Latać nie potrafimy cz. III — Podarte kwadraty
— Oni wrócą — szepczę. — Te bestie po nas wrócą.
— Może przyjdą inne? — pyta. — Nie wszystkie bestie są takie same. Może oni…
— Daj spokój. — Unoszę rękę, by jej przerwać. — Oni wszyscy są tacy sami. Poza tym nie wierzę, że rodzice nam to zrobili. — Głos mi się łamie. Przełykam ślinę. — Mówili, że nas kochają, ja się ich bałam, ty kochałaś, a oni stwierdzili, że zwariowałam.
— Oni chcą naszego dobra! — Spojrzała na mnie wielkimi, niebieskimi oczami lśniącymi od łez. — Mama i tata…
— Nie nazywaj ich tak!
— Ale ja…
— Nie! Oni chcą przeciąć naszą nić! Zobaczysz, niedługo znowu przyprowadzą do nas tę szmatę co ostatnio.
— Ona również chce nam pomóc.
— Daj spokój — niecierpliwię się. — Oni wszyscy chcą nas rozdzielić. Dlatego miałyśmy nauczyć się latać, pamiętasz? Już tego nie chcesz?
— Chcę twojego szczęścia — opuszcza głowę.
Zbliżam się do niej, chwytam mocno za policzki i łączę nasze usta. Jej wargi tańczą z moimi, jakby pasowały do siebie idealnie. Kładę dłoń na słabo bijącym sercu przyjaciółki.
— To ty jesteś moim szczęściem — mówię.
Uśmiecha się w odpowiedzi.
— Kocham cię — zapewnia.
— Ja ciebie też.
Ponownie łączymy się w pocałunku.
— Rozbijemy niebo razem? — pytam.
— Chyba nie muszę odpowiadać.
Nagle ktoś wchodzi do pokoju. Patrzę na twarz gościa, który samą obecnością niszczy wszystko dookoła.
— To znowu ty — warczę. — Wynoś się. Nie rozumiesz, że cię nie potrzebujemy?
— Ja naprawdę chcę ci tylko pomóc — mówi kobieta. Siada na jednym z krzeseł. — Kiedy zrozumiesz, że ona nie istnieje, szybciej wyzdrowiejesz.
— Nie. Jestem. Chora.
— Bo patrzysz przez jej pryzmat.
— Nic mi nie wmówisz!
Przyjaciółka chwyta mnie za rękę.
— Uspokój się — prosi.
— Ona nie istnieje — powtarza psychiatra.
Moje drżące ręce drą kwadraty. Wydobywa się z nich puch unoszony w powietrzu przez kilka sekund, po czym upada na ziemię. Dźwięk rozdzieranego materiału komponuje się z moim krzykiem, jakby płakał razem ze mną.
— Nic mi nie wmówicie! — wrzeszczę, szamotając się wśród bieli. — Słyszycie?! Nic!
Komentarze (22)
tak to napisać. 5
Pytanie za to mam, dlaczego tak: "Nie. Jestem. Chora"?
Próbuję to ogarnąć, ale kicha i klapa. Nie kumam po co, na co, z kim i dlaczego.
Ciekawe.
Poklaski.
A miło, że Ci do gustu przypadło, dziękuję!
Też się przy Was uczę.
Chociaż emotikony nie czynią we mnie spustoszenia.
To sztuczność. Łech, łęch.
Mnie nauczano tak: "Nieee jesteeem chooora!". Kropka nie powoduje wzmocnienia akcentu, raczej kończy zdanie.
Ale nie mądruję.
PODOBAŁO SI|Ę.
A emotki, cóż, w tekście to zło z całą pewnością :/
W każdym razie dziękuję raz jeszcze!
A potem powiedz je z kropką.
A na koniec powiedz je z mocą wykrzyknika.
Coś się w końcu trafi.
Za co nie ma co. Od dziękuję mam zajady. Czasami. Hi ha.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania