Poprzednie częściBez tytułu opis

Bez tytułu cz.3

– Co dostałaś ze sprawdzianu z fizy? – Zapytał Jacob Nikol. – Pamiętałaś ty o nim w ogóle? Twoja mina była bezcenna, gdy Biedronka położyła ci na ławce sprawdzian. . – Parskną śmiechem.

– Ty się do mnie kujonie nie przyczepiaj, bo też wyglądałeś jak idiota, gdy ci dała sprawdzian- dała mu kuksańca w ramie.

– No pochwal się kujonku, co dostałaś? – Pukną ramieniem w jej ramię.

– Pałę i co zadowolony? – Teraz ona puknęła go swoim ramieniem i zaczęła się śmiać.

– Pff.. Pałę to ty może mi postawić a nie ona tobie. Te szósteczki to chyba ci się w rubrykach nie mieszczą co? – teraz on ją puknął ramieniem i zawtórował jej swoim śmiechem.

– Na jakiej podstawie oceniasz, że jestem kujonkiem skoro ja nie wiem jak podręcznik wygląda od środka? – Puknęła go ramieniem a Jacob o mało nie wpadł na łysego mężczyznę mierzącego ze dwa metry. Chłopak odwrócił się i już otwierał usta do przeprosin, gdy spojrzał na twarz faceta. Jacob złapał za nadgarstek Nikol i pociągnął ją na drugą stronę ulicy.

– Ale refleks nie? – zaczęła się śmiać dziewczyna.

– Noo... – przytaknął jej i obejrzał się.

– Straszny nieprawdaż? Ta poważna mina, gdy na nas spojrzał. Boję się łysych kolesi. Są straszni. – chłopak parsknął śmiechem. Weszli na piaszczystą ścieżkę. Szli w ciszy. Jacob spojrzał na Nikol.

– Wiesz...Nie wiem co bym zrobił gdyby ci się coś stało. – powiedział poważnie. Spojrzała na niego marszcząc brwi.

– Skąd ten temat ? Na razie chyba żaden łysol mi nic nie zrobi. Jakby co to postraszę go, że mój najlepszy przyjaciel go znajdzie i skopie mu dupe. – spojrzała na niego poważnie. –Jak nie zadziała to pokaże mu swojego bica – napięła biceps na ramieniu i pocałowała go. Brunet zaśmiał się.

– Jesteś niemożliwa. I jak tu cię nie kochać?- objął ją ramieniem i ścisną

– Wiem, ja sama tego nie rozumiem. – parsknął śmiechem i dał jej buziaka w policzek.

Nikol weszła do domu i rzuciła torbę na ziemię.

– Jak było w szkole? – zapytała Maylena wycierając ręce i odwracając się do córki, opierając się o zlew.

– Normalnie. – wzruszyła ramionami sięgając sok z lodówki. – Kiedy obiad?

– Za godzinę. Wzięłaś tabletki? – dziewczyna odstawiła pustą szklankę do zlewu a Maylena przewróciła oczami.

– Nie. Wezmę jutro. Idę biegać. – podeszła do drzwi tarasowych i wyszła na zewnątrz.

– Nikol, wiesz dobrze, że nie możesz tak sobie brać ich w kratkę. – podenerwowana Maylena przekręciła się w stronę Nikol i oparła dłonie na biodrach, ale jej córka zachowywała się jakby tego nie usłyszała. Zawołała psa a w ciągu paru sekund do domu wpadł beżowy labrador, który rzucił się na chudziutką dziewczynę, co spowodowało, że spadła z nóg.

– Hej psino. Tak, tak wiem, że mnie kochasz. – wybuchła z matką śmiechem, gdy To-czi zaczęła lizać dziewczynę po twarzy uradowana powrotem pani do domu. .

– Już, już, no to chodź jak masz tyle energii to idziemy biegać. – sunia zeszła z Nikol i zaszczekała. Brunetka uklękła i zaczęła przytulać się do pyska zwierzęcia, następnie wstała i pobiegła na górę a To-czi zaskomlała, gdy jej pani zniknęła z zasięgu wzroku.

 

Pobiegły ścieżką mijając pola. Wiatr spokojnie kołysał drzewami. Nie było dużego wiatru, więc łatwiej było biec. Słońce wisiało na horyzoncie i leniwie schodziło z nieba. Dziewczyna miękko odbijała stopy od ziemi. Zamykała oczy w skupieniu nad biegiem. Zaczynało jej braknąć tchu, lecz biegła dalej wykorzystując ostatnie zapasy tlenu. To-czi biegła równo z nią, z gracją i doświadczeniem. Jej mięciutkie łapy delikatnie odbijały się od ziemi. Nie było widać po psie zmęczenia, czego nie można było powiedzieć o jej właścicielce.

Zatrzymała się przy brzozie. Oparła o nią czoło i zaczęła uspokajać oddech. Po rozpalonej twarzy dziewczyny spłynęła jedna, słona łza. To-czi usadowiła się obok stóp swojej przyjaciółki. Spocona, ciemnowłosa dziewczyna zamknęła oczy i popłynęła ku okrutnym obrazom wspomnień.

Mała, sześcioletnia brunetka o przepięknych niebieskich oczkach i małych rączkach, cieszy się, gdy ojciec pomógł jej pierwszy raz wejść na gałąź. Mężczyzna o ciemnych włosach oparty o brzozę patrzy ku górze. Spogląda na swoją małą córeczkę, która rozpromieniona i uśmiechnięta siedzi na gałęzi.

Pięciolatka trzyma ojca za rękę i razem z nim zbiera pożółkłe liście w stertę, po to aby zaraz była w nią wrzucona.

Młoda nastolatka siedzi oparta o pień brzozy z głową na ramieniu ojca i słucha uważnie jego rady, na jej problemy i opowiadał jej o przeszłości.

Tamtego dnia dowiedziała się, że te ich ulubione drzewo, o które teraz Nikol miała oparte czoło zostało posadzone zaraz po jej narodzinach. Tłumaczył jej , że właśnie w tym miejscu poznał jej matkę, i że zawsze razem tam przychodzili tak jak on teraz ze swoją ukochaną córeczką. Nikol pamiętała do dziś te niebieskie oczy, identyczne jak jej, wpatrujące się w nią z wielką miłością. To było takie cudowne, a dziś już się nie powtórzy, nigdy.

Otarła strumień łez i gwałtownie się oderwała od drzewa. Ruszyła biegiem, ile sił w nogach. Parła całymi siłami, aby być jak najdalej od przeszłości, jak najdalej od tego przeklętego drzewa, jak najdalej od niego. Myślami błądziła w swej głowie, dlatego nie zauważyła tak dobrze znanego jej, wielkiego, wystającego korzenia z piaskowej drogi, o który z rozmachem, całą siłą potknęła się i poszła jak długa po piaszczystej powierzchni, na której były pozostałości po szklanej butelce rozcinając jej delikatną skórę. Wszystko działo się tak szybko. Najpierw upadek, ujadanie zdenerwowanego psa, a potem czarny samochód o przyciemnianych szybach jadący prosto na nią. Dziewczyna szybko przekręciła się na drugi bok a w drugiej sekundzie czuła ledwo trący nos o szorstką powierzchnie opony samochodowej.

Serce waliło jej jak młotem a nawet czuła jakby w niektórych momentach jej stawało. Zapomniała nawet, kiedy przestała oddychać. Wypuściła drżący oddech. Widziała tylko chmurę pyłu, jaką spowodowała szybkie poruszanie się samochodu. Jej mózg nadal był w stanie osłupienia. Leżała tak sparaliżowana. Nie wiedziała jak to się stało i co się stało. Na jej umysł zostały rzucone jak młotem wszystkie myśli. Jej oddech był urywany i szybki.

To-czi siedziała cicho i osłupiale. Nikol zaczęła się podnosić. Całe jej ciało emanowało bólem. Najgorzej bolało kolano. Popatrzyła na rozciętą, brudną skórę. Na zdarte, pieczące jak diabli łokcie i na malutkie ranki na nogach i rękach. To – czi zaczęła szczekać i piszczeć. Nikol złapała się za kolano. Na dłoni poczuła ciepłą ciecz spływającą z rany.

Adrenalina powoli zaczęła ją opuszczać, co powodowało, co raz większy ból kolana i głowy. Podniosła się i zaczęła kuleć w stronę domu Jacoba, który znajdował się tuż za strumykiem. Przeklinała co i raz, jęcząc na bezlitosny, palący ból. Potrzebna mi garść etopiryny. Przystanęła, gdy potworny ból głowy nabierał na sile. Skomlała i przeklinała całą drogę dopóki nie znalazła się na kamiennej ścieżce prowadzącej na ganek domu Jacoba.

Trawa na jego trawniku była równiutko ścięta. Chłopak siedział w garażu, gdy zobaczył podrapaną i zakrwawioną dziewczynę. Wybiegł do niej przyglądając się jej brudnym ranom.

-Nikol co ci się stało? – zapytał przestraszony. Odciągnął jej zaciśnięte ręce wokół głowy.

-Potknęłam się nie widać? – warknęła trochę zbyt złośliwe. – Daj mi coś na łeb, bo mi go chyba zaraz rozwali.- jęczała. Podniósł ją za pozycję panny młodej i zaczął iść w stronę ganku.

-Przecież umiem chodzić. – warknęła, ale i tak wtuliła głowę w jego szyję wciągając śliczny zapach a na twarz chłopaka wkradł się uśmiech.

& Znaleźli się w holu. Nikol uniosła głowę. Pierwsze, co ujrzała to tak dobrze jej znany widok z tarasu na nienaturalnie pięknie drzewo i idealny trawnik. Cały dom był w nowoczesnym, męskim stylu. Dominowały w nim czerń, biel, jasnoniebieski i czerwień. &

Chłopak z poszkodowaną na rękach przeciął hol na wprost w kierunku salonu. Posadził dziewczynę na czarnej sofie a sam ulotnił się do kuchni. Wrócił z miską letniej wody oraz apteczką.

– Najpierw oczyszczę ci rany a ty w tym czasie opowiesz mi jak to się stało. – Popatrzył jej w oczy i najpierw wziął się za oczyszczanie rozciętego łuku brwiowego.

– Ale co?

– Nikol…- powiedział poważnie.

– Nic się nie stało.- wzruszyła ramionami.

– Gadaj a nie się użalasz-przewrócił oczami .

– Przeżywasz. – i ona przewróciła oczami. Zmierzył ją wzrokiem. – Mówiłam, że się potknęłam. Słuchaj mnie czasem co? A teraz daj mi ze dwie paczki prochów, bo mój łeb chyba zaraz eksploduje. – zaczęła jęczeć i odchyliła głowę zamykając oczy.

– Uderzyłaś głową? – zaniepokoił się i spojrzał z powagą jej w oczy.

– Nie wiem, nie pamiętam. Jak mi nie dasz sama sobie wezmę.- zaczęła się podnosić podenerwowana.

– Siedź zaraz ci przyniosę – chłopak wyszedł a ona nadal jęczała. Nie przejmowała się bólem pochodzącym z innych części ciała. Jacob wrócił i podał jej jedną tabletkę.

– Co tak biednie? – spojrzała z irytacją na tabletkę.

– Nie chcę cię naćpać. Podjedziemy do ciebie i jedziemy do szpitala. Może masz wstrząs mózgu. Jest ci niedobrze? – podał jej szklankę wody i wpatrywał się w nią z niepokojem.

-Z bólu? Tak, chyba się zrzygam a ty częstujesz mnie jedną tableteczką. Opakowanie to może by pomogło a nie jedna tableteczka, kurde. – po policzku spłynęła jej jedna łza. Adrenalina zaczęła ją opuszczać, a ból głowy stawał się bezlitosny a na dodatek doskwierały jej otarcia. Jacob zmarszczył brwi i zaczął ją patrzyć, chociaż tak mógł jej pomóc, a nie mógł patrzeć na jej ból.

– Ała! – syknęła, gdy wziął się za oczyszczanie kolana.

– Csiii… będzie boleć, bo tu jest niezła rana i chyba się nawet dopatrzyłem szkła-zmarszczył brwi..- Nie wiem czy nie będzie do szycia. –spojrzał na nią. Nikol pobladła.

– Nie bój się jestem z tobą. Zrobię to jak najlżej. Na szczęście są to w miarę duże odłamki więc będzie dużo łatwiej. Będzie mało boleć, naprawdę. –uśmiechnął się do niej pocieszająco, ale coś mu to słabo wyszło. Nikol zacisnęła oczy i odchyliła głowę do tyłu.

– Jak będzie bardzo boleć to oddam ci tak samo. –wycedziła przez zęby z nadal zaciśniętymi powiekami. Jacob zagryzł wargi i poszedł do łazienki.

Przyszedł z pęsetą. Zobaczył pobladłą dziewczynę siedzącą na jego sofie. Miała białą, brudną twarz i cały czas zaciśnięte oczy. Głowę oparła o zagłówek kanapy. Popatrzył z troską i ukląkł przed nią. Delikatnie dotknął jej kolana i obejrzał tkwiące szkło.

Delikatnie, tak aby nie dotknąć rany, pęsetą złapał na nie. Dziewczyna zaczęła syczeć z bólu. Zacisnęła oczy jeszcze bardziej a chude dłonie ścisnęła w pięści. Jacob popatrzył na nią z troską i smutkiem, że nie może jej pomóc. Leciusieńko jak tylko mógł wyciągał szkło.

– Przestań się cackać. – jeknęła.

Jacob popatrzył na nią niepewnie. Zagryzł wargi i wahał się przez chwilę. Pewniej złapał za pęsetę i szarpną. W następnej sekundzie Nikol zaczęła okropnie krzyczeć, klnąć i wyzywać na czym świat stoi. Złapała za krwawiące kolano a kilka łez popłynęło jej po policzkach. Chłopak w końcu się ocknął i przyłożył jej do kolana zwilżoną gazę. Rozpaczająca istotka mocno przycisnęła ją do kolana. Wzięła dwa drżące wdechy i próbowała się uspokoić. Po upływie kilku minut wzięła jeszcze jeden głęboki oddech i spojrzała na bladego chłopaka. Troska i zmartwienie były tak widoczne na jego twarzy, że aż Nikol trochę zrobiło się jej go szkoda. Trochę. Spiorunowała go wzrokiem.

– Mówiłeś, że nie będzie boleć! Mam ci teraz oddać na tym samym poziomie co mnie zabolało? To leć po topór, albo najlepiej narzędzia tortur. – jeśli wzrokiem można by zabijać to chłopak już dawno by leżał. Patrzyła na niego skupiając całą swoją uwagę. Jak by ktoś popatrzył z boku mógłby się jej wystraszyć. Jacob tylko wziął szkło i położył je na dłoni, które było wielkości paznokcia u kciuka.

– Weź idź i to spal żywcem.– krzyknęła z histerią. Miała nadąsaną minę. Wyciągną z apteczki kilka opakowań a z nich gazy, bandaże i plastry. Gdy Nikol zobaczyła jak wyciąga wodę utlenioną jej źrenice się powiększyły.

– Jeśli potraktujesz mnie a zwłaszcza moje kolano tym diabelskim płynem to naprawdę własnoręcznie cię pokroję. – jej oczy były wystraszone, zmęczone i złe. Jacob puścił tą uwagę mimo uszu i nalał na pierwszą gazę wodę utlenioną a ona zaczęła jęczeć nim Jacob ją dotkną. Chłopak starał się najdelikatniej jak tylko mógł zdjąć zakrwawioną, wilgotną gazę.

– Kiedyś naprawdę cię zabiję, jeśli tak dalej pójdzie– mruczała pod nosem, co i raz tego typu komentarze.

– Miałem się nie cackać –zaśmiał się. Zmarszczył brwi, gdy był o milimetry od przyłożenia gazy z wodą utlenioną do rany. Przyłożył delikatnie opatrunek a dziewczyna zaczęła syczeć.

– Zamorduje, powieszę, wykeistruję, pokroję, postrzelę a może i zjem cię – jęczała. Chłopak uśmiechną się.

– Zaraz, poczekaj tylko nałożę resztę opatrunków – znów zaczął się śmiać. Cieszył się, że chociaż humor jej wrócił. Właśnie kończył zawiązywanie bandażu. Ona nadal jąkała i stękała marudząc, że ją bolu, że kolano jej drętwieje z bólu, to że go nienawidzi. – Dobra kanibalu teraz nastaw mi tą śliczną buźkę to ci ten łuk brwiowy zakleję. – już miał naklejać plaster , gdy znowu się odezwała.

– A tylko niech poczuje te mokre paskudztwo a uduszę cię w tej samej chwili co mi to założysz na łeb. – spojrzała na niego groźnie.

– Nie martw się, suche – nakleił i spojrzał na nią. Ona przeszywała go wzrokiem.

– Ile jeszcze będziesz mnie składał? – jęczała

– Jeszcze tylko łokcie, poczekaj złotko. Uspokój się. Zaraz będziesz mnie mogła zamordować już nie niecierpliw się tak. – odsuną się i popatrzył na całość. Wyglądała jak małe dziecko. Takie naburmuszone i niezadowolone ze wszystkiego. Nie wyglądała tragicznie nawet z tym bandażem, plastrami, otarciami na rękach i nogach. Oczywiście jeśli chodzi o wygląd to nawet brudna, pokrwawiona i z poplątanymi włosami wyglądała dużo lepiej od zdjęć najlepszych modelek.

– Już mogę cię zamordować? – zapytała znudzona.

– Tak – uśmiechnął się

– To dobrze. – wstała i spojrzała w dół. Obejrzała kolano, łokcie i wymacała swoją twarz. – Zrobię to kiedy indziej, bo dziś mi się nie chce. – stwierdziła zmęczona. Westchnęła i ruszyła do łazienki.

– Matko jedyna! Ty widziałeś jak ja wyglądam?! Jak się tak pokażę na Hellowen to ludzie będą uciekać przede mną! – krzyczała z łazienki.

– Dobra potworze chodź cię odwiozę. – zabrał klucze z koszyczka z kuchni i ruszył na zewnątrz razem z Nikol.

Dziewczyna zdążyła przemyć twarz z kurzu i krwi. Gdy znaleźli się na zewnątrz przypomniało jej się o psie. Zawołała sunie i ruszyła na podjazd obok domu, gdzie był zaparkowany czarny, nowoczesny samochód, który Jacob dostał od rodziców pracujących za granicą, a co drugi dzień przychodziła Luisa– starsza pani sprzątająca i zajmująca się domem. Otworzył przed Nikol drzwi pasażera i zaczekał aż dziewczyna wsiądzie po czym wpuścił To-czi na tylne siedzenia auta. Ruszył i wyjechał na piaskową ścieżkę.

– Stwierdzam, że ja to już lekarzem nie zostanę. – Nikol spojrzała na chłopaka z ,,no co ty nie powiesz ‘’ w oczach. Jacob się zaśmiał.

– No ej przecież żyjesz. Zobacz chyba dobrze odwaliłem robotę nie? –spojrzała na swoje opatrunki.

– Ale nie jesteś delikatny. – burknęła

– Ja? Ja nie jestem delikatny? Ledwo co cię dotykałem. –zaczął się śmiać. Spojrzał na nią ucieszony, że chociaż przestała narzekać na ból głowy.

– Ale bolało

– Jak bym słyszał pięciolatka. – znów się zaśmiał a ona przewróciła oczami.

 

–A co? Osiemnastolatkę nic nie może boleć? – Nikol w końcu też zaczęła się śmiać równo ze swoim towarzyszem.

 

Zaparkowali i ruszyli w stronę domu.

– Nikol, dziecko co ci się stało? – Maylena zmartwiła się gdy zobaczyła córkę.

– Przewróciłam się. – odpowiedziała obojętnie.

– Chyba z góry na sam dół. Jedziemy do szpitala. – panikowała Maylena

– Nic mi nie jest. Nie panikuj. Przecież to kilka zadrapań.– dziewczyna przewróciła oczami.

– Jak zwykle pakujesz się w kłopoty! Niedługo wpędzisz się do grobu jak będziesz tak dalej robić! – kobieta zaczęła podnosić głos.

– Ale o co ci chodzi?! To jak się człowiek przewróci to już urządzają mu pogrzeb?! – Nikol też zaczęła krzyczeć. Dobrze, że nie wie o samochodzie…

– O to mi chodzi, że się martwię! Jesteś moim jedynym dzieckiem i nie chcę urządzać stypy! I jak ja mam ci pozwolić jechać gdziekolwiek, jak ty wrócisz pewnie połamana?! – wymachiwała rękoma a Nikol aż otworzyła się buzie. Co?!

– No chyba cię coś boli… Nie zrobisz mi tego… Dobrze wiesz ile dla mnie znaczy ta wycieczka! – krzyknęła cała czerwona. Jak ona może mi to zrobić?! Nie zrobi mi tego! Pojadę na tą wycieczkę nawet jeśli zamknie mnie w pokoju!

– W takim stanie? Chyba śnisz! Myślisz, że co ty jakaś nadnaturalna jesteś?! Że jutro już będziesz cała i zdrowa, a na trzeci dzień pojedziesz sobie na wycieczkę?! Nikol ja za ciebie odpowiadam! Nigdzie nie jedziesz! – Nikol zrobiła się cała czerwona na twarzy.

– Mamo, przestań mnie traktować jak same dzieciątko Jezus! Nic mi nie jest! Przestań wyolbrzymiać każdą błahostkę! – zaczęła wymachiwać rękoma.

– Jesteś nieodpowiedzialna, pyskata, żyjesz w obłokach! Jesteś zupełnie taka jak twój ojciec! – Nikol nie wytrzymała. Ze łzami w oczach pobiegła w stronę pokoju. Zatrzymała się jeszcze na schodach i się odwróciła.

– I dobrze, że jestem taka jak on! Przynajmniej mogę powodować, że twoje życie jest do dupy! To tylko głupie podrapania! Ty masz jakąś paranoje! Idź się lecz! Nienawidzę cię! Masz babo talent niszczyć ludzkie marzenia wiesz?! Jesteś beznadziejną matką! Jeśli w ogóle można cię nią nazwać! –krzyczała nie przejmując się, że matka widzi jej łzy.

-Nikolo Ubesejret nie waż się tak mówić, rozumiesz! Nie masz prawa!- jej głos zaczął się łamać. Nie zdążyła powiedzieć tego co chciała, gdyż drzwi od pokoju córki się zatrzasnęły głośnym hukiem. Kobieta oparła łokcie na blat i schowała w nich twarz dając upust nerwom z całego dnia. Nie zauważyła nawet kiedy chłopak wyszedł. Zsunęła się na podłogę i dała płynąć łzom strumieniami.

– Spieprzaj– odpowiedziała Nikol, siedząca na łóżku i patrząca się na ocean, na pukanie do drzwi. Jednak osoba po drugiej stronie nie posłuchała i pchnęła mleczno szklane drzwi.

– Nikol – zaczęła delikatnie Maylena

– Głucha jesteś czy niedorozwinięta? Bo chyba obie rzeczy. – Nikol popatrzyła na nią gniewnie

– Nikol zrozum, że... – mówiła delikatnie Maylena

– Wyjdź. – dziewczyna wskazała palcem drzwi.

– Nie możesz ...

– Mogę. Wyjdź. Masz wyjść nie rozumiesz!? –zaczęła krzyczeć. I tak znów przechodzimy do krzyku, pomyślała Maylena. Kobieta nie posłuchała córki tylko zbliżyła się i usiadła na łóżku obok niej. Nikol dalej patrzyła na ocean nie zwracając uwagi na matkę.

– Nikol nie możesz się tak zachowywać, zrozum, że ja chce dla ciebie jak najlepiej.– mówiła cały czas delikatnie. Chciała pogłaskać córkę po plecach, ale dziewczyna się odsunęła. Mina kobiety zrzedła. Nikol się nie odzywała. Zapadła niezręczna cisza.

– Psujesz mi marzenia, o których tak dobrze wiedziałaś. Na to jestem wściekła. Nigdy taka okazja się nie powtórzy a ty dobrze o tym wiesz. Tak samo jak nie powinnaś wciągać w to jego.– głos Nikol był wyrzuty z uczuć tak samo jak jej wzrok, który utkwiła w martwym punkcie.

-Kochanie wiem, że zawsze tam chciałaś pojechać, ale spójrz na siebie. Jesteś cała w bandażach, plastrach, ranach i na dodatek pokrwawiona. Jaką bym była matką, gdybym cię puściła w takim stanie? Kochanie proszę, nie gniewaj się na mnie. Wiem nie powinnam o nim wspominać.. Wiem, że nie cierpisz tego tematu, ale zrobiłam to w przypływie emocji. Wiesz jak cię kocham. Nikol proszę. – dziewczyna się nie odezwała. Siedziała z tym samym wyrazem twarzy, nie ruszając się.

– I tak pojadę, a ty dobrze o tym wiesz– powiedziała, to tak, jakby nie usłyszała słów matki. Nadal z załzawionymi oczami patrzyła się w jeden punkt.

– Niki... –westchnęła

– Co Niki? Co? Mam osiemnaście lat i nie możesz mi zabronić nigdzie jechać. Pogódź się z tym. Już nie jestem małą dziewczynką, chodzącą na spacery do drzewa z tatusiem. – znów popłynęła po jej twarzy łza. – Już nie jestem malutką córeczką tatusia, kochającą sobotnie wieczory spędzane wspólnie z mamusią i tatusiem z popcornem i bajkami w telewizji. To już nie ta sama osoba mamo. Wybacz. To nie jest już Niki. Teraz jest Nikol. Nieodpowiedzialna, pyskata Nikol uprzykrzająca swojej matce życie. Teraz już jest okropna Nikol, nie Niki– szepnęła zapłakana. Maylena patrzyła na plecy córki, która płakała razem z nią. Dziewczyna nagle szybko się odwróciła i przytuliła do tak dobrze jej znanego ciała. Ściskała mocno matkę szlochając w jej ciało. – Przepraszam mamo. Tak bardzo cię przepraszam.

– Ja też cię przepraszam kochanie. – szepnęła Maylena całując czubek głowy córki.

– Kocham cię mamo. – Nikol wtuliła twarz w zagłębienie szyi matki.

– Ja ciebie bardziej – Mayelna przytuliła bardziej te drobne ciałko do siebie. Nikol wtuliła się bardziej w ciepłe ciało matki. Pocałowała ją w policzek i dalej przytulała matkę.

*

–Wstawaj. – usłyszała głos Jacoba. Podniosła się i spojrzała na niego zaspana. Zmrużyła oczy i chciała runąć na materac, ale uderzyła głową o zagłówek łóżka.

– Szlag! – krzyknęła. Jacob gwałtownie odwrócił głowę w jej stronę.

– Co ci?

– Szkoła boli. – stwierdziła rozmasowując tył głowy.

– Boli? – zapytał pocierając jej skórę w miejscu uderzenia.

– Nie – po czym spuściła nogi z łóżka.

Zakręciło jej się w głowie. Próbowała patrzeć w jeden punkt, ale to nie skutkowało. Wzięła głęboki wdech, gdyż zaczęło jej braknąć powietrza. Obraz zaczął się rozmazywać. Zacisnęła oczy po czym znów je otworzyła. Czuła jak jej głowa staje się ciężka. Nie może jej uradzić. Obraz zaczął robić się mglisty, gdy nagle czuła jak jej głowa eksploduje ogromna falą bólu. Zaczęła krzyczeć. Złapała się za czaszkę i ściskała ją z nadzieją, że ból ustąpi. Nic nie działało. Oddychała szybko nie przestając krzyczeć. Jak przez mgłę widziała nad nią Jacoba i Maylenę. Nowa fala bólu uderzyła jak młotem.

 

– Błagam niech przestanie! – krzyczała. Takiego bólu jeszcze nigdy nie przeżyła. Cała czaszka jej pulsowała a we wnętrz czuła jakby płonęła żywcem. Zaczęła tracić kontakt z rzeczywistością. Nie wytrzymam. Nie dam rady. Następna fala była już słabsza. Ból ustawał. Wszystko wracało do normy. Myślała , że to już koniec tych tortur, ale się myliła. Napłynęła nowa, podwojona fala ognia pod czaszką. Nie miała siły krzyczeć. Słyszała szloch matki i krzyki. Zaczęło jej braknąć powietrza. Nie mogła oddychać a ból narastał. To już mój koniec. I tak nastała czarna ciemność.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania