Poprzednie częściJest-Takie-Miejsce 1
Pokaż listęUkryj listę

Jest-Takie-Miejsce 25

Damian mnie przytula, a ja uświadamiam sobie, jaka ze mnie kretynka. Jak mogłam pomyśleć, że przez ten pocałunek z Jolką nie będzie miał dla mnie czasu? Przecież jest tutaj teraz ze mną.

- Co się stało? – pyta cicho, a ja opowiadam mu o tej całej sytuacji z Anitą.

- To smutne. Też jestem na siebie zły, że jej nie zauważyłem, że z nią nie pogadałem.

- Musisz wiedzieć coś jeszcze. Bardzo jej się podobasz.

- Ooo. O tym też nie miałem pojęcia.

- Powiedziała mi. Dlatego, jak będziesz z nią rozmawiał, to musisz uważać, żeby nie zrobić jej jakiejś przypadkowej nadziei. Chociaż myślę, że ona nie liczy na nic z twojej strony. Ale jestem pewna, że rozmowa z tobą poprawi jej humor.

- W takim razie jeszcze dzisiaj z nią porozmawiam. Dobrze, że mi to wszystko powiedziałaś – teraz to z nim siedzę na ziemi – Chodź – wstaje i wyciąga do mnie rękę.

- Dokąd? – pytam.

- Na obiad – uśmiecha się.

- To już? Która jest godzina?

- Zostało nam pięć minut. – Matko, nawet nie wiem, kiedy ten czas zleciał. Musiałam naprawdę długo rozmawiać z Anitą.

- Zuza, a rano to co to było? –pyta, a ja zaczynam się głośno śmiać na samą myśl o tym, jak głupio się zachowałam.

- Rano? Rano to było…takie malutkie nieporozumienie. Jolka mi powiedziała o was i pomyślałam, że teraz wszystko się zmieni. No wiesz… Nie chciałam wam przeszkadzać – śmieję się sama do siebie.

- Zuza, ty wariatko. Myślałem, że coś się stało, a ty po prostu zwariowałaś. Poważnie myślałaś, że coś się zmieniło między nami?

- Proszę cię. Nie torturuj mnie już. Wiem, wiem, wiem.

- Poczekaj – zatrzymuje się – Bardzo cię lubię. Od pierwszej naszej rozmowy. Spędzamy razem dużo czasu. Czuję się tak, jakbym znał cię już bardzo długo. Chcę żebyś to po prostu wiedziała.

- Ja to wiem – uśmiecham się – Tylko troszeczkę spanikowałam.

- Czyli wszystko jest ok? Po staremu?

- Tak jest .

- No to na co czekasz? Przytulaj się. I to szybko – obejmuje mnie, a ja mam już o niebo lepszy humor.

Zachodzimy po Jolkę i we trójkę (jak za starych, dobrych czasów) idziemy na stołówkę.

- Słyszałeś, co Zuza wymyśliła? – zaczyna Jolka, bo nie wie, że już wszystko zostało wyjaśnione.

- Słyszałeeeem – śmieje się.

- Pogięło ją – podsumowuje moja ukochana przyjaciółka.

- Długo będziecie się śmiać? – pytam, sama się śmiejąc.

- Normalna akcja, że tak – żartuje Damian. Tylko tych słów jeszcze brakuje mi do normalności. Tylko, że z innych ust. Rozglądam się, wypatrując go w tłumie. Chyba jeszcze nie przyszedł. Siadamy przy pustym stole. Damian wybiera miejsce pośrodku, więc po mojej prawej stronie zostaje wolne krzesełko. Szybko jednak zostaje zajęte. Uśmiecham się, bo lepiej nie może być. Są obok mnie wszyscy, na których najbardziej mi zależy.

- Cześć Barbie – zaczynam się śmiać.

- Cześć Kuba – odpowiadam.

- Aż tak się cieszysz na mój widok?

- Aż tak – nie przestaję się uśmiechać.

- Nie mogłem się doczekać naszej wspólnej nocy, więc liczę jeszcze na wspólny obiad. Soku nie słodzisz? – żartuje. Matko, jest tak dobrze. Pierwszy raz siedzimy we czwórkę przy jednym stole. To mój ulubiony obiad.

Kiedy kończymy posiłek, Jola i Damian wychodzą ze stołówki, a ja z Kubą udajemy się do kuchni. Czeka nas przynajmniej pół godziny sprzątania. Razem zajmujemy miejsce przy zmywaku. Aga, Marysia i Olga znoszą wszystko ze stołów, Rafał układa talerze do zmywarki, a ja i Kuba w przygotowanej przez kucharki wielkiej misce z wodą myjemy sztućce.

- Chyba mnie trochę lubisz – odzywa się, po chwili ciszy.

- Czemu tak sądzisz?

- Czuję to – znowu tak słodko się uśmiecha.

- I co jeszcze czujesz? – droczę się z nim.

- Że masz mokrą koszulkę – ochlapuje mnie wodą z miski.

- To nie było śmieszne.

- Nie? Ani trochę?

- Ani troszeńkę.

- A to? – ochlapuje mnie jeszcze raz.

- A to było żałosne – mimo wszystko się śmieję – Nawet na to nie licz. Nie będę się zniżać do twojego poziomu.

- A może jednak? – nie przestaje się wygłupiać i teraz oblewa mnie już bardzo mocno. Mam mokrą koszulkę, tak, że mogę z niej wycisnąć sporo wody. W końcu przestaję stać grzecznie, nabieram w ręce wody i wylewam ją prosto na jego włosy.

- Nie chcesz się przebrać? –pyta.

- Jeszcze nie skończyłam. - I wtedy zaczyna się prawdziwa wodna wojna. W misce nie zostaje ani trochę wody. Jesteśmy przemoknięci do suchej nitki, a wokół nas jest wielka kałuża. Nie przestajemy się śmiać.

- To lubisz mnie czy nie? – pyta.

- Jak nas wytłumaczysz przed kucharkami to polubię cię jeszcze bardziej.

- Leć się przebrać, coś wymyślę – robię to, co mi każe. Wychodzę ze stołówki, mając nadzieję, że nikt mnie nie zauważy

- Zuzia, a tobie co się stało? – pyta Agnieszka.

- Nic, nic. Szybciutko się przebiorę i zaraz wrócę. Dwie minutki i jestem z powrotem.

Biegnę do szkoły, bo naprawdę chcę tam wrócić. W pokoju zastaję Jolkę i Damiana:

- Nie pytajcie. Dobrze myślicie. Kuba. Ale muszę wracać, więc Damian zamykaj szybko oczy – mówię jednym tchem, nie upewniam się nawet, czy to zrobił i szybko się przebieram.

- Zuza, dobrze się czujesz? – pyta przyjaciółka.

- Bardzo dobrze – odpowiadam i wybiegam z klasy. Minutę później jestem już na stołówce.

- Już jestem! – krzyczę. Agnieszka się uśmiecha, a ja wchodzę do kuchni. Moje miejsce jest już zajęte. Obok Kuby stoi Olga… O nie, nie po to biegłam tak szybko, żeby patrzeć, jak podrywa Kubę.

- Przepraszam, ale myciem sztućców zajmuję się ja – mówię do Olgi, wywołując tym samym uśmiech na twarzy Kuby.

- Olga tylko przyniosła nam kolejne brudne widelce – odpowiedź Kuby bardzo mnie cieszy. Nasza koleżanka nic nie odpowiada i chyba obrażona i na mnie i na niego wychodzi.

- Co tak słabo ci idzie? – pytam go.

- Jak słabo? Wcale nie słabo. Zorganizowałem nową wodę.

- Myślałam, że już skończysz.

- A ja myślałem, że byłaś się przebrać i masz suche ubrania.

- Kuba, proszę cię, starczy.

- Prosisz mnie? – podchodzi bliżej.

- Tak, proszę cię.

- Poproś ładniej.

- Nie umiem ładniej – uśmiechamy się do siebie.

- Na pewno umiesz.

- Zmywaj. Już się nie wygłupiaj, bo zaraz nas stąd wywalą.

- I dobrze – śmieje się, ale wraca do miski.

Szybko się uwijamy i razem wracamy do szkoły.

- Zuza, muszę ci coś powiedzieć – mówi całkiem poważnie, więc się zatrzymuję.

- Co tam? – pytam zaciekawiona.

- Ale na ucho – podchodzi – Mogę? – kiwam głową, a on wtedy mocno mnie do siebie przyciąga i przytula. Jest cały mokry i robi to po to, żebym i ja nie była sucha.

- Mogłam się tego spodziewać – mówię, ale wcale się nie wyrywam.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania