Mystery Person - I - Clariosis [WYWIAD]

Oto przed Państwem pierwsza odsłona cyklu rozmów ,,Mystery Person", w której najbardziej wyraziści portalowi autorzy odpowiadają na zadawane przeze mnie pytania. Dziś o swojej motywacji do tworzenia, innych aspektach literackiej weny, stworzonych już tekstach oraz planach na przyszłe, opowiada Clariosis.

 

Publicysta: Jaka jest geneza twojej twórczości na Opowi.pl? Czy uzależnione jest to od głęboko zakorzenionej w Twojej duszy potrzeby pisania, czy może istnieje inny powód?

 

Clariosis: Jeżeli chodzi o samo Opowi.pl, trafienie na tą platformę wiąże się z dość ciekawą, lecz niestety osobiście nieprzyjemną dla mnie historią. Opowiadałam ją nawet w jednym z komentarzy, więc nie ma problemu, bym przytoczyła to i tutaj.

W poprzedniej pracy miałam wątpliwą przyjemność poznania osoby, która uważała się za wybitnego pisarza. Jako, że nie miałam wcześniej kontaktu „face to face” z kimś, kto również pisze, miałam wobec tej znajomości dość dobre przeczucia. A jako, że wspomnianego wyżej jegomościa przedstawił mi jego kumpel, opowiadając o nim same plusy, tym bardziej nie miałam powodów do obaw. Niestety, można powiedzieć, że się zawiodłam. Usłyszałam obelgi zarówno wobec mojego pisarstwa, jak i mojej osoby, gdzie to drugie było jednak już wyjściem poza pewne granice. Jak potrafiłam zrozumieć niechęć do powieści, tak już atakowanie mnie osobiście nie było w porządku. Można jednak powiedzieć, że dzięki temu przeszłam pewnego rodzaju „chrzest ognia”, który tylko wzmocnił mnie we własnych postanowieniach, jako że i tak miałam zamiar publikować. Obiło mi się więc o uszy Opowi, na które jegomość narzekał, więc postanowiłam dać temu szansę. I ta-da, jestem i mam się dobrze.

W kwestii drugiej części pytania tym bardziej wspomniana wyżej anegdota jest ważna. Jak już tam napomknęłam, miałam „własne postanowienia”, by jednak opublikować gdzieś to, co piszę. Bo jednak i tak i tak bym pisała, dlaczego więc nie spróbować tego gdzieś wstawić? Zawsze była we mnie chęć, by jednak być czytanym. Stąd właśnie, tym bardziej gdy dostałam tak nieprzyjemnego „kopa” postanowiłam cały proces przyspieszyć. Tak się właśnie pojawiłam na Opowi i jak widać mam zamiar zostać na dłużej.

Chęć pisania jest zakorzeniona głęboko w mojej duszy, jeżeli mam odpowiedzieć prosto na pytanie (bo jak pewnie już widać, nie umiem pisać krótko, zawsze staram się wyczerpać temat, przez co mogę gadać i gadać…). Tak naprawdę pisanie jest czymś, co definiuje mnie jako osobę. To nawet nie styl życia, ale moje życie samo w sobie.

 

P: Kiedy pierwszy raz zdecydowałaś się na stworzenie tekstu literackiego, czy zajmowałaś się tym już w dzieciństwie?

 

C: Ach, to też historia, którą raz opowiedziałam w komentarzu, kiedy wypowiadałam się obszernie pod tekstem „Królowa Mafii” użytkowniczki o nicku „firegirl” na Opowi! Miałam dwanaście/trzynaście lat i jak na dziewczynkę w moim wieku przystało, interesowałam się bardzo popularnym w latach 2012/2013 serialem My Little Pony… Dla niewtajemniczonych: wokół serii „Friendship is Magic” powstał ogromny fandom, gdzie fani tworzyli między innymi literaturę, potoczne fanfiction. Jednym z najbardziej uznanych dzieł tego fandomu jest „Past Sins” autora o nicku Pen Stroke. Przełożona na polski przez fanów wersja tak podbiła moje serce, że sama postanowiłam spróbować napisać fanfiction. Pamiętam całą jego fabułę na pamięć do dziś! No cóż, była to karkołomna próba, niekoniecznie udana, ale jak na tamte czasy dałam z siebie po prostu wszystko, by napisać jak najlepiej umiałam. Z tego względu patrząc na ten tekst nie czuję wstydu, tylko pewnego rodzaju dumę z tej o wiele młodszej mnie, że podołała. Szczególnie, że gdy opublikowałam ten tekst, dostałam pozytywne komentarze zwrotne – nie słodzące mnie, nie określające mnie nikim wybitnym, ale po prostu konstruktywne, a nawet pchające dalej do działania, za co jestem wdzięczna. Niestety nie każdy młody autor spotyka się z tak fajnym podejściem, przez co potencjał jest zabijany w zarodku. Z tego względu, pamiętając co uczyniono dla mnie, szczególnie staram się zwracać na Opowi uwagę właśnie na początkujących – trzymam się zasady, że to co robisz wraca, a dobro otrzymane należy oddawać. Więc i taką mam małą „misję” osobistą, że tak to nazwę.

 

P: Na portalu słyniesz z historii ,,Boska Makabra”, którą podzieliłaś na wiele osobnych części. Opowiedz, skąd pomysł na taką konwencję historii i skąd zaczerpnięte źródło inspiracji?

 

C: By wyklarować: „Boska Makabra” to nazwa całej serii, która ma składać się ostatecznie z czterech powieści. Jak na razie na Opowi publikuję pierwszy tom o tytule „Filozof”.

Jak już wspominałam wcześniej (i co widać…) piszę dużo. Naprawdę, DUŻO. Podzieliłam całą powieść na osobne części, by łatwiej się ją czytało w wersji elektronicznej, bo gdybym miała wklejać całe rozdziały, to czytelnicy szybko by się zniechęcili w tej formie. Niestety internetowe publikacje działają inaczej niż papierowe książki i trzeba mieć to na uwadze. Jednak jest z tego plus – czytelnik dzięki temu może łatwiej przyswoić każdą ze scen i się do niej odnieść i widzę, że to naprawdę działa.

Źródła inspiracji natomiast mogę podzielić na przyziemne i mistyczne, choć może brzmi to nieco dziwnie. To dlatego, że pomysł na całą historię wziął się… ze snu. Przyśnił mi się młody mężczyzna, który przedstawił mi się jako mój syn. Były to czasy szczególnie dla mnie trudne (gdy zaczynałam pisać powieść był rok 2015!), a wyśniony obrazek wywarł na mnie ogromne wrażenie. Nie mogąc przestać myśleć o tym śnie, szkicowałam sobie młodzieńca, aż w końcu nazwałam go „Edwardem”. Zarówno po Edwardzie Stachurze, ale o tym ciut niżej, jak i po Edwardzie Elricu z mojego ulubionego anime Fullmetal Alchemist 2003, które również miało swoje trzy grosze, jeżeli chodzi o szukanie inspiracji. Ogółem do każdej książki podchodzę bardzo osobiście, w każdej jest iskra mnie, zupełnie jakbym chciała tekstowi nadać część własnej duszy. Stąd wynika moja osobista chęć podnoszenia umiejętności, by teksty reprezentowały jak najwyższy poziom – szczególnie ten fabularny i poruszający emocjonalnie, gdyż korektę można zlecić profesjonalistom, a za fabułę i głębie postaci odpowiada tylko i wyłącznie autor.

 

P: Brałaś udział w LBnP 35, którą zresztą wygrałaś, publikując tekst ,,Wyłamanie”. Jakie znaczenie ma dla Ciebie zwycięstwo w takiej rywalizacji, co zachęciło Ciebie do wzięcia w niej udziału?

 

C: Szczerze powiedziawszy, nie myślałam o tym w kategorii „rywalizacji”. Dla mnie pisanie jest wyrazem największej wolności, przynajmniej tej osobistej, choć i tutaj oczywiście są pewne granice i normy, które trzeba moralnie zachować. Za dużo w życiu codziennym jest sztucznych podziałów, by przekładać to nawet na tą płaszczyznę. Niektórzy oczywiście próbują i w pisaniu niezdrowo rywalizować, udowadniać na siłę i agresywnie, że są lepsi od innych, czego byłam świadkiem, a nawet doświadczyłam. Ja tak nie podchodzę i nie mam zamiaru.

Rzucone przez Pana Buczybóra (którego serdecznie pozdrawiam) tematy na bitwę, pasowały mi bardzo do stanu emocjonalnego, w którym się znajdowałam, a nawet nadal znajduję. Były nimi „restart” i „zawierzenie”. Jeżeli ktoś czytał zarówno „Wyłamanie” jak i „Filozofa”, a teraz nawet te odpowiedzi, zacznie pewnie zauważać pewną zależność między nimi. Sen, pojawiający się w nim młodzieniec… Ten krótki tekst był wyrazem moich nadziei na przyszłość, którą staram się sama dla siebie uczynić jak najlepszą. A jak wcześniej wspominałam, pisanie to po prostu dla mnie życie. Energia, która pcha do działania i która zbliża mnie do ludzi. Chciałam więc wziąć udział w zabawie, by niejako przedstawić się użytkownikom Opowi – mam w końcu świadomość, że nie każdego interesuje długa powieść fantasy, więc zaserwowałam coś krótszego, powiedzmy że łatwiejszego w odbiorze. Co jednak znaczyła dla mnie sama wygrana w tym przypadku? Naprawdę, naprawdę wiele. Zostałam doceniona zaledwie przez garstkę użytkowników, a jest to dla mnie wydarzenie unoszące wręcz pod niebo. Bo to właśnie sukcesy, nawet te najmniejsze, budują i dają motywację do dalszego działania. A sukcesem jest dobre słowo i gest, docenienie mojej pracy.

 

P: Nawiązując do źródeł inspiracji. Kto stanowi Twoje literackie odniesienie, po książki, którego autora sięgasz najczęściej?

 

C: Bliski memu sercu zawsze był Edward Stachura, zwany Stedem. Jego spojrzenie na literaturę jako ogół, jak i uczucia, które przekazywał w tekstach zawsze do mnie przemawiały. Zabrzmi to pewnie niepokojąco, szczególnie kiedy ktoś wie o czym takim pisał i jak skończył, lecz czytając jego dzieła zawsze czułam, że nikt mnie tak dobrze nie rozumie jak on. A może raczej – że nikt nie rozumie go tak dobrze jak ja. Nie chcę oczywiście tutaj żadnego niepotrzebnego pesymizmu wprowadzać, lecz mówię szczerze z serca, że naprawdę czuję z tym pisarzem szczególną więź, choć urodziłam się na długo po jego śmierci. Myślę, że jego teksty po części ukształtowały moje poglądy na literaturę, gdyż również sądzę, że każdy jest tym przysłowiowym poetą… A skoro tak jest, to czuję się w osobistym obowiązku kontynuować tą filozofię. Stąd między innymi staram się aktywnie udzielać na Opowi, a w przyszłości aspiruję nawet do pisania bardziej profesjonalnych recenzji – ale nie, by uskuteczniać krytykanctwo, a po prostu oddać dobro, które zostało mi kiedyś dane i wesprzeć tych, którzy najbardziej tego potrzebują. Bo każdy poetą jest, jak pisał Stachura, w sam raz się może okazać, że niepozorny malec stanie się kiedyś kimś wielkim, jeżeli tylko odpowiednio się go poprowadzi. Tego właśnie nauczyły mnie teksty Steda.

 

P: Czy w przeszłości publikowałaś swoją twórczość jeszcze na innych portalach, w magazynach, a może sama wydałaś swoje dzieło?

 

C: Tak, w przeszłości zdarzyło się raz opublikować na forum dla fanów My Little Pony, jak już wspominałam, hehe. Kiedyś też udostępniałam na stronie DeviantART.com, za czasów gdy jeszcze rysowałam, ale to głównie strona dla artystów, aniżeli pisarzy.

Ogółem lubię drukowane książki, więc mam zamiar wydrukować każdą, którą napiszę. Zrobiłam już to z Filozofem, choć wersję bez redakcji, czego teraz trochę żałuje, ale jest to kwestia do spokojnego ogarnięcia, dodruk można zrobić. Każdej też chcę nadać numer ISBN by trafiła do Biblioteki Narodowej, bo mam taki sobie kaprys, o. Nie nazywam tego jednak „wydawaniem”, gdyż dla mnie to nie ma z tym nic wspólnego, to jedynie taka amatorska zabawa szaleńca, co uwielbia pięknie reprezentujące się książki na półkach. I który ma satysfakcję przez to, że przekazał własną książkę do wielkiego zbioru kulturowego – robię to przede wszystkim dla siebie, dla własnego uśmiechu. Możliwe, że jeżeli w przyszłości osiągnęłabym jakąś szerszą publikę chętną do nabycia wersji fizycznej, to jestem jak najbardziej skłonna zorganizować coś takiego. W wersji elektronicznej natomiast chcę, by moje pisarstwo było całkowicie darmowe.

Niektórzy ludzie słysząc o tym próbowali na mnie naciskać z wydawnictwami, lecz naprawdę nie mam ochoty się w to jak na razie bawić. Nie lubię być do niczego zmuszana, a szczególnie gdy chodzi o moje historie. Dodatkowo od wielu osób zaznajomionych z tematem się dowiedziałam, że współpraca z wydawnictwem niewiele różni się od publikacji darmowego e-booka w Internecie, jeżeli jest się nieznanym autorem. To normalne – wydawanie książek to biznes, a nikt nie zaryzykuje wydania książki bez pewności, że ta się sprzeda. Dlatego to autor ponosi koszty druku, grafik, korekty, a nawet reklamy, gdyż wydawnictwa tego nie organizują dla każdego, a tylko dla tych co już coś osiągnęli. Dlatego na razie wolę pozostać amatorem udającym zawodowca, płacić samodzielnie za porządne korekty, ilustracje i druk kilku egzemplarzy dla tych, którzy są chętni. Zobaczymy jak będzie kiedyś, bo może faktycznie nadejdzie dzień, gdy uznam, że jednak warto pójść w wydawnictwo – na razie odpuściłam, po przeanalizowaniu wszystkich „za” i „przeciw”. Na pewno chciałabym, by moje pisanie się komuś przydało – rozmyślałam nad wystawianiem niektórych egzemplarzy na akcje charytatywne i powoli coś w tej kwestii planuję, ale najpierw ogarnę sprawę z korektą.

 

P: Co w codziennej rzeczywistości, najbardziej motywuje Cię do pisania?

 

C: Tak szczerze, sam fakt tego, że nastał kolejny dzień. Dla osoby, dla której życie z pewnych zdrowotnych względów mogło się przedwcześnie skończyć, ma to wielkie znaczenie. Teraz jestem względnie bezpieczna, ale czuję, że mam nad głową tykający zegar. Proszę nie zrozumieć mnie źle – najpewniej będę żyła jeszcze kilkadziesiąt lat, jestem w końcu twarda babka i łatwo skóry nie sprzedam, ale wiara w to, że ma się „tyle czasu” nie jest już we mnie obecna. Staram się więc żyć tu i teraz, oczywiście wiele mam też rzeczy zaplanowanych, ale wiem, że najbardziej się liczy „teraz”, a nie to, co „może być”. Jednak to nie jedyny powód – motywuje mnie mój najlepszy przyjaciel Michał, który jako pierwszy ze wszystkich docenił moje pisanie. To dzięki niemu zaszłam tak daleko i nadal idę jak ta burza, chcąc jeszcze napisać dla niego tak wiele innych powieści, które mogłyby mu się spodobać. Choć piszę przede wszystkim dla siebie, to wiem, że to co robię może być też ważne dla innych. Dlatego daję z siebie wszystko.

 

P: Ile rozdziałów ,,Boskiej Makabry”, masz zamiar jeszcze opublikować i czy masz już pomysł na kolejną historię?

 

C: Filozof jest już zakończony, ma łącznie szesnaście rozdziałów i powoli zbliżam się do zakończenia publikacji całości na Opowi. Prócz tego mam zakończone jeszcze dwa short-story i jedną powieść, drugi tom „Boskiej Makabry”. Jeszcze dokładnie nie wiem które z wymienionych jako pierwsze pojawi się jako kolejne na Opowi, gdyż na razie mam zamiar cofnąć się do Filozofa i opłacić jego korektę, potem będę ruszała z resztą. Jeżeli chodzi o plany wobec innych historii, to są ambitne. Na rok 2021 mam w planach skończyć dwie kolejne powieści, ale na razie nie zdradzam szczegółów. Prócz tego mam też wiele, wiele pomysłów na inne powieści i shorty, ogółem mam taki cel życiowy, by napisać minimum trzydzieści książek i zrobię wszystko, by to osiągnąć.

 

P: Kogo, gdybyś musiała wskazać, wybrałabyś na jednego z najbardziej obiecujących, portalowych autorów?

 

C: Tak szczerze? Onyx. Widzę w dziewczynie iskrę i pasję, która bardzo przypomina mi samą siebie. Dziewczyna poprawia się z każdym kolejnym tekstem i jestem przekonana, że jak ten kwiat rozkwitnie i jeszcze w przyszłości mnie zaskoczy, szczególnie, że jest tak otwarta na krytykę i sugestie. Idzie przed siebie mimo przeciwności losu i choć jest dla mnie kimś de-facto anonimowym, wzbudza we mnie dumę i respekt.

 

P: Czy masz zamiar wiązać jeszcze swą przyszłość z pisarstwem, planujesz szerszą publikację Twych dzieł?

 

C: Sądzę, że na te pytania odpowiedziałam twierdząco w poprzednich punktach, heh. Oczywiście, mam zamiar pisać do śmierci, niczym Tolkien! A potem jak się odrodzę, to znów do tego wrócić. Myślę, że jeszcze gdzieś tam wypłynę z szerszą publikacją, bo nie zadowala mnie czerstwa stagnacja, ale mam zamiar zostać na Opowi, gdyż to, można powiedzieć, taki mój „przylądek nadziei” od którego się wszystko zaczęło poważnie rozwijać.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (11)

  • Shogun 16.12.2020
    No no, powiem, że zacnie. Bardzo dobrze zrealizowany pomysł z serią i wywiadem. Winszuję i już teraz czekam na kolejne odsłony, gdyż zapowiada się naprawdę, naprawdę obiecująco :)

    Pozdrawiam ;)
  • Publi_cysta 16.12.2020
    Dziękuję, to tylko motywuje do przeprowadzania dalszych rozmów:)
  • Akwadar 16.12.2020
    No, podobuje mnie się i czekam na kolejne! No!
  • Publi_cysta 16.12.2020
    Dziękuję ❤️
  • Clariosis 16.12.2020
    Bardzo dziękuję za wywiad Publi_cysto. :)
  • Publi_cysta 16.12.2020
    Proszę bardzo i również dziękuję!
  • Onyx 16.12.2020
    Kurde, zostałam wspomniana... Dziękuję bardzo, wiele to dla mnie znaczy, bardzo wiele
  • Ant 16.12.2020
    Naprawdę dobrze mi się czytało :)
  • Publi_cysta 17.12.2020
    Bardzo mi miło:)
  • fanthomas 17.12.2020
    Czekam na wywiad z Fanthomasem ;)
  • Publi_cysta 17.12.2020
    :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania