Poprzednie częściChange •Prolog•

Change •Rozdział pierwszy•

Po jakimś czasie, a jestem pewien, że nie minęła nawet godzina, drzwi do sali, w której przebywałem, po raz kolejny tego dnia, otworzyły się. Tym razem, oprócz blondwłosej pielęgniarki, weszły trzy inne postacie. Rozpoznałem Zboczonego Pustelnika, Hinatę, a także chłopaka, który przypominał mi trochę zmienioną wersję Sasuke. To, z pewnością, ten cały Itachi!

 

Ale... Zaraz, chwila, moment. Znowu mi tutaj coś nie pasuje. Czemu Jiraiya ma na sobie płaszcz Hokage? Gdzie jest babunia Tsunade? Hinata przez cały czas zagaduje tego chłopaka i... Nie jest nieśmiała?!

 

— Cześć, Naruto — jako pierwszy, odezwał się siwowłosy mężczyzna. — Cieszę się, że nic poważnego ci nie jest.

 

Przystanął z boku mojego łóżka. Obok niego ulokowali się Hinata wraz z Itachim. Pielęgniarka zaś podeszła do mnie, po czym podała kubeczek z jakimś, bliżej mi nieznanym, płynem.

 

— Wypij to — pomimo rozkazu, który wypłynął z jej ust, głos miała niezwykle delikatny i kojący.

 

Zrobiłem to, praktycznie bez wahania. W sumie chyba nawet nie miałem innego wyjścia, jeżeli chciałem jak najszybciej wrócić do zdrowia i dowiedzieć się, co się tutaj dzieje. Lekarstwo o gorzkim, a zarazem cierpkim, smaku rozlało się po moim gardle i przełyku w chwili, gdy je wypiłem.

 

— Proszę, byście nie siedzieli tutaj zbyt długo. Naruto powinien odpoczywać, nie może się przemęczać. — Przeniosła swój wzrok z mojej osoby na Jiraiyę.

 

— Dobrze. — Mężczyzna skinął ugodowo głową. — Dziękuję, Meiko — posłał w jej stronę uśmiech, lecz ta już tego nie zdążyła zobaczyć, ponieważ akurat wyszła z pokoju.

 

— Nieźle oberwałeś — skomentowała młoda Hyūga. — Co nie, Itachi? — spytała go niezwykle słodkim głosikiem, spoglądając na niego.

 

Ten jednak nic nie odpowiedział, sprawiał wrażenie, jakby jej słowa nawet do niego nie dotarły. W prawdzie, przez cały czas jedynie rozglądał się po pomieszczeniu. Nic więcej nie robił. Był cichy i spokojny.

 

— Nic nie pamiętam — wyrzuciłem z siebie. — To znaczy... Nie to, że nie pamiętam, a moje wspomnienia są pomieszane — tłumaczyłem.

 

— Wiem, nie musisz nic mówić. Rozmawiałem z Meiko o twoim wyadku. Miała mnie natychmiast powiadomić, gdy tylko się wybudzisz z tej śpiączki, co też zrobiła. Z pewnością pobędziesz tutaj przynajmniej jeszcze kilka dni, w związku z tym, oczywiście, nie będziesz brał udziału w misjach.

 

— Co?! — wykrzyknąłem zszokowany. — Ale jak to? Nic mi już nie jest. Mam ręce, nogi, głowy mi nie ucięło! — wymieniałem.

 

Hokage westchnął. Hinata usiadła na krześle, stojącym pod ścianą, Itachi, w dalszym ciągu nie poruszył się. Czy on w ogóle żyje? Przemknęło mi przez myśl. Dziwny jest. Zupełne przeciwieństwo Hinaty. Co ona w nim widzi?

 

— To już jest postanowione. Musisz odpocząć, wyzdrowieć do końca. Słyszałeś, co powiedziała Meiko, prawda? Nie możesz się przemęczać. Z tego powodu, Drużyna Siódma nie będzie wykonywała misji, do czasu aż Naruto się nie polepszy. — Teraz już nie mówił tylko i wyłącznie do mnie, ale też do pozostałej dwójki. — Pozostało mi jeszcze dużo pracy, dlatego muszę was opuścić.

 

Pożegnał się z nami, po czym wyszedł, pozostawiając w mojej pamięci siwy kolor jego włosów oraz uśmiech, który ujrzałem, gdy wychodził na korytarz szpitalny.

 

I właśnie w tej chwili stał się cud, Itachi Uchiha się poruszył. Podrapał się po ramieniu, w tym samym czasie przyglądając się mi. Wyglądał, jakoby się nad czymś zastanawiał. Cienie pod jego oczami były bardzo widoczne, ubrany w szarą koszulkę oraz krótkie spodenki w odcieniu brązu.

 

— Hinata, gdzie masz koszyk dla Naruto? — Spojrzał w stronę dziewczyny o białych, unikatowych oczach. Dziewczyna praktycznie podskoczyła w miejscu, kiedy chłopak zwrócił się w jej stronę.

 

— Oh, zapomniałam. Przepraszam — wydukała, rumieniąc się delikatnie.

 

Podniosła z podłogi koszyk, na który nie zwróciłem przedtem uwagi. Postawiła go przede mną, na łóżku. Dopiero teraz zauważyłem, jak młoda Hyūga – czerwona sukienka, krótkie, ciemnozielone legginsy, a na prawym udzie miała założoną kaburę na shurikeny. Na nogach, niebieskie sandały. Zupełnie jak Sakura z mojego... Snu, jeśli w ogóle można to tak nazwać.

 

— Razem z Itachim, pomyśleliśmy, że zrobimy ci mały prezent i... Oto on, proszę. — Wskazała na, wcześniej wspomniany, pakunek.

 

— Dziękuję wam — mówiąc to, zacząłem rozpakowywać.

 

Choć nie było tego zbyt dużo, kilka owoców – jabłka, banany, małe opakowanie truskawek i mandarynki – i komiks, naprawdę byłem im wdzięczny za to.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania