Czego uczy mnie kurs KPP_5 - Napędzana duplo
Ideą było tworzenie tego cyklu „na gorąco”. Ale idee mają to do siebie, że nieraz się boleśnie zderzają z rzeczywistością…
W każdym razie – zdałam egzamin i jestem Ratownikiem KPP (Ratowniczką? jak kto woli). I opisuję ostatni weekend kursu „od dupy strony”, bo od dnia egzaminu. Najmocniejszy punkt – pozoracje – zostawiam na koniec.
Na początku mieliśmy zajęcia z psycholożką – program kursu obejmuje też udzielanie wsparcia psychicznego, poza tym chodzi też o to, by nas „przygotować psychicznie” na pewne sytuacje. Zażartowałam, że po wczorajszych pozoracjach wszystkie potrzebujemy psychologa – gdyby te sytuacje, które ćwiczyliśmy wczoraj były prawdziwe, na bank miałybyśmy PTSD :’)
Nic wybitnie odkrywczego, ale mogliśmy wskazywać, o czym najbardziej chcemy rozmawiać i ogólnie przyjemne zajęcia. Nie uważam, że straciłam na nich czas, mimo kiełkującego w środku stresu przed nadchodzącym egzaminem.
Potem ćwiczyliśmy już stricte pod kątem egzaminu – najważniejsze rzeczy, współpraca w zespołach, RKO itp. I – nareszcie – teoria, praktyka, wręczenie certyfikatów :)
Może ktoś się dziwi, że opisałam punkt kulminacyjny jednym zdaniem, ale to naprawdę przeszło jak z bata strzelił.
Co dalej? Jedno jest pewne – te umiejętności trzeba praktykować, bo inaczej zanikną. Mam pewne pomysły, ale na razie nie przybliżę, bo nie chcę składać deklaracji bez pokrycia i faktycznych doświadczeń. Po wprowadzeniu tego w życie na pewno to opiszę :)
Gdyby ktoś miał jeszcze wątpliwości, czy to coś daje osobie z wykształceniem pielęgniarskim, oto, czego nauczyłam się na kursie, a nie mieliśmy tego na studiach:
• jak przeprowadzać szybkie badanie urazowe (mieliśmy badania fizykalne… ale z myślą o środowisku szpitalnym/podstawowej opieki zdrowotnej, a nie jak ktoś przed chwilą np. spier… się ze schodów)
• jak upakować ranę (oczywiście nie z każdą tak się postępuje!)
• jak założyć opaskę uciskową – wcześniej zetknęłam się i miałam okazję założyć RAZ na pikniku militarnym, na którym byłam z chłopakiem
• wyciąganie poszkodowanego z samochodu tak, żeby (bardziej) nie uszkodzić mu kręgosłupa
…wystarczy?
„Czyli rozumiem, że jesteś napędzana na duplo?”
Pytanie Leny (imię zmienione), koleżanki z kursu, gdy wyciągnęłam z plecaka któreś z kolei. Prawda jest taka, że jedzenie na kurs kupowałam na szybko w piątek i natrafiając na te wafelki, po prostu zgarnęłam dwie paczki do koszyka, po jednej na każdy dzień. I w dzień egzaminu zajadałam nimi stres, jeden po drugim.
Nie no, nie jestem taka. Podzieliłam się z nią.
I teraz duplo będzie mi się kojarzyć tylko z jedną rzeczą. Ale nie narzekam.
Komentarze (9)
Dzięki! Ostatnia część w przygotowaniu
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania