Holometabolia miłości 2 – poczwarka
Nic poza bólem dać ci już nie mogę,
Nic poza łzami, aż po śliski dach;
Spójrz na tę biedną, rozdwojoną drogę,
Co się nie spaja już nawet we snach...
Czyż to nie piękne? Jesteśmy trujący
Dla siebie wzajem. Ukochany jad!
Kiedyś nie szkodził, lecz wszystko się kończy,
Moja gadzino niewinna. Ja – gad.
Niczyja wina. Z daleka skuszeni
Swoimi barwy, nie wiedząc co krew
Nasza ukrywa, że to alergeny...
Naturze żaden nie postąpi wbrew.
I nieomylnym wiedzieni instynktem –
Znowu kolorów przyciągnie nas gra
Do kogoś, kiedyś, i powiem to z iktem –
Padniemy martwi. Tak ty, jak i ja!
Komentarze (4)
Pozdrawiam również ?
Dziękuję za komentarz,
Pozdrawiam ?
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania