Dzienniki demonów — Rozdział drugi — Kapłanka

Ichigo nie mogła uwierzyć w to, że została zmuszona do wyruszenia na tę wyprawę. Nie dość, że była niebezpieczna, to jeszcze pozbawiona luksusów. Jakby tego wszystkiego było mało, musiało się to stać właśnie, teraz kiedy była już na tyle silna, aby móc zacząć poważnie rozmyślać nad ogłoszeniem niezależności od Rady. Tyle że odcięta od kraju i wojska, mogła o tym co najwyżej pomarzyć.

Zresztą to zaledwie wierzchołek góry lodowej. Nawet towarzyszy, jakich jej przydzielono, dobrano tak a nie inaczej z czystej złośliwości. Była tego pewna i wiedziała nawet, kto był pomysłodawcą.

Na taką "przygodę" przydzielono jej jedynie dwójkę ochroniarzy i to takich, którzy byli według niej najgorszymi z możliwych kandydatów.

Pierwszym z nich był pospolitym, niewychowanym oraz przesadnie brutalnym sługusem z przerośniętym ego, który nie szanował absolutnie niczego i nikogo.

Tyle dobrego, że musiał wykonywać absolutnie każde jej polecenie, co skwapliwie wykorzystywała. Pomimo licznej służby jaką posiadała, kazała mu samodzielnie przygotować każdą rzecz, jaką zabierała na wyprawę. Należy dodać, że każdą osobno. Czyli każde jabłko z całych dwudziestu kilo. Każde ubranie, przy założeniu, że para skarpetek to dwie sztuki. I wiele, wiele innych, często niepotrzebnych rzeczy. Oczywiście kundelek aż kipiał ze złości, a fakt, że do każdej komendy dodawała "sługusie" bądź "białasie", jedynie podsycało gniew. Nie trzeba dodawać, że właśnie na tym zależało Ichigo-chan.

Zastanawiała się właśnie nad tym, jak jeszcze bardziej upokorzyć swoją nową własność, kiedy nagle ktoś uwiesił się jej na ramionach. Pierwotnie chciała tego kogoś skrzyczeć i kazać co najmniej połamać go kołem za zniewagę, ale szybko zmieniła zamiar. Widząc, że była to Efria, postanowiła to tolerować.

— Nic ci nie jest? — zapytała, obserwując ją uważnie. — W lochach bywają aż zanadto brutalni.

Co prawda nie dostrzegła na jej twarzy żadnych ran, ale obszerna suknia kolorów szarości zasłaniała resztę ciała, więc mogła coś przeoczyć.

— Nie powinnaś go tak traktować — odparła Efria, patrząc uważnie na Sakala, kończącego właśnie zlecone mu zadanie.

— Niby nie, ale ten sługus należy teraz do Ichi, więc może z nim robić, co tylko jej się spodoba. Poza tym zadała ci pytanie.

— Wiesz, że tak nie można. — Uderzył ją fakt, że to nawet nie było pytanie.

Zapadła między nimi długa cisza, podczas której rozumiały się bez słów. Całkiem dosłownie, gdyż Efria znała podstawy telepatii. Co prawda nie była w stanie przełamać jeszcze większości barier, jakie zastawiały demony, ale jeśli ktoś chciał, mogła rozmawiać w ten sposób. Ichigo często na to pozwalała, o wiele częściej niż by chciała.

— Posłuchaj się uważnie — rzekła w końcu na głos. — Ichi nie ma zamiaru dawać mu taryfy ulgowej tylko dlatego, że miał paskudną przeszłość. — Zwinnym ruchem uwolniła się z uścisku. — Sama taką miała, więc to żaden argument.

Efria westchnęła głęboko, po czym uśmiechnęła się nieznacznie i smutno. Stały wpatrzone w siebie przez dłuższą chwilę. Efria została przez nią znaleziona, kiedy niemal wykrwawiła się po zabawie z portalami. Wpadła w środek stada dzikich bestii, na jej szczęście Ichi znajdowała się akurat niedaleko i postanowiła ocalić niewinną duszyczkę. Nawet nie miała powodu, chodziło jej jedynie o spełnienie zachcianki, jaką było polowanie.

Jak się potem okazało, Efria była człowiekiem, więc zgodnie z prawem powinna zostać uśmiercona. Ponownie ocaliła ją zachcianka Ichigo. Postanowiła wcielić ją do służby co umożliwiło Efrii legalny pobyt w tym miejscu tak długo, jak długo przebywała w pobliżu Ichigo bądź w jej pałacu.

— Nie chcę być niemiła, ale zachowujesz się jak dziecko — Głos kapłanki brutalnie wyrwał ją z namysłu.

— Ichi jest od ciebie starsza. I to znacznie, jak każdy demon. Bądź więc tak miła i nie wymądrzaj się, ludziom to nie przystoi.

Zdawało się, że czarodziejka miała zamiar jakoś odpowiedzieć na tę “prośbę”, lecz nawet jeśli tak było, to zdecydowała się tego nie robić. Zamiast tego wyszeptała po prostu:

— Dobrze. Powiedz mi proszę, kiedy wyruszamy.

— Nie zapomniałaś o czymś? Obowiązuję cię formy grzecznościowe.

Nie oczekując nawet poprawy odeszła, aby przyszykować broń. Miała wybitnie prosty plan. Wrócić jako niepokonana królowa, zdolna powstrzymać nawet boga. Kiedy już tak się stanie, to nawet gdyby każdy demon zdecydował się jej sprzeciwić, po prostu stłamsi wszelki opór. A na razie powie Sakalowi, że tak naprawdę była spakowana i ma odnieść wszystko z powrotem na miejsce.

Dodając przy okazji to, że jest sługusem.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • ausek 11.11.2015
    Wiesz, czytając to śmiałam się jak głupia. Podobało mi się.:) Wydaje mi się, że w zdaniu ''...szanował absolutnie niczego i nikogo.'' - powinno być najpierw nikogo, a potem niczego. Zaraz doczytam wcześniejsze części, pozdrawiam :) 5
  • Ichigo-chan 11.11.2015
    Należy dodać, że każdą osobo. - osobno
    Każde ubranie, przy założeniu, że para skarpetek to dwie sztuki. - tak jakby Ichi miała chociaż jedną parę skarpetek do pary. Większość jest co prawda w kolorowe kropki, więc tego nie widać, ale no.
    Oczywiście kundelek aż kipiał ze złości, a fakt, że do każdej komendy dodawała "sługusie" bądź "białasie", jedynie podsycało gniew. - jest jeszcze 'parodia człowieka'. No i jak można zapomnieć o 'gnojku'
    Ichigo często na to pozwalała, o wiele częściej niż by chciała. - Ichi przypominają się te odległe czasy, kiedy ktokolwiek jeszcze używał całego nicku ;-;
    — Nie chcę być niemiła, ale zachowujesz się jak dziecko — Głos kapłanki brutalnie wyrwał ją z namysłu. - Ichi zawsze zachowuje się jak dziecko. To istota jej egzystencji
    Dodając przy okazji to, że jest sługusem. - i marną parodią człowieka

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania