Poprzednie częściBez tytułu opis

Bez tytułu cz. 2

Rok wcześniej

– Nikol złaź na dół, bo cię zaraz wywlekę z tego łóżka! – zdzierała gardło Maylena.

Dziewczyna jęknęła i przewróciła się na drugi bok. Po następnych krzykach matki otworzyła piękne, zbyt niebieskie oczy i wpatrywała się przez oszkloną ścianę wprost na ocean. Nienawidzę szkoły. Spuściła z łóżka nogi modelki i przeczesała palcami długie, ciemne włosy. Po ogarnięciu się zeszła po schodach wyłożonych czarnymi płytkami, trzymając się szklanej poręczy. Ospała usiadła przy wyspie kuchennej kładąc na nią głowę.

& Na parterze nie było pokoi oddzielonych ścianą. Tył domu został oszklony. Kuchnia znajdowała się na środku parteru przylegając do ściany, która stała na środku parteru. Za tą ścianą, po lewej, był salon z wiszącym telewizorem i skórzanymi kanapami, a po prawej jadalnia z czarnym, szklanym stołem. Cała przestrzeń wydawała się przejrzysta i jasna.&

Maylena smażyła naleśniki stojąc bokiem do córki. Była to drobna kobieta o kasztanowych włosach, w których pojawiały się pierwsze oznaki siwizny. Z twarzy wyglądała na miłą kobietę, która miała swój wór nerwów i zmartwień. Popatrzyła wpieniona na córkę i przyłożyła jej ścierką przez głowę.

– Dziewczyno, co dzień to samo! Rusz głową i pomyśl, że jak kładziesz się nad ranem to potem trudno wstać wcześnie. – położyła dłonie na biodrach i patrzyła się na nią a ona tylko mruknęła zaspana i zaczęła jeść naleśniki leżące koło jej głowy. Oczy dziewczyny, jakby skopiowane od jej ojca, wpatrywały się w duży, płaski telefon kompletnie nie zwracając uwagi na zrzędzenie matki.

– Zabiorę niedługo ci ten telefon. Dziewczyno kładź się wcześniej spać. Spójrz na godzinę.

– Oj – Nikol wstała szybko i pognała na górę. Maylena westchnęła i pokręciła głową. Uśmiechnęła się do chłopaka, który właśnie wszedł do domu. Na jego widok dziewczyny omal nie mdlały. Brunet z zaczesanymi włosami do góry miał opaloną skórę i nienaturalnie zielone oczy. Wzrostem przewyższał Nikol a dziewczyna miała metr dziewięćdziesiąt pięć. Uśmiechnął się promiennie pokazując rząd lśniących, perłowych zębów.

– Cześć Jacob. Nikol już się zbiera. – wskazała głową piętro.

– Poranny ptaszku patrzyłaś na zegar? – zawołał w stronę piętra.

– Toć przecież już idę! Czego się spinasz! – zawołała zbiegając na dół. Pocałowała go szybko w policzek i porwała w stronę dworu.

– Bawcie się dobrze. – zawołała za nimi Maylena.

– Idę do szkoły. – burknęła Nikol.

*

– Halo – Maylena odebrała telefon w swoim biurze.

– Przyszedł pan Marcel czy mam go wpuścić? – odezwała się po drugiej stornie telefonu sekretarka.

– Nie, wyjdę do niego – szybko odłożyła słuchawkę i wyszła z biura roztrzęsiona. Na spotkanie z nią czekał wysoki mężczyzna z łysiną na głowie.

– Dzień dobry pani Mayleno – uśmiechnął się drwiąco podając jej rękę.

– Dzień dobry – spiorunowała go wzrokiem odwzajemniając uścisk i wskazała na drzwi, które prowadziły na korytarz. Nie odzywali się do siebie. Kobieta próbowała opanować drżenie rąk, zaciskając je w pięści. Wiedziała po co on tu jest i bardzo ją to denerwowało. Dopiero, gdy znaleźli się na schodach prowadzących na chodnik mężczyzna postanowił przerwać ciszę.

– Wiesz, o czym musimy porozmawiać – powiedział bez żadnych emocji uważnie się jej przypatrując.

– Niestety – jej głos był oschły, ale oczy zdradzały to co czuła, a to nie umknęło uwadze jej towarzyszowi. Znaleźli się przed parkiem z drzewami chroniącymi przed trzydziestostopniowym upałem. Leciutki wiaterek ochładzał rozgrzaną twarz zamyślonej kobiety, która miała tak wielką ochotę nawrzeszczeć na Marcela żeby wracał tam skąd przyszedł. Usiedli na jednej z licznych ławek, ciesząc się, że nie ma ani jednej żywej duszy.

– Szein wiem, co chcesz powiedzieć – zaczęła ostro nie powstrzymując już tego, jak bardzo była zła.

– Szkolenie powinno już dawno się zacząć. Jeśli by już zaczęła to…

– NIE! Nie chcę żeby jej się stała krzywda. Nikt od nich jej nie zna oprócz ciebie, Jacoba i Weroniki, więc jest bezpieczna – spojrzała mu w oczy tak, żeby ta informacja w końcu do niego dotarła raz na zawsze. Przetarła twarz dłońmi a on nadal nie zamierzał odpuścić. Z wyglądu nie wydawał się na osobę, która łatwo odpuszcza, zaczynając od łysej głowy bez zarostu, kończąc na ciemnych, skórzanych butach.

– Chcę się od nich odciąć. Nie chce mieć z nimi nic do czynienia. Oni skrzywdzą moje jedyne dziecko. Jak śmiesz mnie jeszcze o to pytać! Gdybyś miał własne, popchnąłbyś je na pewną śmierć? – popatrzyła na niego z wyrzutem. Szein zwany Marcelem wyrzucił ręce w górę i zaczął mówić szybko zirytowany.

– Myślisz, że mi nie zależy na jej bezpieczeństwie? – zaczął pokazywać palcem na siebie – Tak samo dzień w dzień się martwię z Davidem czy jest bezpieczna, czy jej niczego nie brakuje, czy jest zdrowa, czy jej nie znaleźli. Ciesz się, że w ogóle ją widujesz. Postaw się na miejscu Davida. On nie wie o niej nic, bo ty zabraniasz mu kontaktów! – popatrzył na nią zbulwersowany. – Jak byś się czuła gdyby on tobie zabronił się z nią widywać?

– Nie ma prawa – wyrzuciła wściekła przez ściśnięte zęby. Oddychała ciężko przez nos i trzymała zaciśnięte pięści, żeby nie uderzyć przyjaciela.

– Dobrze wiesz, że to dla jej dobra. – dźgnęła go palcem w pierś – Wystarczy, że jeden z nich się o niej dowie a nigdy nie znajdziemy nawet jej ciała! – krzyczała i poderwała się jak oparzona z miejsca. Para przechodząca niedaleko spojrzała na nich.

– Jak się nie uspokoisz to może to nastąpić szybciej niż myślisz. –wyszeptał napięty pociągając ją za rękę, sadzając z powrotem.

– Cały czas się martwię, gdy wychodzi z domu, że ją znajdą i zabiją na miejscu. – schowała twarz w dłonie, gdy łzy zaczęły płynąć po jej twarzy.

– Gdyby znalazła się na szkoleniu, umiałaby uciec, a tak to nawet nie zdąży się obrócić. – serce mu się ścisnęło, gdy słyszał jej pochlipywanie. Przytulił ją do piersi i zaczął głaskać uspokajająco po plecach.

– Wiem, ale nigdy tego nie zrobię. Nie ufam im. Jestem bezpieczna razem z Nikol. Nikt nie wie gdzie jesteśmy. Nie po to zmieniłam dane osobowe, wygląd, wszystko żeby znowu tracić życie na strach, ucieczki i zamartwianie się czy dożyję jutra. – pokręciła głową i zaczęła się uspokajać. Otarła łzy a na jej twarzy zamiast zrozpaczonej kobiety pojawiła się twarda matka walcząca o własne dziecko jak lwica.

– W końcu kiedyś cię znajdą. Wszyscy. I wtedy nie będzie drogi ucieczki. Zabiją mnie, was i wszystkich, którzy wiedzieli gdzie jesteście a nie powiedzieli tego. Wtedy już nie będzie się nad czym zastanawiać. – wstał i po prostu odszedł.

Następne częściBez tytułu cz.3

Średnia ocena: 4.5  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Maleńkaa 25.12.2015
    Ciekawe, jednak jest trochę błędów. Zwracaj na nie uwagę przy następnej części. Wciągnęło mnie, czekam na więcej! ;3
    Za błędy powinno być 4, ale dam 5, w sumie mamy święta ;)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania