Poprzednie częściCoś z serii: Nocna twórczość: 1

Coś z serii: Nocna twórczość: 4

4

 

Spiker ziewną rozciągając się na krześle. Siedzący obok niego brat też sprawiał wrażenie znudzonego przeszukiwaniem danych urzędu celnego. Już półgodziny wertują meldunki, sprawozdania i wykazy. Talon' a już oczy bolały od oglądania nagrań z kamer portu. Zazdrościli elfowi że chodzi sobie po porcie i wypytuje ludzi kiedy oni się duszą w tym małym pokoju stróżów.

Do tej pory dowiedzieli się że Dziecię Stali przypływało tak co dwa tygodnie przez dwa miesiące. Zostawał na dzień a o dwudziestej wypływał. Wszystko jak w zegarku. Talon obejrzał już prawie wszystkie płyty z nagraniami na którym widać było ten statek. Dziecię stali miało zarezerwowane na dwa miesiące miejsce dziesiąte. Talon jak do tej pory nie zauważył niczego podejrzanego. Ludzie w uniformach Black Hornet przenosili duże pakunki i nic nie wskazywało na to by ten statek był rozładowywany.

Talon pracował razem z bratem w Pandorze już prawie sto pięć lat i to potęgowało jego irytacje ze nie jest w stanie rozgryźć tego jak oni go rozładowali. Każdą płytę przejrzał chyba z dwadzieścia razy i uważnie przyjrzał się każdemu wozowi. Już chciał się podać kiedy zrozumiał. Jedna z ciężarówek była zasłaniana tak skrzętnie że ledwie dawało się ją zauważyć. Na pierwszy rzut oka jej nie było ale kiedy się lepiej przyjrzał zauważył fragment przodu maski wystający za drugiego wozu. Trzy zamiast dwóch, pomyślał.

–Mam! –zawoła tryumfalnie unosząc w zwycięskim geście rance jak Sylvester Stalone w filmie Roki.

Spiker przysunął swoje krzesło do niego i spojrzał na ekran. Chwile mu zajęło zauważenie tego co zauważył jego brat.

–Są trzy! –wykrzyknął zaczynając rozumieć. –SĄ TRZY!!!!

–Są trzy! –zgodził się z bratem biorąc go spontanicznie w ramiona. –Trzy cholerne ciężarówki zamiast dwóch.

–Co się tu wyprawia? –zapytał Snow wchodząc do pokoju.

–SĄ TRZY!!! –krzyknęli do niego jednocześnie wstając z krzeseł.

Snow spojrzał na nich zastanawiając się czy im czasem nie zaczęło odbijać.

–Jakie trzy?

–Trzy ciężarówki –zaczęli tłumaczyć mówiąc jednocześnie. – Miały być dwa a są trzy!

Snow nic nie rozumiał.

–Chodzi oto że w wykazach stoi że do portu zajeżdżały dwie ciężarówki a były trzy –tłumaczył już znacznie spokojniejszy Spiker. –Dwa zasłaniają trzeciego kiedy na niego jest pakowana broń.

 

Albinos siedział z Albertem w pokoju odpraw. Po rozmowie z Lee i Fantomem zaczęli prawdziwą burze mózgów. Albinos na laptopie przeglądał akta sprawy z napadem na ciężarówkę.

–To jest robota profesjonalistów –oznajmił z rezygnacją. –Wiedzieli dokładnie gdzie uderzyć by nie było świadków i jak by nie uszkodzić sprzętu.

–Wniosek jest taki że znali trasę jaką pojedzie ciężarówka –Albert przez cały czas bawił się srebrną monetą przekładając ja zręcznie między palcami. –Ale to nie jest ciężkie do ustalenia. Mój sześcioletni syn byłby w stanie to zrobić.

Albinos zastanawiał się chwile kiedy przyszedł Wolf. Sprawiał wrażenie człowieka przygnębionego.

–I jak? –zapytał Albert. –Coś z nich wyciągnąłeś.

Wolf nic nie odpowiedział tylko rozłożył się na kanapie z cierpiętniczym westchnieniem. Albinos oderwał spojrzenie od monitora laptopa i spojrzał na wielkoluda.

–Co się stało? –zapytał zaniepokojony jego zachowaniem.

–Nie jestem w stanie –powiedział po krótkiej chwili. –Zawaliłem szefie.

Zaniepokojony Albinos zostawił laptopa.

–Co zawaliłeś? –drążył zaniepokojony nie na żarty Albinos.

–Chodzi mu chyba o Irlandczyka –odpowiedział mu zamiast niego Albert. – Rodzina Bertie' go McAlees' a zginęła w krwawym piętnastym czerwca.

Albinos przeklął swoją głupotę. Zachował się gorzej niż amator nie sprawdzając dokładnie akt więźniów. Popełnił podstawowy błąd prowadzenia śledztwa. Spojrzał przepraszająco na Wolfa. Będę chyba musiał sam to zrobić, doszedł do wniosku.

–Czemu wcześniej mi nie powiedziałeś? –naskoczył nagle na Alberta.

–Z dwóch powodów – spokój pobrzmiewający w jego głosie tylko irytował Alberta. –Po pierwsze: nie zapytałeś. Po drugie: twoim psim obowiązkiem było przeczytanie akt które wysłano ci na twój komputer .

Auć i kolejne Auć! Żut za dwa punkty. Ma racje Albert. Moim psim obowiązkiem jako szefa grupy było przeczytanie dokładnie tych akt.

–Dobra –powiedział wstając z fotela. –Ja ich przesłucham –spojrzał przepraszająco na wilkołaka i wyszedł z pokoju odpraw.

Na pierwszy ogień poszedł Amerykanin. Sam Lambert. Wysoki barczysty mężczyzna o krótko przystrzyżonych kasztanowych włosach, niebieskich oczach i twarzy modela. Z akt wynikało że ma trzydzieści pięć lat i pochodzi z Los Angeles. Wychowany przez dziadka weterana wojny w Iraku. Sam przesłużył kilka lat w wojsku. Walczył w Korei Północnej. Raz awansowany i zdegradowany.

Rasista.

Przyprowadziło go do sali przesłuchań gdzie czekał Albinos dwa elfy. Nie stawił oporu kiedy go posadzono na krześle po drugiej stronie stołu i przykuli jego łańcuchy do uchwytów w podłodze. Był spokojny. Albinos użył swojego daru i ujrzał gołębie skrzydła. Facet jest spokojny jakby był na popołudniowej herbacie. Bliźniaki mówiły że to on stawiał opór podczas aresztowania.

–Walczyłeś w Korei Północnej? –zapytał go kiedy strażnicy wyszli.

Sam spojrzał beznamiętnie w tak samo beznamiętne oczy Albinosa. Chwile trwali w milczeniu aż Sam powiedział:

– 102 dywizja piechoty –oznajmił spokojnie dalej patrząc Albinosowi w oczy. –A ty mutancie?

– Navy SEALs three –odpowiedział spokojnie nie dając się sprowokować. – Osłanialiśmy wam tyłki.

Sam nie dał po sobie poznać że się zdziwił.

–Mutant w Amerykańskiej armii? Aż trudno uwierzyć.

–Wtedy nie byłem zdiagnozowany –wyjaśnił.

Sam skinął głową jakby to wszystko tłumaczyło.

–Czego chcesz mutancie? –zapytał po chwili milczenia. –Już wszystko powiedziałem tamtemu.

Albinos wstał. Czas im się kończył i nie mógł marnować czasu na długie męczące przesłuchiwanie. Jeżeli ten koleś coś wie to żeby to z niego wyciągnąć musi najpierw go złamać. Rozpiął marynarkę i wyjął z kabury pod pachą pistolet. Była to popularna wśród agentów F-4. Dobrze leżała i miała średni rozrzut. Odbezpieczył go spokojnie i wycelował w więźnia.

–Zadam ci teraz trzy pytania -oznajmił spokojny jak skała Albinos do równie spokojnego Sama. –Za każdym razem kiedy mnie okłamiesz strzelę ci w nogę.

Sam zaśmiał się krótko.

–Naprawdę myślisz że bolę się bólu?

Albinos pokręcił głową.

–Walczyłeś w Korei Północnej. Po przejściu tego co tam doświadczyliśmy śmierć i bul już nie robi takiego wrażenia. Ale i tak spróbuje.

–Tu cię takiego postępowania nauczyli? –zapytał z szyderczym uśmiechem. –Nie –odpowiedział dalej w niego mierząc. – W Navy.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania