Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Jak ważnym jest kochać - rozdział 3

Konstancja po sześciu latach pracy w klinikach prowadzonych przez innych, zdecydowała się na otworzenie swojego zakładu. Nie uśmiechało się jej robienie na czyjeś nazwisko. Nie po to ukończyła Stomatologię na Wydziale Lekarskim Uniwersytetu Medycznego w Łodzi, żeby dłubać w zębach na cześć i chwałę jakieś starej baby, która przynajmniej pół roku spędza na smażeniu pomarszczonego dupska na zagranicznych plażach.

Nie było łatwo, ale rodzice pomogli, trochę dołożyli i dlatego mogła otworzyć prywatny gabinet stomatologiczny.

Rodzice Konstancji mieli pieniądze, jak na króla i królową brojlerni przystało. Córka jednak nie chciała iść w ich ślady. W piątej klasie podstawówki wymyśliła sobie, że będzie dentystką i dopięła swego.

Nigdy nie sprawiała kłopotów wychowawczych, nie miała problemów z nauką i koncentracją. Nie wymagała nawet wizyt u psychologa czy innych specjalistów. Może dlatego, że państwo Wir wyszli z niespotykanego dzisiaj podejścia rodzicielskiego – postanowili nie dodawać atrakcji córce. Konstancja nie miała zajęć z rysunku, nie uczyła się grać na skrzypcach, gitarze i keyboardzie. Tata nie woził ją dwa razy tygodniu na basen, a weekendów nie spędzała na kursie jeździectwa. Był to przejaw gigantycznej miłości, którą rodzice kochali swe jedyne dziecko. Jej los nie był przesądzony, a życie zaplanowanie w momencie, kiedy przechodziła przez matczyną bramę sromową.

Podczas swej kilkuletniej praktyki stomatologicznej wielokrotnie gościła na swym fotelu małolatów, którzy tracili zęby podczas zajęć karate, krav-magi, taekwondo, kung-fu, akrobatyki sportowej, gimnastyki artystycznej. Za każdym razem odnosiła wrażenie, że dziecko specjalnie poświęciło mleczaka, żeby starzy doszli do wniosku, że wysyłanie go na takie zajęcia nie ma sensu. Niestety, każdy rodzic z dumą opowiadał o sukcesach córki lub syna i o tym, jak nie może się doczekać aż dzieciak wróci do trenowania.

Teraz miała na fotelu siedmioletniego Bartusia, który kochał słodycze i Spidermana. Jednak nawet szczoteczka z człowiekiem-pająkiem nie była w stanie zwalczyć próchnicy.

– Nie martw się – rzekła Konstancja. – Są inni superbohaterowie, którzy pomogą twoim ząbkom.

– Niby kto? – zjeżył się Bartuś.

Konstancja uśmiechnęła się i wyciągnęła z szafki figurkę chłopca w niebieskim stroju i pelerynie w kształcie zęba.

– Poznaj Turbodenta – powiedziała.

Bartuś spojrzał na figurkę o śnieżnobiałym uśmiechu i zaczął się śmiać.

– Spiderman jest lepszy od tego gogusia.

– Ale Spiderman nie może wejść do twojej buzi – powiedziała Beata, higienistka stomatologiczna.

– A ten turbocośtam niby może?

– A boli cię ząbek?

Chłopiec zawahał się chwilę. Nawet jeśli go bolało, to nie miał najmniejszej ochoty się do tego przyznawać.

– Zaufaj nam – kontynuowała Beata. – Bądź odważny jak Peter Parker, a wszystko będzie dobrze.

Beatę Konstacja zabrała z ostatniej kliniki, w której pracowała. Kiedy tylko podjęła decyzję o otworzeniu swojego biznesu, od razu zaproponowała higienistce przejście do niej na znacznie lepszych warunkach. Nadawały na podobnych falach, Beata znała się na swojej robocie, ale przede wszystkim podobała się Konstancji. Nieraz zastanawiała się, jak to byłoby wylądować z nią w łóżku. Było to dla niej zaskoczeniem, ponieważ w żadnym innym przypadku nie fantazjowała o kobietach.

Jej higienistka była wyjątkiem. Była też kobietą o pełnych kształtach. Duży tyłek, duże piersi. Gdyby była kilka lat starsza można byłoby nazywać ją „mamuśką”.

Miała nawet co do niej plan, ale jeszcze nie chciała się z nim zdradzać. Musiała jeszcze wybadać temat, na jakim etapie jest jej związek z Michałem. To wymagało jednak odpowiedniego podejścia do sprawy. Aktualnie takie pytanie mogłoby spłoszyć higienistkę, a przecież nie o to chodziło Konstancji.

Teraz jednak walczyła z próchnicą na ząbkach siedmioletniego Bartusia.

Walczyła także, aby nie zerkać co chwilę na siedzącego w gabinecie tatę chłopca. Był trochę starszy od niej, a może w tym samym wieku. Jednak wiek nie miał dla niej znaczenia. Bardziej intrygował ją kształt jego penisa. Próbowała dostrzec w jego twarzy twarz mężczyzny, który w łóżku zmienia się w demona. Po prostu, chciała go przelecieć.

I chciała, aby zęby jego siedmioletniego syna były zdrowe. Kilka minut zajęło jej uporanie się z uzębieniem chłopca.

– Bolało? – zapytała Konstancja, kiedy mały pacjent zeskakiwał z fotela, a ten pokręcił przecząco głową.

Tata chłopca podszedł do biurka i zapłacił za usługę.

– Jakby coś się działo u syna, proszę dzwonić.

– Tak zrobimy – odparł mężczyzna z uśmiechem.

– Jakby pan miał problem z dziurką, to też serdecznie zapraszam.

Młody tata spłonął lekkim rumieńcem. Konstancja wyciągnęła z szafki niebieską kolorowankę i wręczyła Bartusiowi.

– To w nagrodę, że byłeś grzeczny. Do zobaczenia.

Chyba nieprędkiego, pomyślał tata chłopca, kiedy wyszli z gabinetu. Chwilę siedział jeszcze w samochodzie, nie dowierzając w słowa, które właśnie usłyszał. Pomyślał, że może to on błędnie odczytał słowa Konstancji.

Najważniejsze, że dobrze zajęła się Bartkiem, pomyślał i pogładził chłopca po głowie. Synek przeglądał książeczkę, którą otrzymał od dentystki. Jej tytuł brzmiał: „Pewnego razu w buzi”.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • kigja 12.08.2021
    Konstancja zostanie świętą...

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania