Beatnik Jack

Wpadł do łazienki i wsparł się o zlew, który pamiętał chyba pierwszą wojnę światową. Chlusnął sobie wodą w twarz i spojrzał w małe lusterko wiszące na ścianie. Wczorajszej nocy skończył 40 lat. Długie brązowe włosy opadały mu na ramiona i mijały się z krótko przystrzyżoną brodą, kolczyk w uchu lekko połyskiwał. Łzy pociekły z jego zielonych,przekrwionych oczu na wskutek ostrego światła wydzielanego przez industrialną żarówkę zwisającą samotnie z sufitu. Nagle spostrzegł parę zgrabnych nóg wystającaych z wanny. Stał przez chwilę patrząc na nie i próbując przypomnieć sobie co tak właściwie działo się tej nocy. Przypomniał sobie że postanowił opić urodziny i nawalony zadzwonił do agencji towarzyskiej, dalej film się urywał. Zbliżył się do wanny i zobaczył że nogi należały do całkiem ładnej blondynki która leżała w środku całkiem nieprzytomna. Nasunął mu się pewien pomysł ale szybko rozwiało go głośne walenie do drzwi. Cholera, spóźnię się do roboty. Nie mogąc czekać na przebudzenie piękności w wannie przykrył ją kocem i zaczął wrzucać na siebie ubrania które miał pod ręką. Po 5 minutach chwiejnym krokiem otworzył drzwi ubrany w niebieskie podarte jeansy, tenisówki, pomarańczowy wymięty T-Shirt, czarną bandanę i okulary przeciwsłoneczne. W drzwiach stał jego nowy kumpel z pracy Henry. Dostał siarczysty opieprz że znowu spóźnią się do pracy ale powoli pokonał schody w dół i wsiadł do ciężarówki. Miał prowadzić. Czuł że stężenie alkoholu w jego krwii jest zbyt wysokie żeby mógl sobie pozwolić na swoje szybkie tempo jazdy, więc wlokąc się dojechali do centrali spóźnieni o ponad pół godziny. Na szczęście na miejscu okazało się, że nke ma na dziś większych zleceń i jeszcze przed południem stawił się przed gabinetem swojego szefa by złożyć raport. Nie cierpiał go, irytujący, gruby, kurdupel patrzący na wszystkich - o ironio - z góry. Z tego co wiedział to jego kuzyn Jeff McBride został mianowany prezesem transportowego giganta i nie zapomniał o swojej licznej rodzinie przy rozdawaniu stołków. Greg - bo tak miał na imię korpulentny jegomość - jak zwykle siedział w swoim wysokim fotelu trzymając w ustach tlącą się jeszcze końcówkę cygara. Wchodząc do pomieszczenia upomniał sam siebie żeby powstrzymać się od kąśliwych uwag, żeby wysłuchać co grubas ma do powiedzenia i mieć to już za sobą. Greg rzucił mu pełne wrogości spojrzenie i wskazał na niskie krzesło przed swoim biurkiem. Za pomocą władzy próbował sobie zrekompensować niski wzrost i ogromną tuszę ale to nie powstrzymywało ludzi od dalszych kpin za jego plecami.

-Tak więc panie Augustusie, jak minął panu dzisiejszy dzień? Mam niedzielę że się pan nie przepracował? - rzekł w złośliwym uśmiechu

-Wolałbym żeby mówił mi pan jednak Jack jak już prosiłem ostatnie 8 razy, to już 9.

-Już dobrze Jackie, niech ci będzie, w końcu ku chwale niebios to ostatni raz kiedy mnie o to poprosisz. W końcu mam podstawę żeby się ciebie pozbyć. Henry powiedział mi że od rana jesteś nawalony jak świnia, widać zapomniałeś o jego urodzinach czy coś w tym stylu - zbył jednak ten temat machnięciem ręki, zgasił cygaro i rzekł z nieskrywanym zadowoleniem:

-Tak więc żegnam panie August...

Nie zdążył dokończyć zdania gdyż pięść "pana Augustusa" ( my nazywajmy go po prostu Jack ) spadła na jego twarz niczym grom z jasnego nieba. Znokautowany Greg padł na podłogę, na jego prawym policzku widniał czerwony ślad po uderzeniu i mała pamiątka, odciśnięty pierścień z wygrawerowanym celtyckim triskelem - jedynej pamiątce po ojcu jaką miał Jack.

-Kiedyś już ci mówiłem, że za 10 razem nie poproszę.

Zerwał ze swojej koszulki firmową plakietkę, splunął na nią i rzucił w twarz swojego już byłego szefa. Zabrał ze sobą pudełko cygar leżące na biurku i wziął kilka łyków Jacka Danielsa stojącego na półce jako małą rekompensatę za miesiąc dzielnego znoszenia tej roboty z tym małpiszonem jako swoim szefem. Wychodząc z centrali postanowił odpłacić się jeszcze Henremu - swojemu niedoszłemu kumplowi - przebijając opony i wulgarnie pisząc gwoździem co sądzi o jego urodzinach. Wziął cugaro w dłoń, przejechał nim pod nosem, zapalił zaciągając się aromatycznym dymem i założył swoje okulary przeciwsłoneczne.

-Czas wynosić się z tej zatęchłej dziury, już dawno powinienem stąd zniknąć - to powiedziawszy sam do siebie zaczął iść spokojnym krokiem do swojego mieszkania jakgdyby nic specjalnego się dzisiaj nie stało

CDN?

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania