Poprzednie częściBajka współczesna

Bajka współczesna 2

Ponad pięćset lat temu na podmokłej łące nieopodal niewielkiego lasu wykiełkował dąb. Swój byt zawdzięczał ptakowi, który w locie trzymał w dziobie żołędzia. Przestraszył się on, pikującego jastrzębia, porzucił swój łup i odleciał. Orzeszek z bardzo wysoka spadł na miękką ziemię, delikatnie się w nią zagłębił. Widocznie wystarczająco, bo umożliwiło mu to skiełkowanie, rósł bardzo powoli. Poprzez swoją zieloną koronę widział, chłopów pracujących prostymi narzędziami w polu. Do najcięższych prac wykorzystywali oni woły i krowy. Jak nie było ludzi przy pracach polnych, to wtedy obserwował, jak budują pałac dla swojego pana. Sami jednak mieszkali w prostych chatach, bardzo nędznie wyglądających przy wznoszonym dworze. Okazała posiadłość właściciela powstawała na niewielkiej wyspie otoczonej największym stawem. Można było do niej wejść, tylko korzystając z kamiennego mostu. Nieopodal siedziby właściciela zbudowano duży kompleks budynków gospodarczych. Mieściły się tam stajnie dla koni i trzymanego bydła oraz duży chlew. Wybudowano jeszcze wielkie stodoły, w których składowano paszę i ziarno. Mieściły się tam również mieszkania pracowników rolnych i służby pałacowej.

Inne drzewa rosły, obumierały, a w ich miejsce wyrastały nowe. Ludzie często je wycinali na opał i budulec. Dąb z każdym rokiem był większy i piękniejszy, kolejne pokolenia właścicieli otaczały go z coraz większą troską. Dzięki opiece miał możliwość obserwować, jak ludzie się rodzą, umierają, biednieją i bogacą, budują ładniejsze domy, łowią ryby w stawach, uprawiają pola. Był świadkiem utwardzania polnej drogi i po wielu latach układania na niej kostki granitowej. Widział przejeżdżające wozy, karety, powozy i jazdę po niej pierwszych pojazdów mechanicznych.

Omijały go pożary i plagi, lokalnej społeczności jednak nie oszczędziły tak jak jego. Pewnego dnia nie było już bogatego właściciela, który troszczył się o niego. Przyszli inni ludzie i roztoczyli nad nim opiekę. Na dowód tego przybili metalową tabliczkę informującą, że jest pomnikiem przyrody i orzeł biały od tej chwili go chroni. Dąb dumnie wypinał pień tak pięknie ozdobiony. Każdy, co przeczytał informację z tabliczki, zachowywał się przyzwoicie. Nikt nie ośmielił się rozpalić ogniska, czy zaorać pola w pobliżu. Wszyscy bali się wysokiej kary za najmniejsze uszkodzenie ponad trzystuletniego dębu.

Niestety nastał inny czas, okres kumoterstwa i rządów mamony, ziemia wraz z pomnikiem przyrody zastała przekwalifikowana. Teraz była to zwykła działka budowlana w Bagieńcu. Orzełek przytwierdzony do pnia nie chronił już dębu, może winę ponosiło i samo godło. Ono na swojej głowie nie miało korony, więc żaden ekolog nie upomniał się o drzewo. Pod wielki dąb pewnego dnia przyjechały dziwne maszyny, zaczęły niszczyć teren dookoła jego korzeni. Powstawały głębokie wykopy pod dolne źródło, dla spiral z płynem dla pompy ciepła, która miała służyć do ogrzewania nowo budowanego budynku. Wybudowano dom jednorodzinny zaledwie dwadzieścia metrów od drzewa, a właściciele chcieli mieć dookoła niego schludnie i sucho. Niestety w tym miejscu od wieków teren był podmokły, przez płynący w pobliżu potok. Dlatego umocniono brzegi, wydrenowano teren, nawieziono tony kruszywa i solidnie ubito maszynami. Zrobiło się inaczej, posiano trawnik, ponasadzano ozdobne krzewy. Pomnik przyrody nie przeżył tych zmian, pozbawiony wody, mając uszkodzone korzenie, bezgłośnie usechł. Ścięto suche drzewo, konary posłużyły do palenia w kominku. Bardzo gruby pień z przybitym do niego orłem bez korony, jeszcze dwa lata leżał przytwierdzony do pnia, zanim nie przerobiono na opał.

Jako dziecko na wycieczce szkolnej podziwiałem piękne potężne zdrowe drzewo. Może moja podświadomość, lub sentyment za minionym spowodował, że doświadczyłem coś, czego inni nie widzieli i nie słyszeli. Wszystko wydarzyło się, gdy przyjechałem nad staw w Bagieńcu, wykupiłem prawo do połowu pstrąga. Usiadłem na składanym krzesełku i zarzuciłem wędkę. Słoneczko ogrzewało mnie, zrobiłem się senny.

Bezrobotny Druid, opiekun zniszczonego dębu powiedział.

- Wieloletnie drzewa posiadają świadomość inną niż u ludzi, lecz nie mniej ważną, kształtuje się ona z wiekiem, trwa ten cykl setki lat. On umarł ze wstydu za ludzi, nieopodal powstał nowy łącznik autostradowy. Źle i rozrzutnie wybudowany. Swoimi gałęziami na czubku widział, jak na skrzyżowaniu z braku widoczności w wypadkach giną ludzie. Tam często rodzą się kalecy, nikt przy zdrowych zmysłach takiego widoku nie przetrzyma. Widocznie jedynie wiekowy dąb miał tylko zdrowy umysł, rządzący i decydenci już nie.

Usłyszałem straszny huk, obudziłem się natychmiast. Zanim w pełni oprzytomniałem, usłyszałem jeszcze głos Druida.

- Tym razem to kobieta, nie była w stanie dostrzec rozpędzonego auta, które przekroczyło prawie trzykrotnie w tym miejscu ograniczenie prędkości do pięćdziesięciu kilometrów na godzinę.

Zaciekawiony pozostawiłem wędki na brzegu stawu i poszedłem tak jak inni, zobaczyć wypadek. Samochód jadący z Bolesławic do Bagieńca, został uderzony w bok, przesunięty czterdzieści metrów po jezdni i wrzucony do rowu, już jako sterta złomu. Kierująca w worku leżała na poboczu, w tym czasie kierowca rozpędzonego samochodu korzystał z opieki policyjnego psychologa. W obu samochodach byli tylko kierujący, dlatego ofiara była jedna.

Druid miał rację, kierująca nie miała najmniejszych szans, w małym przydrożnym lusterku zobaczyła tylko odbicie własnej śmierci. Ogrzewającej swoje zmarznięte kości przy palących się zniczach, pamiątkach po wcześniejszych ofiarach.

Lokalne media opisały tragedię i pod wpływem opinii publicznej przez kilka dni pojawiał się w tym miejscu radiowóz. Policjanci z suszarką w ręku mierzyli prędkość pojazdów, wypisali kilka mandatów i odjechali. Kiedy oni nie pojawiali się w tym miejscu, dyżur przejmował dziadek Kalek, do spółki z panią Śmierć do czasu usunięcia zasłaniających widoczność ekranów. Jednak na łączniku autostradowym dalej pełnią stałe dyżury, a ich skuteczność i obecność potwierdzają częste niebieskie błyski oraz dźwięki syren.

Średnia ocena: 4.5  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Vasto Lorde 26.06.2015
    Hmm, tekst jest ładnie napisan. Jest jakis błąd, ale to każdy może przeoczyć literówkę :) Początek ciekawy, lecz im głębiej tym troszke nudniej. Od momentu z druidem znów było ciekawiej i tak już do końca. Na początku skojarzylo mi sie z dębem Bartkiem :D. Dobry pomysł i wykonanie :) Jestem ciekaw co Cię naszlo, na taką bajkę :) 4/5

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania