Poprzednie częściDaję ci siebie #1

Daję ci siebie #30

Gdy Sebastian wyszedł, długo nie mogłam zasnąć, dręczona wyrzutami sumienia. Choć z jednej strony byłam wściekła, że przez tyle czasu jeszcze nie zdążył załatwić spraw z Laurą – przecież minęło kilka tygodni! – to jednak czułam, że źle zrobiłam, nie dając mu dojść do słowa. W końcu cudem umknęłam pożarowi, ocalając życie i chciałam żyć mądrzej. Znałam jego numer na pamięć, więc czym prędzej zapisałam go w kontaktach w nowym telefonie i wysłałam mu wiadomość o treści: „Przepraszam, że tak zareagowałam. Jak tylko wyjdę ze szpitala, chciałabym porozmawiać. Na spokojnie. Kocham cię”. Czekałam długo, ale nie doczekałam się odpowiedzi. Stwierdziłam z żalem, że pewnie nie miał już ochoty na moje wahania nastrojów. I nie można było się mu dziwić. Z drugiej jednak strony, z tym człowiekiem można było zwariować. Mówił, że tęsknił, że to niemożliwe, bym go nie obchodziła, a jednak… wciąż Laura była obecna w jego życiu, choć mi obiecywał, że to się zmieni. Nie wiedziałam już, której jego wersji powinnam wierzyć.

Później jednak zaczęłam rozmyślać nad relacjami ludzkimi i nad tym, jak ciężko czasem się od kogoś oderwać. Ja przez kilka dobrych lat byłam całkowicie uzależniona od Chrisa i choćbym nie wiem co robiła, nie potrafiłam całkowicie wyrzucić go z serca czy z myśli. Nawet wtedy, gdy już myślałam, że nie miał na mnie żadnego wpływu, ponownie mu uległam, a serce zabiło mi mocniej. Dlaczego? Przecież już go nie kochałam. Powinien być mi obojętny z chwilą, gdy złamał moje serce, a jednak tak nie było. Dopiero po długim czasie postanowiłam się odciąć od niego w pełni, nauczyłam się nie myśleć o nim jako o pierwszym rozwiązaniu, gdy miałam problem. Zastanowiłam się, czy tak samo było z Sebastianem i Laurą. Czy i on musiał się nauczyć żyć bez niej, odciąć się od niej, tak jak ja musiałam nauczyć się żyć bez Chrisa?

Może zwyczajnie byłam zbyt surowa. Może powinnam być cierpliwa, bo właśnie tak powinno być w miłości. Pomóc Sebastianowi, porozmawiać z nim, spokojnie i szczerze. Nie poddawać się, skoro życie ciągle popychało nas ku sobie, nieważne, ile razy próbowałam od niego uciec.

Zanim zdążyłam się rozmyślić, uformowałam w głowie nowe postanowienie. Postanowiłam zaakceptować to, że nie wszystko w życiu jest takie proste, jak się wydaje; że czasem na pewne rzeczy potrzeba czasu. Postanowiłam więcej nie uciekać – bo to właśnie było to, co robiłam przez cały czas. Nie byłam już dzieckiem, tylko kobietą, która powinna walczyć o to, co kocha. Okazać więcej zrozumienia, zamiast odwracać się tylko po to, żeby nie czuć bólu. To było nieuniknione, ale mogłam przy tym być obok, zamiast uciekać, by potem wracać i wszystko komplikować.

Wyobraziłam sobie moje życie bez Sebastiana. Jak chodzę na przypadkowe randki – jak ta z Danielem – tylko po to, by cały czas myśleć o miłości, którą utraciłam i porównywać każdego chłopaka do Sebastiana, by odkryć, że żaden nie dorasta mu do pięt. Jak myślę co noc, z kim właśnie jest i co robi, a ja leżę sama w łóżku, pragnąc tylko jego dotyku. Ta wizja była okropna, ale tylko wzmocniła moje postanowienie. Musiałam zaufać Sebastianowi, że w końcu wszystko naprawi, ale także musiałam sprawić, by i on zaufał mi – a w końcu jaką miał gwarancję, że nie odejdę, gdy znowu popełni błąd?

Następnego dnia, gdy się obudziłam – bardzo niewyspana – czekało na mnie już śniadanie oraz, ku mojemu zdziwieniu, Alex. Emmy nigdzie nie było widać.

- Przyjechałem sam – powiedział szybko, widząc moje pytające spojrzenie. Zaraz potem uśmiechnął się lekko ironicznie. – Chyba że mnie tu nie chcesz bez Emmy, to mogę pojechać.

- Nie opowiadaj głupstw – zarządziłam. – Przecież zanim wzięliście ślub, byliśmy przyjaciółmi.

- Wydaje się, że to było strasznie dawno temu – uśmiechnął się i podał mi butelkę wody. – Jesteś strasznie zachrypnięta. Może przynieść ci herbatę?

- A może powiesz, jakim cudem Sebastian się tu wczoraj znalazł? – spytałam, robiąc groźną minę, choć nie miałam mu tego za złe. – Przecież obiecałeś, że mu nic nie powiesz.

- Bo nie miałem takiego zamiaru – oburzył się Alex. – Ale gdy wróciliśmy od ciebie, pachnąc szpitalem i mając średnio uradowane miny, przycisnął mnie. I to dosłownie. Przycisnął mnie do ściany! – prychnął. – Pytał, gdzie byliśmy i czy cię widzieliśmy, a że Emma nie potrafi zachować wyrazu twarzy pokerzysty, od razu się domyślił i pytał, gdzie jesteś. Mało mnie nie udusił!

Zaczęłam chichotać, choć opisywana przez Aleksa sytuacja wcale nie była zabawna. Mimo wszystko nie mogłam się powstrzymać, by sobie tego nie wyobrazić – Alex przyciśnięty do ściany, z ręką Sebastiana na gardle. Wiedziałam, że nigdy by nie skrzywdził brata, dlatego nie wydawało mi się to oznaką grozy. Wciąż chichotałam.

- Proszę bardzo, śmiej się – rzucił Alex. – Widzę, że humor ci dopisuje. Pogodziliście się?

Przestałam chichotać, przypominając sobie wieczór.

- Nie – odparłam, wzdychając. – Prawdę mówiąc… nie wiem, jak mamy dojść do porozumienia… on ciągle nie skończył spraw z Laurą.

- Co przez to rozumiesz? – Alex pochylił się ku mnie, patrząc z zaciekawieniem.

- No… - wydukałam. – Tak naprawdę to nie wiem, jak jest teraz między nimi. Ale pewnie wciąż z nią rozmawia i leci do niej, gdy tylko ona napisze, że ma problem…

Teraz Alex wyglądał na zaskoczonego.

- Nie powiedział ci, co teraz robi?

Teraz ja się zdziwiłam.

- Nie miał szansy. A co takiego robi? – spytałam podejrzliwie, a po chwili się przeraziłam. – Nie mów, że planuje jej morderstwo, bo tak to brzmi.

Alex parsknął śmiechem, a po chwili spoważniał.

- Nie chciałem się wcinać, bo to są w końcu wasze sprawy, ale wydaje mi się, że Sebastian w końcu wziął sprawy w swoje ręce. Kiedy odrzuciłaś zaręczyny, niemal od razu zaczął planować leczenie Laury.

- Leczenie? – mruknęłam, sama nie wiedząc, co o tym myśleć. Załatwianie takich spraw bardziej pasowało do rodziców lub opiekunów, a nie byłego chłopaka.

Alex, patrząc na moją minę, powiedział:

- Vanessa, on naprawdę przestał ją kochać. Ciężko mu się od niej odciąć, bo czuje się za nią odpowiedzialny, ale to, co ostatnio wyprawiała… - urwał na chwilę. – Pomogło mu podjąć ostateczną decyzję. A także uczucia do ciebie – dodał przyjaznym tonem. – Pojechał do jej matki, by się z nią spotkać i porozmawiać. Chyba średnio wiedziała, co się działo z Laurą. Laura zawsze większość czasu spędzała u nas w domu, później była ta akcja z tym Toby’m… do tego wszystkiego doszło do tego, że zmarł jej tata. Tak czy inaczej, Sebastian przedstawił jej całą sprawę i wspólnie podjęli decyzję, że Laurę trzeba wysłać do jakiegoś ośrodka. – Potrząsnął głową. – To brzmi okropnie, ale to jedyne wyjście, by choć trochę wyzdrowiała. Z Laurą też rozmawiał, w momencie, gdy była w miarę przytomna. Zgodziła się na wszystko. Chyba nawet go przeprosiła – uśmiechnął się lekko, a ja chłonęłam jego słowa jak gąbka. – Muszą jeszcze tylko załatwić jakieś formalności, dopiąć wszystko na ostatni guzik… a później Laura już nie wejdzie wam w życie i w niczym nie przeszkodzi.

Aż zakręciło mi się w głowie od nadmiaru tych informacji. Opadłam na poduszki, a chwilę później zabrzęczała moja komórka. Podniosłam ją do oczu, odczytując wiadomość z duszą na ramieniu:

„Ja też cię kocham”

*

Szybko okazało się, że tak naprawdę najlepszym leczeniem po pożarze, jest po prostu wieczór spędzony z przyjaciółką na plotkowaniu, jedzeniu pizzy i piciu wina. Pizzę oczywiście przyniósł Toby i zgodził się chwilę z nami posiedzieć.

- Jesteście kompletnie pijane – powiedział, patrząc na nas z rozbawieniem. – I kusicie mnie, bym też się upił, a nie mogę, bo jestem w pracy. Vanessa, ty krowo, dlaczego nie powiedziałaś mi o pożarze?

- Miałeś własne problemy – odpowiedziałam. Spojrzałam na swoje ramiona – oparzenia już powoli zanikały. – Nie chciałam cię obarczać moimi.

- Głupia jesteś! To żadne obarczanie!

- Nieważne. – Machnęłam ręką. – Było, minęło. A jak z Li… Laurą? – wspomniałam ostrożnie. Toby nieco spochmurniał.

- Już mi lepiej. Doświadczenie jak każde inne. Wznieśmy za nie toast. – Wyrwał mi kieliszek i upił z niego łyk.

- Rozmawiałaś już z Sebastianem? – zwróciła się do mnie Emma.

- Jeszcze nie – odparłam. – Przecież dopiero co wyszłam ze szpitala, a on załatwiał wszystkie formalności z mamą Laury.

- Czy to oznacza, że wreszcie się pogodzicie? – wtrącił Toby, oddając mi kieliszek i odgryzając kawałek pizzy. – Wiesz, jakby na to spojrzeć, bezwiednie działaliście w tym samym celu. On zajął się wysyłaniem Laury do ośrodka, a ty, nawet o tym nie wiedząc, przysięgłaś sobie, że ją zaakceptujesz i nie będziesz już uciekać.

- Faktycznie – przytaknęłam, bawiąc się zwisającą nitką od bluzki. - Byłam głupia. Widocznie musiałam przeżyć pożar, by sobie to uświadomić.

- Wciąż nie mogę uwierzyć, że wyjechałaś, nic nikomu nie mówiąc – burknęła Emma, waląc mnie lekko w miejsce, które nie było pokryte oparzeniami. – Może, gdyby ktoś był z tobą, nie stałoby się to wszystko.

- Ale przecież wszystko wyszło na dobre, czyż nie? – Wzruszyłam ramionami. – Sporo przeszliśmy, ale to pomogło mi uświadomić sobie dogłębnie, że kocham Sebastiana. Teraz trzeba go tylko jeszcze spytać, czy on wciąż kocha mnie.

- Stanowczo tak – usłyszałam za plecami i mało nie wypuściłam z rąk kieliszka z winem. Wszyscy się odwróciliśmy. W drzwiach mojego pokoju stał Sebastian, opierając się o framugę, ze skrzyżowanymi rękami na klatce piersiowej i patrzył na nas z filuternym uśmiechem.

- Podsłuchiwałeś? – zrugałam go, ale w duchu cieszyłam się jak wariatka, że go widzę.

- Tylko trochę. Alex mi powiedział, że jesteś już w domu. A ja właśnie wróciłem z ośrodka. – Przeszył mnie wzrokiem, od którego zrobiło mi się gorąco.

- Zostawimy was samych – zreflektowała się Emma, wstając i ciągnąc Toby’ego za bluzę. Oboje wyszli z pokoju, a ja podźwignęłam się niepewnie na nogi.

- Czyli… już wszystko skończone? – spytałam z nadzieją.

- Skończone. – Sebastian odepchnął się od framugi i podszedł do mnie. – Laura w końcu otrzyma porządne leczenie i będzie pod opieką ludzi, którzy dopilnują, żeby brała wszystkie leki regularnie. Kto wie, może kiedyś okaże się, że znów jest całkiem zdrowa na umyśle. Tak czy inaczej… to nie jest już mój obowiązek.

- A co nim jest? – spytałam, uśmiechając się lekko.

- Ty. – Pocałował mnie tak mocno, że musiałam się go przytrzymać, by nie upaść. – Choć nie nazwałbym tego obowiązkiem. Jesteś wyborem, chęcią… potrzebną mi do życia.

- Wyborem? – wymamrotałam, trzymając go mocno.

- Jedynym. – Znów mnie pocałował. Gdy się ode mnie oderwał, dodał lekko: - I mam nadzieję, że tym razem odpowiesz „tak” – Mówiąc to, z kieszeni wyciągnął pudełeczko z pierścionkiem – tym samym, którego widziałam jakiś czas temu. – No, to jak będzie?

Patrząc na jego twarz i triumfalny uśmiech, miałam ochotę płakać i krzyczeć ze szczęścia.

- No, niech ci będzie – mruknęłam, nie mogąc się powstrzymać od szerokiego uśmiechu od ucha do ucha. – Tak – szepnęłam, ponieważ głos mnie zawiódł – gardło zacisnęło mi się jak szalone, gdy Sebastian chwycił mnie za rękę i nałożył mi pierścionek na palec.

- A więc idź powiedzieć Emmie, że będzie druhną.

Ale ja, zamiast tego, pocałowałam go mocno – wreszcie zostawiając przeszłość za sobą. Na zawsze.

 

 

No iii... konieeec:D

Następne częściDaję ci siebie - finał

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 7

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (6)

  • Elorence 01.12.2017
    O MATKO!
    To naprawdę koniec? :(
    Niby fajnie, że Sebastian ogarnął Laurę, ale też nigdy nie wiadomo, czy ona ukończy leczenie i czy faktycznie, będzie znów zdrowa na umyśle. Kurczę, fajne zakończenie, takie pełne szczęścia :D I będzie ślub! O ja Cię... <3
    Zapytam z wyprzedzeniem: masz już coś nowego w głowie? :D
  • candy 01.12.2017
    No właśnie nie wiem...xD planowałam coś takiego bardziej fantasy, ale jeszcze to nie ma żadnego zarysu
  • Elorence 01.12.2017
    Trzymam kciuki, żebyś na coś wpadła :D
  • Caroline 01.12.2017
    Aaaaaaaaaaaaaa Van będzie miała męża, ale znając ciebie wcale nie będzie tak prosto i kolorowo jak się wydaje. Przypuszczam, że Laura ucieknie i będzie chciała zabić Van no ale jej nie wyjdzie i się zabije, wtedy Van i Sebastian biorą ślub i żyją długo i szczęśliwie, a grobu Laury nikt nie odwiedza.
    Wiem, bujna wyobraźnia xd
  • Paradise 01.12.2017
    Koniec? Ale, że koniec koniec? :( ale za to w jakim stylu :D świetny rozdział, no a końcówka <3 bardzo fajnie, że tak się skończyło, ale niedosyt pozostaje. Mówisz, że fantasy? Dawaj dziewczyno :D długo nie wytrzymam bez Twoich opowiadań :D oczywiście 5 i czekam na coś nowego :) zyce duuuuużo weny :D
  • Joan_ 01.12.2017
    Jestem troszkę rozczarowana, ze to juz koniec:( odczuwam za mało intymności pomiedzy głównymi bohaterami! Mam nadzieję, ze historia dalej sie potoczy :) pozdrawiam. 5:)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania