LBnP 47 Amor na zakręcie
Nie wiem, czy zauważyłeś, ale Amor to dopiero ma przerąbany żywot. Codziennie rano siada na swoim puchowym obłoczku i z rozżaleniem w oczach patrzy w stronę Ziemi, rozmyślając o swoim przeklętym losie. Obserwowałem jego zatroskaną twarz przez dłuższy czas i za żadne skarby nie potrafiłem zrozumieć, o co mu właściwie chodzi. Cóż mu aż tak przeszkadza w jego boskim losie? Wydawałoby się, że robotę ma niezbyt ciężką. Jedzenie mu podadzą, wypiorą ubranie. Pod głowę podłożą puszystą podusię i przykryją cieplutką kołderką. Kołczan wypełniony wiecznie odradzającymi się i w dodatku naostrzonymi strzałami ma do swojej dyspozycji i zawsze pod ręką. Czego można chcieć więcej?
Zaciekawiony do granic możliwości zerknąłem w stronę, w którą z wręcz fanatyczną zagorzałością spoglądał Amor i w jednej chwili zrozumiałem wszystko.
Przyznaję, ten wielki bóg rzymski rzeczywiście ma przejeb…
No bo patrz.
Chciałbyś, tak jak on, być wiecznie porównywany z lepszym, przystojniejszym, atrakcyjniejszym? Wiesz o kogo mi chodzi? Zapewne od razu się zorientowałeś, że mam na myśli, tę grecką, boską kreaturę, ale dla jasności sprawy powiem prosto z mostu, tak, mowa tu o Erosie!
Tylko mi nie wmawiaj, że Amor i Eros to ta sama postać, tylko z innej legendy, że spali w jednej chmurze, tylko gadali w innym języku, że jeden jest synonim drugiego i tym podobne bzdury.
Posłuchaj, jestem dociekliwy i przyjrzałem się sprawie bliżej. Po tym, co Amor usłyszał od ludzi i zaobserwował przez całe tysiąclecia, wcale się nie dziwię, że zrodziło się w nim bolesne przekonanie, że grecki kolega po fachu zdeklasował go pod każdym względem.
Nie zauważyłeś? No to przyjrzyj się bliżej kilku faktom.
Po pierwsze, na samą wibrację słowa Eros ludzkie ciało przeszywają podniecające dreszcze, automatycznie przyspiesza oddech, rozpala się krew w żyłach. Ognisty płomień, który niesie się za greckim bogiem niczym czarodziejska peleryna, bezceremonialnie dotyka cielesnych żądz i sprawia, że gwałtowne uczucia biorą górę nad intymnością, jurność zwycięża zakłopotanie, a lubieżność nieśmiałość.
Po drugie, Eros to ruch, ekscytacja, ekstaza, przyjemność, wolność, erupcja, ognisty temperament. To właśnie grecki bóg jest ojcem tylu niezapomnianych zmysłowych doznań, namiętnych uniesień, spektakularnych fajerwerków, to on nie pozwala miastu zasnąć.
Pamiętasz jeszcze?
A cóż może dać ci Amor? Cóż przy tym ferworze blasku i pragnień znaczy kochać, troszczyć się, miłować, wielbić? Na ile istotny jest dla człowieka spokój i szczęście rodzinne?
Wiesz co? Przyszedł mi do głowy zwariowany pomysł. A gdyby tak, jakimś cudem, złączyć tych dwóch bogów w jedno?
Po co?
Sam nie wiem. Pomyślałem tylko, że może dzięki temu przyblakły związek dałoby się wskrzesić rozkoszą płynącą z nieokrzesanego dotyku i lubieżnych pieszczot. A w domach, w których ognisty seks ma jedynie znaczenie, odrobina miłości, czułości i spokoju dałoby ludziom chwilę wytchnienia.
Co o tym sądzisz?
Czy równowaga jest możliwa do osiągnięcia?
Komentarze (12)
Nie wiem.
Bardzo fajny tekst.
Swoją drogą ja brałem ich, Amora i Erosa faktycznie za jedną personę, ale jak widzę byłem w błędzie. Dziękuję za otworzenie oczu :)
Ciekawy tekst.
Pozdrawiam
https://www.opowi.pl/forum/literkowa-bitwa-na-proze-glosowanie-w935/
Zapraszamy obowiązkowo Autorów do czytania i zagłosowania.
Głosowanie potrwa do 08 marca /wtorek/ godz. 23:59
Literkowa pozdrawia i życzy przyjemnej lektury.
Życie nie tylko "amorami" i "erosami" usłane. Jeno↔też. Bardzo obrazowo przedstawiłaś, kwestię ową:)↔Pozdrawiam:)↔%
Pozdrawiam
Dziękuję za komentarz :)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania