Misza jest DOBRYM psem! Od dzikusa do mądrali - historia porzuconego psa
WSTĘP
Ponad 13 lat temu, dokładnie 18. 05. 2011 r. przygarnęłam psa i choć było to już czwarte zwierzę w moim życiu, ten - skrupulatnie objaśniał mi słynne: „Wiem, że nic nie wiem". Adoptuj psa, a on ci się odwdzięczy, słyszy się często. Im mniej kto doświadczony, tym chętniej wygłasza owo przekonanie nie będąc świadomym powagi zagadnienia. Gdy ja podejmowałam się tego zadania, oczywiście nie rozpatrywałam sytuacji w kategoriach wdzięczności. Po prostu – na mojej drodze znalazło się sponiewierane stworzenie spragnione CZŁOWIEKA i bezpiecznej przystani. Miało 3, może 4 lata i bardzo lgnęło do ludzi – ot i cała wiedza na temat kundla.
Żałuję, że nie udało mi się przedstawić wszystkich zdarzeń chronologicznie (trudność tym większa, że wiele przebiegało równolegle) i z należytą dokładnością - aż się prosiło prowadzić pamiętnik i opisywać z detalami nasze zmagania. Niestety nie było na to czasu, w natłoku wielu obowiązków nagle musiałam zrobić jeszcze miejsce dla Miszy. Dużo miejsca... Życie zawirowało, nagle zaczęło się tyle dziać - zdarzenie i miejsce - jedno po drugim, jedno obok drugiego - żadnej stop-klatki, akcja - reakcja, ułamki sekund na myślenie; element zaskoczenia odegrał tu również niebagatelną rolę. Niemniej jednak tamte emocje Misza zakorzenił we mnie na tyle głęboko, że niejedno pamiętam, jakby zdarzyło się wczoraj.
Wrodzona dociekliwość nakazuje mi wciąż pytać o przyczyny – bo przecież nic w życiu nie dzieje się ot tak. Wiedza z kolei pozwala nam na wyrozumiałość, pozytywne (paradoksalnie?) ustosunkowanie się do problemu, odrzucenie zgubnych, negatywnych emocji i wreszcie przystąpienie do efektywnego działania. Ponieważ zależy mi, aby jak najwięcej piesków i ich opiekunów cieszyło się wzajemnie dawanym szczęściem dzięki uniknięciu błędów, starałam się dotrzeć do istoty niepożądanych zachowań i... uzmysłowić (ale nie oskarżać!) na ile człowiek sam się do nich przyczynia.
Celem moim bynajmniej nie jest zniechęcanie do adopcji zwierząt - jestem jak najbardziej ZA! Ponieważ to szlachetne przedsięwzięcie może jednak przerosnąć niejednego miłośnika (a wiadomo, że tak się dzieje), chciałabym podzielić się doświadczeniem, jakim zaszczycił mnie "niezwyczajny profesor", Misza. Tak więc psu –braty i –siostry, czerpcie i wdrażajcie wiedzę związaną z przygarnięciem dorosłego i – jak się niebawem okazało niezmiernie trudnego psa.
Komentarze (5)
Tytułem uzupełnienia:
Mimo, że czytałam dziesiątki, jak nie setki razy i tyleż naniosłam poprawek i uzupełnień, wciąż jeszcze coś (błąd, nieścisłość...) znajduję. Spora trudność wynika z faktu, że opowieść jest (niestety!) prawdziwa do szpiku kości, a więc i obciążona potężnymi emocjami, które wraz ze wspomnieniami przy każdej próbie korekty panoszą się w umyśle biorąc górę; stąd nawet zaangażowanie rodziny na nic się zdaje.
Wobec powyższego będę wdzięczna za wskazanie wszelkich niedoskonałości, bo póki co - jak w tym kawale - ja tu k.... żadnych błędów nie widzę🤓
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania