Dzień gaszenia świateł
Słucham deszczu.
Już wiem - w nowych słowach
zabraknie życia. Zginą drobiazgi,
rodzinne relikwie, pordzewieją herby.
Kiedy krople lekko pukają o szybę,
zanurzam się w swoim istnieniu,
ale to tylko żałosny, jałowy bieg
do jutra, które będzie bezosobowe,
obliczalne. Bez uśmiechu
zostawiam miasto pełne obcych ludzi.
Mówisz, że blask jednej gwiazdy
wpłynie na rozrost drzewa
i splecie ręce popielatą mgłą.
To nie może być takie proste
Komentarze (7)
Dziwnie we mnie gra. Widzę tu jakieś odcięcie. Od rodziny, tradycji. Jakiś nowy, gorszy początek.
Jakby Peel ceremonialnie odcinał korzenie, zdając sobie sprawę ze szkodliwości czynu. I ze zubożenia.
Właśnie tak we mnie gra ten wiersz. Smutno.
Może zapali się od blasku jednej gwiazdy - chociaż to nie może być takie proste. Pozdrawiam:)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania