I Mostri Assasino - Prolog

Mrok i chłód obejmowały ulice Florencji. Dotychczas oświetlone tysiącami latarniami ulice, teraz ogarnięte były ciemnościami. Wśród alejek i pustych placów schłychać było tylko cichy śpiew ptaków. Okna w domostwach były zaryglowane a na drzwiach, ludzie wymalowali kredą białe krzyże. Przez Bramę Rzymską pędził właśnie pojedyńczy jeździec.

Jego długie, czarne włosy wystawały spod ciemnego kapelusza. Miał na sobie czarną, skurzaną, pikowaną kurtkę, wzmocnioną na ramionach kawałkami ukrytego drewna i srebnymi ćwiekami. Niżej znajdowały się grube, wzmacniane dodatkowymi szwami, czarne spodnie i duże, skórzane buty na obcasie. Wszystko okryte było brązowym płaszczem. Pod nim, za pazuchą znajdował się sporych kabaretów, złoty rewolwer i osiem pocisków.

Nieznajomy przyśpieszył z kłusa w galop i w mgnieniu oka wylądawał przed Katedrą Santa Maria del Fiore. Zchodząc z konia wyjął broń i poprawił płaszcz.

- Tylko osiem - weschnął.

Odprowadził wierzchowca i przywiązał do słupków pod Dzwonnicą Giotta. Powolnym krokiem ruszył ku głównym drzwią budowli.

 

Katedrę wypełniał blask pochodni i licznych świec. Mężczyzna uklęknął w progu i przeżegnał się. Podniósł wzrok. Patrząc na ogromny gmach, zastanawiał się jakim cudem to jeszcze stoi. Interosowało go jednak co innego. Wysoki, chudy mężczyzna o kruczoczarnych włosach i bladej cerze. Ubrany w białą sutannę i przepasany złotym sznurem wyglądał na zakonnika. Nic bardziej mylnego. Nieznajomy odwrócił się do mężczyzny i uniósł wysoko ręce.

- Witaj w domu Bożym ...

- Zamilcz już, proszę - przerwał mu stukając obcasem o posadzkę.

- Nie unoś się tak. Jesteś w najwspanialszej budowli naszych czasów. Wybudowana w tysiąc czterysta trzydziestym szóstym.

- Tak wiem. Styl gotycko-renesansowy. Główny budulec to marmur. Czytałem o tym.

- Dobrze. Po co przyszedłeś?

- Mordujesz ludzi.

- Ja bym nie śmiał - zakonnik odsłonił swoje kły, pokryte, jak się domyślał mężczyzna, krwią - To pomówienia.

- Nie sądzę. Przysłał mnie twój dawny znajomy, papież Urban Ósmy.

Na dźwięk tego imienia człowiek w szacie wzdrygnął się cały. Przywódca podziemnej instytucji watykańskiej poluje na własnego przyjaciela.

- To jak? Po dobroci czy po złości?

- Abrahamie - znów rozłożył ręce - Mamy rok tysiąc sześćset czterdziesty. Zabijanie winnych i podejrzanych o bycie wampirem zrobiło się już nie modne. Nie uważasz? - mężczyzna wzruszył rękami i powoli wyjął rewolwer - Serio chcesz kontynuować dzieło Leonarda i Michała?

 

Nie było czasu na odpowiedź. Abraham zrobił krok do przodu i uniósł broń. Namierzając wampira ponownie się przeżegnał i nacisnął spust. Srebna kula chybiła celu. Trafiła prosto w złoty kielich, ustawiony na ołtarzu. Przeciwnik wykonał unik i zaczął okrążać zabójcę, zmuszając go do zmieniania pozycji. Zostało siedem kul. Znów pociągnął za spust. Dwa pociski znów chybiły celu. Trzeci trafił w materiał, lecz przeszedł na wylot. Pudło. Napastnik zniknął za kolumną. Rewolwerowiec zrzucił płaszcz i dobył małej, srebnej szabli na plecach.

- Myślisz, że wykorzystam wszystkie kule?!

- Miałem nadzieję, że się odsłonisz.

Ku niemu z dużą szybkością leciał świecznik. Nie zdąrzył zareagować. Padł na marmurową posadzkę a wampir dopadł do niego, dociskając go w ziemię.

- I co teraz?

Abraham wyprężył się i uderzył głową. Z paszczy stwora sączyła się krew. Potwór cofnął się i pomacał twarz. Złamany nos i dolna żuchwa. Zabójca wstając znów strzelił, trafił w kostkę. Ryk wampira rozniósł się po katedrze, wdzierając się do każdej komnaty. Wijąc się po podłodze modlił się o życie. Mężczyzna nie chciał słuchać. Podniósł go i używając kolby rewolweru, pozbył przytomności. Zawlukł go na zewnątrz i przywiązał do konia. Odjeżdżając westchnął.

- Za mało mi płacą.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (6)

  • Johnny2x4 23.08.2015
    Silna inspiracja Wiedźminem :P 4 ;)
  • Alistair 23.08.2015
    Jak dla mnie bardziej Hellsingiem, ale to interpretacja dowolna.
  • Radziwił 23.08.2015
    Akurat Alistair dobrze zinterpretował. Zainspirowałem tą opowieść Abrahamem Van Hellsingiem i jego służbie watykanowi. Jest jedną z postaci literackich jakich podziwiam i czerpię inspirację.
  • zaciekawiony 26.08.2015
    A nie wrzucałeś tu już tego? Chyba parę miesięcy temu widziałem tu bardzo podobny prolog.
  • Radziwił 26.08.2015
    Nie. Jestem na opowi nie cały miesiąc. Ale jeśli znajdziess to podeślij mi linka.
  • zaciekawiony 15.01.2016
    Przypadkiem znalazłem to o co mi chodziło:
    http://www.opowi.pl/z-pamietnika-lowcy-1-a4019/

    Mam wrażenie że inspirowane tym samym źródłem.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania