Pokaż listęUkryj listę

Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Kiedyś ci wystarczę - 17| Gwałtownych uciech i koniec gwałtowny

Wściekły jak nigdy, ledwo powstrzymałem się od absolutnego nawrzeszczenia na Grace przy wszystkich, dlatego ograniczyłem się do zgrzytania zębami, a przynajmniej do momentu, gdy Xavier odwiózł nas do hotelu. Panowało podejrzliwe milczenie. Ilekroć patrzyłem na poplamioną sukienkę Valentiny, mój poziom wściekłości jeszcze bardziej wzrastał. Nagle wszystko zaczęło nabierać sensu – ubiór Grace oraz jej gadanina podczas kolacji, by nikt – a zwłaszcza Valentina – nie mógł wtrącić słowa. W dodatku pamiętałem – jak przez mgłę, ale pamiętałem – że nalała sobie wina do kieliszka aż po same brzegi. Nikt normalny nie pije tak wina. Chyba. Tak czy inaczej, nie wydało mi się to dziwne – a szkoda. Może mogłem wcześniej to zauważyć i coś zrobić, by ten wieczór nie okazał się tak fatalny w skutkach.

Teraz nie miałem już co do tego wątpliwości – Grace widziała nas w ogrodzie i się zemściła. Pytanie tylko, czy zawsze taka była, czy jedynie podczas miesiączki zmieniała się w perfidną sukę.

Gdy dojechaliśmy, Grace od razu otworzyła drzwi i wyskoczyła z busa jak oparzona, zanim ktokolwiek zdążył się choćby poruszyć. Ha. Zabawne. Czyżby się mnie bała? Mojej reakcji? Pewnie zaraz by uciekła, gdyby nie fakt, że zakołysała się na swoich szpilkach jak statek na morzu i to dało mi czas, by ruszyć za nią i złapać ją za nadgarstek.

- Dokąd to? – syknąłem, w końcu mogąc dać upust swojej wściekłości. – Nie tak prędko. Musimy porozmawiać.

- Mam to gdzieś! – Wyrwała mi się, wyraźnie też wściekła. – Nie jestem twoją służącą, nie będę słuchać twoich rozkazów – warknęła mi prosto w twarz, po czym odwróciła się dumnie i odeszła. Zastanawiałem się, co, do cholery, stało się z tą miłą, acz nieco męczącą dziewczyną. Może była to chwilowa zmiana, a może nie. Przecież ja tak naprawdę wcale jej nie znałem. Zachciało mi się seksu bez zobowiązań – tylko że nikt mnie nie poinformował o tym, że te zobowiązania mimo wszystko istniały. Tylko dla Grace. Może sądziła, że ją zdradzałem z Valentiną. Aż parsknąłem śmiechem na tą myśl – jak miałbym ją zdradzać, skoro nie wiedziałem o niej najprostszych rzeczy? Jedynie ją posuwałem, do cholery. Dlaczego dziewczyny nie mogły tego zrozumieć, tylko musiały się angażować?

Chciałem jeszcze pogadać z Valentiną, ale ona w milczeniu oddaliła się do hotelu i nie wyglądała, jakby chciała, bym za nią biegł. Była lekko zgarbiona i zapewne smutna.

Jackson wyszedł z busa i stanął obok mnie.

- Kurde… – westchnął. – Z Grace zrobiła się nagle lwica.

- Serio, nie mogłeś znaleźć lepszego porównania? – warknąłem.

- Lwica broniąca swojego terytorium – rzucił Jackson. – Myślałem, że miałeś z nią pogadać.

- Bo, kurwa, miałem. Ale ona nie chce mnie słuchać. Sam widziałeś, jak pięknie mi zwiała.

- To wykrzycz jej to w twarz, póki masz szansę. Nie mów jej, że musicie pogadać, tylko przejdź od razu do rzeczy. – Jackson ściągnął nieco brwi. – Bo dzisiaj już przegięła pałę.

- Zgadzam się.

- Całkiem niezłe przedstawienie – dorzucił Finn, wyczołgując się z busa i stając obok nas. – Liam, kobiety się o ciebie zabijają. – Uśmiechnął się złośliwie. – Czy może raczej: Grace się zabija. Bo Valentiny chyba nie obchodzisz.

Ledwo powstrzymałem się, by nie dać mu w ryj.

- Nie masz nic ciekawszego do roboty, Finn? – warknąłem, już zaciskając na wszelki wypadek pięść.

- Właściwie to mam. – Był z czegoś szalenie zadowolony. – Panowie wybaczą. – Oddalił się szybko w jakimś kierunku. Prychnąłem głośno.

- Debil.

- Ameryki nie odkryłeś – rzucił Jackson. – To po prostu typowy Finn.

- Mógłby być trochę mniej typowym sobą.

 

Przekręcałem się z boku na bok, nie mogąc zasnąć. W środku bulgotała mi jeszcze kolacja, ale nie to było moim problemem. Cholernie kusiło mnie, by pójść za Valentiną, ale coś mi mówiło, że chyba chciała zostać sama. W porządku, byłem w stanie to znieść. Bardziej chyba przejąłem się słowami Finna. Zwykle tego nie robiłem, bo znałem go za dobrze, by brać sobie do serca jego słowa, ale, kurwa, może teraz miał rację. Stwierdził, że nie obchodziłem Valentiny. Aż tak było to widać? Ta pieprzona Sofía wygadywała podobne rzeczy. Może rzeczywiście Valentina się mną tylko bawiła, a ja byłem zbyt zaślepiony, by to zauważyć?

Miałem dość przewalania się po łóżku bez celu. Wstałem gwałtownie i zacząłem chodzić po pokoju. Nalałem sobie wody do szklanki i zerknąłem na zegarek. Pierwsza w nocy. Pięknie. Powinienem teraz spać, by w końcu nie czuć się jak zmielone gówno, ale wątpiłem, że mi się uda zasnąć choćby na chwilę. Za dużo myślałem o Valentinie. Nienawidziłem za to sam siebie. Kiedy to się stało? Kiedy stałem się tak podatny na jej urok? Ignorowałem Grace, ignorowałem Sofíę. Nawet Ashley chwilowo odeszła w zapomnienie. Serio? Byłem teraz właśnie takim facetem? Uganiającym się za kobietą, która chyba miała mnie gdzieś?

Dopiłem wodę i postanowiłem się jednak położyć. Przymknąłem na chwilę oczy, ale po chwili je otworzyłem, bo za drzwiami usłyszałem donośny hałas. Jakby ktoś kogoś gwałtownie rzucił na ścianę. Nasłuchiwałem, ale nic nie usłyszałem, więc po chwili znowu przymknąłem oczy. Po sekundzie dźwięk się powtórzył. Lekko wkurwiony, znowu otworzyłem oczy. Co jest, kurwa? Nie chciało mi się ponownie wychodzić z łóżka, ale po chwili usłyszałem jakieś szamotanie. Po chwili doszły do tego donośne jęki. Poważnie? Komuś zachciało się seksu na korytarzu o pierwszej w nocy?

Chwilę później jęki stały się na tyle donośne, że chyba już nie tylko ja je słyszałem. Wściekły, ponownie podniosłem się z łóżka, by pójść do zakochanej pary i trochę ich uciszyć. Przy drzwiach nagle zamarłem. A co, jeśli to była Valentina? Jeśli w tej chwili ktoś ją posuwał na ścianie hotelowego korytarza? Nie, kurwa, jeśli to ona, to nie wytrzymam tego. Rozszarpię gościa na strzępy.

Zastanawiałem się, czy mam otwierać te cholerne drzwi, czy mam wychodzić i patrzeć, kto zakłóca mi ciszę nocną. Trochę się tego obawiałem, ale w końcu ciekawość wzięła górę. Ostrożnie otworzyłem drzwi i wyjrzałem na korytarz. Chwilę później kamień spadł mi z serca, ale jednocześnie ogarnęło mnie obrzydzenie.

To nie była Valentina. To była Grace. Oparta o ścianę, trzymała się uchwytu lampy, który chybotał się niebezpiecznie, jakby zaraz miał się urwać. Dalej była ubrana w tę wściekle różową sukienkę, z tym że jej majtki leżały teraz na podłodze. Nogami obejmowała kolesia, w którym rozpoznałem Finna. Miał spodnie zsunięte do połowy, przez co widziałem tylne partie jego ciała, których raczej wolałem nie oglądać. Wykonywał szybkie posuwiste ruchy. Nie było wątpliwości do tego, co w tej chwili robili. Grace jęczała jak profesjonalna aktorka porno. Chwilę zajęło mi ogarnięcie, dlaczego, do chuja, musieli robić to akurat pod moimi drzwiami, ale wtedy wszystko stało się jasne – to chyba był po prostu dalszy ciąg jej zemsty. Może miałem być zazdrosny? Miałem się wściec, podbiec do nich, odepchnąć Finna tak, by jego kutas z niej wyskoczył i… no właśnie, i co wtedy? Miałem ją uściskać? Pocałować? Zapewnić, że teraz będzie już tylko moja? Chyba nie uwzględniła w swoim planie jednej rzeczy – nie tykałem tego, czego dotykał wcześniej Finn. Zresztą, wydawała się całkiem chętna do rozkładania przed nim nóg. Nie do końca pojmowałem, o co jej chodziło, ale nawet mnie to nie interesowało.

Już zamierzałem wrócić do siebie, kiedy nagle Grace przerwała swoje jęczenie i spojrzała mi prosto w oczy, jedynie ciężko dysząc. Popatrzyłem na nią beznamiętnie. Jeśli liczyła na jakąś reakcję z mojej strony, to czekało ją gorzkie rozczarowanie. Wycofałem się do swojego pokoju, zamykając drzwi. Zdążyłem tylko zauważyć na jej twarzy bezbrzeżne zdumienie.

Zamykając drzwi na klucz, zastanowiłem się, co czuję. Co poczułem, widząc, jak mój kumpel posuwał dziewczynę, która zagrzewała również moje łóżko. Nie czułem chyba nic szczególnego. Byłem nieco zirytowany i trochę rozbawiony, ale nic poza tym. Nie czułem zazdrości. Nie czułem ochoty, by rozszarpać Finna. Gdyby to była Valentina… Aż wzdrygnąłem się na tę myśl. Wtedy obiłbym mu mordę. Długo i porządnie. Później tylko pozostałby ból mojej prawej ręki i czegoś w środku – co bym zrobił, gdyby to Valentina tam była? Gdyby się z nim przespała? Nie zniósłbym tego. Jakimś cudem Finn zawsze ze mną wygrywał, ale nie w tej sprawie, kurwa. Tutaj nie mógł wygrać.

Wróciłem do łóżka, jako że głosy za drzwiami zdecydowanie ucichły.

 

To śniadanie stanowczo mogłem zaliczyć do najbardziej krępujących w historii. Miałem wrażenie, że Valentina czuła się niekomfortowo, gdy byłem blisko, więc usiadłem jak najdalej od niej. Niestety, przez to wylądowałem tuż obok Grace, która chyba nie mogła przeżyć mojego braku reakcji, bo wciąż intensywnie się na mnie gapiła. Unikałem jej wzroku i starałem się zachowywać tak, jakby była powietrzem. To chyba nie umknęło uwadze Jacksona, bo przyglądał nam się nieodgadnionym wzrokiem. Ja z kolei patrzyłem na Finna, próbując się doszukać u niego jakichś szczególnych reakcji po tym, co wyprawiał w nocy na korytarzu, ale jego interesowała tylko – jak zwykle – zawartość jego żołądka, więc wpatrywał się w swoje parówki na talerzu, jakby były grecką boginią. Usiłowałem nie patrzeć na Valentinę, więc nie wiedziałem, co konkretnie robiła. W efekcie tylko Zack usiłował podtrzymać konwersację, ale nikt mu nie odpowiadał, więc rozmowa raczej się nie kleiła. W sumie nie zależało mi na niej. Jadłem śniadanie, kontrolując jednocześnie śniadanie Grace i czas, w jakim tempie znikało z jej talerza. Skończył się czas dobroci. Zamierzałem w końcu wyjaśnić z nią parę spraw, czy tego chciała, czy nie.

- Musimy porozmawiać. – Zwróciłem się do niej, gdy zjadła ostatni kawałek jajecznicy. Przez chwilę chciałem dostosować się do rady Jacksona, ale w obecnej sytuacji nie miałem jak. Przecież nie wykrzyczałbym na stołówce pełnej ludzi, że z nami koniec, w każdym możliwym aspekcie. Miałem nadzieję, że tym razem mi nie zwieje, ale nawet jeśli to zrobi – kurwa, walić wszystko, biegnę za nią, choćbym miał zrobić półmaraton.

Grace odłożyła delikatnie widelec na talerz.

- Tak, chyba tak.

Poczułem ulgę, że tym razem się nie stawiała. Wspólnie wstaliśmy od stolika, kierując się na zewnątrz hotelu. Była jakaś przygaszona. Niemal zrobiło mi się jej żal, ale potem przypomniała mi się plama na sukience Valentiny i pełen zadowolenia uśmieszek Grace.

- To, co zrobiłaś wczoraj Valentinie, było naprawdę chamskie – rzuciłem neutralnym tonem, gdy wyszliśmy przed hotel. Grace kręciła się niespokojnie w miejscu. – Nie spodziewałem się tego po tobie. O tym, co działo się na korytarzu, już nawet nie wspomnę. Co chciałaś tym osiągnąć?

Spłonęła rumieńcem, ale nie odpowiedziała. Wyglądało na to, że musiałem sam pokierować rozmową.

- Jeśli chciałaś, żebym był zazdrosny, to ci nie wyszło – ciągnąłem, a ona gapiła się w ziemię. – Od początku traktowałem cię jedynie jako…

- Zabawkę do seksu? – Wpadła mi w słowo.

- Ty też mnie tak traktowałaś. – Moje brwi podjechały do góry. – Już o tym rozmawialiśmy. Wtedy, w klubie, oboje potraktowaliśmy się tak samo. To miała być tylko jednorazowa przygoda.

- Ale potem zabrałeś mnie ze sobą w trasę, więc myślałam…

- Co myślałaś? Że będziemy razem?

Grace uparcie milczała.

- Od początku dawałem ci do zrozumienia, że nie chcę związku, że to tylko seks. – Tłumaczyłem jej jak dziecku. – Owszem, przez chwilę chciałem cię lepiej poznać, więc zabrałem cię na kolację, ale ty byłaś na niej jak słup soli. Potem rzuciłaś się na mnie przed drzwiami pokoju. Dawałaś sprzeczne sygnały, a potem uczepiłaś się mnie…

Chyba przeholowałem, bo gdy podniosła głowę, zobaczyłem, że w oczach ma łzy. Westchnąłem ciężko.

- Chodzi mi o to, że… uznałaś, że nagle jestem twój, choć łączył nas tylko seks. Nigdy mnie o to nie zapytałaś. Traktowałaś mnie jak swojego chłopaka, a ja chciałem tylko…

- Chciałeś mieć kogoś, kogo możesz wyruchać? – Znowu mi przerwała, a łzy pociekły po jej twarzy. Nie wiedziałem, co robić – z jednej strony było mi jej szkoda, a z drugiej chciałem wreszcie to skończyć. – Bo nie możesz mieć Valentiny?

Kurwa. Jeszcze raz ktoś mi wspomni o niej w taki sposób…

- Tu nie chodzi o Valentinę.

- Zawsze o nią chodzi – rzuciła gorzko Grace. – Nie jestem głupia. Widziałam, jak na nią patrzysz.

- I dlatego postanowiłaś się zemścić? Zatrzymać mnie siłą?

Znowu umilkła.

- Grace, posłuchaj, nie chcę już rzucać żadnych oskarżeń w twoją stronę. Nie chcę się kłócić. Chcę tylko wyjaśnić pewne sprawy. Nie jesteśmy dla siebie. – Delikatnie powiedziane. – To był błąd, że w ogóle zaczęliśmy uprawiać seks. Wyraźnie oczekujemy czego innego od życia i od partnera.

Nie dała mi dokończyć.

- Liam, czy… Czy ty w ogóle coś do mnie czułeś? Cokolwiek?

Nie potrafiłem myśleć, gdy tak patrzyła na mnie wielkimi oczami pełnymi łez. Mogłem powiedzieć, że tak, zależało mi na niej. Może wtedy przestałaby płakać. Ale mogła też już nigdy nie odpuścić. Musiałem w końcu powiedzieć prawdę.

- Nie – odparłem, a ona zwiesiła głowę. – Przykro mi, ale nie. Podobałaś mi się, ale później wszystko się popsuło. Został nam tylko seks. Nigdy nie chciałem związku. Nie jestem na to gotowy. Moja poprzednia dziewczyna zraniła mnie na tyle, że nie stać mnie, by dać ci coś więcej.

Po jaką cholerę wspominałem o Ashley? Sam nie wiedziałem. Te słowa same wypłynęły z moich ust. Właściwie mówiłem prawdę – poza jednym, małym szczegółem. Być może mógłbym dać z siebie więcej, ale tylko Valentinie. Ona jednak chyba mnie nie chciała. Każdy mi to mówił – że nie mogłem jej mieć. Może to był czas, by w końcu im uwierzyć. Nie zamierzałem ponownie dać się zranić.

Grace nagle wzięła głęboki oddech. Otarła łzy i wyprostowała się. Gdy na mnie spojrzała, znowu była tą niepozorną, miłą dziewczyną, którą spotkałem w klubie.

- Chętnie bym tu została i cię wyleczyła – rzuciła. – Z tego, co zrobiła ci twoja była. Ale wiem, że jeśli tu zostanę, to jeszcze nieraz mnie zranisz. A nie chcę tego. Miałam nadzieję, że może coś z tego będzie, ale… masz rację. Nie pasujemy do siebie. Nie będę dłużej zawracać ci głowy. Wrócę do Los Angeles – dodała. – Już wczoraj sprawdzałam loty. Zaraz kupię sobie bilet.

Trochę mi ulżyło, a z drugiej strony poczułem się dziwnie. Właściwie Grace nie była taka zła. Ostatecznie była całkiem miła i w końcu udało mi się z nią porozumieć. Miała jednak rację – nie powinna z nami zostawać. Nie pasowała tu. Zaproszenie jej od samego początku było głupie i chyba nie wynikło z tego nic dobrego.

- Odwiozę cię na lotnisko – zaoferowałem. – Jeśli chcesz się pożegnać z resztą, to…

- Nie trzeba – przerwała mi. – Pójdę się tylko spakować i zaraz tu wracam.

- W porządku. Zaczekam.

Odeszła w stronę hotelu, a ja zostałem na nagrzanej słońcem ziemi, cicho wypuszczając powietrze z płuc. To koniec, w końcu koniec. Została już tylko Valentina. Tylko że jej nie chciałem się pozbywać – już nie. Chciałem czegoś więcej. Byłem w stanie jej to dać. Gdyby tylko chciała…

Cichy głosik w głowie mówił mi, że być może to ona nie będzie w stanie dać mi niczego więcej.

 

Zapłaciłem za taksówkę i odwiozłem Grace na lotnisko. Już później nie rozmawialiśmy. Zeszła z walizką na dół, gdzie czekałem na nią pod hotelem i wsiadła do taksówki, nie zaszczycając mnie spojrzeniem. Czułem się głupio. Ostatecznie chyba jej na mnie zależało, a ja nie potrafiłem się zmusić, by też coś do niej poczuć. Pewnie czuła się zraniona. Siedząc obok niej w taksówce, słyszałem, jak delikatnie pociągała nosem i zastanawiałem się, czy powinienem pozostać z nią w kontakcie, jak już wróci do Los Angeles. W sumie taki kontakt czysto telefoniczny w niczym by mi nie zaszkodził.

Odprowadziłem ją na lotnisko, aż w końcu dotarłem do miejsca, gdzie musiałem ją zostawić. Nie wiedziałem, jak mam się z nią żegnać.

- Jakbyś chciała kiedyś porozmawiać, to napisz do mnie – odezwałem się w końcu. Ostatecznie mogłem to zaproponować – decyzja i tak należała do niej. – Życzę ci wszystkiego dobrego.

- Ja tobie też. – Wspięła się na palce i uścisnęła mnie krótko, po czym szybko złapała walizkę i odeszła w stronę odprawy. Wpatrywałem się w jej kręcone włosy, aż znikły mi z oczu. Wtedy odwróciłem się na pięcie i odszedłem, czując jakiś wewnętrzny spokój.

Wróciłem do hotelu, gdzie w sumie nie miałem nic do roboty. Mieliśmy zabierać się w dalszą trasę, ale dopiero po obiedzie. Upewniłem się, że niczego nie zostawiłem w pokoju, choć właściwie i tak prawie nic nie rozpakowywałem. Miałem dość tego życia na walizkach. Chciałem wrócić już do domu, do rodziny i domowego jedzenia. Brakowało mi rozmów z Alexią, ale cały się aż jeżyłem na myśl, że teraz będzie pewnie opowiadała tylko o swoim chłopaku.

Przeglądałem Internet i słuchałem muzyki, aż w końcu zrobiła się trzynasta i postanowiłem, że chyba czas coś zjeść. Musiałem powiedzieć chłopakom i Valentinie, że Grace już z nami nie ma. Byłem ciekawy, jak to przyjmą – zwłaszcza Valentina.

Odstawiłem laptopa i zwlokłem się z łóżka, by iść na dół, do stołówki. Po drodze natknąłem się na Valentinę. Tym razem odważyłem się na nią spojrzeć.

- Hej – powiedziałem odruchowo.

- Hej – odparła, odwracając się w moją stronę. Włosy miała odgarnięte do tyłu, przez co udało mi się zobaczyć, że w jej uszach kołysały się kolczyki, które jej podarowałem. Bardzo ładnie współgrały z kolorową zwiewną sukienką, którą miała na sobie. Poczułem w środku przyjemne ciepło. – Jak tam rozmowa z Grace?

- Wróciła do Los Angeles.

Valentina uniosła wysoko brwi.

- Łał. Tego się nie spodziewałam.

- A czego się spodziewałaś?

- Czy ja wiem… może tylko tego, że przestanie cię tak obłapiać.

- Nie chciała już tu być. – Wzruszyłem ramionami. – Wyjaśniliśmy sobie wszystko i postanowiła wrócić do domu.

Valentina już tego nie skomentowała. Trudno mi było wyczytać z jej twarzy jakiekolwiek emocje. Chciałem zapytać, co o tym sądzi, ale nie zrobiłem tego. W milczeniu zeszliśmy na stołówkę. Zobaczyłem Finna i Jacksona stojących przy półmiskach z jedzeniem.

- Gdzie Zack? – spytałem, podchodząc do nich i nie widząc trzeciego kolegi.

- A bo ja wiem? – Finn wzruszył ramionami. – Może śpi albo ma zatrucie pokarmowe. Co mnie to obchodzi. Więcej jedzenia dla mnie.

- Twoje współczucie jest powalające – rzuciłem.

Widziałem, jak Jackson się rozgląda.

- A gdzie Grace? – zapytał mnie.

- Grace wróciła do Los Angeles.

To wyraźnie przykuło uwagę Finna, który na chwilę oderwał wzrok od frytek, które właśnie sobie nakładał.

- Na serio? – zapytał, marszcząc brwi.

- Na serio – rzuciłem, biorąc tacę i sztućce. – Co, martwisz się? Już nie będziesz miał kogo dymać?

Jackson i Valentina spojrzeli na mnie ze zdziwieniem, ale Finn tylko się roześmiał.

- Daj spokój, Liam. Ja zawsze mam kogo dymać. – Odłożył wielką łyżkę z powrotem do półmiska. – Swoją drogą, nieźle ci idzie.

- O co ci chodzi?

Zerknął na mnie konspiracyjnie.

- No wiesz… nie będę udawał, że nie wiem o co chodzi. Grace ni z tego ni z owego postanowiła wrócić do domu, Sofía też zniknęła. Zbijasz laski jak pionki na szachownicy. Mordujesz je, czy co? – Zaśmiał się głośno. – Każda od ciebie ucieka.

Miałem jakieś przeczucie, że ta rozmowa nie skończy się kulturalnie.

- Odpierdol się, Finn – rzuciłem. – Nic ci do tego.

- Tak tylko mówię. Może potrzebujesz pomocy? – Pochylił się ku mnie ze złośliwym uśmieszkiem. – Bo chyba nie najlepiej ci idzie z kobietami. Chętnie ci udzielę korepetycji.

- Zamknij się.

- Co się tak oburzasz? Nie każdy może być mną. – Westchnął teatralnie. – Powinieneś docenić, że chcę ci pomóc.

- Nie potrzebuję twojej pieprzonej pomocy, Finn. – Zaczynałem się wkurwiać. – Dla twojej wiadomości, Sofía bardzo chciała, bym się z nią przespał. Ty jej nie wystarczyłeś, więc chyba jednak nie jesteś taki zajebisty. – Tym razem to ja się uśmiechnąłem. – A Grace pozwoliła, byś ją bzyknął, tylko po to, bym ja to zobaczył i był zazdrosny.

- Co, kurwa? – Ręka Finna zawisła w powietrzu. – Pierdolisz.

- Dorośnij w końcu, Finn. Swoją drogą, wielkie dzięki za pokazywanie mi swojego tyłka o pierwszej w nocy tuż przed moimi drzwiami. Doprawdy, utuliło mnie to do snu.

Finn wyraźnie wrócił na właściwe tory, bo warknął nagle:

- Wali mnie ta cała twoja Grace. Była tylko przystankiem w drodze do celu. Celu, który, niestety, nigdy nie będzie twój. – Zerknął znacząco na Valentinę, która milcząco przyglądała się naszej kłótni. Poczułem, jak krew we mnie zawrzała. – Ale chcesz się ze mną ścigać, mistrzu? Powodzenia.

Chyba chciał coś jeszcze dodać, ale nie dokończył, bo moja pięść z głuchym łoskotem wylądowała na jego twarzy. Usłyszałem brzęk tłuczonego talerza. Misternie układane na nim frytki spadły na podłogę, razem z Finnem, który aż się przewrócił od mojego ciosu. Zamachnąłem się jeszcze raz i ponownie go uderzyłem. Słyszałem wokół jakieś krzyki, ktoś mnie od niego odciągał, ale byłem tak wkurwiony, że już nic mnie nie obchodziło. Finn był przebrzydłą świnią. Zbierało mu się już od długiego czasu. Nagle wszystko się we mnie skumulowało. Przyłożyłem mu jeszcze raz, aż z nosa trysnęła mu krew. Pochyliłem się nad nim i warknąłem:

- Nie waż mi się, kurwa, tak o niej mówić. Ona nie jest taka, jak wszystkie twoje kurwy. Tylko ją tkniesz, a oberwiesz jeszcze bardziej, rozumiesz?

Finn splunął tylko krwią, patrząc na mnie z nienawiścią. Nie zdążyłem nic więcej zrobić, bo poczułem, jak Jackson mnie od niego odciąga.

- Kurwa, Liam, uspokój się! – Postawił mnie na nogi. Zerknąłem na swoją dłoń, a po chwili na ludzi, stojących wokół i gapiących się na nas ze zdumieniem. Ktoś podźwignął Finna na nogi, który złorzeczył, dalej plując krwią. Zerknąłem na Valentinę, stojącą z boku, wyraźnie przerażoną.

Straciłem apetyt. Czułem, jak poziom adrenaliny zaczyna powoli opadać. Wyminąłem gapiów i wypadłem przez drzwi na zewnątrz, oddychając ciężko. Zastanawiałem się, co teraz Valentina o mnie pomyśli. Może nie powinienem się rzucać na Finna, ale nie wytrzymałem tego, jak się o niej wyrażał. Wiedziałem, że miał na nią ochotę – było to widać choćby po jego obrzydliwym oblizywaniu się na jej widok – ale robiło mi się niedobrze na samą myśl, że mógłby jej dotknąć.

Rozprostowałem rękę, która zaczynała robić się sina. Opadłem na krzesło na tarasie i próbowałem się uspokoić. Po chwili szklane drzwi się rozsunęły i wyszła przez nie Valentina. Podeszła do mnie i wyciągnęła coś w moją stronę. Zerknąłem na nią.

- Dzięki – mruknąłem, biorąc od niej kostki lodu zawinięte w ściereczkę. Syknąłem, przykładając je sobie do ręki. – Przepraszam, że musiałaś na to patrzeć.

- Co w ciebie wstąpiło? – zapytała ostro, siadając naprzeciwko mnie. – Chyba znasz Finna nie od dziś. Tylko się z tobą drażnił. Czemu musiałeś go uderzyć?

- Należało mu się.

- Serio? – Pokręciła głową. – I to jest wystarczający powód?

- Nie znasz Finna tak jak ja. – Wciąż oddychałem z trudem. – To pieprzony…

- Za dużo emocji w sobie tłamsisz, Liam! – Przerwała mi. – Ciągle zamykasz się w sobie, a później dzieją się właśnie takie rzeczy.

- O czym ty mówisz?

- O twojej byłej dziewczynie – powiedziała z naciskiem, a ja zamarłem.

- Co? – spytałem głupio. – Tu nie chodziło o Ashley.

- A właśnie, że chodziło. Nie zamknąłeś tego rozdziału. – Dalej patrzyła na mnie ostrym wzrokiem, ale ton jej głosu złagodniał. – Przeze mnie nie zaśpiewałeś piosenki o niej. Dalej o niej myślisz. Z nikim o niej nie rozmawiasz, a cierpisz po rozstaniu, więc w końcu wybuchasz.

- Ja nie… – zacząłem, ale znowu nie pozwoliła mi dokończyć.

- Porozmawiaj z kimś w końcu. Wyrzuć to z siebie.

Tak na mnie patrzyła, że w końcu poczułem, jak puszczają moje bariery. Wszystkie. Do tej pory z nikim nie byłem w stanie rozmawiać o Ashley, ale być może Valentina miała rację – może w końcu musiałem to z siebie wyrzucić. Nagle wypłynęło ze mnie wszystko:

- Poznaliśmy się w liceum. Od razu mi się spodobała, ale nie byłem na tyle śmiały, by od razu do niej uderzyć. Kręciłem się wokół niej, aż w końcu udało mi się zaprosić ją na randkę. Od razu poszliśmy potem do łóżka. Byłem z nią naprawdę szczęśliwy. Na początku nie zauważałem jej wad. Była dla mnie ideałem. Aż w końcu… – Skrzywiłem się. – Zaczęliśmy się kłócić. O wszystko, o nawet najdrobniejsze rzeczy. Nasz związek powoli stał się toksyczny. Była wymagająca, ale manipulowała mną tak, żebym na koniec myślał, że wszystko było moją winą. Dopiero teraz to widzę. Kłóciliśmy się, ale później znowu stawała się moją Ashley, więc nie potrafiłem od niej odejść czy jej znienawidzić. Wręcz jeszcze bardziej ją kochałem. Uzależniła mnie od siebie do tego stopnia, że nie byłem w stanie funkcjonować bez niej. Aż pewnego dnia… – Urwałem na chwilę. – Zerwała ze mną. Tak po prostu. Nie powiedziała, dlaczego. Spakowała swoje rzeczy i wyszła. Powiedziała, że nie chce mnie już widzieć. Nigdy nie dowiedziałem się, co zrobiłem źle, a co mogłem zrobić inaczej. Tak po prostu odeszła… – Spuściłem wzrok na moją siną rękę. – Odkąd założyliśmy zespół, zawsze była obok. Wszystko robiłem z nią. Aż w końcu tak nagle mnie zostawiła i…

Przerwałem, bo czułem się jak pięcioletni chłopiec, płaczący, bo rozbił sobie kolano. Nie chciałem wychodzić przed Valentiną na słabego – na kogoś, kto płakał za swoją byłą. Poczułem się jednak odrobinę lepiej, gdy w końcu to z siebie wyrzuciłem. Odrobinę, ale zawsze.

Spojrzałem na Valentinę, która pokiwała powoli głową.

- Dobrze. Wyrzuciłeś to z siebie. Teraz musisz zrobić jeszcze tylko jedno.

- Niby co?

- Zaśpiewać piosenkę – powiedziała delikatnie. – Już niedługo wasza trasa dobiega końca. Zrób to na ostatnim koncercie. Zaśpiewaj i zapomnij o Ashley. Zamknij ten rozdział i otwórz nowy.

- Nowy? Niby jaki? – prychnąłem. – Już próbowałem. Z Grace. Sama widzisz, jak to się skończyło. Miałem nowy rozdział i go zamknąłem.

Valentina pochyliła się ku mnie lekko, a jej oczy błyszczały.

- Nie mówiłam o Grace – szepnęła.

- A o kim?

Nie odpowiedziała, jedynie wychyliła się lekko do przodu i mnie pocałowała. Przez chwilę nie byłem w stanie myśleć, miałem wrażenie, że to sen. Chciałem się uszczypnąć, ale przecież to była prawda – siedziałem tu, z siną ręką, a ona mnie pocałowała. Upuściłem kostki lodu na podłogę i obiema rękami przyciągnąłem Valentinę bliżej siebie. Smakowała miętą i limonką. Miała niesamowicie delikatne usta. Całując ją, miałem ciarki na całym ciele. Od dawna się tak nie czułem. Ani z Grace, ani z nikim innym. Nagle wszystko jakby wskoczyło na swoje miejsce.

Może jednak Finn, Grace i cała reszta się mylili. Mogłem ją mieć. Mogłem otworzyć nowy rozdział w swoim życiu. Bo gdy Valentina mnie pocałowała, nagle to wszystko stało się możliwe. I byłem jej za to cholernie wdzięczny.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania