Poprzednie częściDaję ci siebie #1

Daję ci siebie #10

♪ https://www.youtube.com/watch?v=8JSdy3nLLYA ♪ - polecam włączyć na słuchawkach ;) i jeśli skończy się przed końcem rozdziału, odtworzyć od nowa, szczególnie, żebym wam grała w tle podczas przemówienia Aleksa

 

Chciałam mu odpisać. Chciałam mu napisać, że też za nim tęsknię, że tak dawno nie słyszałam jego głosu, że czuję się niemal chora. Chciałam podzielić się z nim wiadomością o ciąży mamy, opowiedzieć mu, jakie poczułam szczęście, kiedy wyobraziłam sobie tak maleńką, uroczą istotkę… ale potem w moje myśli wkradła się Laura i wtedy mój palec zawisł niepewnie nad ekranem. Powinnam odpisywać? Nie powinnam? Nadal pamiętałam swoje upokorzenie, gdy wyznałam mu miłość, a on nic nie odpowiedział, ponieważ kurczowo trzymał się Laury.

Koniec końców, nie odpisałam mu. Wróciłam do domu, drżąc z zimna. Zrobiłam sobie ogromny kubek herbaty i wypijałam łyk, ilekroć chciałam jednak porzucić wszystkie wątpliwości i po prostu odpisać, że ja też tęsknię. W końcu jednak oprzytomniałam – to on się ode mnie odwrócił, to on wrócił do Laury, to przez niego wszystko się rozsypało. Wysyłanie takich wiadomości nic nie zmieniało.

Teraz pozostało tylko czekać na wesele.

***

Sesję zdałam za pierwszym podejściem; Emma też, choć chyba tylko cudem, ponieważ nie było chwili, kiedy by dalej nie ślęczała nad przygotowaniami do ślubu. Trochę jednak musiała się uczyć, ale kiedy – nie miałam pojęcia. Ważne było to, że po napisaniu ostatniego egzaminu w końcu mogłam poczuć chwilę wolnego, położyć się na łóżku i nie robić nic. Miałam serdecznie dość siedzenia w książkach i cieszyłam się na myśl, że następna sesja czeka mnie dopiero za parę miesięcy.

Dalej nie zaktualizowałam strony hotelowej, bo naprawdę nie miałam pojęcia, jak się za to zabrać. Parę razy próbowałam poprosić Aleksa o pomoc, ale zawsze ostatecznie rezygnowałam – w końcu miał teraz na głowie ważniejsze sprawy. Coraz częściej myślałam, czy by nie pójść do szefa i nie przyznać mu się, że zwyczajnie nie potrafię tego zrobić.

Ani się obejrzałam, minęła prawie cała zima. Udało mi się wyrwać Emmę i Aleksa na parę dni w góry, gdzie jeździliśmy na nartach, siedzieliśmy przy ciepłym kominku i po raz pierwszy od dłuższego czasu nie rozmawialiśmy o ślubie, a o normalnych sprawach, na luzie. Widać było, że Alex momentami miał dość towarzystwa samych dziewczyn i trochę brakowało mu brata, ale nic nie mówił. Podzieliłam się z nimi informacją, że wkrótce będę miała brata lub siostrę. Alex oczywiście ucieszył się, jednak to była zwykła uprzejmość, ale Emma podzielała moją szczerą radość – w końcu znała moją mamę od dziecka, była dla niej jak bliska ciocia, a ja – jak siostra. To trochę tak, jakby i ona spodziewała się rodzeństwa.

Przeleciał marzec, w końcu nadszedł kwiecień i Ten Dzień. Emma nie spała chyba całą noc, ale nie było po niej widać zmęczenia – była tak podekscytowana, że ledwo udało jej się wypić szklankę wody bez wylania połowy zawartości na podłogę. Okazało się, że jednak nie było dla niej czasu na jedzenie czy picie – zaraz była godzina na makijażystkę, fryzjerkę, a później jeszcze ubieranie się i zdjęcia. Rano Emma wykąpała się chyba trzy razy, choć sama później stwierdziła, że to bezsensowne, bo pewnie z nerwów i tak „spoci się jak świnia”.

Wkrótce w mieszkaniu panował taki chaos, że ledwo ogarniałam, co się działo. Byłam wdzięczna losowi, że przyjechała mama Emmy i jakoś trzymała wszystko w garści. Czekałam na moment, gdy Emma wykrzyknie, że o czymś zapomniała, ale na szczęście jakoś nie nadchodził. Kiedy już miała się ubierać, podeszłam do niej niepewnie i powiedziałam:

- O ile pamiętam, nie mogłaś znaleźć niczego niebieskiego… - Wyciągnęłam w jej stronę moją ukochaną spinkę w kształcie dużego niebieskiego motyla, którą Emma zawsze mi podkradała, gdy byłyśmy dziećmi. Łzy wzruszenia stanęły jej w oczach. – A teraz masz w jednym i coś niebieskiego i pożyczonego. Tylko nie becz! – ostrzegłam ją. – Rozmażesz cały makijaż.

Emma nic nie powiedziała, jedynie uścisnęła mnie mocno, ale to mi wystarczyło, bo wiedziałam, że jeśli przyjaciółka się odezwie, prawdopodobnie rozpłacze się jak bóbr. Wzięła głęboki oddech i podała spinkę mamie, która wpięła ją delikatnie w blond włosy Emmy. Zaczęła się ubierać w suknię, którą tak długo wybierała, jednak było warto – była olśniewająca i leżała na niej jak ulał. Przylegająca do ciała, ładnie eksponowała biust, górną część ciała oblekała delikatną białą siateczką, a na ramionach rozciągały się białe koronkowe wzorki. We włosach miała opaskę ze iskrzącymi się, srebrnymi elementami. Wyglądała jak księżniczka.

Mama Emmy uparła się, by zrobić nam kilka zdjęć. Sama uroniła parę łez, wspominając, jak się bawiłyśmy, kiedy byłyśmy jeszcze małe, a „teraz już takie dorosłe kobiety, a jej córeczka wychodzi za mąż”. W końcu przyszedł czas, kiedy trzeba było jechać do kościoła. Poszłam jeszcze przejrzeć się w lustrze. Wygładziłam sukienkę i spojrzałam odważnie na swoje odbicie. Po raz pierwszy od dłuższego czasu spodobało mi się to, co widziałam. Nagle przestał mnie martwić fakt, że szłam na wesele sama. Lepiej było iść samą niż z kimś, kto byłby niezbyt dobrym towarzystwem. Choć to Emma była dziś najważniejsza, nie mogłam oprzeć się myśli, że wyglądałam dobrze. Figurę miałam znośną, twarz gładką, włosy lśniące… mimo że ostatnio niezbyt dbałam o siebie, nie chodziłam przecież na siłownię czy regularne wizyty do kosmetyczki, to jednak wcale nie prezentowałam się źle.

Uśmiechnęłam się do swojego odbicia ostatni raz i poszłam pomóc Emmie iść, by nie podeptała sobie welonu.

***

Starałam się nie płakać, ale to było na nic – śluby zawsze mnie wzruszały. Teraz, kiedy był to ślub mojej najlepszej przyjaciółki i przyjaciela, co i rusz pociągałam dyskretnie nosem. Dobrze, że w torebce wzięłam zapas chusteczek.

Prawie zapomniałam, że Sebastian był drużbą Aleksa. Jakoś wypadło mi z głowy, że będziemy siedzieć tuż obok siebie, jako świadkowie naszych przyjaciół. Gdy go zobaczyłam, starałam się zachowywać naturalnie, ale czułam, jak drżą mi wargi, kiedy się z nim witałam. Odrobinę obciął włosy, miał na sobie granatowy garnitur i wyglądał świetnie – jak zawsze. Przez myśl mi przemknęło, że nieświadomie dopasowaliśmy się do siebie kolorystycznie – moja sukienka pod warstwą srebrno-szarej koronki była przecież granatowa. Gdy się z nim witałam, miałam wrażenie, że unika mojego wzroku – może to miało związek z tym przeklętym sms-em, na którego nie odpowiedziałam. Szukałam Laury, ale nigdzie nie mogłam jej znaleźć – co było dziwne, zważywszy na to, że Laurę łatwo było zauważyć. Postanowiłam rozejrzeć się bardziej wnikliwie po ceremonii.

Gdy tylko powiedzieli sobie „tak”, poczułam wewnętrzne szczęście i miałam ochotę podskakiwać i bić brawo. Takie współodczuwanie było normalne, gdy przyjaźniło się z kimś tak długo, jak ja z Emmą, ale po raz pierwszy odczułam je tak mocno. Już po chwili Alex i Emma wychodzili z kościoła, by zaraz zostać obsypanymi ryżem, konfetti i by przyjąć gratulacje. Zobaczyłam mnóstwo różnych ciotek Emmy, rodziców Aleksa i Sebastiana, nawet swoich rodziców – mama z okrągłym brzuchem, wyraźnie zmęczona, ale szczęśliwa. Brakowało tylko Laury.

Jak przystało na druhnę, stałam obok Emmy i Aleksa, gdy przyjmowali życzenia i prezenty. Trzymałam połowę z nich, druga szła do Sebastiana, który również wiernie stał i w tej chwili robił za stojak. Nie rozmawialiśmy, ale czułam jego spojrzenia na sobie. Choć obcasy wbijały mi się w miękką trawę i miałam wrażenie, że zaraz upadnę, starałam się stać prosto i ignorować go. Nie było to jednak łatwe. Cały czas szukałam wzrokiem Laury, ale bezskutecznie – wyglądało na to, że wcale jej tu nie było.

Myślałam, że gratulacje i życzenia nigdy się nie skończą, ale w końcu wszyscy wsiedliśmy do samochodów i pojechaliśmy do sali weselnej. Wszystko wyglądało tak, jak to długo planowałyśmy z Emmą – jasna, przestronna sala, ze stolikami odzianymi w perłowe obrusy, do tego krzesła ze złotym obiciem. Na stolach wysokie wazony z pokaźnymi bukietami białych róż. Choć może nie było to dużo, całość wyglądała powalająco. Na ścianach migotały poszczególne gałęzie z małymi kwiatkami, do których doczepione były lampki.

Po dłuższej chwili każdy odnalazł swoje miejsce. Ja siedziałam przy Aleksie oraz Emmie, razem z Sebastianem. Na szczęście byliśmy od siebie oddzieleni parą młodą – chyba bym nie wytrzymała, gdybym miała być tak blisko niego. Siedział sam, co tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że Laura wyraźnie była nieobecna.

W pewnym momencie Alex wstał, biorąc do ręki mikrofon. Gwar rozmów ucichł i wszyscy skierowali oczy na pana młodego, który nagle zaczął mówić:

- Nie jestem w stanie wyrazić, jak niesamowicie szczęśliwy jestem, mogąc nazywać Emmę moją żoną. Może nie znamy się długo, ale od momentu, gdy ją zobaczyłem, wiedziałem, że to ta kobieta, której włożę obrączkę na palec. Pokochałem ją szybko, tak szybko, że to wydawało się podejrzane. – Uśmiechnął się psotnie. – Ale równie szybko nie wyobrażałem sobie dnia bez dniej, a co dopiero całego życia. To był impuls, przed którym próbowałem się bronić, ale w końcu dałem się ponieść. I nie żałuję.

Poczułam na sobie czyjś wzrok. Zerknęłam w bok i zobaczyłam, że Sebastian patrzy na mnie lekko zaszklonymi oczami. Chciałam się odwrócić, ale nie mogłam. Też na niego patrzyłam, a słowa Aleksa dalej dźwięczały mi w uszach:

- Mówiłem to już Bogu, a teraz powiem drugi raz i wam. – Złapał Emmę za rękę, a ona patrzyła na niego z uwielbieniem. – Kocham tę kobietę i jestem dumny, że została moją żoną. – Spojrzał na Emmę i uśmiechnął się czule. Teraz mówił już jakby tylko do niej. Sebastian dalej na mnie patrzył. – Każdy dzień z tobą przynosi niespodzianki i zawsze wydaje się być za krótki. Przy tobie czuję się lepszym człowiekiem. Chcę cię uszczęśliwiać każdego dnia. Dziękuję, że mi na to pozwoliłaś. – Przerwał, bo Emma gwałtownie wstała i go pocałowała. Wszyscy wznieśli do góry kieliszki, wiwatując. Słyszałam zewsząd wzruszone łkania. Wytrzymałam spojrzenie Sebastiana jeszcze przez jedną, ostatnią sekundę, po czym się odwróciłam. Serce mi się ścisnęło. To wszystko, co Alex mówił… nawet nie zdawałam sobie sprawy, jak bardzo chciałabym, żeby ktoś wypowiedział takie słowa do mnie. Nie wyobrażałam sobie, jak to jest – być dla kogoś tak ważną, tak cenną.

Podano pierwsze danie, gwar rozmów ponownie wypełnił salę. Czas mijał szybko – ani się obejrzałam, minęło parę godzin. Dużo chodziłam po sali, rozmawiając z rodziną Emmy, rodzicami Aleksa, moimi rodzicami, nawet bliższymi przyjaciółkami Emmy. Cały czas czułam na sobie wzrok Sebastiana. Ja też często na niego zerkałam. Był przystojny, taki przystojny i… taki niedostępny.

Parę wujków oraz przyjaciół Emmy i Aleksa porwało mnie do tańca i czas leciał jeszcze szybciej. Miałam wrażenie, że niedługo trzeba będzie się pożegnać i iść do domu, ale miałam przeczucie, że to jeszcze nie był koniec.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 9

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (14)

  • Elorence 11.10.2017
    Oj, Sebcio przyszedł bez Laury?
    Prędzej uwierzę, że to zasługa jego rodziców, którzy chcieli uniknąć kolejnej głupiej akcji, w której ta idiotka grałaby główną rolę...
    Ale to nie jest koniec, więc jestem ciekawa co dla nas szykujesz w kolejnym :D
  • candy 12.10.2017
    Okaże się w kolejnym rozdziale :D bądź ciekawa, bo warto! <3
  • Paradise 11.10.2017
    jaki wzruszający ten rozdział :D i to przemówienie Aleksa, aż łzy miałam w oczach, serio :D Sebek, do cholery, ruszaj dupsko w końcu i zagadaj Van, ile można czekać! :D ja myślę, że pewnie już nie jest z Laurą, a jeśli to prawda to bardzo się cieszę :D ale pewnie nie... byłoby za prosto, co? Oczywiście 5 i czekam na więcej! <3
  • candy 12.10.2017
    Hahah :D trzeba go kopnąć w to dupsko :D <3
  • Joan_ 11.10.2017
    Kolejny rozdział poproszę! :D
  • candy 12.10.2017
    Ach, żeby się chociaż sam napisał :(((
  • Kobra 11.10.2017
    Zostawiam 5 i czekam na kolejny rozdział. ;-)
  • candy 12.10.2017
    Dziękuję bardzo :D
  • Lady_Makbet 11.10.2017
    No pięknie!! Mam nadzieję, że dlatego Laury nie było, bo z nią skończył...Ehh, przy okazji przypomniałam sobie mój ślub i oczy mojego meża przepełnione miłością....To już niby dwa lata, a wciąż czuję się tak jakby dopiero powiedziała "tak" i możecie myśleć, co tylko chcecie ale teraz wiem, co znaczy kochać tak naprawdę.
    Wzruszyłaś mnie, 5
  • candy 12.10.2017
    Musiało być pięknie :D dwa lata to i dużo i mało. Fajnie, że wzruszyłam ;))
  • Julsia 12.10.2017
    Czekam na kolejną część :c
  • candy 12.10.2017
    <3
  • Billie 20.12.2017
    Znów nie mogę się oderwać :) ale coś czuję , że z Laurą to jeszcze nie koniec... 5 :)
  • candy 20.12.2017
    Idziesz jak burza ❤

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania