LBnaDrabble nr 35 _ daleko było od tej żółtości ścian do jej cytrynowego
Karczowano teren pod nowe osiedle. Powstawała ogromna pustynia.
Z budową ruszyli wiosną. Ziemię wykopali, fundamenty położyli. Domy rosły jak na drożdżach. On murarz, ona kucharka. Przyjechali budować miasto, dla siebie, dla innych.
Raz dziennie przynosiła chleb owinięty lnianą szmatką, z prześwitami, mąka pudrowała dłonie. Całował bochen i rwał palcami. Był taki głodny.
Wieczorem spoglądali na migające światła. Marzyli:
– A ściany w kuchni jakiego koloru byś chciała?
– Cytrynowy.
– Cytrynowy?
– No.
– Niechaj będą cytrynowe.
– Czy będzie nam dobrze?
– Oczywiście. Będę cię całował w kuchni.
– W pokoju też?
– Tam będę cię kochał.
Słowa paliły jej policzki jak ogień.
Jeszcze nigdy cytryn nie widzieli.
Komentarze (32)
Literkowa
Może, że nie było między nimi żadnego "kwasu".
A może, że nie mieli pieniędzy na cytrusy, które były kiedyś dosyć drogie.
A może on, jak to facet, nie wiedział, jaki to kolor "cytrynowy"?
Podobno mężczyźni słabo znają się na kolorach.
Sympatycznie tutaj. Lubię teksty o budowaniu. To rzadkość. Częściej czytam o burzeniu.
Pozdrawiam
Tak, lata 50/60
Pozdrawiam
Przez ten pryzmat odbieram ten tekst. Marzenie o czymś odległym, wręcz nierzeczywistym. Cytrynowe ściany, brzmią jak powiew z zachodu.
Pewne poczucie beznadziejności się tu czai...
Podoba mi się ten tekst choć nie wiem czy dobrze rozumiem.
Pozdrawiam!
A cytryny w PRL-u? Chyba jednak były łatwo dostępne. Popularna była "Popularna" z cytryną i cukrem.
Ci nie widzieli, bo jeszcze nie widzieli, się budowało miasto, były sklepy gotowe, to i cytryny dowieźli. Na wsi mało widzieli - fakt, dróg nie było dobrych a często i prądu - socjalizm to naprawiał po woli i potem nawet na wsi były.
Czy beznadzieja? Nie, wręcz przeciwnie wielka siła.
Dobrego dnia
Dziękuję za ciekawe wejrzenie.
Pozdrawiam
Ja nie sądzący, że oni nieszczęśliwi, tylko że przeciwnie, toż startowali we wspaniały świat, lepszego nie szło nawet marzyć, by dotknąć a cytryny z czasem dotarły, nawet je w doniczkach udawało się wyhodować.
Pozdrawiam
Napisz kiedy będziesz następnym razem. Z przyjemnością porwę Cię na kawę:)
Ale skoro jest „jeszcze nigdy“ to w opowieść jest optymistyczna i pełna nadziei. Przyszłość może się rysować w jasnych barwach, wszystko jest możliwe. Marzenia mogą się spełnić. Wystarczy je mieć.
Dziękuję za ciekawe refleksje i spokojnego dnia
Kolor cytrynowy w tym drabbelku, moim zdaniem symbolizuje marzenie. Nie dziwi mnie, że długo nie widzieli cytryn, które pojawiały się, z reguły, przed świętami i uroczystościami związanymi z PZPR-em. Lubimy bajkowo brzmiące słowa, wyrażają tęsknotę za czymś lepszym i trudno osiągalnym.
Przeniosłaś nas w powojenny świat, który znam z opowieści rodziców i rodziny, świat nielukrowany i pełen zasadzek. Mama wspominała, że życie budziło się szybko wielkim wysiłkiem jednostek. Niestety, władza nie rozpieszczała Polaków. Dlatego te cytryny sprowadzają się do pewnej metafory o życiu w PRL-u.
Pozdrowienia!
Tak marzenie o ciepłym domu i miłości. Tych dwoje mieli tyle pragnień i nadziei na nieznane jutro.
Dobrego dnia
Ładnie i do zamyślenia.
Pozdrawiam
https://www.opowi.pl/forum/literkowa-bitwa-na-drabble-linki-do-w1242/
Pozdrawiam
Rozpoczynamy głosowanie. Tylko 1100 słówek do zaczytania.
Czytamy, komentujemy i głosujemy według zasady: 3 - 2 - 1 - plus uzasadniamy dlaczego?
Głosujemy do 20 listopada /sobota/ godz. 23.59
Dziękujemy wszystkim za udział i liczymy na Autorów! Na obowiązkowe czytanie i pozostawienie komentarzy.
Literkowa
Pozdrawiam
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania