Bez tytułu cz.1
Siedzę na krześle...Wokół jest ciemno jak u murzyna w.... Dobra... spokój...
Nie zważaj za to, że pręty wrzynają ci się w nadgarstki i kostki a krew sączy się z ran.
Nie zważaj na to, że boli jak cholera... Nie zważaj na to, że nie masz pojęcia gdzie jesteś.
Nie zważaj na to, że nie wiesz jak się tu znalazłaś...
Po prostu nie zważaj na nic... Słyszę kroki, ale nikogo nie widzę, gdyż mam przepaskę na oczach. Chcę zapytać kim jest ten obcy, ale moje usta zostały zablokowane. Boję się. Tak bardzo się boję... Boże ratuj... Dopadli mnie...
Obcy stoi dokładnie przede mną. Szarpię rękoma i krzyczę z bólu jednocześnie. Czuję jak pot spływa po moim czole. Lodowate, szorstkie palce gwałtownie podrywają mój podbródek do góry powodując duży ból. Łzy zaczynają płynąć po mojej twarzy. Wyczuwam jak się uśmiecha zwycięsko.
-W końcu cię dopadłem- mówi lodowaty, przerażający głos. Wszystkie włosy stają mi dęba a ciało przechodzi dreszcz przerażenia. Zaczynam szlochać.
Jeśli tam jesteś... Błagam... Pomóż mi... Mam na imię...
Komentarze (3)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania