Poprzednie częściJest-Takie-Miejsce 1
Pokaż listęUkryj listę

Jest-Takie-Miejsce 102

Zuza, Zuzaaa, wszystko gra? – Słyszę jego głos i nie posiadam się z radości.

- Tak, tak. Normalna akcja, że tak. – Nie mogę przestać się uśmiechać. To się dzieje naprawdę. On nigdzie nie jedzie. Stoi rozbawiony przede mną i zastanawia się teraz pewnie, czy przypadkiem nie zwariowałam. Opanowałam śmiech, ale moje oczy nadal błyszczą ze szczęścia.

- Co cię tak rozbawiło? – pyta i kiedy ja się zastanawiam nad odpowiedzią, on zerka na Jolkę. Przyjaciółka udaje, że nie ma pojęcia i wzrusza ramionami. Tylko ona jedna wie, jak się teraz czuję, bo i ona pozbyła się tego okropnego ciężaru z serca, tego strachu, rozczarowania, tej niezgody na bieg zdarzeń. Ona też się cieszy, że sprawa została wyjaśniona. Ciekawe skąd wie. Zapytała Damiana wprost? Czy miała w sobie tyle odwagi, żeby spojrzeć mu w oczy i zapytać dlaczego? Ja nie dałam rady. Podziwiam siebie za sam fakt, że potrafiłam na Kubę spojrzeć.

- Ej dziewczyny, co jest z wami? Nawet akcja z oknem was tak nie rozśmieszyła. Mówcie szybko, o co chodzi. Też chcę się pośmiać.

- Wiesz, zaszło takie malutkie nieporozumienie – mówi Jolka, a ja nie chcę, aby powiedziała za dużo, więc biorę ją pod rękę i wchodzę jej w słowo.

- Tak, tak. Takie baaardzo malutkie. Nie ma o czym mówić.

- Barbie? Nie oszukasz mnie. Mów. – Uświadamiam sobie, że mój wygląd w tej chwili nie ma nic wspólnego ani z Barbie, ani księżniczką, ani w ogóle z Zuzą.

- Zgubiłeś soczewki? – Zręcznie zmieniam temat.

- Dlaczego miałbym zgubić? – Nie rozumie, co mam na myśli.

- Wyglądam, jakbym przynajmniej tydzień spędziła na dworcu, a ty nazywasz mnie Barbie – żartuję i sprawiam, że jego źrenice się rozszerzają. Przygląda mi się uważnie i przez chwilę się nie odzywa.

- Barbie, ty chyba nigdy nie widziałaś bezdomnego. Jesteś cała mokra, ale dlaczego już ustaliliśmy.

- Tak? – Nie przypominam sobie.

- No tak. Chujowe przedstawienie było i zwiałaś.

- Aaaaa, no tak. – Uśmiecham się i chyba nie chcę wyprowadzać go z błędu. Zerkam na Jolkę i nie muszę wydawać z siebie żadnego dźwięku, zrozumie. Bezgłośnie proszę ją, aby nie mówiła o naszej chorej akcji rozpaczy. Nie chcę, aby się ze mnie śmiał. Matko, wpadłam w histerię bez powodu. Nie musi o tym wiedzieć.

- Damian mnie woła. Spotkamy się później – mówi Jola, a Damian faktycznie się pojawia obok nas. O niego też się bałam. Bardzo mnie cieszy jego widok i świadomość, że będę mogła na niego patrzeć przez kolejne cztery dni. Nie analizuję długo swojego zachowania i po prostu podchodzę do niego i mocno go przytulam.

- Stęskniłaś się? – pyta uśmiechnięty. Mam wrażenie, że wszystko, co było ostatnio niewyjaśnione między nami, właśnie poszło w zapomnienie. Wszystko jest takie, jakie być powinno.

- Bardzo.

- Spokojnie, nigdzie się nie wybieram – szepcze mi do ucha.

- Teraz już wiem.

- A Kuba wie, że nie wiedziałaś?

- Nie wie.

- Może powinien się dowiedzieć? – droczy się ze mną.

- Może nie.

- Może tak.

- Nieee. Proszę cię.

- Kubaaaa – woła go, a ja się boję, że zaraz zapadnę się pod ziemię.

- Co to za czułości? Coś mnie ominęło? – pyta i wcale nie odgrywa scen zazdrości. Kolejny powód do radości. Posyłam Damianowi błagalne spojrzenie, a on tylko się uśmiecha.

- Zuza chciała ci o czymś powiedzieć. – Zabiję go.

- Aaaaa, tak. Faktycznie. Chciałam powiedzieć, że już rozumiem, czemu się kumplujecie. Oboje jesteście tak samo walnięci. – Wszyscy zaczynamy się śmiać, ale ja wiem, że to nie koniec rozmowy.

- Nie to miałem na myśli.

- Ej, Barbie, ja? Ja jestem walnięty? Powinnaś powiedzieć: ,,Oboje jesteście zajebiści.” – żartuje Kuba, a ja napawam się każdą chwilą, każdym słowem. Marszczę nos i kręcę głową.

- Nie? – Chwyta mnie za rękę i ciągnie w swoim kierunku. – To co chciałaś mi powiedzieć?

- Nic.

- Na pewno coś.

- Na pewno nic.

- To my nie będziemy przeszkadzać – wtrąca Damian i oboje z Jolką zostawiają nas samych.

- Nie przeszkadzacie! – krzyczę za nimi, bo boję się tej rozmowy.

- Nie wykręcaj się. Po prostu to powiedz.

- Ale co?

- To co chciałaś powiedzieć.

- Damian coś sobie wymyślił. Naprawdę nic nie chciałam.

- Szkoda – mówi cicho i uśmiech znika z jego twarzy. Co on chce usłyszeć?

Zapada niezręczna cisza. Nie wiem, czy powinnam odezwać się pierwsza, czy poczekać, aż on coś powie.

- A czym sobie Damian zasłużył, że tak ładnie go przywitałaś? – pyta takim tonem, z którego nie potrafię odczytać żadnych uczuć.

- To trzeba sobie zasłużyć? Nie wystarczy być?

- Nie wiem. Jeśli wystarczy, to jestem – żartuje i rozkłada szeroko ramiona. Uśmiechamy się do siebie, patrząc sobie głęboko w oczy. Niepokój gdzieś odpłynął. Teraz odczuwam jedynie spokój. Błogi spokój. Przytulam się do niego bardzo delikatnie. Jego silne ręce obejmują mnie i zatrzymują się na moich plecach. Wsłuchuję się w jego regularne bicie serca. Jest bezpiecznie. Jest cudownie.

Nagle Kuba używa większej ilości siły i zacieśnia uścisk, mówiąc:

- Nie puszczę cię dopóki nie powiesz. – W odpowiedzi zaczynam się śmiać. – Poważnie. Nigdzie nie pójdziesz. Słucham.

- Jak już mówiłam wcześniej, zaszło takie malutkie nieporozumienie – zaczynam i ciągle się zastanawiam, ile chcę powiedzieć.

- Jakie?

- Na tym spektaklu…

- Przedstawieniu –przedrzeźnia mnie.

- Spektaklu.

- Przedstawieniu.

- Spektaklu.

- Dobra. Co z tym spektaklem? – odpuszcza, śmiejąc się.

- Jakim spektaklem? Masz na myśli przedstawienie? – żartuję i czuję się już zupełnie swobodnie.

- Mam na myśli występ, na którym nie padło żadne słowo i wkurwiały mnie latające wstążki – śmieje się i w końcu milknie. – To co z tym…?

- Występem?

- Tak.

- No to wyszło tak, że ktoś coś powiedział, a ja to źle zrozumiałam i …

- Kto, co powiedział i co źle zrozumiałaś?

- Takie dwie dziewczyny, koleżanki Damiana brata siedziały za mną i Jolką i powiedziały, że on jedzie do domu i że razem z nim...

- Czekaj! Stop! – przerywa mi. Milknę i czekam. – Pomyślałaś, że ja i Damian wracamy z Piotrkiem do domu?? – Otwiera szeroko oczy, jakby nie dowierzał, że tak właśnie było.

- Nie pomyślałam, tylko tak usłyszałam.

- I co? Uwierzyłaś?

- No tak…

- Eeeej Barbie, to ty się w ogóle nie przejęłaś?? Liczyłem na jakąś rozpacz, złość, a ty nic? – żartuje, ale po chwili poważnieje. – Wystraszyłaś się?

- A jak myślisz?

- Myślę, że jak cię zobaczyłem przed salą to byłaś bardzo przestraszona, ale nie miałem pojęcia dlaczego. Czyli występ nie był chujowy?

- Nie był! I właśnie podobało mi się, jak machali tymi wstążkami! – krzyczę i uderzam go rękoma w pierś. Chwyta moje nadgarstki i patrzy mi w oczy. Zamykam je, bo czuję, że już są wilgotne.

- Zuza, ej, ej. Już, spokojnie. Zuza. – Przytula mnie. Jedną ręką obejmuje mnie w pasie, a drugą gładzi moje włosy. Napełniam płuca powietrzem i bardzo powoli je wydycham. Próbuję odzyskać spokój. Nie chcę się poryczeć. – Naprawdę myślałaś, że z nimi pojadę?

- A dlaczego właściwie mieliście jechać? – pytam, ale nie zmieniam pozycji. Ta bardzo mi się podoba.

- Piotrek ma jakieś egzaminy na studia. Będzie wracał samochodem z kumplem i zapytał, czy mamy ochotę się z nimi zabrać. Pierdolił coś że nie będziemy musieli dopłacać do biletów, czy coś.

- I co ty na to?

- Jak to co? Powiedziałam, że ja mogę dopłacić jemu jeśli wybije sobie z głowy ten głupi pomysł. Barbie, ja się nigdzie nie wybieram. Damian też nie. Będziesz musiała się ze mną męczyć jeszcze cztery dni.

- O nieeeee – robię smutną minę.

- Noooo, teraz to możesz udawać. Wiem, że się wystraszyłaś.

- Nieprawda – żartuję.

- Normalna akcja, że troszkę ci zależy.

- Normalna akcja, że tobie też skoro zostałeś.

- Normalna akcja, że nie zaprzeczam.

- Normalna akcja, że ja też nie.

- Normalna akcja, że zgodziłaś się dziś ze mną spać, a wręcz błagałaś, że chcesz też jutro i pojutrze.

- Normalna akcja, że cieszę się, że jesteś.

- Normalna akcja, że jestem. I będę.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania