdę się polubiłyśmy. Gorzej, jak oboje zapragnęli ją poznać, ale na szczęście uszanowali to, że jest bardzo "wstydliwa" i obyło się bez tej atrakcji. A mogłoby być ciekawie... No nic, niech żałują.

 

W tym liście przypomniałam Ci kolejną chwilę, którą spędziliśmy razem. Przez kolejne osiem dni otrzymasz ode mnie jeszcze kilka innych. Nie wiem, co z nimi zrobisz. Nie musisz ich nawet czytać, możesz podrzeć, ale i tak będziesz je otrzymywał, bo to faktycznie mi pomaga. Kiedy mogę to wszystko, o czym myślę, przelać na papier i wysyłając, pozbyć się kartki, czuję sie lepiej.

 

Pamiętam jak niedawno moja mama przyniosła do domu wywołane zdjęcia z tamtego lata i porozwieszała w całym domu. Choćby taka głupia fotografia z restauracji, wywołała u mnie smutek, ponieważ przywoływała wspomnienia. Całą noc płakałam w poduszkę, tak, żeby nikt tego nie usłyszał, tuląc do siebie maskotkę, którą wygrałeś dla mnie w wesołym miasteczku (typowe i oklepane, ale i tak wyjątkowe, i jestem pewna, że nigdy nie zapomnę tamtego wieczoru). Nawet teraz pisząc ten list, ubrana w twój T-shirt, który już niestety stracił twój unikalny zapach, płaczę, wspominając przeszłość, która już nie wróci. Ale przynajmniej odkryłam, że płacz również pomaga. Niestety, tylko na chwilę, ale zawsze coś.

 

Nie chcę, żebyś myślał, że teraz próbuję wzbudzić u ciebie wyrzuty sumienia, czy coś takiego. Nie oczekuję, że przyjedziesz do mnie i na kolanach będziesz prosił, żebym z tobą była. Wręcz przeciwnie. Życzę Ci szczęścia i pięknych chwil spędzonych wraz z Emily, a w przyszłości dzieci. Nie za wcześnie, dopiero jak oboje będziecie na to gotowi. Jedyne, o co Cię proszę, nie zapomnij jednego - Kocham Cię. Nadal i równie mocno.

 

(Twoja) May

 

***

 

Chłopak kilkukrotnie zamrugał oczami. Nie chciał, żeby przez niego May płakała. Zdecydowanie wolał, kiedy za jego sprawą się uśmiechała. Chciał odpowiedzieć, ale nie znał adresu. Jego wiedza na temat miejsca zamieszkania dziewczyny ograniczała się do tego, że jest z Manchester'u i tam przebywa. Chciał napisać, że wcale nie zapomniał, że nie żałuję ani jednej sekundy spędzonej z nią i nadal ma nadzieję, że jeszcze się spotkają. Oraz coraz większe wątpliwości związane ze ślubem, ale przecież nie mógł odwołać ceremonii kilka dni przed nią. Nie mógł zawieść swojej mamy, która polubiła Emily. Nie umiałby tego powiedzieć dziewczynie. Zależy mu na niej, ale w inny sposób niż na May. Tylko sam nie umie tego wytłumaczyć.

 

"W życiu przychodzi taka chwila, w której Ci kogoś tak bardzo brakuje, że chciałbyś wyjąć go ze swoich snów, aby go przytulić"

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • NataliaO 13.05.2016
    Świetnie się czytało. Bardzo ciekawie piszesz. Przyjemnie się to czyta; 5:) ten cytat na koniec bomba
  • Szalokapel 28.06.2016
    Podziwiam, przecudownie piszesz. Czekam na dalsze częsci. 5

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania