Poprzednie częściŁzy Gwiazd - część 1

Łzy Gwiazd - część 11

Ten, który mnie przyprowadził pchnął mnie na kolana. Z tej perspektywy widziałam tylko buty napastników. Jeden z nich ukucnął naprzeciwko mnie. Był chyba najstarszy z nich wszystkich. Miał ciemne włosy i tak czarne oczy, że prawie nie było widać w nich źrenic. Tuż pod lewym okiem miał bliznę w kształcie księżyca. Dostrzegłam nawet złoty kolczyk w prawym uchu. Dłońmi w czarnych rękawiczkach boleśnie chwycił mnie za twarz.

- A więc to ta dziewczynka zawstydziła moich dwóch synów – odsłonił zęby w drapieżnym uśmiechu. – Powiedz mi, co jest w tobie takiego niezwykłego?

Gdy nie odpowiedziałam wskazał na Julkę i Radka.

- Popatrz, warto było narażać swoich przyjaciół?

Miałam ochotę napluć mu w twarz. Nienawidziłam go. Gdybym tylko mogła to bez skrupułów bym go zabiła.

- Może jeszcze uratujesz swoich przyjaciół – zaczął oglądać swoje paznokcie. – Jeżeli od teraz będziesz grzeczną dziewczynką, ta dwójka będzie żyła.

Nie wierzyłam w ani jedno jego słowo. Nawet jeżeli zrobię wszystko czego zażąda to zabije Julkę i Radka dla przykładu.

- Co miałabym zrobić? – postanowiłam grać na zwłokę.

Mężczyźnie rozbłysły oczy a ja poczułam, jak cały żołądek podchodzi mi do gardła. Z trudem opanowałam odruch wymiotny.

- O, na pewno się domyślasz – uradowany klasnął w dłonie. – Przecież wiadomo czego chcą łowcy.

Zachwiałam się i upadłam na dywan. Pod ręką poczułam wilgotną ciecz, krew. Musiała należeć do Radka. Z tej odległości widziałam, jak jego klatka ledwo – ledwo się unosi. Denerwował mnie i kpił, ale gdyby zginął byłaby to moja wina. Chyba nie potrafiłabym żyć z takim poczuciem winy.

- Nie musisz się bać – mężczyzna pocieszył mnie. – Adrian słynie z tego, że jest bardzo delikatny – wskazał na wielkoluda stojącego pod oknem.

Olbrzym miał chyba ze dwa metry i ogromne ręce. Wątpiłam, by potrafił zrobić cokolwiek delikatnie. Kiedy mężczyzna zobaczył, że na niego patrzę posłał mi obleśny uśmiech.

- Widzisz, chłopak aż pali się do roboty – skomentował przywódca. – Nie ma co tracić czasu, prawda? – zapytał. –Szczególnie, że twoim przyjaciołom nie zostało go bardzo dużo.

Mimowolnie zerknęłam na Julkę. Przez moment wydawało mi się, że dziewczyna otworzyła oczy. Kiedy ponownie na nią spojrzałam, były zamknięte a ona leżała zupełnie bez ruchu.

- Możecie zrobić to w kuchni – uśmiechnął się mężczyzna. – Po co brudzić tutaj jeszcze bardziej, prawda?

Olbrzym zaprowadził mnie do kuchni. Oślepiona zmrużyłam oczy, gdy zapalił światło. Mężczyzna jednym sprawnym ruchem zrzucił brudne talerze ze stołu.

- No – warknął – pokazuj skrzydła i kładź się na stole.

Serce załomotało mi, jak oszalałe a kolana się ugięły. Nie chciałam myśleć o tym, co mężczyzna chce zrobić. Żeby go nie prowokować wysunęłam skrzydła. Ich pojawienie się wywołało lekki wiaterek, który poruszył firankami. Kiedy je rozłożyłam wypełniły prawie całą przestrzeń w kuchni. Mężczyzna przez chwilę stał i przyglądał się im a ja wykorzystałam ten moment, by sięgnąć po nóż. Trzymałam go ukryty za plecami, modląc się w duchu, by napastnik niczego nie zauważył.

- Sam mam cię wsadzić na ten stół?

Postąpiłam krok do przodu. To widocznie zdenerwowało mężczyznę, bo przyciągnął mnie mocno do siebie. Staliśmy tak ciało przy ciele przez dobre pięć sekund. Potem mężczyzna cofnął się i spojrzał z niedowierzaniem we własny brzuch. Sterczał z niego trzonek od noża kuchennego. Nieprzyjaciel postąpił krok naprzód i upadł na kolana. Chciał coś powiedzieć, ale zakrztusił się krwią. Kiedy upadał, chwycił za jedno z krzeseł i pociągnął je ze sobą. Hałas rozniósł się echem po całym domu. Wiedziałam, że nie mam dużo czasu i zaraz ktoś przyjdzie sprawdzić, co się tutaj dzieje. W panice rozejrzałam się za czymś do obrony. Byłam tak przerażona, że nie mogłam znaleźć kolejnego noża. Mój wzrok padł na patelnię. Może i niepozorna, ale jaka ciężka. Nie musiałam długo czekać, by drzwi otworzyły się z hukiem. Stał w nich ten sam mężczyzna, który doprowadził mnie do salonu. Kiedy zobaczył swojego towarzysza na podłodze, jego oczy zwęziły się niebezpiecznie. Obrzucił mnie kilkoma wyzwiskami i ruszył w moim kierunku. Teraz ta patelnia w ręce wydawała mi się najgorszym możliwym wyborem. Brunet ruszył w moją stronę z nożem w ręce, ale gdy padł wystrzał zamarł w pół kroku. Przez ułamek sekundy patrzyliśmy sobie w oczy nie rozumiejąc, co się stało. Napastnik pierwszy się opamiętał i znów na mnie ruszył. Przerażona upuściłam patelnię, która z brzękiem odbiła się od podłogi. Oddychając dostrzegłam, że mężczyzn zagonił mnie w kozi róg. Stałam wciśnięta między szafkę a okno, nie mogąc się ruszyć. W ostatniej chwili zasłoniłam twarz rękami i poczułam palący ból w jednej z nich. Krew wartkim strumieniem spływała po moim przedramieniu. Mężczyzna szarpnięciem wyciągnął mnie z kąta i pchnął na stół. Poczułam, jak chwyta mnie za skrzydło i przykłada nóż do pleców. Wrzasnęłam i zamknęłam oczy. Potem była ciemność i huk. W głowie policzyłam do stu nim odważyłam się z powrotem je otworzyć. W progu kuchni stała Julka. W prawej ręce trzymała pistolet a druga była bezwładnie opuszczona wzdłuż ciała.

- A ty co – mruknęła – dziewica składana w ofierze?

***

Potem wszystko potoczyło się bardzo szybko. Julka kazała dzwonić mi na sto dwanaście, po czym zemdlała. W szpitalu ona i Radek od razu zostali zabrani na blok operacyjny. Mną zajął się jakiś młody i zblazowany lekarz. Nawet nie byłam pewna, czy uzyskał już tytuł. Najważniejsze, że po jakiś trzech godzinach mogłam leżeć w łóżku naćpana lekami tak bardzo, że byłam na granicy jawy i snu. W takim stanie znaleźli mnie rodzice i brat. Wszyscy byli zapłakani i przerażeni. Skończyło się na tym, że cała nasza czwórka śmiała się i płakała.

Następnego dnia odwiedziła mnie mama Julki i Radka. Kobieta płakała i dziękowała, że uratowałam jej dzieci. Czułam się niezręcznie, bo to właściwie Julka uratowała mnie, ale jej matka upierała się przy swoim. Mówiła, że obydwie operacje zakończyły się pomyślnie i przyjaciółka cały czas gada o moim bohaterstwie. No cóż, przyjaźnić się nie będziemy, ale przyjemnie usłyszeć pochwały na swój temat.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (6)

  • emiliko 3 miesiące temu
    Hej, było by mi miło gdyby ktoś ocenił moje opowiadanie istota ze światła. Nawet jakby opinia była negatywna.
  • Rut Krzeminkowa 3 miesiące temu
    Ha😄Myślę, że teraz to nie mam wyboru. Zaraz przeczytam:)
  • arlkweith 2 miesiące temu
    Wciągające. Będzie kontynuacja?
  • Rut Krzeminkowa 2 miesiące temu
    Raczej nie. Tak naprawdę napisałam to opowiadanie kiedyś na konkurs, ale ostatecznie go nie wysłałam. Miało być znacznie krótsze, ale jak zaczęłam to nie mogłam skończyć:)
  • arlkweith 2 miesiące temu
    Rozumiem. Bardzo ciekawa lektura ^_^
  • Rut Krzeminkowa 2 miesiące temu
    Bardzo dziękuję:)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania