Poprzednie częściNocny Alokator

Nocny Alokator 3

NOC TRZECIA

Kolejna noc rozpoczęła się identycznie, z powtarzalnością automatu. To samo niebo nad głową, ten sam dach, ten sam widok wokół. A jednak dostrzegł jakąś różnicę. Tak jakby w miarę jego umiejętności fruwania, poszerzał się jego świat. Z lewej strony, w oddali za drzewem…tam zauważał znajomą mu wieżę kościelną, której wcześniej nie widział. Z tyłu za plecami ogarniał już wzrokiem pola pszenicy ciągnące się aż do miejskiego trawiastego lotniska. Wszystko w ponurym granatowym odcieniu. Nadal nie rozumiał sensu tego co się wydarza, doszukiwał się jakiejś symboliki. We śnie szukał dowodów na to, że to jest sen. Jakichś uchybień i nieścisłości. Niespójnych i nielogicznych obrazów, szczegółów do których mógł się doczepić. Nic z tego, wszystko układało się w logiczną całość. Było tak realne, jak codzienność. Jedyne czego brakowało mu w tym wszystkim to ruch… życie…ludzie. Wokoło panował bezruch, a bezruch to śmierć. Nigdzie nie widział ani ludzi, ani zwierząt. Nie pojawiali się na żaden sposób, tak jakby nie istnieli w tym wymiarze. Jedynie on poruszał się w tym nocnym świecie! Czyli żył, ale był tam sam jak palec, zdany wyłącznie na siebie. Nie do końca…bo przypomniał sobie właśnie o istnieniu kogoś jeszcze. Nieprzyjaznej mu istoty, dla której był intruzem. Tak to odbierał. Ten świat był jej domeną, a on nie wiadomo jak, pojawił się tam ze swoim nieudolnym fruwaniem. Istota obserwowała go, choć on nie potrafił jej dostrzec. Wydawał się być na tyle niezdarnym, bezradnym i niegroźnym, że ów ktoś tylko go obserwował. A jednak było to bardziej skomplikowane, bo miał świadomość ochrony. Na wypadek gdyby ktokolwiek miał ochotę go skrzywdzić. Czyżby istniała taka możliwość!? Widocznie tak! Obawiał się tego wrogiego obserwatora całkiem słusznie, dlatego ktoś inny rozpiął nad nim parasol ochronny. Ktoś wyższy w hierarchii, nieobecny w tym świecie, czy wymiarze. A jednak mogący w niego ingerować. Ten Ktoś wyznaczył właśnie jego do tego zadania…ale jakiego zadania? Tego właśnie nie wiedział, to zostało przed nim zakryte. Prawdopodobnie było też zakryte przed owym mrocznym obserwatorem, bo gdyby znał prawdę, to nie byłby taki bezczynny.

Płynnie wystartował w powietrze, to było jak skok do wody na głowę. Tylko już bez tego opadania. Od razu przeszedł do poruszania się w poziomie. Odkrywał ruchy dłońmi pozwalające nadawać różne kierunki frunięcia. Przestawał już myśleć o ciągłym machaniu rękoma, stawało się to mimowolne. Teraz koncentrował się na płynnej zmianie kierunku, wysokości, czy też prędkości. Szło mu coraz lepiej. Był sprawnym fizycznie facetem, uprawiającym czynnie sport, więc siłowo i kondycyjnie był dobrze przygotowany. Najważniejsze było opanowanie techniki, a to szło mu bardzo szybko. Od dziecka amatorsko uprawiał wiele dyscyplin sportu, nowe zasady przyswajał błyskawicznie. Wręcz ze zwierzęcą zwinnością. Potrafił już kluczyć między budynkami, wzbijać się ponad nie. Oddalać się coraz bardziej od miejsca startu, orientować w terenie i wracać. Tak minęła noc trzecia. Powrót na swój dach i pobudka w swoim łóżku z doskonale zapamiętanym kolejnym snem. Niezwykłe było to, że wszystkie trzy noce pamiętał dokładnie i ich przebieg mógł odtworzyć na zawołanie w swojej głowie. Zazwyczaj po kilku dniach zapominał o swoich dotychczasowych snach.

Następne częściNocny Alokator noc czwarta

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania