Poprzednie częścidyptyk o nieodwiedzanych

Dyptyk z Zośką

"Miasto 44"

 

Zośka już od szkoły była za mną. Jak pajęczyna.

Byliśmy jak kokon, w połowie zabawy poczułem uderzenie w żebra.

Główny zazdrośnik dostał z głowy, przyboczny poleciał na dechy tancbudy.

 

Poprawił: to jest mój brat skurwysyny, pamiętajcie, ja się z jednym nie biję.

Otworzył nade mną parasol na wiele lat. Tylko raz uderzyłem.

Brakowało mi tego, żeby być lepszym człowiekiem.

 

"Tam, gdzie rosną poziomki"

 

Dziewczyny dawały zdjęcia i namacalne fałszywki,

byłaś ekspozycją i dedykacją, tak jak pragnąłem.

Bez nieporównywalnego całowania, z rosą na wsuniętej pod nas

pierwszej stronie księżyca.

 

Rozerwał nas dzień, za zasłoną deszczu przerobiło

nieupadłe powstanie wygniecionej nocą trawy.

Zośka, po latach niedowierzania znowu lepią się

i srają muchy, a wiosny dla nas nie ma.

Średnia ocena: 1.7  Głosów: 6

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Pulinaaa 3 godz. temu
    Tak to leciało👌
  • Sokrates godzinę temu
    Co mają znaczyć te muchy? Może jestem niedomyślny ale nie rozumiem.
  • Grain godzinę temu
    wiosnę, panie Sokrates

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania