Poprzednie częściBajka współczesna

Bajka o ostatnim z rodu

Wydawałoby się, że najgorzej jest gdy jest się pierwszym albo ostatnim przedstawicielem gatunku na świecie, lecz jeszcze gorsza jest niepewność, które z tych określeń jest prawdziwe. Jeszcze nigdzie nie ma nikogo podobnego i nie wiadomo, kim się jest, a na dodatek ktokolwiek zobaczy takie coś, pokazuje palcem i opowiada zmyślone historie. Właśnie z takimi problemami zmagał się ostatni z roślinożernych dinozaurów, którego przodkowie wyginęli miliony lat wcześniej.

Największą zagadką było odgadnięcie, w jaki sposób pojawił się na Ziemi w okresie wczesnego średniowiecza. Nikt przy zdrowych zmysłach nie uwierzyłby, że jego ojcem był przypadek, czyli zbieg okoliczności, a matką wody termalne, które wysiedziały jajo. Wydaje się to dziwne i niemożliwe, lecz gniazdo przyszykowane do wylęgu miliony lat wcześniej, przetrwało w wiecznej zmarzlinie, pod grubą warstwą lodu. Nagłe silne trzęsienie ziemi spowodowało spękanie skał i bardzo gorąca woda wydostała się z wnętrza ziemi na powierzchnie i trysnęła wysoko. Może poleciałaby nawet w kosmos, lecz istniejąca grawitacja dała o sobie znać i zmusiła ją do powrotu na Ziemię. Jednak powołany do życia gejzer, był uparty i próbował uciec w różnych kierunkach. Tylko jego rozległe plany nie powiodły się, został ujarzmiony i skierowany na powierzchnię. Zmarzlina pod wpływem ciepła ustępowała, aż dotarła do jaj. Gdy lód ustąpił, okazało się, że część z nich zniszczył jego nacisk. Pozostałe uszkodził chłód, nagła za wysoka temperatura, albo skończył się okres przydatności do spożycia. Jedno najmniej jajowate niespodziewanie dostało idealne warunki do rozwoju i wbrew zdrowemu rozsądkowi z tej szansy skorzystało. Mały dinozaur gdy się wykluł, nie wiedział, w jakim stopniu jest udany, przyrównując go do innych, równie dobrze mógł być mądry, głupi, grzeczny, wysoki, ładny, odważny, brzydki. Niestety był jedyny i w pobliżu jego nie było nikogo, kto by mu o tym powiedział, więc rósł w błogiej nieświadomości, co do swojego stanu fizycznego i psychicznego. Inaczej było z jego instynktem stadnym, który domagał się towarzystwa. Dlatego odczucie samotności wymuszało na nim, potajemne skradanie w pobliże siedzib ludzkich. Tam z ukrycia obserwował ich krzątanie się wokół domów, przemierzanie osady z jednego krańca na drugi bez wyraźnej potrzeby. Dzięki aktywności mieli do kogo gęby otworzyć, a żeby wszcząć awanturę, albo burdę nie musieli szukać obcych, wystarczali im ci w najbliższym otoczeniu. Stale mieli okazję do chwalenia się swoimi osiągnięciami czy dokonaniami, nawet wtedy kiedy niczego pożytecznego nie zrobili. Czas w grupie inaczej musiał płynąć, ponieważ stale między nimi mali się pojawiali, dorodni garbili się, by po krótkim czasie gdzieś znikać.

Dino miał inaczej, od niego nikt niczego nie wymagał, o nic nie prosił, a on nie żądał, ponieważ nikogo nie miał. Początkowo takie rozwiązanie wydawało mu się najlepsze, wprost idealne. Jednak z czasem zaczęła dokuczać mu samotność, kości zaczęły pobolewać, stawy skrzypieć, energia i temperament gdzieś się zapodziały. Natomiast potrzeba snu i ciepła niespodziewanie się objawiła. Powoli opanowała jego ciało starość i już nie był taki zwinny w chowaniu się przed ludźmi. Każdego roku więcej osób natrafiało na niego podczas snu i dla zdobycia popularności w społeczności, opowiadało zmyślone historie z jego udziałem. Ucieczki przerodziły się w bohaterskie czyny, lęk i strach przedstawiane były jako strategiczne posunięcia oraz pojedynki mrożące krew w żyłach. Mocno podkolorowane opowieści w sposób zawiły dotarły w końcu do samego króla. Władca miał wiele problemów, jakie stale pojawiały się z rządzeniem państwem i przez długi okres nie znalazł czasu na poważne zajęcie się tematem, jakim był smok. Zwierz był okrutny, zjadał całe stada owiec, kradł bydło i porywał młode panny. Nigdy niczego skradzionego nie oddał i to było do pewnego stopnia zrozumiałe, lecz nie to, że porwane dziewice, które ze smokiem zaszły w ciążę, nie rodziły potworków, tylko zdrowe ludzkie dzieci. Jedne były mądre, drugie głupie, ale zawsze upodabniały się do mężczyzn z najbliższego otoczenia. Początkowo podejrzewano o jakiś rzucony urok, lecz po szczegółowej analizie licznych podobnych przypadków, nadworny mag wykluczył taką możliwość.

Król człowiek inteligentny i światowy bez udziału doradców doszedł do wniosków, które zadawały kłam licznym opowieściom. Nawet w drodze eksperymentu naukowego dokładnie obejrzał sobie śpiącego smoka. Zwierzątko wydawało się niegroźne i z tego powodu nie wydał rozkazu uśmiercenia bestii. Postanowił wykorzystać dla własnych korzyści krążące plotki, legendy plebsu i stworzyć na ich podstawie atrakcyjną ofertę. Transakcja była wiązana i dla uatrakcyjnienia oferty zaproponował połowę królestwa i rękę swojej córki. Tylko teoretycznie pięknie to wyglądało, lecz już z bliska aż tak różowo to nie wyglądało, ponieważ największym balastem była jego córka. Panienka dobiegała czterdziestki, piła wódę jak smok i żarła jak cały dywizjon myśliwców szturmujących. Ciągłe imprezowanie przełożyło się na jej ciało i wdzięk, a kto nie znając jej, niespodziewanie ją zobaczył, podskakując, krzyczał.

- O Jezu!

Takie wyznanie wiary, podnosiło w pałacu królewskim wskaźnik chrystianizacji, by w niedalekiej przyszłości zakorzenić się w społeczeństwie, lecz z drugiej strony wymuszało przyznawanie przywilejów kościelnych i ucieczki co bardziej kumatych domniemanych zięciów. Jedynym wyjściem wydania królewny za mąż zdaniem doradców królewskich, było zmuszenie do stoczenia walki ze smokiem jakiegoś obcego rycerza, który nie znał kraju, a zwłaszcza wysokości długu publicznego i rodziny panującej. Najbardziej oddani koronie możnowładcy pochodzący z jednego rodu z własnej inicjatywy, chcąc pomóc władcy, postanowili wysłać swoich zaufanych ludzi w najodleglejsze zakamarki świata, z misją sprowadzenia idioty za zięcia. Plany ich były ambitne, ponieważ w swoim zamierzeniu miały, w niedalekiej przyszłości po śmierci panującego, przejąć władzę nad krajem. Zadanie okazało się na tyle ambitne, że nie każdy podwładny podzielał zdanie swoich panów. Część z nich schlebiała swoim pracodawcom, lecz życzyła im jak najgorzej, w podzięce za doznane krzywdy, jakimi stał się brak corocznej waloryzacji wynagrodzenia, czy pominięcia w awansach na wyższe stanowisko. Niezadowoleni domatorzy, zamiast wyjechać na poszukiwania, po pobraniu ze skarbców sporych kwot, na pokrycie wydatków związanych z podróżą służbową, zaszyli się we własnych domach, lub u kochanek i czekali na sukcesy bardziej gorliwych. Pośród wysłanników znaleźli się podróżnicy, którzy otrzymane fundusze zamierzali wykorzystać do własnych celów. Wczesne średniowiecze w krajach europejskich, kulturowo i naukowo mocno odbiegało od krajów arabskich. Tam rozkwitała matematyka, architektura, nie tylko medycyna się rozwijała, lecz pozostałe nauki również. Jedną z wielu była gastronomia i hotelarstwo, więc postępowy wezyr, połączył je w jedno i stworzył kompleksy turystyczne o przystępnych cenach. Powstały wspaniałe miejsca wypoczynkowe w atrakcyjnych miejscowościach i do nich udali się ci, co przekroczyli granice rodzinnego kraju. Pośród nich znalazł się jeden niereformowalny i on postanowił zrealizować wytyczone mu zadanie. Chłop inteligencją nie grzeszył, a brak znajomości języka skutecznie uniemożliwiała mu zrealizowanie zadania. Niewiele brakowało, aby misja zakończyła się fiaskiem, lecz wtrącił się przypadek. Pewnego dnia sługa spotkał młodzieńca, który był głupszy od nie go, co wydawało się niemożliwe. On, że go nie rozumiał, to było zrozumiałe, lecz krajanie również nie wiedzieli, o czym on gada. Obcokrajowiec w przeciwieństwie do innych go nie przepędził, nie poszczuł psami, jeszcze szybko nauczył się jego języka. Młody mężczyzna po wysłuchaniu opowieści wysłannika, nie zapytał o króla i jego córkę tylko groźnego smoka. Niespodziewanie wyraził chęć na podróż do zimnego kraju, tylko po to, żeby spotkać potwora. Musiało mu bardzo zależeć, ponieważ kazał sobie zrobić zbroję taką, jaką mają krzyżowcy. Konia też kupił mocnego, jaki był w stanie udźwignąć na sobie przynajmniej pół tony stali. Najwięcej problemu przysporzyła mu sama zbroja, która szczelnie otuliła przyszłego pogromcę smoka i zdobywcę serca królewny. Bohater swoją przygodę rozpoczął od zgubienia klucza do zbroi i tym samym został skazany na jej stałe noszenie. Dzięki obudowy ze stali nie było wiadomo, kto w środku jest, a gdy przejechali ponad trzy tysiące kilometrów, metal stał się jego drugą powłoką.

Pojedynek wydawał się z góry przesądzony i zwycięzcą mógł być tylko rycerz, ponieważ smok spał. Zwierz chrapał niczym sto dziewic śpiewających psalmy i huk armatni nawet by go nie obudził, a co dopiero sygnał na nekrologowej trąbce oznajmiający początek pojedynku.

Rycerz szedł z konia, obszedł dookoła śpiącego smoka i powiedział.

- Porąbało was, chcecie zabić ostatniego dinozaura, nie widzicie, że on jest roślinożercą i na dodatek jest stary?

Czegoś podobnego nikt nie słyszał i z tego powodu stał się, nie zrozumiały, lecz jeszcze gorzej została przyjęta mowa o zagrożonych gatunkach. Gdyby jeszcze po tym wystąpieniu szybko wrócił do swojego kraju, nie byłoby takiej zadymy, jak po stwierdzeniu, że od teraz on będzie bronił przed ludźmi smoka, a nie ich przed nim. Niepowodzenie misji doprowadziło do czystek w szeregach policji, wojska i służbach specjalnych, ponieważ ktoś zaczął węszyć wokół osobistego majątku króla.

Długo nie trwało, jak stary dinozaur zdechł, a cholesterol Królewnie zatkał wszystkie żyły i poszła jego śladem. Natomiast król rozstał się ze swoją wieloletnią kochanką i poślubił księżniczkę z zamorskich krain, tylko z chęci powiększenia królestwa.

Następne częściBajka o Putinie, Unii i NATO

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Bożena Joanna 26.11.2020
    Smutna ta bajka, a jakże realistyczna.
    Pozdrowienia!
  • Marian 27.11.2020
    Kurczę! Ile ten smok napsuł w historii tylko dlatego, że był wegetarianinem.
    Podobało mi się.
  • Misia1612 27.11.2020
    Super, jak zwykle miło się czyta, pozdrawiam:-)
  • Pasja 09.12.2020
    Smutek, ale jaki prawdziwy obraz. Zawsze na czasie. Po co zabijać starych osobników i tak szybko zejdą z tego świata. Uważajmy na cholesterol.
    Milego

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania