Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Jak ważnym jest kochać - rozdział 4

Łatwiej bogatemu wejść do królestwa Bożego, niż umówić się na randkę – pomyślał Karol siedząc na łóżku ze smartfonem w dłoni. Czuł się wewnętrznie upokorzony faktem, że zainstalował Tindera. Mimo to spróbował zastosować się do instrukcji internetowych wyrywaczy. Wrzucił dwa zdjęcia z wakacji w Kołobrzegu, na których nie wyglądał jak totalny lamus. Całość opatrzył opisem, z którego jednak jasno wynikało, że jest kiepski w te grę.

Od godziny nie trafiła mu się żadna para, a już wykorzystał swój limit polubień. Przesuwał w prawo profil każdej dziewczynie, która nie wyglądała księżniczka dyskotek i solariów. Kilka z nich było wybitnie mało urodziwych, jednak nie uważał się za kogoś, kto może wybrzydzać. Co chwilę sprawdzał telefon i za każdym razem czuł do siebie większą odrazę.

W chwili zwątpienia przypomniał sobie słowa Pisma, w których Pan Bóg rzekł:, że „nie jest dobrze, żeby mężczyzna był sam. Dlatego to mężczyzna opuszcza ojca swego i matkę swoją i łączy się ze swą żoną tak ściśle, że stają się jednym ciałem”.

Ojca swego i matkę swoją opuścił już jakiś czas temu, ale od tego momentu o jakimkolwiek byciu, szczególnie ściśle, z jakąś kobietą nie było mowy.

Telefon zawibrował, aż Karol podskoczył na łóżku. Fala gorąca przeszła przez jego ciało. Odczuwał coś, co chyba można nazwać podnieceniem.

Miał parę.

Miała na imię Weronika. Imię żeńskie pochodzenia greckiego. Imię pochodzące od słów phero – niosę oraz nike – zwycięstwo.

Nie zdążył nawet wysłać jej „hej, co tam”, a już miał przeczucie, że dziewczyna uśmiechająca się do niego z miniaturki przyniesie zwycięstwo w walce z samotnością. Miłe uczucie wypełniło mu żołądek.

A drżące palce wystukały: „Cześć Weroniko, czy umówisz się ze mną na kawę?”.

– Moment, moment – męski głos powstrzymał katechetę przed wysłaniem wiadomości.

Na obrotowym krześle siedział mężczyzna w wojskowej kurtce, z przeciwsłonecznymi, kwadratowymi okularami na nosie.

Mężczyzna utkany z głowy. Z marzeń i filmów. Z książek i pragnień. Mężczyzna, którym Karol zawsze chciał być.

Na obrotowym krześle siedział Zbyszek Cybulski.

Tak, ten Zbyszek Cybulski. Maciej Chełmicki z „Popiołu i diamentu”. Jacek z „Do widzenia, do jutra”. Wiktor Rawicz z „Jak być kochaną”. Kowalski/Malinowski z „Salta” i Alfons van Worden z „Rękopisu znalezionego w Saragossie”.

Zbigniew Cybulski. Wycięty z celuloidowej taśmy.

– Na co mam czekać? – zapytał Karol, jakby postać na krześle była pełnoprawnym kolegą, z którym nie raz prowadził dysputy na tematy wszelakie

I tak było. Miał po prostu wymyślonego przyjaciela.

– Chyba nie chcesz tak zacząć? – odparł Zbyszek. – Nie tak zaczyna się przecież rozmowy z dziewczynami. Kompletnie nie tak.

– Sam mówiłeś, że tego typu historie zaczynają się najzwyklej na świecie.

– Najzwyklej zaczynały się sześćdziesiąt lat temu. Ta dziewczyna zaraz dostanie czterdzieści wiadomości od czterdziestu gości i każdy będzie chciał ją gdzieś zabrać. Myślisz, że zapamięta cię po „Cześć Weroniko, czy umówisz się ze mną na kawę?”.

Karol zmarszczył brwi. Otworzył usta, jakby chciał coś powiedzieć, ale wiedział, że Zbyszek ma rację.

Zbyszek zazwyczaj miał rację.

– A co jeśli nie trafię na dobry moment?

– Nie widziałem jeszcze ludzi, którzy spotkaliby się w dobrym miejscu życia. Takiego miejsca w życiu nie ma i być nie może. Zawsze zdaje się, że jest zbyt późno lub zbyt wcześnie; że zbyt wiele doświadczenia albo że zbyt mało. Zawsze coś stoi na przeszkodzie – odpowiedział słowami Piotra z „Ósmego Dnia Tygodnia”. – Napisz jej komplement, złap się opisu, zażartuj, nawet napisz, że kiedy chwila jest taka jest teraz, to chciałbyś jej przeczytać bajki Andersena, ale nie skazuj się na porażkę w pierwszej wiadomości.

Karol pomyślał, że motyw z Andersenem jest rzeczywiście dobry. Wątpił czy inni użytkownicy Tindera mogliby wykorzystać podryw na duńskiego pisarza..

Odłożył komórkę. Poszedł do kuchni, by nalać sobie szklankę wody, którą wypił duszkiem. Wrócił. Sprawdził telefon. Nic.

Czekał na wiadomość z niepokojem, który z każdą chwilą nasilał się coraz bardziej. Próbował czytać, ale po przeczytaniu trzech akapitów totalnie tracił wątek. Wertując ponownie słowa wzrokiem miał wrażenie, że właśnie ułożyły się w zupełnie nową treść.

Zerkał na wyświetlacz, który jednak nie oferował mu niczego nowego.

Gdyby palił, pewnie by zapalił. Jednak Karol wystrzegał się nałogów. Jako osoba wierząca, nie pochwalał takich zachowań, chociaż doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że często to jedyna słuszna droga. Nie miał też w domu alkoholu. Pijał go sporadycznie i tylko w obecności osób trzecich. Wolał nie ryzykować trzymania w domu butelki wódki czy kilku piw – za każdym razem, kiedy pił, czuł się świetnie. I to go przerażało. Przerażała go frajda, którą czerpał z grzechu.

Szybkie, przeszywające ukłucie w brzuchy dało o sobie znać.

Rzucił się do toalety i dopadł zlewu. Miał wrażenie, że wylatują z niego gwoździe rozgrzane do czerwoności. Czuł, że to kara za zainstalowanie szatańskiej aplikacji. Że to mini egzorcyzm w trybie instant.

Kiedy treść żołądka wylądowała w umywalce, Karol osunął się na posadzkę. Złożył ręce i w duchu poprosił Boga o wybaczenie. Że nie robi przecież nic złego. Że nie ma złych intencji. Że chce umówić się jedynie na kawę i poznać kogoś, kto go wysłucha i zrozumie.

I Bóg wysłuchał próśb Karola. I w momencie ból ustąpił. Mężczyzna poczekał chwilę, aby być pewnym, że może wstać bez obaw. Umył dłonie, ochlapał twarz zimną wodą i wyszedł z toalety.

W pokoju czekał na niego uśmiechnięty Zbyszek. I wiadomość na telefonie.

Średnia ocena: 4.7  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • kigja 12.08.2021
    a Karol rozpustnikiem.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania