Dzienniki demonów — Rozdział trzeci — Podróż

Notatka:

Dedykacja dla Ichigo-chan, za korektę i to, że dzięki niej ruszyłem dupę i to piszę. Przepraszam za moje zachowanie z tamtej rozmowy.

 

Opowiadanie:

Trudy podróży były nieznośne dla rozpieszczonej piekielnej królowej. Droga była długa i wyboista, a jakby tego nie było dosyć zwariowane, pełne niesamowicie nasyconych kolorów krajobrazy japońskich piekieł ustępowały nudnym, płaskim połaciom zakrzepłej lawy. Wozy niczym się od siebie nie różniły. Każdy z nich był czarny, drewniany, pozbawiony ozdób. Koni ani niczego takiego nie było, starczała sama magia. Gdyby to Ichigo zajmowała się organizacją tej wyprawy, to zadbałaby przynajmniej o kolory i zwierzęta. Za nic w świecie nie mogła pojąć, co w takiej nudzie może być ponętnego. A chyba coś było, skoro tylko ona narzekała na tę podróż. I nie zamierzała nabierać takiego pojęcia, gdy alternatywą było zaczytywanie się w yaoi. W sumie to nic nie mogło wygrać z yaoi, no, chyba że prawdziwi geje.

W tym czasie Efria jak zwykle pomagała każdemu w karawanie, przy okazji zajmowała się gotowaniem, opatrywaniem ran, a wieczorami wykorzystywała swą magię do pokazów. Zasadniczo to zajmowała się wszystkim, co przychodziło do głowy. Jednak pomimo tego większość załogi ją szanowała. Może i zdolności magiczne były tu niemal tak powszechne, jak chleb z rodzinnego świata Efrii, ale światłem władali jedynie nieliczni.

Co się zaś tyczy Sakala, to latał on od jednego wozu do drugiego, by spełniać zachcianki Ichigo, by następnie przekonywać się, że w sumie nie musiał tego robić. Potem słyszał jeszcze coś w stylu “No, ale skoro już tu jesteś, przynieś mi..." i tu padała nazwa znienawidzonej przez nią mangi. Oczywiście kiedy już taką mangę przyniósł, był za to gnojony.

Jednak ta spokojna nuda nie mogła trwać wiecznie. Załoga karawany nie zachowała należytej uwagi, przez co pozwoliła na otoczenie się przez zbójców.

***

— Ichigo-chan, błagam cię, idź tam i im pomóż — wołała rozpaczliwie Efria, starając się nie spaść z siedziska. Z racji tego, że wozem co chwila wstrząsały zaklęcia, nie było to proste zadanie. — A przynajmniej pozwól mi to zrobić.

— Ichigo-chan mówi to po raz kolejny, zapomnij o tych głupstwach, człowieku — ostatnie słowo wypowiedziała niemal z odrazą. Widząc, że Efria chce coś powiedzieć, dodała groźnie. — Łaska Wiecznego Dziecka nie kończy się jednak na tym. Możesz poczytać jedno z moich yaoi.

— Żartujesz sobie? — Ef spróbowała wstać, ale wskutek kolejnego wstrząsu wylądowała na swej pani. Oddalając się o zaledwie parę centymetrów, wyszeptała łagodnie. — Oni tam umierają dla ciebie. I to pomimo tego, że nie dostają nawet za to pieniędzy. Pomóż im, proszę. Zrób to dla mnie.

Ruch ręki Ichigo był niemal niezauważalny, a spoliczkowana Efria wylądowała na podłodze.

— Nie zapominaj, do kogo mówisz, Ef-chan.

Dziewczyny wpatrywały się w siebie przez dłuższą chwilę, po czym wróciły do swych zajęć. Ef szlochała cicho, starając się udawać, że Ichigo jej nie zraniła. Zawsze czuła się zobowiązana do opieki nad nią, przez co zdarzało jej się zapomnieć o swojej roli. Z kolei Ichigo czytała mangę z coraz większą ekscytacją. Za niedługo miał pojawić się pierwszy w niej pocałunek. A manga była cholernie dobra, to Ichigo nie mogła się tego doczekać. Nagle boczną ścianę przebiło zaklęcie, które spaliło trzymaną przez demonicę książeczkę na chwilę przed tym, jak zdążyła przeczytać interesujący ją fragment.

— Ichigo, jesteś cała? — Ef z mieszanką łez wywołaną przez tę i poprzednią sytuację wtuliła się w panią piekieł. Dopiero po dłuższej chwili milczenia otrzymała odpowiedź pozbawioną jakichkolwiek emocji.

— Ef-chan, zostaniesz tutaj. Ichigo-chan w tym czasie pozabija tych gnojków — rzekła, wyciągając swoją strzelbę.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania