Poprzednie częściHolometabolia miłości 1 – larwa

Holometabolia miłości 2 – poczwarka

Nic poza bólem dać ci już nie mogę,

Nic poza łzami, aż po śliski dach;

Spójrz na tę biedną, rozdwojoną drogę,

Co się nie spaja już nawet we snach...

 

Czyż to nie piękne? Jesteśmy trujący

Dla siebie wzajem. Ukochany jad!

Kiedyś nie szkodził, lecz wszystko się kończy,

Moja gadzino niewinna. Ja – gad.

 

Niczyja wina. Z daleka skuszeni

Swoimi barwy, nie wiedząc co krew

Nasza ukrywa, że to alergeny...

Naturze żaden nie postąpi wbrew.

 

I nieomylnym wiedzieni instynktem –

Znowu kolorów przyciągnie nas gra

Do kogoś, kiedyś, i powiem to z iktem –

Padniemy martwi. Tak ty, jak i ja!

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Ernest Tudonyi dwa lata temu
    Natychmiastowe skojarzenie: Nathaniel Hawthorne, "Córka Rappaciniego". Ciekawe, jak będzie wyglądać efekt pełnego przepoczwarczenia... Pozdrawiam!
  • Pobóg Welebor dwa lata temu
    Dzięki. Zastanawiam się, czy nie za skromny będzie ten efekt, bo nie będzie nienawiści... Zobaczymy.
    Pozdrawiam również ?
  • Dekaos Dondi dwa lata temu
    Pobóg Welebor↔No tak. Można się wzajemnie miłować, złymi uczynkami, aczkolwiek w powyższym znaczeniu, nie w pełni zawinione. Tak jakoś zrozumiałem↔Pozdrawiam?:)
  • Pobóg Welebor dwa lata temu
    Wiesz, to próba wprowadzenia jakiegoś sensu do czystego szaleństwa, którego nie rozumiem...
    Dziękuję za komentarz,
    Pozdrawiam ?

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania