hstyl /56/ - Piosenki o kwitnieniu - Dekaos Dondi O!

w temacie: "jeszcze kwiaty zanucą piosenkę o kwitnieniu"?

 

Gdy byłam małą dziewczynką, dziadek podczas zrywania porzeczek z zielonych krzaczków, wyszeptał mi na ucho coś, co mnie wtedy, pamiętam do dziś, bardzo zaciekawiło. Powiedział, że kwiaty potrafią cicho śpiewać, szeleszcząc do rytmu listkami, lecz tylko grzeczne dziewczynki mogą je usłyszeć. Babcia która akurat przyszła, przynosząc moje ulubione konfitury, żebym je zjadała, wygrzebując paluchami z kubeczka, potwierdziła dziadkowe słowa, uśmiechając się dziwnie. Wiem z opowiadań, że raczej grzecznym dzieckiem nie byłam. To po prostu wynikało, z zwykłej dziecięcej ciekawości świata. Wszędzie, gdzie tylko potrafiłam, musiałam wejść, do wszystkiego zajrzeć, lub czasami szybko uciekać, gdy się czegoś akurat przestraszyłam.

 

Ów dzień pamiętam szczególnie. Siedziałam z dziadkami na ławce w ogrodzie. Słońce już prawie zaszło za horyzont, prześwitując jedynie między gałęziami, a ja miałam być cicho jak myszka pod miotłą, gdyż jak powiedział dziadek, jeżeli będę ciągle gadać jak nakręcona katarynka, to ich nie usłyszę. A zatem umilkłam i czekałam, jednak zwisającymi nogami machać musiałam, gdyż byłam bardzo podekscytowana, tym co ma się wydarzyć. Babcia akurat musiała chrząknąć, że aż dziadek spojrzał na nią groźnie, aż biedna babcia, chrząknęła ze strachu drugi raz, znowu się dziwnie uśmiechając. Ta aura tajemnicy oczekiwania, tkwi we mnie do dziś.

 

W końcu zrobiło się tak bardzo cicho, że aż było mi głupio oddychać. Wpatrywałam się w kwiaty, z rozdziawioną buzią, czekając, aż wreszcie zaczną śpiewać. Nawet ptaki ucichły, w tym ciepłym, wiosennym oczekiwaniu. Wiele z tego, o czym mówię, wiem z opowiadań dziadków, bo sama byłam wtedy za bardzo przejęta i tak jakoś, z biegiem lat, niektóre zdarzenia uciekły z pamięci, chociaż z tego co wiem, to powinno być przeciwnie.

 

Siedzieliśmy już dłuży czas w absolutnej ciszy i w końcu je usłyszałam. Najpierw rytmiczny szelest listków, a za chwilę cichy śpiew kwiatów. Ruszały płatkami, uwalniając słowa, o różnych zapachach. Wiem, że wtedy święcie wierzyłam, że śpiewają, a nawet widziałam, że tańczą. Po jakimś czasie, ptaki zaczęły im wtórować swoim śpiewem. A jeszcze później moi dziadkowie i w końcu ja też się przyłączyłam, do koncertu. Wtedy nagle umilkły i dziadkowie wybuchnęli cichym śmiechem.

 

Powiedzieli mi później, że trochę pomyliłam melodię i chyba się wnerwiły, ale jeszcze na pewno kiedyś zaśpiewają. Pamiętam, że wtedy krzyknęłam ze złością, że wcale nie pomyliłam, że to dziadkowie pomylili, ptaszki i babcia jeszcze trzeci raz chrząknęła i przez to zamilkły. A o czym one w ogóle śpiewały, dodałam wzburzona, jeszcze bardziej dyndają nogami, aż mi bucik spadł.

 

***

Babcia niedługo po tym, umarła. Pamiętam, że kiedyś poszłam z dziadkiem, odwiedzić grób. Rosły na nim różnokolorowe kwiaty. A kiedy słońce zaczęło zachodzić, usłyszałam cichy śpiew. Nawet mnie się wydawało, że cicho nucą, głosem mojej babci, jakby gdzieś z daleka, a jednocześnie, blisko. Zapytałam dziadka, czy też słyszy ich śpiew. Skinął tylko głową. Dziadku, a o czym one śpiewają, bo wtedy pamiętasz, nie odpowiedziałeś. O kwitnieniu, wyszeptał tylko, jakby stał przy grobie, w innym świecie.

 

***

Teraz sama jestem babcią. Mój mąż zmarł niedawno. Ostatnio usiadłam w ogrodzie, a kiedy słońce zaczęło chylić się ku zachodowi, to je usłyszałam. A przynajmniej chciałam wierzyć, że śpiewają jego głosem.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania